Tytuł: Porcelain [1/2]
Opis: "Nie jestem tylko lalką. Mam serce i oczy, dlatego widzę cię i kocham każdego dnia, ale mimo to jestem martwy."
Gatunek: Angst, Romans, AU, Supernatural.
Bohaterowie: Oh Sehun, Xi Luhan, Kim Jongin, Wu YiFan, Byun Baekhyun, Kim Minseok, Yoona, Sunny, Kim Jongdae.
Pairing: Hunhan, Krishan.
Ostrzeżenia: Patrz - gatunek. Duża dawka scen fantastycznych, paranormalnych oraz nieliczne przekleństwa.
Od autorki: Nie chciałam dzielić tego na części, wolałam dodać całość, ale wiem, że nie wszystkim chciałoby się czytać tak długiego one shota, bo to niecała połowa, a jest 19 stron. Cóż, jest trochę nudno, ale zapewniam, że druga cześć będzie o wiele ciekawsza, poza tym będzie znacznie więcej Hunhana. Co do one shota, wiem, że nie każdemu pasuje główny pairing, ale tylko taki mi pasował. Luhan i Sehun są wręcz stworzeni do tych ról, moim zdaniem, nie wiem, co na to wy.
Na koniec chciałabym was poprosić o jakąś opnię. Nie musi być długa, wystarczy, że napiszecie co wam się podobało, co nie, to dla mnie naprawdę wiele znaczy, zwłaszcza, że Porcelain jest takim opowiadaniem, które jest dla mnie naprawdę ważne i z którego jestem dumna, po części, bo niektóre fragmenty bym zmieniła. Nie wiem, czy ten twoshot jest warty czytania, to już pozostawiam waszej decyzji. I polecam czytać przy przygotowanych przeze mnie piosenkach.
Od autorki: Nie chciałam dzielić tego na części, wolałam dodać całość, ale wiem, że nie wszystkim chciałoby się czytać tak długiego one shota, bo to niecała połowa, a jest 19 stron. Cóż, jest trochę nudno, ale zapewniam, że druga cześć będzie o wiele ciekawsza, poza tym będzie znacznie więcej Hunhana. Co do one shota, wiem, że nie każdemu pasuje główny pairing, ale tylko taki mi pasował. Luhan i Sehun są wręcz stworzeni do tych ról, moim zdaniem, nie wiem, co na to wy.
Na koniec chciałabym was poprosić o jakąś opnię. Nie musi być długa, wystarczy, że napiszecie co wam się podobało, co nie, to dla mnie naprawdę wiele znaczy, zwłaszcza, że Porcelain jest takim opowiadaniem, które jest dla mnie naprawdę ważne i z którego jestem dumna, po części, bo niektóre fragmenty bym zmieniła. Nie wiem, czy ten twoshot jest warty czytania, to już pozostawiam waszej decyzji. I polecam czytać przy przygotowanych przeze mnie piosenkach.
Klikajcie w cyferki, pod nimi ukryty jest soundtrack.
Mówili, że lalki nie mają duszy, że nie skrywają pod swą delikatną
powłoką serca, które mogłoby kochać, że nie obserwują, bo nie potrafią patrzeć,
a ich oczy są jedynie szkłem. Bo przecież były tylko zabawkami, ozdobami mającymi
służyć przez krótki czas, by później zostać zapomnianymi i porzuconymi.
Myśleli, że nie poczują, nie zatęsknią za swoimi właścicielami, przecież nigdy
nie traciły ze swych twarzyczek spokojnego uśmiechu. Wydawały się tak
nierealnie wesołe, nawet jeżeli głęboko w sobie skrywały smutek i rozgoryczenie.
Maskowały to, były jak dobre aktorki, nieustannie trzymając tę samą maskę. Nie
dopuszczali do siebie myśli, że one wcale tego nie chciały. Pragnęły wolności,
ale oni byli ślepi, trzymali je w zamknięciu tylko po to, by później je
porzucić.
To on był więźniem od setek lat. Uwięziony w kruchym ciele, stał wśród
innych bibelotów, które podobnie jak ludzie, były obojętne na jego uczucia. Został
zapomniany, samotny, ginąc w tłumie białych, porcelanowych słoni. Jego twarz
była blada, a swą delikatnością przypominała pergamin. Oczy, choć zmrużone,
wyglądające na nieobecne, z zainteresowaniem chłonęły każdy widok, mimo iż
znały go na pamięć. Gęste, czarne rzęsy rzucały cienie na zarumienione
policzki, a jasne blond włosy okalały smukłą, smutną twarz, którą rozświetlał
łagodny uśmiech. Uważali, że był idealny, jego maleńkie ciało nieskazitelne, a
pełne usta doskonałe. Zachwycali się jego wyglądem, jednak nie potrafili
dostrzec duszy. Dla nich był tylko ozdobą.
Chciał uciec, ale jego sztywne nogi nie pozwalały na chociażby jeden
krok. Zmuszały go do pozostania w tym samym miejscu, ograniczały go. Pogodził
się z tym, zrozumiał, że nie odejdzie już nigdy, na zawsze pozostanie lalką.
Wydawać by się mogło, że był znudzony, jednak odkąd pierwszy raz ujrzał
swojego nowego właściciela, czas jakby zaczął płynąć dwa razy szybciej. Nie
liczył tych sekund, ale momentami pragnął je zatrzymać, by móc dłużej popatrzeć
na wysokiego, wysportowanego chłopaka, który czasami przychodził do pokoju
swojej młodszej siostry. Zawsze siadał w białym fotelu i brał do rąk grubą
książkę, by móc ją poczytać. On lubił słuchać jego głosu. Był lekko
zachrypnięty, ale melodyjny i dźwięczny. Zatracał się w nim.
Jednak kiedy jego siostra stawała się coraz starsza, on przestał
zaglądać do jej królestwa. Nie uczestniczył już w przyjęciach z herbatką, które
Hana urządzała dla swoich miśków. Najczęstszym gościem była różowa panda,
brązowy niedźwiadek i biały, puchowy kot z perłową kokardą na czubku głowy,
który poza inicjatorką zabawy oraz czasem jej bratem, był jedyną, żywą istotą.
Z biegiem czasu wszystko się zmieniło, a dziewczynka zamiast bawić się swoimi
misiami, wolała przysiąść nad czystymi kartkami, by móc rysować postacie ze
swoich ulubionych kreskówek. Wszystkie zabawki odeszły w zapomnienie, w tym
on.
Kiedyś był jej ulubioną lalką. Potrafiła całymi dniami siedzieć przy
toaletce i uśmiechać się do niego, jakby słyszała jego głos, umiała dostrzec
głęboko schowaną duszę. Ale i ona go opuściła, tak jak każdy inny. Przestała
rozumieć, już nie zwracała uwagi na to, że i on ma serce. Jednak mimo tego
dalej się uśmiechał, mimowolnie pokazywał, że jest silny, ale przecież, tak
naprawdę, w środku był wyjątkowo kruchy.
Nim się spostrzegł, został sam, bez nikogo, kto dostrzegłby jego
prawdziwe piękno.
Uśmiechnął się szeroko, pomagając przenieść swojej siostrze biało-różową walizkę
w kwiatki do samochodu zaparkowanego na podjeździe. Włożył do niego bagaż i
stanął w miejscu, z lekkim rozbawieniem przyglądając się Hanie, która próbowała
zapiąć pasy bezpieczeństwa. Westchnął, opierając się o białe, drewniane
ogrodzenie.
—
Uważaj na siebie, kochanie — powiedziała dosyć wysoka kobieta, stając przed
synem. Oparła swoje zadbane dłonie na jego ramionach i spojrzała na chłopaka ze
zmartwieniem, mrużąc przy tym oczy. — Tak
ciężko jest mi pogodzić się z tym, że nie jedziesz z nami —
westchnęła, a Sehun miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
—
Spokojnie, mamo —
poprosił, uśmiechając się ciepło, by ta przestała się zadręczać. — Jestem dorosły,
poradzę sobie, wiesz?
—
Nie wątpię w to, po prostu zawsze jeździłeś z nami na wakacje — mruknęła,
jedną dłoń odrywając jego ramienia, po czym poprawiła swoje długie blond włosy,
których kilka kosmyków spadło na czoło. — Teraz nie będzie tak samo. Nie
będzie miał kto dotrzymać mi towarzystwa przy basenie — jęknęła, marszcząc czoło.
Właściwie to Sehun był tą osobą, która potrafiła siedzieć koło niej, na drugim
leżaku i słuchać wywodów na temat mody. Nie przeszkadzało mu to, wręcz
przeciwnie, jednak innym członkom rodziny chyba jak najbardziej. Hana zawsze
uciekała od swojej mamy, by wypluskać się w ciepłej wodzie, a jego ojciec miał
inne, ciekawsze zajęcia, które nie dotyczyły jego rodzicielki. — Będę
skazana wyłącznie na siebie.
—
Przepraszam, ale dobrze wiesz, że nie mogę. Za tydzień muszę zagrać ostatni
mecz. Trener chyba zabiłby mnie, gdybym nie przyszedł. Poza tym ten wyjazd...
Obiecałem Jonginowi, zanim dowiedziałem się, że akurat w tym terminie
planujecie wczasy —
poinformował, podając jej niedużą, beżową walizkę, znajdującą się koło jego nóg.
— A
co do towarzystwa... Jestem niemalże pewien, że znajdziesz tam sobie kogoś o
podobnych zainteresowaniach — dodał, a twarz jego matki po chwili rozświetliła
się w pełnym zadowolenia uśmiechu.
—
Tak, ale nic by się nie stało, jakbyście pojechali do tego lasu kilka dni
później. Swoją drogą, to beznadziejny pomysł, przecież ty nie zaśniesz w
namiocie —
stwierdziła, patrząc z politowaniem na syna. — Tam jest pełno robactwa, nie
lubisz tego.
—
Spokojnie, myślę, że od tego nie umrę. — Zaśmiał się dźwięcznie, kątem oka
spoglądając na swojego ojca, ubranego w czerwoną, hawajską koszulkę, brązowe
spodenki przed kolano i czarne okulary. Całość dopełniał szeroki uśmiech. — Chyba za
bardzo się wczuł. —
Wskazał na ojca, a kobieta machnęła na to jedynie ręką.
—
Przecież wiesz, że to nic nowego, zawsze się wczuwa, ale przynajmniej lubi
podróżować. —
Wzruszyła ramionami, po czym swoje spojrzenie na nowo wbiła w syna. — Chyba
muszę się już zbierać. — Wygięła
swoje wymalowane na delikatny róż usta w grymasie. — Tak bardzo będę tęsknić, Hunnie —
westchnęła, przytulając do siebie chłopaka. — Pamiętaj, nie spal domu,
lekarstwa są u góry w szafce, tam gdzie zawsze, a pieniądze leżą na stole w
salonie. Jakby ci brakło, to jakieś są w sejfie, ale nie wydaj wszystkiego, bo
ojciec cię zabije. O, i jedzenie. Ugotowałam ci jakieś obiady, wszystko masz w
zamrażalce i lodówce, wystarczy, że odmrozisz i odgrzejesz.
—
Poradziłbym sobie bez tego.
—
Nie rozśmieszaj mnie, gotujesz okropnie — stwierdziła szybko. — Będę
dzwonić i pisać maile, więc częściej sprawdzaj pocztę. A, i czasami będzie
przychodził ten przemiły Kyungsoo z naprzeciwka — poinformowała spokojnie. — I jeżeli
przyjdzie Jongin, to błagam, nie roznieście mi domu. — Uśmiechnęła się łagodnie,
a Sehun zaśmiał się cicho, zdając sobie sprawę z tego, że to byłoby całkiem
możliwe. —
Tak bardzo będę tęsknić — jęknęła, zarzucając ręce na barki Sehuna,
przyciągając go do uścisku. Przytulił się do niej nieznacznie i uśmiechnął
lekko, w głębi duszy ciesząc się, że przez ponad dwa tygodnie będzie miał
spokój. O ile spokojem można było nazwać prawie codziennie odwiedziny
Jongina.
—
Ja też, mamo —
odpowiedział, odklejając się od rodzicielki.
— Idź już — ponaglił ją, a ona z uśmiechem pokierowała
się w stronę samochodu i zasiadła na swoim miejscu.
—
Może powinieneś wziąć więcej kart płatniczych? — zwrócił się do ojca, który
podnosząc ostatnie walizki z chodnika przed domem, zmrużył i tak wąskie już
oczy, i posłał chłodne spojrzenie swojemu synowi. — Mama chyba będzie chciała się
przejść na zakupy.
—
Nie denerwuj mnie, Sehun — jęknął żałośnie, podnosząc bagaże wypełnione
ubraniami. —
Coś wspominała. Chce po drodze na
lotnisko zajrzeć do kilku sklepów. Czuję, że jednak po drodze nie będą — dodał po
chwili, kręcąc z zawodem głową, jakby miał tego dość. — Ale chyba jestem do tego
przyzwyczajony. W każdym razie, trzymaj się, Sehun.
—
Jasne. Miłego wypoczynku — powiedział jeszcze, nim jego ojciec zdążył udać
się do pojazdu i zamknąć go, przygotowując się do drogi.
—
Hunnie. —
Spojrzał na swoją siostrę, która wychyliła głowę przez otwartą szybę samochodu.
— Narysowałam coś dla ciebie. — Widać, że
była zadowolona, bo jej duże oczka śmiały się razem z nią. — Jest w
moim pokoju —
powiedziała uradowana, machając mu na pożegnanie.
Nie robiąc już nic więcej, obrócił się na pięcie, po czym pokierował
się w stronę domu, słysząc, jak samochód opuszcza podjazd. Później po hałasie
silnika nie było już nawet śladu, zastąpił go cichy szum wiatru i krzyki zapewne
należące do dzieci sąsiadów.
Wszedł po prostych, niewielkich schodkach prowadzących do białych,
dużych drzwi wejściowych jego domu, po czym pokierował się do środka, z ulgą
uciekając od niemal palącego słońca. Chciał jak najszybciej się przed nim skryć
i wreszcie zatelefonować do Jongina, jak to wcześniej mu obiecał. Jednak nim
zdążył to zrobić, w pomieszczeniu rozbrzmiała piosenka Black Veil Brides, co było sygnałem, że Kai go wyprzedził lub matka
zaczęła się przedwcześnie martwić. Z westchnieniem sięgnął do kieszeni spodni i
wygrzebał z niej dotykowy telefon, po czym spojrzał na wyświetlacz, już
wiedząc, że to jego przyjaciel próbował się do niego dobić.
—
Ty już nie śpisz? —
zakpił Sehun, wchodząc do kuchni. Podszedł do lodówki, z której wyciągnął
karton z sokiem pomarańczowym, po czym przelał go do wcześniej przygotowanej
szklanki.
—
Nie —
odpowiedział nieco sennie, co Sehun od razu wyłapał. — Przed chwilą wpadł do mnie
Baekhyun, właściwie nie wiem po co, skoro w kilka minut równie szybko wyszedł.
Podobno miał jakąś sprawę, ale nie słuchałem, nie byłem w stanie. Dziesiąta
rano to serio nieludzka pora. Zupełnie jakby nie mógł poczekać do czternastej,
czy szesnastej —
dodał po chwili ciszy.
—
Jesteś cholernie leniwy, Kai — odparł, upijając trochę słodkiego napoju, który go
nieco ochłodził. —
Gdyby nie Baekkie, wylegiwałbyś się w tym łóżku do wieczora.
—
Nie —
zaprzeczył krótko, lekko oburzony. — Ja po prostu potrzebuję więcej snu niż inni.
Nie wiń mnie. Całymi dniami trenuję, jak nie śpię, dlatego jestem zmęczony.
Poza tym prowadzę bardzo aktywny tryb życia — powiedział diabelnie dumny ze
swojej odpowiedzi, a Sehun jedynie zaśmiał się do słuchawki, odkładając pustą
szklankę do zmywarki.
—
Serio? Jasne, zaliczanie każdej domówki w mieście się liczy, tak? — zapytał,
doskonale znając odpowiedź. Po chwili usłyszał ciche tak, co wcale go nie zdziwiło. — Dobra, czego chcesz? Dzwonisz w
jakiejś konkretnej sprawie, czy po przebudzeniu chciałeś usłyszeć mój głos, bo
tak cholernie się za mną stęskniłeś? — Zaśmiał się, w głowie układając sobie jego
zdaniem cudowny plan pod tytułem Jak
zdenerwować Jongina tuż po przebudzeniu.
—
Zamknij się i ani słowa więcej — niemal wycharczał, a Sehun przyłożył dłoń do ust,
by nie parsknąć śmiechem. — Oczywiście, że w sprawie bardzo pilnej, inaczej
nie traciłbym na ciebie kasy. — Blondyn niemal widział, jak Jongin uśmiechał się
wrednie, za co miał ochotę najwyraźniej w świecie mu przywalić. — Masz już
wolną chatę, czy starzy jeszcze nie pojechali?
—
Właśnie przed chwilą się z nimi żegnałem, także jestem już sam. I co w związku
z tym?
—
To, że wieczorem spodziewaj się mnie i kilku osób. Przygotuj Xbox, dużo żarcia,
tylko nie owoce. Po ostatnim razie mam do nich uraz i chyba szybko się go nie
pozbędę —
zakomunikował Kai, a Sehun pokiwał tylko ze zrozumieniem głową, nawet nie
myśląc, że ten nie mógł tego gestu zauważyć. — A picie my załatwimy, także tym
się nie przejmuj. Chyba, że twój ojciec ma w barku coś dobrego, to ewentualnie
możemy spróbować.
—
Od tego miejsca trzymaj się z daleka, alkoholiku — wycedził przez zaciśnięte zęby,
wiedząc, że będzie musiał pochować dość pokaźną kolekcję trunków swojego taty.
Wolał raczej nie kusić losu. — I nie przyprowadź ze sobą całej drużyny jak
poprzednim razem, bo wylecisz pierwszy — zagroził, a w podpowiedzi
usłyszał śmiech Jongina, który po chwili się rozłączył.
Schował telefon do kieszeni, mrucząc pod nosem o tym, że ten przeklęty,
sarkastyczny dupek potrafi nawet tak piękny poranek zniszczyć, po czym nieco
zdenerwowany obrócił się na pięcie i udał się w kierunku swojego pokoju,
schodami na górę. Przechodząc jednak obok królestwa Hany, jak sama je nazywała,
przypomniał sobie o jej słowach. Był ciekawy, co dla niego narysowała. Musiał
przyznać, że mała miała niemały talent, a bazgranie kredkami po kartkach
sprawiało jej wiele radości. Cieszył się, że znalazła swoją pasję, zwłaszcza
taką, którą dzieliła ze swoim bratem. Sam nieraz szkicował i wychodziło mu
nieźle, ale porzucił to całkowicie na rzecz sportu. Z czasem zapomniał o
rysunkach, wolał pograć w piłkę, która dawała mu drugie tyle szczęścia.
Niepewnie uchylił drewniane drzwi, które zaskrzypiały cicho pod wpływem
ruchu i wszedł do środka. Nie lubił przebywać w tym pokoju. Róż, który aż bił
od czterech ścian nieco go przytłaczał, podobnie jak słodkie miśki upchane w
kąt i Boo siedzący na łóżku niczym książę na swoim tronie. Zgonił kota z
posłania, na co ten obrażony machnął swoją białą, puszystą kitą i obrócił swój
obrażony pyszczek, szukając sobie innego miejsca do leniuchowania. Sehun
zmarszczył nos, szczerze nienawidząc tego zwierzęcia. Już od samego początku
panoszył się po domu, jakby było to jego własne królestwo. Poza tym Sehun nie
przepadał za kotami.
Nie widząc nigdzie szczuropodobnej kreatury, zacisnął dłonie w pięści i
rozejrzał się po pokoju, szukając wzrokiem rysunku, który ponoć miała zostawić
dla niego siostra. Najpierw popatrzył na biurko, gdzie teoretycznie powinien
się znajdować, jednak na jasnym blacie nie dostrzegł niczego, co by go
zainteresowało. Później jednak swój wzrok przeniósł na białą toaletkę, na
której wśród masy bibelotów dostrzegł rysunek.
Podszedł wolno do niej i wyciągnął rękę, by chwycić w szczupłe palce
kartkę, jednak w tym momencie na gładką powierzchnię mebla wskoczył Boo, przez
przypadek strącając kilka ozdób. Sehun zagryzł dolną wargę, szczerze bojąc się
spojrzeć w dół.
—
Boo, zniknij mi z oczu, zanim cię rozszarpię — warknął groźnie, gromiąc wzrokiem
kota, który jak na złość usiadł, również wpatrując się w swojego pana, nawet
nie myśląc, by choć na chwilę ruszyć się z miejsca. — Hana zabije ciebie lub
mnie, ale raczej mnie, bo nie krzywdzi zwierząt — westchnął, patrząc na straty. Nie
ucierpiało prawie nic, prócz ślicznej, porcelanowej laleczki, którą kupił dla
niej kilka lat temu. Jej kruche ciałko pękło na trzy części, przez co drobna
rączka zamiast mocno przytwierdzona do ramienia, leżała kilka centymetrów
dalej, podobnie jak delikatna, chłopięca głowa. Jednak nie zniknął jego łagodny
uśmiech, nadal malował się na twarzy lalki razem z widocznymi rumieńcami. — To była
jej ulubiona —
zauważył, kucając, by podnieść szczątki lalki. — Jak myślisz, uda nam się ją
posklejać tak, żeby nie zobaczyła różnicy? — zapytał, przyłapując siebie, że
gada z kotem, przez co poczuł się dosyć dziwnie.
Rzucił jeszcze Boo mroźne spojrzenie, zbierając do rąk ciałko ozdoby,
by po chwili wstać i położyć je na toaletce, tuż obok rysunku. Tak jak myślał,
przedstawiał on Sehuna w stroju treningowym i z pucharem w ręce. Koło siebie
rozpoznał także Minseoka i Jongina. Zupełnie zapominając o potłuczonej lalce,
uśmiechnął się do siebie i z rysunkiem w ręku wyszedł z pokoju, zostawiając
siedzącego Boo na toaletce, który z zaciekawieniem wpatrywał się w szklane,
martwe oczy.
Zsunął się z fotela, ledwo trzymając w dłoni puszkę z piwem, po czym ze
znudzeniem przeniósł wzrok z zajadającego się paprykowymi chipsami Minseoka, na
ekran wielkiego, plazmowego telewizora zawieszonego na przeciwległej ścianie.
Musiał przyznać, że nie wiedział, jaką grę przyniósł Taemin, ale właściwie
wcale go to nie interesowało. Najciekawszym punktem tego wieczoru było piwo i
ewentualnie słone paluszki, które leżały na jego kolanach, nic więcej. Był
zmęczony, prawdopodobnie przez duchotę, jaka panowała przez cały dzień, i lekko
już pijany, ale na własne życzenie. Rzadko kiedy miał okazję pić. Jego ojciec
raczej nie był zadowolony, kiedy jego syn sięgał po alkohol, w przeciwieństwie
do matki. Wolał jednak nie zaleźć za skórę głównemu żywicielowi w domu, ale
jeżeli miał okazję - śmiało korzystał.
Przechylił puszkę i widząc, że nie zostało już na dnie zupełnie nic, z
westchnieniem rzucił ją w bok. Wylądowała obok stóp Chanyeola, który nie bardzo
się tym przejął, chyba nawet nie zauważył, bo gra, w którą aktualnie grał,
niezwykle go wciągnęła. Po chwili wstał gwałtownie i podniósł ręce do góry,
niemal piszcząc. Widać, że cieszył się z wygranej, natomiast Baekhyun rzucił
joystickiem o kanapę, twierdząc, że więcej nie będzie z nim grał, bo oszukuje.
Sehuna obchodziło to tyle, co wcale, dlatego sięgnął po kolejną, już
ostatnią jaka została w zapasie puszkę piwa i otworzył ją, spoglądając na
stojącego przed nim Kaia. Po chwili ten pochylił się i przyłożył gorące usta do
jego ucha.
—
Idziesz się przewietrzyć? — niemal wymruczał, kładąc dłoń na ręce Sehuna,
gotowy do tego, by go pociągnąć w chwili sprzeciwu. — Zaraz tu oszaleję, jest
zbyt duszno, a ja mam ochotę zapalić — dodał po chwili, zaciskając swoje palce na
tych Sehuna.
—
I tak zaraz zleci się reszta, więc po cholerę mnie tam ciągniesz —
wybełkotał, upijając łyk kolejnej puszki piwa. — Nie chce mi się, właściwie nie
mam ochoty na nic i chyba zaraz tu zasnę. — Strzepał uciążliwą rękę Jongina
ze swojej i wydął lekko blade policzki. Nie akceptując tej odpowiedzi, Kai
złapał za jego nadgarstek i pociągnął go do pozycji stojącej.
—
Idziesz, bo sam tam stał nie będę, a właściwie to wcale pytaniem nie było, więc
i tak wyjścia nie masz — skwitował, ciągnąc za sobą ciało Sehuna, które
niemal włóczyło się po drewnianej podłodze. Nie był w nastroju, by słuchać
Jongina i przebywać w jego towarzystwie sam na sam. Po alkoholu robił się dosyć
markotny i zły na wszystkich dookoła, w przeciwieństwie do swojego przyjaciela,
który aż tryskał energią. W takich momentach chyba to najbardziej go irytowało,
ta drastyczna różnica pomiędzy ich charakterami. Często nie mógł dogadać się
przez to z Kaiem, ale i tak nie mogli bez siebie żyć.
Ledwo przytomny doczołgał się do balustrady na tarasie i przywarł do
niej całym ciałem. Mocno zacisnął palce na drewnianej, ciemnej powierzchni i
lekko wychylił głowę do przodu, czując, jak świat wokół niego wiruje. Mimo
wszystko lubił to uczucie, jednak tylko wtedy, kiedy było chwilowe, a nie
trwało przez dłuższy moment. Zacisnął wąskie wargi i z przymrużonymi oczyma
spojrzał na Jongina, który właśnie z kieszeni spodni wyciągał paczkę ze
szlugami.
—
Nie gap się i tak ci nie dam — wyjaśnił na wstępnie, co nie obyło się bez
jęknięcia Sehuna z zawodem. — Moje ostatnie, a jak ty się do nich dorwiesz, to w
dziesięć minut mi wszystkie wykurzysz — warknął, odsuwając prawie pustą paczkę z
papierosami od długich rąk swojego przyjaciela, który w ciągu kilku sekund
niemal ewoluował z bycia zombie do naćpanego narkomana, który nie mógł żyć bez
dawki.
—
Nie wygłupiaj się, daj — mruknął ledwo przytomnie, podchodząc do Jongina,
który pokręcił ostentacyjnie głową, wskakując na poręcz, by na niej usiąść.
Zdecydowanie było niewygodnie i musiał się trzymać, żeby przypadkiem nie spaść
do tyłu, zwłaszcza że po chwili na jego kolanach wylądowały ręce Sehuna. — Nie
wkurwiaj mnie, tym bardziej, że jestem w takim stanie — warknął, zaciskając pięści
na czarnym materiale spodni.
—
Staczasz się —
stwierdził prosto, zaciągając się papierosem. Z wyraźną wyższością spojrzał na
Sehuna i uśmiechnął kpiąco, widząc, jak ten odpuszcza i przyciąga swoje ręce z
powrotem do siebie. —
I tak już ledwo żyjesz, usypiasz na stojąco, ogarnij się — niemal
krzyknął. Blondyn zmarszczył czoło i przyłożył dłonie do uszu, by nie słuchać
jego wywodów. —
Rozbudzić cię? —
Kai spojrzał znacząco na niego, oblizując kształtne wargi, na co Sehun
otworzył szerzej oczy.
—
Chyba nie trzeba —
wybełkotał, oddychając jakoś ciężej. Cofnął się kilka kroków w tył, doskonale
zdając sobie sprawy z tego, do czego zdolny jest Kai, niezależnie od tego czy
wypił lub nie. Mimo że ledwo funkcjonował, był w stanie przypomnieć sobie dosyć
dziwne pomysły Jongina, których w tej chwili wolał uniknąć. — Dlaczego
mam wrażenie, że zaraz zrobisz coś serio głupiego?
—
Nie wiem, ale być może dobrze przeczuwasz. — Zaciągnął się ostatni raz
papierosem, którego nawet nie wypalił do końca, po czym rzucił go na ziemię i
przydreptał butem. Po chwili podniósł swój wzrok z jasnych płytek na sztywno
stojącego Sehuna. —
Myślę, że powinieneś uciekać, ale już za późno. — Uśmiechnął się wrednie, po czym
złapał go z łatwością w pasie, następnie przerzucając go sobie przez plecy.
—
Kai! —
krzyknął, nie mając nawet siły się wyrywać. — Jak mnie w tej chwili nie
puścisz, to obrzygam ci koszulkę — powiedział już nieco ciszej, ale nadal
podniesionym tonem głosu, chwytając się jasnego materiału, który po chwili
mocno zacisnął w palcach.
—
Nie —
odparł, idąc nieco chwiejnie, przez co Sehun zamknął oczy, modląc się w duchu,
by ten spacer wreszcie dobiegł końca. — Zaryzykuję. Najwyżej odkupisz.
Sehun nie zdążył powiedzieć już nic więcej, bo Jongin nawet nie
zatrzymując się na sekundę, wskoczył z nim do dosyć głębokiego basenu
znajdującego się w ogrodzie. W gorące dni był przydatny i Sehun uwielbiał w nim
pływać, jednak w takiej sytuacji jak ta, przeklinał swojego ojca, że wpadł na
pomysł umieszczenia go tutaj. Ale nie mógł przewidzieć, że Kai w środku nocy będzie
miał ochotę na kąpiel, która niekoniecznie mu pasowała. Rozzłoszczony, ale
wyraźnie rozbudzony wynurzył się spod tafli wody, oddychając głęboko.
—
Jongin, kretynie! —
warknął groźnie, odszukując wzrokiem bruneta, który po momencie pojawił się w
polu jego widzenia. —
Jeżeli tu podpłyniesz, obiecuję, że cię rozszarpię. — Zmrużył oczy i spojrzał na
niego spod byka. —
Nadal masz beznadziejne pomysły i uwierz, że jeżeli jeszcze raz któryś z nich
na mnie wypróbujesz, już nigdy więcej nie zagrasz w swoją ukochaną piłkę nożną — zagroził,
jednak w odpowiedzi usłyszał dźwięczny śmiech. — Zamknij się.
—
Ale pomogło. Przynajmniej już nie umierasz na stojąco — zauważył, podpływając do
brzegu basenu, przy którym się zatrzymał, jednak nie wyszedł. Odwrócił się
przodem i dał znak Sehunowi, by ten się do niego zbliżył, co chwilę później
nastąpiło.
—
Zastanawiam się, dlaczego ja nadal się z tobą zadaję. —Obrócił głowę i spojrzał na
ładnie zarysowany profil Jongina. — To przy tobie się staczam, nigdy wcześniej
taki nie byłem —
mruknął, opierając się plecami o ścianę basenu.
—
Masz mi to za złe? Że cię zmieniłem? — zapytał, a Sehun wzruszył jedynie ramionami.
Zły humor nadal go nie opuścił. — Ale zawsze mogłeś powiedzieć mi, że mnie
nienawidzisz i po prostu zerwać kontakty, zrozumiałbym — dodał nieco ciszej, ale
nadal słyszalnie.
—
Nie nienawidzę cię i nie chodzi o to, bo gdyby nie ty, nadal byłbym nudny —
stwierdził gładko, patrząc na wodę, która przez ruchy jego rąk delikatnie
falowała, oplatając ich zbliżone do siebie ciała. — Zawsze lubiłem z tobą przebywać,
bo wydawałeś się taki pogodny i inny od reszty, ale wstępując do drużyny
zrozumiałem, że wszyscy jesteście tak samo jebnięci. — Uśmiechnął się do siebie,
zanurzając się jeszcze bardziej, tak, że na powierzchni została tylko jego
głowa. —
I chyba nie żałuję, nawet jeżeli mój charakter się mocno z tego powodu
zmienił.
Kai pokręcił z rozbawieniem głową, zaciskając usta w wąska linię. Po
chwili jednak wziął głębszy wdech i wyprostował plecy, myśląc nad czymś
zawzięcie. —
Po wakacjach to koniec, nie? — zapytał, spoglądając na Sehuna, który beznamiętnie
wpatrywał się w pusty taras. — To ostatni mecz, a później każdy się rozejdzie.
Szkoda, zżyłem się z tą drużyną.
— To,
że kończymy szkołę, nie znaczy, że nie możemy się przyjaźnić — odparł,
walcząc z kolejną dawką chandry i zmęczenia, które znów chciały uderzyć.
Chłodna kąpiel powoli nie wystarczała. — Wiem, że będzie ciężko, bo połowa
z nas pewnie wyjedzie, ale kontakt pomiędzy nami zostanie, nie?
—
Ty wyjeżdżasz —
powiedział z wyrzutem Kai, przypominając sobie ich rozmowę, którą
przeprowadzili właściwie niedawno. — Serio, Wielka Brytania, Sehun? — Spojrzał
na niego, wypuszczając powietrze ze świstem.
—
Już mówiliśmy o tym, naprawdę nie chcę się powtarzać, zwłaszcza że jestem w takim
stanie —
wyrzucił na jednym wydechu, zaciskając dłonie w pięści. — Zależy mi na naszej
przyjaźni, zależy mi na tych idiotach z drużyny, ale nie mogę stać w miejscu.
Chcę się rozwijać, a myślę, że w Londynie znajdę to, czego szukam.
—
To najgłupsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjąłeś.
—
Przestań mówić to w taki sposób, jakbyś miał mi za złe, że chcę spróbować
czegoś nowego. Korea mnie ogranicza, zwłaszcza to miasto. Nie dzieje się tu nic
godnego uwagi poza meczem, który też nie jest jakąś szczególnie ciekawą
atrakcją.
—
Denerwujesz się? —
zapytał Kai, wsuwając dłoń we włosy, gdzie przez chwilę ją zostawił.
—
Przed tym meczem? —
Oderwał wzrok od tarasu i spojrzał na Jongina, śmiejąc się. — Jasne, że
nie. Trochę szkoda, że to już ostatni, ale nic nie poradzimy. Skład, w którym
zagramy jest dosyć mocny, więc jeżeli się postaramy, z łatwością ich
rozniesiemy. —
Uśmiechnął się z satysfakcją, nadal czując, jak w głowie dosłownie
wszystko wiruje.
—
Jasne, kapitanie.
—
Idiota — szepnął
Sehun.
Spiął się lekko, słysząc krzyk Baekhyuna, który prawie potknął się,
zbiegając z tarasowych schodków. Z szerokim uśmiechem, zgrabnie wyminął kilka
krzaków z różami i jeszcze bardziej przyspieszył tempa, kiedy zbliżył się do
basenu. Po momencie z wielkim uśmiechem wskoczył do niego, rozpryskując wodę na
wszystkie strony.
—
Baekhyun! Jestem cała mokra — pisnęła Yoona, która nagle pojawiła się znikąd.
Dosięgnęło do niej jedynie kilka kropelek, jednak grymas na jej wymalowanej
twarzy świadczył o tym, że wcale nie jest z tego zadowolona.
Sehun zaśmiał się, patrząc na nią. Ledwo ją znosił, ale wytrzymywał dla
Chanyeola, który niemal ślinił się na jej widok. Chciał być dobrym
przyjacielem, ale średnio mu to wychodziło, zwłaszcza przy tak pustej
dziewczynie jak ona. Już nawet Sunny, która z pogodnym wyrazem twarzy po kilku
chwilach stanęła przy przyjaciółce, nie była tak irytująca.
Baekhyun najwyraźniej nie przejął się tym zbytnio, bo wzruszył
ramionami i uśmiechnął się wrednie, podpływając do przyjaciół. —
Nienawidzę jej —
sapnął nieco zmachany, podtrzymując się ręką krawędzi basenu. — Mogę ją
utopić?
—
Masz moje pozwolenie —
odezwał się Sehun, zerkając w stronę długowłosej szatynki.
Jęknął cicho, po raz kolejny obijając się o ścianę w ciemnym korytarzu,
prawie przewracając się przy tym. Po kąpieli w basenie, poprosił Jongdae, który
jako jedyny był w miarę trzeźwy, by skoczył do sklepu całodobowego ulicę dalej
i zaopatrzył ich w zapas alkoholu. I tak starczył on na niecałą godzinę, ale
już nikt nie miał siły, ani ochoty na więcej, zwłaszcza Sehun, któremu z minuty
na minutę było coraz bardziej niedobrze. Świat zamiast przyjemnie wirować,
kręcił się teraz szybciej, zupełnie jakby siedział na karuzeli.
Zatrzymał się przed schodami i z westchnięciem zamknął oczy, próbując
się nie przewrócić. Już samo stanie w jednym miejscu sprawiało mu niemały
problem. Bał się, że w takim stanie nie doczołga się do swojego pokoju, który
znajdował się po drugiej stronie domu, a tę noc spędzi w toalecie z głową
zawieszoną nad klozetem. W najlepszym przypadku mógłby jakoś przedostać się do
salonu i zdrzemnąć na kanapie. Była ona jednak niezbyt wygodna, dlatego wybrał
opcję numer trzy – swój pokój.
Wyjście na szczyt było niezwykle trudne i w pierwszej chwili dla niego
niewykonalne. Ale nie poddawał się, powolnymi krokami wychodził na coraz wyżej
położone stopnie, będąc bliżej celu. Tak jak myślał, zajęło mu to wcale niemało
czasu, jednak kiedy stanął na ostatnim schodzie, uśmiechnął się szeroko, mając
ochotę skakać z radości, choć wiedział, że to tylko pogorszy jego stan. W duchu
cieszył się, że jest sam, przynajmniej jego rodzice nie mogli zobaczyć jego
żałosnego zataczania się. To było chyba jedynym plusem, a zarazem pocieszeniem
w tej sytuacji.
Pił rzadko, więc nie był przyzwyczajony do takiego stanu, ale sam nie
mógł określić, czy mu się to podobało, czy wręcz przeciwnie. Niby było całkiem
fajnie. Stajesz się coraz pewniejszy siebie, wszyscy dookoła zdają się być ci
jakoś bliżsi, a sam masz wrażenie, że skaczesz po tęczy jak narkoman po dawce,
dopóki nie weźmie cię na wymioty i twój świetny humor w ciągu minuty pójdzie
się jebać. Zostanie ci tylko depresja i cholerne mdłości z gratisowym bólem głowy
i suchością w ustach. Tak czy owak czasu
cofnąć nie mógł, by jeszcze raz rozważyć wypicie kolejnych puszek piwa, a
później jakiejś taniej, podejrzanej wódki, która była wręcz okropna.
Musiał ścierpieć kilka godzin. Błagał, by płynęły szybciej, ale wiedział,
iż z reguły jest tak, że kiedy człowiek cierpi, wskazówki zegara jakby
zwalniają, przestają biec jak oszalałe, tym sposobem jakoś wydłużając nieznośne
męki. Nie miał najmniejszej ochoty przez to przechodzić, chyba jak każdy, ale
nie mógł nic poradzić. Pierwszym, co musiał jednak zrobić, było udanie się do
pokoju, który był już bliżej niż dalej. Wystarczyło przejść dosyć długi, ciemny
korytarz, uważając przy tym, żeby przypadkiem nie potknąć się o dywan, czy
wejść w drzwi, co nieraz mu się zdarzało.
Podtrzymując się lekko drżącą dłonią, powoli szedł wzdłuż ściany,
starając nie chwiać się tak bardzo, jak przed wyjściem na schody. Przez sekundę
pomyślał, że po raz kolejny przydałaby mu się chłodna kąpiel w basenie, jaką
zafundował mu wcześniej Kai. Teraz mógł zadowolić się jedynie zimnym
prysznicem, ale nie miał siły na to, by po drodze wstąpić do łazienki.
Będąc w połowie drogi, która wydawała mu się wyjątkowo długa i
niemająca końca, zatrzymał się w miejscu, słysząc czyjś głos, który
zdecydowanie nie należał do żadnego z jego przyjaciół, którzy i tak już wyszli.
W oczy rzuciło mu się też światło zapalone w pokoju Hany. Nie pamiętał, by tam
wchodził i zaświecał je, chyba że Jongdae postanowił po raz kolejny zrobić
sobie z Minseokiem wycieczkę po jego domu. Przez moment wpadło mu do głowy, że
to być może włamywacz, ale co niby robiłby w pokoju jego siostry i śmiał się
tak łagodnym głosem.
Mając pod ręką jedynie telefon, by w razie potrzeby zadzwonić na
policję, niepewnie podszedł do drzwi i złapał za złotą klamkę, przez chwilę się
wahając. Właściwie miał kilka wyjść. Mógł uciekać i schować się gdzieś w
ogrodzie, najlepiej u sąsiadów i zawiadomić odpowiednie służby, by się tym
zajęły, zignorować, co byłoby najgłupszym rozwiązaniem lub wykazać się odwagą i
wejść do środka, prawdopodobnie narażając przy tym swoje życie.
Zagryzł wargi, oddychając ciężej. Nie wiedział co robić, ale nie chciał
też niepotrzebnie panikować, bo być może był to fałszywy alarm, a wszystko to
tylko mu się wydawało przez alkohol, jaki tej nocy w siebie wlał. Biorąc
głębszy wdech, stanowczo nacisnął na klamkę i pchnął drzwi, które z impetem
uderzyły o komodę obok. Przymknął oczy, czując nieprzyjemny ból rozchodzący się
po jego czaszce przez wywołany huk. Chwilę bał się ich otwierać ze względu na
to, co może tam zobaczyć, jednak ciekawość zwyciężyła i już po sekundzie
uchylił powieki.
Właściwie nie spodziewał się, że najpierw ujrzy Boo nadal siedzącego na
toaletce, w dodatku niemal płaszczącego się przed jakimś intruzem, obróconym do
Sehuna plecami. Jakby tego było mało, cicho mruczał, kiedy blada, zgrabna ręka
przeczesywała puszystą, białą sierść na grzbiecie i wyciągniętych do przodu
łapkach.
Sehun zadrżał, zaciskając dłoń na klamce. Bandyta raczej nie włamałby
się po to, żeby pogłaskać jego kota, ani tym bardziej niei śmiał się przy tym
tak dźwięcznie i melodyjnie. Nie ubrałby też starożytnej, cesarskiej, złotej
szaty, którą jakby już kiedyś widział. Nie wyglądał na złodzieja, co więcej,
jego uroda kogoś mu przypominała.
Delikatna twarz odbijała się w lustrze, podobnie jak ciemne blond włosy
lekko opadające na czoło i brązowe oczy, patrzące w miejsce, gdzie stał Sehun.
Delikatny, subtelny uśmiech teraz był prawdziwy, niewymuszony, tak jak malujące
się rumieńce na gładkich polikach. Po chwili wyprostował się i pogłębił
uśmiech, obracając się przodem do swojego właściciela.
Dzieliła ich niewielka odległość, którą blondyn po chwili pokonał i
stając przed Sehunem, ukłonił się nisko, po czym odezwał dźwięcznym,
jedwabistym głosem.
— Dziękuję.
To jedno krótkie słowo echem brzęczało w uszach Oh i właściwie tyle
wystarczyło, by cofnął się kilka kroków do tyłu, prawie tracąc równowagę, po
czym przyparł plecami do ściany, oddychając głośno. Bał się, widząc tak
spokojną, opanowaną istotę, lekko się do niego uśmiechającą i przerażającą
jednocześnie. Mimo tego był zafascynowany w jakiś dziwny sposób. Być może to
przez alkohol, jaki płynął w jego żyłach, może przez to, że osoba naprzeciw
niego wydawała się tak krucha i bezbronna, a może dlatego, że nie na co dzień
widzi się żywe lalki.
Sehun raczej nigdy nie miewał snów. Z reguły było tak, że zamykał oczy,
zasypiał szybko i budził się rankiem wypoczęty, nie męczony choćby ani jednym
koszmarem. Lubił ten stan rzeczy, nie musiał rozpamiętywać nocnych mar, ani też
się nimi przejmować. Z kolei odwrotnie było z jego siostrą – Haną, która często
budziła się przez złe sny. Wcale jej nie zazdrościł, a sam czuł się lepiej,
wolny od nocnych wyobrażeń. Jeżeli już coś mu się przyśniło, to tego nie
pamiętał.
Tamtej nocy jednak miał wrażenie, że coś jest nie tak. Nie był pewien,
czy to przez alkohol, którego spożył zdecydowanie za dużo ubiegłego wieczoru,
czy raczej przez Minseoka, który byłby w stanie coś mu do niego dosypać, by
bardziej się rozluźnił. Czasami przesadzał, ale Sehun wiedział, że nie robi
tego po to, by mu dokuczyć czy rozzłościć. Minseok z natury był dosyć dziwnym
chłopakiem, który miał jakiś swój jeszcze bardziej dziwny świat, w którym były
syreny i hasały jednorożce, ale mimo to lubił go, mógł nazwać go przyjacielem,
może nie takim jakim był Jongin, ale jednak.
Nie wiedział, czy ostatni sen mógł zaliczyć do tych przyjemnych, czy
wręcz przeciwnie - do najstraszniejszych koszmarów. Cholernie przerażającym
było dla niego to, że nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć pojawienia się
lalki. Przecież ot tak nie mogła ożyć i z nim rozmawiać, a co więcej wyglądać
jak człowiek, już nie tak sztucznie, lecz nadal niezwykle pięknie i krucho. Bał
się, jego ciało ogarniał strach, bo cała ta sytuacja była nierealna i mocno przesadzona,
ale z drugiej strony czuł coś na kształt fascynacji. Był oczarowany osobą tego
chłopca, którego imienia nawet nie poznał, o ile w ogóle je miał, przecież był
lalką. Nie wiedział, czy może ten sen nazwać koszmarem też dlatego, że
porcelanowy chłopiec był nadzwyczaj spokojny, w dodatku podziękował mu, choć
sam nie mógł pojąć, za co.
Postanowił jednak nie zawracać sobie tym głowy. Miał wiele więcej
zmartwień, które były ważniejsze od zwykłego snu, chociażby zbliżający się
mecz, czy wyjazd na studia pod koniec wakacji. Chciał pojechać wcześniej, żeby
się choć trochę przyzwyczaić do nowego otoczenia, a wiedział, że nie będzie to
najłatwiejsze, zwłaszcza pożegnanie przyjaciół. Zżył się z nimi, nawet nie
wiedząc kiedy uzależnił się od nich. Nie był pewien, czy da sobie radę bez
nich, zwłaszcza bez Jongina, który był dla niego niczym brat. Był pewien, że o
ten wyjazd jeszcze nieraz zdąży się z nim pokłócić, przez co nie będą odzywać
się do siebie przez kilka dni, ale tak jak zawsze dojdą po jakimś czasie do porozumienia.
Westchnął cicho, uśmiechając się lekko, po czym przycisnął mocniej
policzek do poduszki, czując czyjeś palce spokojnie gładzące jego włosy. Jego
ciało rozluźniło się nieco, a powieki zacisnęły mocniej, na nowo przygotowując
do snu. Nie wiedział co się stało, ale był spokojniejszy niż wcześniej,
prawdopodobnie za sprawą miarowego, delikatnego dotyku gładkich dłoni, które
powoli sunęły po jego jego widocznym policzku, a następnie odkrytej szyi,
zatrzymując się tam na kilka chwil, by następnie zawrócić i wybrać tę samą
drogę. Zadrżał, kiedy palce zahaczyły o jego usta. Trwało to zaledwie kilka
krótkich chwil, jednak sprawiało, że Sehun czuł się inaczej niż wcześniej.
Był zbyt senny, a głowa zbyt mocno go bolała, by zrozumieć, że
odczuwany dotyk nie jest tylko wytworem jego wyobraźni, a sunące palce po jego
skórze są prawdziwe, podobnie jak ciepły oddech muskający jego podbródek.
Dopiero gdy leniwie uchylił powieki i w pierwszej chwili ujrzał centralnie
przed sobą duże, brązowe oczy przyglądające mu się z nieukrywaną ciekawością,
zesztywniał, tracąc oddech. Uczucie, które towarzyszyło mu wczoraj, nagle
powróciło i to ze zdwojoną siłą. Lekko roztrzęsiony przeniósł wzrok z brązowych
tęczówek na zgrabny, nieco zadarty nos, z kolei później na uformowane w
uśmiechu kształtne usta. Jego serce zamarło, a myśli zaczęły plątać się ze
sobą, tworząc jeden wielki nieład.
Z bliska i w wielokrotnym powiększeniu był znacznie doskonalszy i
bardziej idealny. Jego naturalne piękno sprawiało, iż onieśmielał Sehuna, sprawiał,
że słowa zatrzymywały się w jego gardle, nie mogąc opuścić jego ust. Robił to
nieświadomie, nie chciał, by jego właściciel miał z nim problemy. Chłopiec był
mu oddany.
Sehun wziął głęboki oddech i wzbierając w sobie siłę, odepchnął od
siebie nieznajomego, wreszcie czując się wolnym. Ciepły oddech przestał otulać
jego twarz, a delikatny dotyk zniknął. Czuł pustkę, ale bał się; porcelanowy
chłopiec go przerażał. Zacisnął wargi i rozejrzał się po pokoju, zdając sobie
sprawę z tego, że jest w pokoju Hany i spał na jej łóżku, laleczka, którą
stłukł nadal leży w kawałkach na toaletce. Z trudem podniósł się z wygodnego
materaca, po czym podszedł do niej i spojrzał na potłuczone, drobne ciało.
Wziął do rąk małą głowę, przyglądając się jej z obawą, a następnie swój
wzrok przeniósł na przybysza, który nadal siedział w tym samym miejscu,
zaciskając dłonie na swojej złotej szacie okrywającej jego drobne ciało.
—
Kim ty, do cholery, jesteś? — niemal szepnął, czując, jak jego głos załamuję się
pod wpływem emocji, które nim targały w tamtym momencie. Nie mógł mieć
pewności, czy jest bezpieczny przy tym chłopaku.
W pierwszej chwili nie wiedział co odpowiedzieć. Skulił się jeszcze
bardziej, czując na sobie palący wzrok swojego pana. Nie chciał go denerwować,
pragnął spokoju, zrozumienia i jakiegokolwiek towarzystwa, które tylko on mógł
mu teraz dać. —
Luhan —
powiedział cicho, wstając z łóżka. Otworzył szerzej oczy, kłaniając się przed
nim po raz kolejny. —
Przepraszam, że cię wystraszyłem, naprawdę nie chciałem — zapewnił, prostując się.
—
Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, dlaczego wyglądasz jak ta lalka i ubrany jesteś
tak... dziwnie? I co robisz w pokoju mojej siostry? Jak się tu dostałeś?! — tym razem
krzyknął, pod wpływem czego Luhan spiął się i zadrżał, otwierając usta.
—
Zawsze tu byłem —
wyjaśnił prosto, ruszając do przodu. Na jego twarzy już nie malował się łagodny
uśmiech, a raczej pokora i zagubienie. — Odkąd mnie kupiłeś, stałem na tej
toaletce. To Hana wybrała dla mnie miejsce.
Sehun zmarszczył czoło, przechylając lekko głowę w bok.
—
I myślisz, że uwierzę ci w tę bujdę? Kimkolwiek jesteś, wynoś się, zanim
zadzwonię na policję, bo moja cierpliwość się kończy — warknął, sięgając do
kieszeni, gdzie teoretycznie powinna znajdować się jego komórka, jednak takowej
nie znalazł. —
Nie wiem, jak wymyśliłeś to wszystko, ale to zwyczajnie niemożliwe. Jesteś
chory psychicznie? —
Luhan zatrzymał się na dwa kroki przed nim i wykrzywił usta w grymasie, kręcąc
przecząco głową. —
Więc kim w takim razie?
—
Człowiekiem —
szepnął, jakby sam sobie nie wierząc. — Dziękuję.
—
Za co? —
zapytał zdziwiony, zauważając, że chłopak dziękuje mu po raz drugi.
—
Za uwolnienie mnie. Razem z Boo sprawiliście, że opuściłem swoje więzienie. Do
końca życia będę wdzięczny — schylił głowę, czując, jak różowe wypieki powoli
pojawiają się na jego twarzy. — Poza tym jesteś moim panem, należę do ciebie, więc
cię nie opuszczę —
dodał, mrugając oczami, nadal nie mogąc przyzwyczaić się do nowego świata.
—
Czyli twierdzisz, że byłeś lalką — prychnął, wpatrując się w Luhana, który
wprawiał go w zachwyt. Nie mógł jednak dać po sobie poznać, że jest nim niemal
zauroczony, jak i przerażony, dlatego postanowił ciągnąć to dalej. — To
najbardziej absurdalna rzecz, jaką przyszło mi usłyszeć — powiedział, wpatrując się
w jego blond włosy. —
Póki daje ci szansę, odejdź stąd, nim jeszcze bardziej się zdenerwuję i wyrzucę
cię siłą.
Nie wiedział, czy to pod wpływem wzroku Luhana, czy jego nagłego ruchu,
jakim było upadnięcie na szczupłe kolana - zrobiło mu się dziwnie go żal.
Postanowił jednak zignorować to uczucie i odsunąć się na bezpieczną odległość,
kiedy przeszkodziły mu w tym chude ręce owijające się wokół jego nóg. Małe
ciałko przycisnęło się do nich, nie pozwalając odejść.
—
Nie, proszę —
wychrypiał ledwo słyszalnie, spuszczając głowę jeszcze bardziej w dół. — I ty nie
skazuj mnie na ponowną samotność, błagam — jęknął słabym głosem, zaciskając
palce na spodniach Sehuna. — To najgorsza kara, jaką mógłbyś mnie obarczyć. — Opadł
nieco w dół, jednak nadal nie puszczając jego nóg. — Rób ze mną wszystko co chcesz,
tylko nie opuszczaj. Być może proszę o zbyt wiele, ale boję się tego.
Dla Sehuna wszystko było jeszcze bardziej dziwne i zakręcone niż w
bajkach, które oglądała Hana. Tyle że rzeczywistość była znacznie od nich
gorsza. Wystarczył jeden niewłaściwy ruch, by się pomylić i kogoś zniszczyć. W
kreskówkach to, co na Ziemi było trudne, tam wydawało się zbyt proste.
—
Nie potrafię cię zrozumieć — powiedział, już powoli tracąc kontrolę, po czym
schylił się i złapał za poły jego szaty i podciągnął do góry tak, by Luhan
stanął dokładnie przed nim. Widział przerażenie malujące się na jego twarzy i
lekko załzawione oczy. To one sprawiały, że Sehun ulegał pod wpływem wzroku
lalki. —
Dlaczego miałbym cię nie wyrzucać? — rzekł, oczekując na jakąkolwiek
odpowiedź.
—
Bo masz serce —
stwierdził po chwili, resztkami sił powstrzymując łzy. Czuł, że jest słaby, że
już powoli opada z sił. To wszystko go wykończało — cały świat, za którym tak
tęsknił. Zapomniał, jak to jest żyć. Nie mógł zostać teraz sam, jeśli Sehun nie
zrozumiałby, to zwiastowałoby jego koniec. — Sehun-ah – szepnął, wyciągając w
jego stronę drżącą dłoń, przez co spotkał się z odrzuceniem, tak gwałtownym i
niespodziewanym, że nim zdążył zareagować, ponownie wylądował na drewnianej
podłodze, zahaczając przy tym ręką o lekko oberwany, ostrzejszy kant toaletki.
Syknął cicho, wyciągając skaleczony nadgarstek przed siebie, po czym z
ciekawością przyjrzał się czerwonym kropelkom wolno spływającym po bladej
skórze. Nie pamiętał tego uczucia bólu, przeszywającego jego ciało. Zapomniał,
jak to jest. Nawet nie kontrolował łez, które po chwili wydostały się spod jego
powiek i zaczęły kreślić bezbarwną, mokrą ścieżkę na jego policzku. Był
człowiekiem, lecz nadal nie był w stanie tego zrozumieć, przyzwyczaić się do
tego.
Sehun otworzył szerzej oczy, czując wyrzuty sumienia. Widok siedzącego,
płaczącego przed nim Luhana nie był tym, co chciałby ujrzeć o poranku. Co
prawda uważał, że nie należy ufać każdemu, ale ten chłopak był zupełnie inny
niż otaczający go ludzie. W jego oczach nie można było dostrzec ani krzty
kłamstwa, bo był prawdziwy, oddany mu i coś podpowiadało Sehunowi, że nigdy nie
zrobi mu krzywdy, a co więcej, sprawi, że wreszcie jego życie stanie się
ciekawsze.
Przykucnął przed chłopakiem i ujął jego rękę w swoją dłoń, po czym
popatrzył na smutną twarz, krzywiąc się lekko. — Zgoda. Mam nadzieję, że nie będę
tego żałował.
Zgiął nogi w kolanach, by pokrótce przyciągnąć je do siebie i oprzeć na
nich podbródek. Był zmęczony i śpiący, ale nie chciał kłaść się jeszcze do
łóżka. Wolał podziwiać Luhana, który z zaciekawieniem i wręcz tryskającą od
niego energią i radością bawił się z Boo. Często przyłapywał go na tym, że
kładł swoje dłonie na policzkach i uśmiechał się szeroko. Ten obrazek był tak
niezwykły, że wręcz nie mógł oderwać oczu chociaż na chwilę. Jego uśmiech
hipnotyzował go.
Sehun nadal nie mógł przywyknąć do tego stanu rzeczy. To wszystko było
zbyt pokręcone i nierealne, ale mimo to czuł, że Luhan nie mógłby go okłamać.
Zdawał być się na to zbyt oddany i łagodny, niewinny... Choć pozory mogły
mylić, dlatego uważał. Nie mógł w pełni mu zaufać, to byłoby samobójstwem.
Dokładnie pamiętał dzień, kiedy kupił laleczkę. Był w Chinach, w
odwiedzinach razem z rodzicami i Haną u swojej babci oraz cioci z kuzynką,
które mieszkały tam już od dłuższego czasu. Lubił tam jeździć, przynajmniej na
krótką chwilę mógł oderwać się od rzeczywistości, od tej monotonii, która
spotykała go w Korei. Dlatego gdyby tylko mógł, spędzałby o wiele więcej czasu
u babci. Niestety, tak mógł tylko w wakacje i święta, kiedy rodzice go tam
zabierali.
Jego babcia mieszkała na obrzeżach Pekinu, daleko od centrum miasta.
Blisko jej bloku zawsze rozłożone były budki, w których można było kupić
przeróżne rzeczy, począwszy od chust i pamiątek, po zabawki i naczynia. Jego
kuzynka uwielbiała tam chodzić, właściwie nie po to, by coś kupić, ale
atmosfera, która tam panowała była wprost magiczna. Czegoś takiego nie było ani
w galeriach handlowych, ani w innych sklepach. Zewsząd otaczający go ludzie,
którzy próbowali sprzedać przechodniom wcale nie najlepszej jakości towary,
wszystkie kolory świata skupione w jednym miejscu, pomieszane głosy i uśmiechy
na przeróżnych twarzach. Nie mógł zobaczyć tego nigdzie indziej.
— Będziemy tu chodzić zawsze, kiedy
będę do was przyjeżdżał? — zapytał
trzynastoletni Sehun, spoglądając na swoją kuzynkę. —
Znam to miejsce na pamięć.
— Nie marudź — fuknęła Minhye, żywo idąc przed nim. Jej
długie nogi kroczyły szybko naprzód, przez co nie mógł wyrównać z nią kroku. — Nie będziemy siedzieć w domu całe lato, a
kilka razy możemy tu przyjść —
powiedziała, patrząc na Sehuna przymrużonymi oczami.
— Minhye, no proszę. Wcale nie
mówię, że nie lubię tam chodzić, po prostu wolałbym ten czas spędzić gdzieś
indziej. W kinie przykładowo, a teraz na pewno grają jakieś ciekawe filmy. Nie
bądź taka uparta — syknął, a
w odpowiedzi usłyszał jej dźwięczny śmiech. —
Jesteś wredna.
— Nie jestem, wręcz chcę ci
zorganizować miłe wakacje. Jak wyjedziesz, zapamiętasz je. Poza tym, musisz
powiedzieć rodzicom, żebyście częściej przyjeżdżali. Chcę mieć z tobą częstszy
kontakt — stwierdziła, kierując się w sam
środek wszystkich kramów.
Sehun westchnął, przyspieszając
kroku i nieustannie wpatrując się w plecy kuzynki, aby się nie zgubić. — Teraz wasza kolej. Dawno u nas nie byliście.
— Chciałabym, ale widzisz, że moja
mama jest zajęta całymi dniami, a babcia raczej woli nie ruszać się z miejsca.
Chęci zostały chyba tylko mi, ale nic nie szkodzi, najwyżej sama do was kiedyś
przylecę. Ale uprzedzę cię, jeżeli będę to planowała, a teraz chodź. — Złapała jego nadgarstek i pociągnęła za sobą.
— Kocham to miejsce. Jak Hana
podrośnie, koniecznie będziemy musieli ją tu kiedyś zabrać. Będzie zachwycona — pisnęła, niemal podskakując w miejscu. Sehun
pokręcił z niedowierzaniem głową, że jego dorosła kuzynka właśnie tak się
zachowuje, ale pozostał w milczeniu, nawet nie komentując tego.
— To jeszcze trochę potrwa — powiedział, przypominając sobie, ile jego siostra
ma lat. Była jeszcze malutka, ale był szczęśliwy, że ją ma. Pamiętał nawet, jak
bardzo się cieszył, kiedy przyszła na świat. Wreszcie przestał być jedynakiem,
miał osobę, o którą mógłby się troszczyć i chronić.
— Przesadzasz. — Machnęła ręką, wpatrując się w jakieś ozdoby.
— Rok, czy dwa lata i weźmiemy ją
ze sobą — mruknęła ciszej, nagle
uśmiechając się szerzej. — Jej,
patrz jakie śliczne!
Sehun podążył wzrokiem za ruchem
jej ręki, która wskazywała porcelanowe lalki na tym samym stoliku, na którym
stały też słonie z uniesionymi do góry trąbami i aniołki z brokatowymi
skrzydełkami.
— Kup jakąś dla Hany.
— Ona jest na to za mała, poniszczy
i się pokaleczy — odparł,
patrząc ze skupieniem na sztuczne twarze, które były zbyt idealne. — Jeżeli chcesz, to sama jakąś kup.
— Ja nie kolekcjonuję lalek. A Hana
się ucieszy, jak podrośnie, ale moim zdaniem będzie warto — powiedziała do niego, szukając wzrokiem
właścicielki stoiska. —
Przepraszam! — zawołała, kiedy dostrzegła
starszą, niską kobietę ubraną w czarną sukienkę. — To
pani? — zapytała, a staruszka skinęła
głową i uśmiechnęła się szczerze, podchodząc do nich.
— Tak —
odpowiedziała, lustrując wzrokiem klientów. —
Coś wpadło wam w oko? — Mówiła w
języku chińskim, ale mimo to Sehun mógł wszystko zrozumieć. To właściwie dzięki
jego babci, która zawsze uczyła go słów i wymowy, gorzej było z pisaniem.
— Właściwie to nie — rzekł, patrząc na ozdoby. — Wszystko tu jest takie same.
— W takim razie pozwól, że pokażę
ci coś wyjątkowego —
zaproponowała kobieta, sięgając do pudła, z którego wyciągnęła jeszcze inną
lalkę. —Spójrz na nią.
Zrobił to. Musiał przyznać, że
zdecydowanie była inna niż te wszystkie rozłożone na wystawie. Ta przyćmiewała
inne swoją urodą i delikatnością. Mimo sztuczności, było w niej coś
naturalnego, zwłaszcza oczy, które jako pierwsze przyciągnęły jego uwagę. — Co w niej takiego wyjątkowego? — zapytał mimo to.
— Ta jest jedyna, nie ma nigdzie
takiej samej, ani też w pewnym stopniu podobnej. Wszystkie przywieziono
hurtowo, miały swoje kopie, prócz tej —
wyjaśniła, nie tracąc z pomarszczonej twarzy cienia uśmiechu. — Poza tym, chyba sam jesteś w stanie
stwierdzić, że jest piękna, prawda?
Sehun pokiwał twierdząco głową i
spojrzał na swoją kuzynkę, która z zaciekawieniem oglądała inne laleczki. — Wiesz, Minhye. Chyba jednak kupię ją dla
Hany. Jak będzie starsza, na pewno jej się spodoba.
Uśmiechnął się lekko, chodząc po średniej wielkości pokoju, który bez
wątpienia należał do Sehuna. Po raz pierwszy do niego wszedł, co było dla niego
pewnego rodzaju przeżyciem. Będąc lalką, zawsze chciał, by to właśnie tam stał,
na jednej z wielu szafek, by częściej podziwiać chłopaka. Był uzależniony od
jego widoku, od niego całego, dlatego nie chciał, by ten go opuszczał. Bał się
samotności, która ostatnimi czasy zewsząd go otaczała. Wręcz był przerażony na
myśl, że teraz, będąc już człowiekiem, znów pozostanie sam.
Zacisnął piąstki, wzdychając cicho.
Nie mógł zmarnować szansy, którą dał mu Sehun. Wiedział, że ten jest
jedyną osobą, która może mu pomóc, która go zrozumie, nawet jeśli nie do końca
uwierzy. Był mu za to wdzięczny, choć wiedział, że nie będzie łatwo. Już od
początku zdołał zauważyć, że jest tym typem człowieka, który raczej odchodzi od
normy tych zwykłych, szarych ludzi. Sehun lubił się wyróżniać, kochał mieć
wiele zainteresowań i być najlepszy – najlepiej we wszystkim. Jednakże mimo to
był czuły i miał serce. Potrafił kochać, choć na pierwszy rzut oka mógł wydawać
się nieco oziębły.
Uśmiechnął się lekko, wodząc wzrokiem po równo ułożonych, drewnianych
ramkach, zalegających jedną z kilku półek. Na wszystkich był Sehun. Na jednym
dosyć mały, może ośmioletni. Z czarną czupryną, która śmiesznie wręcz puszyła
się na jego głowie, zasłaniał się lekko dużą, różową watą cukrową, którą
wcześniej jadł. Obok niego stała wysoka kobieta o tlenionych, blond włosach,
jak zdążył rozpoznać – jego mama. Lubił tę kobietę, wyda się niezmiernie miła,
a jej entuzjazm udzielał się każdemu mieszkańcowi w tym domu. Z kolei na
drugiej fotografii był o wiele starszy. Stał razem z ludźmi, których Luhan nie
znał, jednak malujący się na ustach Sehuna uśmiech świadczył o tym, że lubił
ich. Zdjęcie nie mogło być zrobione dalej, niż rok temu, podobnie jak kolejne,
Sehuna z Haną.
Tak naprawdę w ogóle go nie znał. Nie towarzyszył mu tak długo, jak
Hanie, jedynie tylko przez te krótkie chwile, kiedy Sehun przychodził do jej
pokoju. Mimo tego, podczas tych wszystkich lat, jakie mijały, zdążył się
zakochać, całkowicie mu oddać. Rozumiał, że to nie jest właściwie. Lalka
kochająca człowieka. Nierealne, ale nie mógł przestać. To uczucie całkowicie go
pochłonęło, sprawiło, że zatracił się. Nigdy jednak nie żałował. Miał osobę,
dla której mógł się uśmiechać, co raczej nie było jego dobrowolnym wyborem, ale
też i lamentować w duchu, że nie może być blisko niego. To go bolało, bo mimo
przeciwności losu, miał nadzieję, która jednak powoli niszczyła jego biedne,
małe serce.
Miał marzenia. Pragnął uciec od tego przeklętego więzienia i najlepiej
zniknąć. Doskonale wiedział, że jego czas na Ziemi skończył się dawno temu, a
będąc lalką w jakiś sposób jego życie przedłużyło się o ponad sześćset lat. Nie
potrafił tego wytłumaczyć, ale bał się świata. Nie chciał żyć ani w zamknięciu,
ani na wolności. Pragnął tego, by zniknąć. Jednak kiedy poznał Sehuna, odsunął
te myśli na dalszy tor. Wolał raczej zaprzątać sobie głowę kimś takim, jak Oh.
Z czasem myślał o nim coraz więcej i bardziej intensywnie. Między innymi to
sprawiło, że się zakochał.
Wyciągnął rękę do przodu i starł wierzchem palca kurz, który powoli
osiadał się na ostatniej z ramek. Na zdjęciu był sam Sehun, ubrany dosyć
odświętnie, a w dłoniach trzymał kwiaty i dyplom ukończenia szkoły. Uśmiechał
się szeroko, sprawiając tym, że jego oczy zamieniły się w dwa półksiężyce. Mimo
iż wyglądał na szczęśliwego, Luhan miał wrażenie, jakby wcale takim nie był, że
żałował, iż kończy naukę w tej szkole.
Po chwili wzrok przeniósł na
najdłuższą z półek. Stały na niej przeróżne puchary i medale, zebrane za mecze.
Jako kapitanowi, zdecydowanie należały mu się. Część oddał szkole, resztę
zachował, co według drużyny było najlepszym rozwiązaniem. To nie trener
doprowadził ich do tak licznych zwycięstw, a właśnie Oh Sehun, który na boisku
dawał z siebie wszystko.
Wszystkie puchary były do siebie podobne; dosyć pokaźne, złote, takiego
samego kształtu. Jedynie, jak mógł określić je Luhan, to nudne. Nie potrafił
inaczej ich nazwać, nie wyróżniały się niczym szczególnym na tle pozostałych,
prócz jednej, stojącej dokładnie na środku. Może i była takiej samej wielkości
jak inne, jednak zamiast złotej powłoki była szklana, przeźroczysta,
przyozdabiana gdzieniegdzie brązowymi wstawkami. Spora podpora przytrzymywała
dużą kulę, jak zdążył się domyślić piłkę, na której przyczepiona była jakaś
tabliczka z napisem. Niestety przez odległość, nie mógł odczytać małych literek.
Stanął na palcach u stóp, po
czym z trudem sięgnął na półkę, zdejmując z niej szklany puchar, który ledwo
mieścił się w jego małych, delikatnych dłoniach. Zacisnął mocno palce i zmrużył
oczy, próbując odczytać znaczki. Niektóre z nich kojarzył, ale nie potrafił
czytać po koreańsku. Właściwie wcześniej znał tylko swój ojczysty język –
Chiński oraz Japoński, którego go uczono. Lecz gdy był lalką, jego miejsce
zamieszkania ciągle się zmieniało. Szybko opuścił Chiny i dostał się do Korei.
Przez kilkaset lat zdążył nauczyć się języka, ale tylko ze słuchu, czytanie
sprawiało mu trudności.
—
Luhan, co ty tu robisz? — Niemal podskoczył na dźwięk dobrze znanego mu
głosu. Jego nogi nagle zrobiły się jak z waty, a ręce nieprzyjemnie śliskie i
drżące, przez co trzymana w nich statuetka wyślizgnęła się i upadła na ziemie z
głośnym hukiem.
Wziął głęboki wdech, doskonale zdając sobie sprawy z tego, co właśnie
się stało. Zamknął oczy, nie odwracając się ani na chwilę. Bał się, że Sehun go
za to opuści, stwierdzi, że jest do niczego i skaże na wieczną samotność, czego
w głębi ducha najbardziej się bał. Nie po to błagał go, żeby nie zostawiał go,
żeby na następny dzień i to przez własną głupotę. Mógł być bardziej ostrożny,
mógł uważać.
—
Przepraszam —
wychrypiał, zaciskając mocno powieki, pod którymi gromadziły się łzy. Wiedział,
że był słaby, że nie potrafił rozwiązać problemów inaczej, niż płaczem, ale był
zbyt zmęczony życiem.
—
Coś ty, do cholery, zrobił?! — wrzasnął Sehun, podchodząc bliżej Luhana. Widząc
kawałki jego pierwszego i ulubionego pucharu, miał ochotę rozszarpać sprawcę. — Dlaczego
w ogóle jesteś w moim pokoju? — krzyknął, nie panując nad emocjami. — Nie
pamiętam, abym pozwolił ci tu wchodzić!
Luhan skulił się jeszcze bardziej, powoli odwracając się przodem do
swojego właściciela. Podniósł niechętnie powieki i spiął się, widząc rozjuszoną
twarz Sehuna, na której malował się tylko i wyłącznie gniew.
— Po
prostu nie mogłem go ominąć. W końcu to twój pokój. Wchodząc tu, czułem się,
jakbym był bliżej ciebie — szepnął cicho, drżąc ze strachu. W jego głowie
nieprzyjemnie wirowało od nadmiaru plączących się ze sobą emocji.
— Jesteś jednym, wielkim nieszczęściem. Wiedziałem, że pędę żałował swojej decyzji,
ale nie myślałem, że tak szybko — warknął, podchodząc bliżej Luhana, po czym
zlustrował wzrokiem jego zaszklone oczy i blade policzki, którym brakowało
rumieńców. Westchnął ciężko. — Idź stąd, gdziekolwiek chcesz, najlepiej tam,
gdzie cię nie zauważę i nie pokazuj mi się przez najbliższy czas, bo obiecuję,
że skończysz gorzej niż ten puchar — syknął, posyłając mu groźne spojrzenie, po
czym złapał za szczupłą dłoń i niemal wyrzucił z pokoju, zatrzaskując za nim
drzwi. Musiał ochłonąć.
Nie mógł przyzwyczaić się do tego wszystkiego, co tak nagle zaczęło go
otaczać. Czuł się nieco zagubiony, cała ta sytuacja zaczęła go przytłaczać. Na
początku było dobrze, ekscytacja przysłaniała strach, który w późniejszych
godzinach powoli dawał o sobie znać. Nie chciał go odczuwać, pragnął się go raz
i na zawsze pozbyć, choć wiedział, że to nierealne.
Gdzieś po drodze, w ciągu tych sześciuset lat zagubił się, zaczął
żałować, że nie może zniknąć. Wszyscy dookoła niego kiedyś odchodzili. Ludzie
umierali, przedmioty niszczyły się, gubiły, jednak on stał nienaruszony.
Wszyscy dbali o niego bardziej, niż o siebie samych, bo był idealny,
perfekcyjny, czarował ich swoim uśmiechem, choć tak naprawdę tego nie chciał.
Nikt nie pozwolił mu odejść, począwszy od Wu YiFana, poprzez każdego kolejnego właściciela.
Dopiero Sehun razem z tym niezdarnym, wyniosłym kotem pozwolili mu na coś, na
co od tak dawna czekał – na wolność. I był szczęśliwy, kiedy nie krępowało go
sztuczne ciało, mógł ruszać się, a nawet czuć, bo zapomniał jak to jest.
Dlatego się zagubił, żałował, że nie przestał istnieć.
Słowa Sehuna były dla niego
ciosem. Może gdyby wypowiedział je ktoś inny, nie cierpiałby tak, nie
zabolałoby go. Jednak to był jego właściciel; stwierdził, że żałował swojej
decyzji, żałował, że w ogóle poznał Luhana. On wiedział, że Sehun wolał go pod
postacią lalki, nie człowieka. Wolał tę porcelanową, sztuczną powłokę, nie
jego. To sprawiało, że czuł się jeszcze gorzej, że całkowicie się zgubił. Sam,
bez niczyjej pomocy już nie potrafił się odnaleźć, to było dla niego zbyt
trudne, przerastało go, podobnie jak całe to życie, którego miał dość.
Obejrzał się do tyłu i spojrzał na karton, w którym rzucone były lalki.
Niektóre były porcelanowe, inne zwykłe. Wiedział, że jak Hana podrosłaby o
kilka lat, on podzieliłby ich los, rzucony na pastwę losu i schowany w ciemnym
kącie strychu, pozbawiony światła, widoku na otaczający go świat.
Rozumiał, że z roku na rok lalki przestały być tak postrzegane, jak
kiedyś. Ludzie z czasem przestali je kupować, produkcja zwalniała tempa,
zapominano o nich, zapominano o nim. Dlatego jeszcze bardziej przerażała go
myśl o samotności, której tak bardzo pragnął uniknąć, która sprawiała, że miał
ochotę upaść na kolana i płakać do utraty tchu, do ostatniego oddechu. On już
od dawna był sam, ale nie mógł się do tego przyzwyczaić. Wcześniej przecież
wszyscy go kochali.
Zacisnął dłoń na ramie okna i wychylił się, stojąc na dużym, drewnianym
parapecie. Deszcz, który padał na dworze, zmoczył rękaw bluzy, którą dał mu
Sehun, twierdząc, że nie może chodzić w tych dziwnych szmatach, które były jego
pierwotnym ubraniem. Nie cofnął ręki, a raczej puścił ramy i wyciągnął jeszcze
bardziej, pozwalając, by zimne krople o nią uderzały. Tak dawno nie widział
deszczu.
Nie mógł zostać tu dłużej. Nie, kiedy osoba, którą kochał, pragnęła, by
zniknął. Obiecał sobie, że będzie mu oddany, zrobi to, o co poprosi. Chciał
spełnić jego rozkaz, przy okazji pomagając sobie. Skoro już był wolny, to
dlaczego czuł się, jakby nadal żył w zamknięciu?
Podciągnął nosem, ścierając łzy
rękawem bluzy, po czym spojrzał w dół. Strych znajdował się najwyżej, przez co
do ziemi dzieliła go dość spora odległość. Nie wiedział, czy to wystarczy, aby
zaprzestać męczarniom, ale zastanawiało go jedno. Będąc przez tak długi czas
lalką, był ciekawy, czy upadek będzie bolał. Stłuczenia porcelanowego ciała nie
odczuł wcale. Teraz mogło być inaczej, musiał jedynie sprawdzić, lecz na co
była mu ta wiedza?
Przeniósł swój wzrok ze swojej mokrej ręki na granatowe, ciemne niebo,
które przeszywały momentami długie błyskawice, rozświetlając je, sprawiając, że
oczy Luhana zamykały się na moment ze strachu. Późniejsze huki były jeszcze
gorsze. Idealna pora na to, by zniknąć, przestać zawadzać.
Przykucnął na moment, kładąc
dłonie po drugiej stronie parapetu. Następnie zacisnął na nim palce, czując,
jak jego serce bije coraz mocniej i szybciej, zupełnie jakby zaraz miało
wyskoczyć jak oszalałe z jego ciała i rozbić się na kawałki. Nieprzyjemne
uczucie, takie, nad którym nie mógł zapanować, a przede wszystkim go zrozumieć.
Jęknął cicho, słysząc kroki
ciężko stawiane po drewnianych schodach. Nie miał siły uciekać, został w tym
samym miejscu, oczekując najgorszego – gorzkich słów, które tylko spotęgują
chęć zniknięcia i goryczy, jaka w tamtej chwili nim władała. Bał się kolejnego
ataku Sehuna, nie było nic gorszego od jego żalu kierowanego do Luhana. On nie
mógł przestać słuchać, przez co jego serce krwawiło coraz mocniej.
Po chwili kroki ucichły, ale mimo to Luhan czuł czyjąś obecność.
Wiedział, że Sehun stoi za nim i patrzy się na jego plecy. Czuł to i jeszcze
bardziej chciał skakać. Zamknąć oczy i już ich nie otworzyć, pęknąć jak jego
porcelanowa powłoka, uwolnić duszę, tym razem pomyślnie, by dołączyć do
wszystkich, których zostawił wtedy. Przynajmniej oni tęsknili.
—
Czemu tu siedzisz? —
zapytał spokojnie, podchodząc bliżej. — Spadniesz — powiedział jakby z pretensją, że
w ogóle miał pomysł, by tu przychodzić. — Szukałem cię w całym domu.
—
Przepraszam —
wychrypiał poprzez łzy.
—
W porządku. To tylko puchar, każdemu mogło się zdążyć. Ja też wiele rzeczy
popsułem, a mimo to świat się nie zatrzymał. — Uśmiechnął się i usiadł obok
Luhana, który położył głowę na kolanach, oddychając ciężko.
— Nie
tylko za to —
szepnął. Mimo iż mówił cicho, Sehun słyszał, jak łamie się mu głos. — Już jak
tu się zjawiłem, wiedziałem, że będę tylko problemem, ale cieszyłem się, bo
wreszcie byłem wolny, byłem człowiekiem, nie tylko lalką. Miałem ochotę skakać
z radości, bo wreszcie mogłem z tobą porozmawiać, nie tylko patrzeć z daleka.
To była niepowtarzalna szansa, by po prostu być przy tobie. Ale tak było przez
chwilę. Radość ustała, a na jej miejsce wstąpiło zagubienie — wyjaśnił
dokładnie, podnosząc głowę z kolan, po czym obrócił ją w bok, by spojrzeć na
Sehuna. —
To, co zostało, to tylko uczucie do ciebie, mimo to wiem, że tu nie pasuję. Nie
teraz, nie w tym czasie. — Wraz ze
swoimi słowami pokręcił delikatnie głową, już nie zwracając uwagi na lejące się
po jego policzkach łzy. — Przeszkadzam ci i to widać. Przepraszam, że w
ogóle się pojawiłem.
— Nie
mów tak —
poprosił, kładąc rękę na jego ramieniu. — I nawet nie myśl o skoku. Proszę
cię o to, a zarazem rozkazuję. Obiecałeś, że będziesz słuchał — dodał,
przygarniając drobne ciało blondyna do siebie, który po chwili ufnie się w
niego wtulił.
— Ale
boję się tego świata, nie potrafię się odnaleźć. Tej fascynacji już nie ma,
zniknęła niedługo po tym, jak się tu pojawiłem — oznajmił, oddychając ciężko. — Nie potrafię się przyzwyczaić. Wcześniej inni
mnie podziwiali, teraz jestem jedynie kłopotem, ciężarem, a to niesamowicie
boli i przeraża jednocześnie. Gdzieś popełniłem błąd i nawet nie wiem kiedy.
Nie wiem, czy mogę zostać tu dłużej.
Sehun zacisnął mocno wargi, wplątując dłoń we włosy Luhana.
—
Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś się nie bał i nie odczuwał
tej samotności. Nie chcę, żebyś cierpiał. Sam jeszcze nie do końca zrozumiałem,
co się wokół mnie dzieje, ale pomogę ci, bo czuję, że jesteś ze mną szczery.
Przy mnie, z czasem zapomnisz o tym wszystkim, co cię teraz dręczy,
przyrzekam.
Uwierzył, w końcu powiedział to
Oh Sehun.
Boskie, może i nie jestem fanką yaoi, ale to opowiadanie mnie naprawdę zauroczyło (co mi się rzadko zdarza xD) Czekam na dalszą część i życzę weny :3
OdpowiedzUsuńOkey...to było cudowne >.< Jejku przepraszam ale konkretnie ci to skomentuje chyba jak dodasz drugą część bo sama nie wiem co myśleć O.O hawiting!
OdpowiedzUsuńG.G
Chciałam Ci podziękować, wiesz? Podziękować, że tak miło dane mi było spędzić wieczór, czytając tą część opowiadania i słuchając utworów do niego dołączonych. Już na samym początku miałam łzy w oczach, zwłaszcza gdy w tle, w moich słuchawkach leciała ta cudownie... porcelanowa? melodia. Potem, dosłownie, pozwoliłam wciągnąć się tej opowieści, chłonąc ją i pragnąć by nigdy się nie kończyła. Podczas opisu odtrącenia Luhana przez Sehuna... Cóż popłakałam się, nie tak bardzo, ale czułam dokładnie ten ból jaki czuł Lulu... Coś Ty mi zrobiła, pisząc to nadal się wzruszam, och boże efhwelkf. Uch. Wiesz co? Proszę Cię, bardzo, ale to bardzo, byś dodała drugą część jak najszybciej, bo na pewno nie wytrzymam tygodnia. Ten one shot będzie moim ukochanym, ja to wiem. I znów dzięki Tobie kocham HunHan. Wyznam Ci zaraz tutaj miłość, ale prawda jest taka, że kocham Twój styl, kocham to co piszesz. I wiesz co? To Twój najlepszy twór, przynajmniej jak dla mnie.
OdpowiedzUsuńPojawiły się trzy literówki, zamiast dłoń napisałaś słoń i jeszcze 'Po ostatnim razie mam do nich uraz i chyba szynko się go nie pozbędę' szynko to wybitna literówka, aż zgłodniałam, hah. A trzeciej już nie pamiętam, ale to nic.
Boże teraz nie będę mogła zasnąć, myśląc, co będzie dalej. Jakoś tak mi źle na myśl, że wraz z kolejną częścią pożegnam się z tak cudownymi postaciami...
Naprawdę cudowne. Powtarzam się, ale kocham to.
Trzymaj się ciepło, dużo weny i obyś łaskawie niedługo dodała tą drugą część.~
To ja chciałam ci podziękować za komentarz, przy którym uśmiechałam się jak głupia, naprawdę <3
UsuńCo do drugiej części, szybciej niż za tydzień się nie pojawi. Prawdopodobnie będzie dłuższa niż ta i bardziej szczegółowa, uczuciowa? Dlatego będę musiała więcej czasu poświecić, w mniej niż tydzień się nie wyrobię, przepraszam ;c
Bardzo, bardzo się cieszę, że opowiadanie ci się spodobało :3 Dziękuję też za wytknięcie literówek (śmiałam się, jak je przeczytałam, ale ciężko je wyłapać mnie, czasem mojej becie przy takiej ilości tekstu) jedną poprawiłam, tę drugą, pierwszą poprawię jak ją znajdę, bo nie mogę jej dojrzeć XD W każdym razie, dziękuję <3
Aish ja myślałam, że masz całość już napisaną! W takim razie rozumiem i warto będzie czekać.
UsuńWiesz zapomniałam dodać, że wczoraj, czy przedwczoraj szukałam internecie gif'ów Jongina z całkowicie czarnymi tęczówkami oraz białkami i wpisywałam przeróżne dziwactwa w google, aż wpisałam 'Jongin evil' i przykuł moją uwagę pewien obrazek. Obrazek Hunhan, a pomiędzy nimi para oczu. Teraz się okazało, że to baner do tego oneshot'a. Jaki zbieg okoliczności. Faktycznie 'Porcelain' będzie mnie prześladowało. Serio, co Ty mi zrobiłaś? XD
Nie masz za co dziękować, ja tu mentalnie Cię wspieram abyś drugą część opisała równie cudownie~
Boże nie baner, a szablon. Szlag [*] Dobra idę jeszcze raz przeczytać ten oneshot, a nie Ci spamuje, przepraszam za moje nieogarnięcie, Twoja wina! Przynajmniej ilość komentarzy wzrośnie 8D
UsuńAh, to jest cudowne. Jeszcze czegoś takiego nie czytałam. Z niecierpliwością czekam na 2 część. Weny~! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie twoje prace, ale ta chyba najbardziej. Jestes jedyna w swoim rodzaju. Te fantastyczne motywy i szczegolowe opisy tak wciagaja, ze czlowiek sie nie obejrzy, a juz mija pol dnia. To jest niesamowite, bo jeszcze nigdzie nie czytalam takich rzeczy. Taki talen jest tak rzadko spotykany, ze to az straszne. Ty go masz, wiec pielegnuj go jak najlepiej. :3
OdpowiedzUsuńNo! A teraz za one-shota sie biore. xD
Najbardziej w tej pierwszej czesci jednoczesciowca (nie wiem nawet, czy takie slowo istnieje ._.) podobal mi sie moment od przyjscia Sehuna na strych, do konca. Z niecierpliwoscia czekam na ciag dalszy. :D
Kolejny świetny prezent na urodziny. O.O Co prawda, miałam je wczoraj, a komentuję dzisiaj, a to dlatego, że czytałam Twojego shot'a o dość późnej porze i nie umiałam sklecić porządnego komentarza. Nadrabiam. <3
OdpowiedzUsuńJa już od pierwszego zdania wiedziałam, że to będzie coś wielkiego. A na pewno po przeczytaniu pierwszego akapitu. *.* Jesteś moim mistrzem, Uszati. o.o
W sumie jakby się tak zastanowić, to Luhan właściwie wygląda jak lalka.. *.* Takie słodkie żyjątko. ^^
Świetnie opisałaś te uczucia (?) Luhana-lalki. Ten tekst sam w sobie jest cudowny, jeśli chodzi o styl, a co dopiero treść.. *.*
Hunnie zostaje sam w domu, jak przykro.. Chociaż jemu raczej to pasuje. ^^ Taki odpoczynek od rodziców, w sumie mi też by się coś takiego przydało. o.o Intryguje mnie, co znaczy to chętne słuchanie Sehuna, kiedy jego mama nawija o modzie.. o.o Już sobie coś wymyślam. ^^ Ale serio, podziwiam go. Ja bym nie wytrzymała. Ogólnie do mody nic nie mam, bo sama coś tam się interesuję (aczkolwiek w bardzo małym stopniu), jednak.. Co za dużo to niezdrowo. I to chodzenie do sklepów.. Skąd ja to znam?... xD Moja mama akurat jest zakupoholiczką i zawsze, gdy gdzieś jesteśmy musi sobie kupić buty. *.* ZAWSZE. A potem idzie w nich raz i lądują na dnie szafy. Gdzie tu logika..
Sehun nie umie gotować? xD Super, ja też nie. Dlatego nie wiem, czy dobrym pomysłem byłoby zostawienie mnie samej.. xD
Uwielbiam sprzeczki Jongina i Hunnie'go. U mnie wyglądają one nieco inaczej, ale te jednakowoż są o wiele lepsze. xD
Wiesz, jaka byłam przerażona w momencie, kiedy lalka spadła? O.O To było tylko takie: ,,nieeeeeee!!!!". Siedziała obok mnie siostra, dziwnie się na mnie popatrzyła. ^^
Pijany Sehun, przyjemnie. I Minseok zajadający się chipsami. <3 Moment, kiedy Jongin wrzucił Sehuna (razem z sobą w sumie) do basenu, jest mega <3 Ale cóż, zimna woda pomaga, prawda (nie, żebym była w takiej sytuacji, po prostu myślę, że tak jest xDD).
Sehun ma szczęście, że nie ma snów. Z jednej strony niby szkoda, bo czasami trafiają się przyjemne, ale mi akurat zazwyczaj śnią się same głupoty. O.O
Czyli Sehun uwolnił Luhana poprzez rozbicie jego ,,porcelanowej skorupy", tak? *.* Wyobrażam sobie, jak Luhanowi musiała doskwierać samotność.. Mimo jego lalkowej natury. Dla Sehuna na pewno to był szok, sama bym się przestraszyła, gdybym na przykład zobaczyła jakąś lalkę mojej siostry jako człowieka.. o.o
Boże, miałam przed oczami to, jak Luhan rzuca się do kolan Sehuna.. Widziałam to dokładnie. O.O To było takie.. przejmujące.. Gdybym tylko umiała rysować to bym chyba przelała ten obraz na kartkę. O.O
Hunnie.. Dlaczego jesteś taki kochany? Jakże się cieszę, że nie był tak wkurzony... HunHan HunHan <3<3 Wreszcie. aww *.*
Dobra, przestanę się tykać każdego wątku w Twoim shocie, bo nie skończę tego komentarza dzisiaj. ^^
Nie mogę się doczekać drugiej części. O.O Serio. Skoro ma być więcej HunHana (a ten pairing to też mój OTP, nawiązując do Twojego komentarza u mnie) to będę się zwijać, czekając na następny post. q.q
Powiem Ci właściwie, że niecierpliwie czekałam, aż napiszesz Porcelain, dlatego jak zobaczyłam na tt, że JUŻ JEST, to moje feelsy wybuchły. *.* <3
Uwielbiam wszystkie Twoje ficki, serio. A Porcelain jest W.S.P.A.N.I.A.Ł.Y! Skąd Ty do jasnej ciasnej bierzesz takie pomysły? O.O Głęboki ukłon. <3
Właściwie to sam opis już cholernie zachęca do dalszej lektury. A są to tylko dwa zdania, więc.. podwójny ukłon. <3
Czy muszę powtarzać, że Twój styl pisania, jest świetny? *.* Kurczę, i tak pewnie przy każdym komentarzu będę to powtarzać, a z każdym postem podoba mi się jeszcze bardziej. <3
W takim razie czekam na drugą część!! <333
I także życzę Ci weny, chociaż chyba masz jej pod dostatkiem. <33
Odpowiem na Twój komentarz u mnie tutaj, bo w tym wyżej się nie zmieściłam. O.O
OdpowiedzUsuńNie przepraszaj, ja się nie gniewam. ^^ <3 Rozumiem, że możesz nie mieć czasu, a poza tym zdawałam sobie sprawę, że jesteś zajęta Porcelain. <3
Uff, dobrze, że Tobie ta rzęsa bardzo nie zaszkodziła. Ale naprawdę, trochę zabawna sytuacja. ^^
HunHan to też mój OTP, jak pisałam wyżej. Chyba domyślam się, kto to był. ^^ Ale ani nie zaprzeczam ani nie potwierdzam. Potrzymam w niepewności. xD
Dziękuję za tak miły komentarz, uśmiechałam się jak głupia do telefonu, jak go czytałam. ^^ Czekałam w sumie, kiedy skomentujesz.. xD <3
jeju ja nawet nie wim co powiedzieć.. serio.. mogę napisać chyba tylko tyle że to jest epicki, cudne, boskie, i w ogóle super WOW ! :** Czekam juz na 2 cz <33
OdpowiedzUsuńPs. zapraszam na yaoidreams.blogspot.com <3
Krótko, bo chcę zaoszczędzić więcej energii na drugą część.
OdpowiedzUsuńDo tej pory pamiętam jak się podniecałam Porcelain długo przed tą publikacją. Rozmawiałam o tym z Tobą gdy byłaś w Krakowie i do tej pory hiperwentyluję bo przecież miałam okazję porozmawiać osobiście ze sławną Uszati. Szczerze mówiąc to nie mogłam się doczekać, ale wiedziałam, że jeśli będę cierpliwa to nie pożałuje, a Ty powalisz mnie na kolana. Wtedy nadszedł ten wspaniały dzień kiedy została opublikowana pierwsza część. I wiesz co? Kolana teraz mnie bolą od upadku x________x Zdaję sobie z tego sprawę, że nie jestem najlepsza w pisaniu komentarzy. Nie potrafię sklecić konstruktywnej krytyki, ale powiedz mi jak skoro już czytając pierwsze zdania wiem, że nie ma się do czego przyczepić. Nie wiem, może po prostu jestem na to zbyt tępa i nie posiadam wystarczającej ilości słów w słowniku albo nie jestem nastawiona obiektywnie, ale już będziesz się musiała z tym pogodzić gdyż uwielbiam to co piszesz i jak piszesz.
Luhan lalka. Walnęłam głową o blat bo nie zorientowałam się od razu, że chińska porcelana jest najlepszą w świecie. Znowu poczułam się jak jakiś wolno myślący leniwiec. Tak wiem, jestem mało inteligenta.
Luhan, który tak naprawdę jest uwięziony w porcelanowym ciele. Szczerze mówiąc myślałam, że on będzie po prostu ożywioną zabawką ludzkiej wielkości albo przynajmniej powiększy się do ludzkich rozmiarów...nic nie mów. Kiedy luhanowa figurka została uszkodzona poczułam złość bo pomyślałam, że Sehun ją po prostu zostawi, a ona nie będzie miała szansy na odżycie. Jak dobrze, że się myliłam. Strasznie mi się podobał ten pewnego rodzaju przerywnik od fantastyki w postaci normalnego, nastoletniego życia chłopców. Co prawda jak ze sobą rozmawiają nie przywodzi mi na myśl zwyczajnych pogaduszek kolegów...nie miej mi tego za złe. Po prostu za dużo się telewizji naoglądałam xD To właśnie wyróżnia Twój styl. Wszystko jest opisane tak...pięknie? Idealnie wręcz. Tak jakby przedstawiony przez Ciebie świat na serio był porcelanowy, bajkowy, nierealny. Takie mam skojarzenia, a to jest Twoją wizytówką. I chyba dlatego tak bardzo mnie ciągnie do Twoich dzieł. Można się oderwać na chwilę od rzeczywistości.
Czy ja poprawnie wyczułam PEWNEGO RODZAJU napięcie między Sehunem, a Kaiem? Ta scena w basenie...czy po prostu mi się gej radar zepsuł i za bardzo mam obsesję na punkcie sekaia...? XD Nieważne. Ciekawa jestem czy Sehuna zatrzyma coś jednak w tym mieście, czy na serio postawi na swoim i wyjedzie. Może wybiegam już zbyt daleko, ale już zdążyłam się przywiązać do postaci.
(Za oknem mam pielgrzymkę, która nie daje mi się skupić -.-) Czekam na moment meczu xD Ciekawe co by było gdyby Lu w nim zagrał......
W każdym razie, nie wiem czy wiesz co myślę o tym jak piszesz, a jeśli nie to się dowiesz po drugiej części Porcelany.
Weny, weny, weny, weny, wierzę w Ciebie i mam nadzieję, że nie przyjdzie Ci nigdy do głowy żeby się poddać :3
To jest tak piękne że aż nierealne
OdpowiedzUsuńPłaczę jak bóbr. Tak wspaniały pomysł i genialny sposób opisywania tego wszystkiego. Na prawdę śliczne ^^
Boże, uszati ja chyba serio Ciebie zamorduję.*rumieni się* Postanowiłam, że w końcu przeczytam ,,Porcelain", bo od dawna zamierzałam to czytać. Wchodzę na tego bloga i szybciutko czytam. :3
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że wpadłaś na taki dobry pomysł, że ojejciu.
To było zbyt urocze, cała jestem czerwona, oh. *znowu się
rumieni*
Sehun? Anglia? Musi wyjechać? Mam nadzieję, że w drugiej części, będzie happy end :c Nie no, nie może tak po prostu wyjechać >.>
Luhan.. niech on go zatrzyma, tylko to marzę proszę
*płacze, chlip, chlip* Ma ktoś może chusteczkę? Dziękuje.
*wyciera łzy na policzku*
Czekam na drugą część >>>> niech się pojawi w tym tygodniu, bo umrę z niecierpliwości! Życzę weny uszatku♥
Szczerze? To najlepszy hunhan jaki czytałam! Czekam na drugą część, bo już pierwsza pozostała mi w pamięci. Mam nadzieję że będzie szczęśliwy koniec. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńNa początek chcę powiedzieć, że komentarz może, a wręcz na pewno będzie chaotyczny. xd
OdpowiedzUsuńMuzyka, którą dobrałaś do każdego fragmentu jest super. Podoba mi się szalenie, zwłaszcza ta melodia na początku. Aż sobie ją muszę ściągnąć, bo mi się tak podoba... To jest z jakiegoś anime?? Jeśli tak, to z jakiego?? ;3 Coś czuję, że będzie fajne. ;D
Okej, wracając do one shota.
Takiego pomysłu, jaki ty tutaj przedstawiłaś, nigdy w życiu nie spotkałam. Jest on genialny. Luhan idealnie pasuje mi do roli lalki. Ta jego uroda, mówi sama za siebie.
Według mnie to jeden z najlepszych opowiadaniach/oneshotów Hunhan jaki czytałam. I coś mówię, że lepszego nie znajdę.
Naprawdę nie wiem jak opisać w słowach tego one shota.
Naprawdę, szalenie mi się podoba. Luhan jest taki słodki ♥
Nie wie skąd czerpiesz pomysły, ale są one cudowne. ♥
Ten one shot długo jeszcze będzie jednym z najbardziej ulubionych, jaki czytałam. A raczej two shot.. nie ważne. ;D
Ważne jest to, że podbiłaś nim moje serducho. Porcelain zawładnęło moją duszą, ciałem, umysłem... Kurcze. Wiem, że komentarz może wydawać się przesadzony, ale ja tak myślę i nie przestanę szybko.
Luhan jest tutaj moim ulubionym bohaterem. Sehun też jest bardzo ciekawa postacią tutaj. Rozumiem jego reakcje, n. z tym pucharem.
To takie słodkie, jak on się obudził i Luhan go głaskał, ale za dużo razy go popychał. Jeszcze biedak nabawi się siniaków. ^^
No nic, pozostaje mi czekać na drugą część z niecierpliwością. ♥
Pozdrawiam i czekam na więcej. ^^
Miałam niby komentować dopiero wtedy, gdy dodasz już drogą część, ale stwierdziłam, że, cholera, należy Ci się ten komentarz bardziej niż komukolwiek innemu za tego oneshota. ;-; Mówiłam Ci, że jest świetny, fenomenalny, najlepszy i choć Ty twardo pewnie nadal mówisz "NIE", ja i tak wiem swoje. c: I wszyscy Twoi czytelnicy, zresztą patrzeć po komentarzach... Tak się cieszę, że Porcelain się ludziom podoba... Udzielają mi się Twoje emocje normalnie. :p
OdpowiedzUsuńPiosenki masz dobrane fantastyczne, nawet jak poprawiałam tekst, to specjalnie je włączałam, żeby się bardziej wczuć w tekst. Szczególnie ta pierwsza melodia z pozytywki. Cudo. Idealnie pasowała dla całej treści opisu lalki. Zawsze będzie mi się kojarzyła z tymi luhanowymi oczkami. :3 Huuh, prawdę mówiąc nie wiem, co mogłabym Ci napisać w tym komentarzu, bo właściwie komentowałam to na bieżąco...
Yhyhy, Kai skurwiel. Polubiłam go, chociaż charakter ma dość paskudny. xD Kiedy wrzucił Sehuna do basenu... Jestem sadystką, ale masz, Sehun, cierp w tej wodzie. xD
Luhan jest cudowny. Faktycznie, dość często płacze, ale to właściwie dodaje mu uroku i pasuje do niego. Jest taki delikatny i kruchy, że aż mam ochotę go przytulić. Świetnie opisałaś jego przywiązanie do Sehuna, jego zauroczenie i miłość do niego. Zdaje się być takie naturalne i zupełnie niewymuszone, czyli takie, jakie powinno być. Hunnie... Czasem miałam ochotę walnąć mu w twarz za niektóre jego czyny, słowa, ruchy i tak dalej. Szczególnie wtedy, jak tak bardzo nakrzyczał na Lulu, gdy zbił mu puchar. Po części rozumiem go, też bym się zdenerwowała, ale on to zrobił w tak brutalny sposób no. ;;
Wiedziałam, że jak weźmiesz się za opisywanie tej scenki z oknem, to ja będę wręcz płakać i tak jak myślałam - miałam łzy w oczach. Czułam to, co Lulu, więc bolało. Co z tego, że wiedziałam, że nie skoczy, i tak serce mi stało, jak czytałam ten fragment. D: Cieszę się, że Sehun wreszcie wziął się ogarnął i postanowił mu pomóc.
Ogólnie to podoba mi się strrrrasznie, chyba Twój najlepszy twór, rly. Co nowsze, to lepsze... Jak Ty to robisz? ;; Prześcigasz się w swoich opowiadaniach. :D
Tylko czasem zdawało mi się, że za mało jest opisów uczuć Sehuna, przez co niektóre reakcje wychodziły zbyt mało emocjonalne... Ale to może tylko moje odczucia. :3
Wciąż jestem podjarana, że widziałam to opowiadanie wcześniej, hihihihi. :D I jeszcze raz przepraszam za tą szynkę i słonie... Niech spłonę. xD
Weny do drugiej części. <3
JEZU, JAKIE TO PIEUGNE <3
OdpowiedzUsuńTak bardzo płakałam, jak Hunnie nakrzyczał na Lulu, omamoooooo ;-; I jak Lu chciał skakać ;-;
Jak teraz patrzę na opis na górze, to aż mi się zimno robi, jak widzę, że napisałaś, że w tej części jest nudno, to mam ochotę Cię ugryźć, Uszaku. NIE JEST NUDNE! Gdyby było nudne, przeczytałabym kawałek i bym zrezygnowała. DOCZYTAŁAM DO KOŃCA I JESZCZE SIĘ POPŁAKAŁAM, A WIĘC NIE BYŁO NUDNE. Uwielbiam Twoje angsty, zawsze mnie tak chwytają za serdusio i nie chcą puścić. I później porównuję sobie moje one-shoty z Twoimi i... Nie dorastam Ci do pięt! ㅠ___ㅠ *takbardzokompleks* Twoje shoty i ff są GENIALNE. Buagam wręcz na kolanach: NIGDY NIE PRZESTAWAJ PISAĆ, Uszaku. A jak nie posłuchasz i przestaniesz, to Cię znajdę, hueue c: Soundtracki świetnie dobrane do części.
I jeszcze jedno... Co to ma być, że nie pasuje główny pairing?! JAK NIE PASUJE?! HUNHAN TO MÓJ UKOCHANY PAIRING NA RÓWNI Z JUNSEOBEM. TAG BARDZO FIRST PLACE U MOMOSI.
Kocham Cię za te ficki i shoty <3 Tag bardzo <3
Mogę cię znienawidzić...? Tak na całe życie? Bo teraz przez ciebie mam uraz w mózgu. Nawet nie wiem co mam ci powiedzieć,mówię poważnie,bo po prostu..nie wiem. Chciałabym to skomentować tak długo ,zabawnie itd.ale nie potrafię , a patrząc na komentarze powyżej,to mój na sto procent będzie embrionem o.o
OdpowiedzUsuńNie czytałam przy piosenkach,nigdy tego nie robię,bo wtedy musiałabym się na telefonie zdecydować czy słuchać piosenek czy czytać to - wiadomo co zrobiłam.
Opis uczuć porcelanowej lalki miałam okazję przeczytać wcześniej i jak już wtedy mówiłam -perfekcja. To było tak,jakbym wczuła się w postać Luhana i wyobrażała sobie co musiał czuć. Tyle lat zamknięty w porcelanowej laleczce ,traktowany jak ktoś bez uczuć, a jedynym widokiem,który go cieszył był Sehun.Sehun Sehun Sehun....przystojny piłkarz.. Nie lubię piłkarzy,bo szczerze nie wiem co fajnego jest w kolesiach,którzy biegają po zielonej trawce w podkolanówkach i szortach,żeby kopnąć jedną piłkę,no ale takiego bym polubiła. ^^ Ale ta jego mama mu przeciągała zanim pojedzie,mój Boże xD i szczerze wiem co czuł tata Sehuna,gdy wspomniał o odwiedzeniu sklepów. Jak odjechali od razu zadzwonił Kai no i impreza w ruch xD postawił Sehuna przed faktem dokonanym. Myślałam,że Oh to będzie taki grzeczny,a się najebał taki duży frajerek no,poszedł w ślady kolegów. Swoją drogą,skoro Xiumin miał swój świat z jednorożcami,to po alkoholu musiał odczuwać to intensywniej xD Dobrze,że mu Kai nie dał tych papierosów,bo wtedy zachowywał się jak ćpun..no lol mi go,alkohol nie wystarczy ?x.x ...btw, KOCHAM KAIA TUTAJ,NO "LOFCIAM" xD Jeeb do basenu,dobrze zrobił. Wyćwiczą te no...mięśnie (?) ,przynajmniej się Hunnie rozbudził i odbyli taką przyjacielską rozmowę,mecze itd.No i Baekhyun,który zgrabnie wyminął krzaczek i wskoczył do nich ochlapując Yoonę. . . skoro była taka wredna,to rzeczywiście lepiej,żeby ją utopił. :P Wybacz,że to nieskładnie komentuję,ale zdycham :/ Ok, po obudzeniu się to spotkanie z Luhanem.....jejku <3 Dobrze,że go uwolnił,nieświadomie ,ale dobrze. I nie dziwię się jego reakcji,no bo gdybym ci powiedziała,że jestem lalką,ale rozbiłaś mnie i się wydostałam ?Uwierzyłabyś mi ? xD ja nie x.x Wiem,przestraszył się itd,ale dobrze,że Lu poprosił go by nie odchodził od niego. Też bym tak robiła,gdybym spędziła lata w samotności :c
Wszystko było ok,ale ten puchar.....przykro mi było,gdy Sehun na niego nakrzyczał,doprowadził go do płaczu :C Te uczucia,jak je opisałaś..no tylko ci wpieprzyć za takie perfekcyjne coś.... *-* Wyobrażam sobie doskonale,jak jego wrzaski mogły zaboleć Luhana, ale na końcu zrobiło się taak słodko no i Hunnie obiecał,że nie pozwoli mu cierpieć,omo <3
Warto to pisać dalej, do pairingu nic nie mam,ważne że oneshot genialny *O* chyba jeden z najlepszych,nie krzyżuję nic :) Czekam na 2 część,weny :3
Nie bardzo wiem, co mogłabym napisać, ale koniecznie chcę to zrobić. Całkiem przypadkiem się tutaj dostałam, ale wiem, że zostanę na dłużej. Przywiązałam się już do Luhana *.* Jego krucha postawa wręcz przyciąga. Z jednej strony, nie mogę się już doczekać drugiej części, a z drugiej, nie wiem czy chcę by pojawiła się tak szybko, ponieważ będzie to część, która zakończy losy Luhana i Sehuna. To karalne, tworzyć tak dobre opowiadania :)
OdpowiedzUsuńCzytałam to tak jakby w dwóch częściach - wczoraj kawałek i dziś resztę. DOKOŃCZYŁAM *.*
OdpowiedzUsuńWczoraj po prostu padałam na ryj, bo byłam strasznie zmęczona i nie mogłam dokończyć, gdy co chwila same zamykały mi się oczy O.o
Przyznam, że śniła mi się ta porcelanowa laleczka pod postacią Luhana, ale nie za bardzo wiem, co się działo xD
Powiem ci, że naprawdę nietypowy styl pisania, tutaj przedstawiasz. Narrator działa tutaj bez zarzutu, co mi się podoba *__________* . Nigdy nie potrafiłam dobrze opisywać uczuć, czy myśli, gdy pisałam od strony WSZECHWIEDZĄCEGO.
Biedny, biedny Luhan. Tak bardzo Sehun był na niego zły. Nie dziwię się Hunnie, że nie dowierzał Lulu. W końcu, kto by w uwierzył w coś tak nieprawdopodobnego? Luhan to SKARB, więc trzeba go chronić. <--- dlatego wkurzyłam się, gdy został skrzyczany. To nie jego wina, nawet jeżeli to JEMU wypadł z rąk puchar. Taki NIEWINNY *.*
To, że ten tekst mi się spodobał, to mało powiedziane. Styl, w którym piszesz jest jak puch. Mogłabym w nim leżeć przez cały dzień! Nawet pijanego Hunnie opisałaś tak jakoś... PUSZYŚCIE. NIEBIAŃSKIE wrażenia... *___________*
Pozdrawiam, Juliette
PS.: Zgadzam się, że to karalne. Powinnaś iść do więzienia, za tak cholernie dobre opowiadanie. lecę czytać dalej i zapraszam do mnie :)
Od razu napisze, ze nie lubię HunHana, ale to co napisałaś było piękne! <3 *.*
OdpowiedzUsuńMuzyka do tego opowiadania oczarowała mnie (szczególnie czwarty utwór, jest piękny T^T), jest idealnie dobrana. *.*
Pod koniec miałam łzy w oczach. T^T Cieszę się, ze mogłam to przeczytać. Pięknie piszesz. *.* Podoba mi się historia i uczucia tutaj opisane ^ ^
Nie wiedzieć czemu, ale ten fragment -> "[...]może przez to, że osoba naprzeciw niego wydawała się tak krucha i bezbronna, a może dlatego, że nie na co dzień widzi się żywe lalki." skojarzył mi się z "Rozen Maiden".
Jak na razie to tyle z mojej opinii, resztę napiszę jak przeczytam drugą część. ;3
Pozdrawiam ^ ^
Lubię wszystkie Twoje shoty, ale muszę przyznać że ten spodobał mi się chyba najbardziej. Jest oryginalny i są w nim elementy fantasy które uwielbiam. Podobają mi się też soundtracki, są dobrze dobrane. Co prawda nie przepadam za tym paringiem, ale w tym opowiadaniu nie przeszkadzało mi to ani trochę. Genialne, naprawdę ^^ Wiśnia
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńMiły, uroczy niekiedy, dość swobodny, ale odczułam wrażenie chaotyczności. Może trochę też zbyt szybko się działo? Bo choć pisałaś jak to wiele czasu minęło, przez co Luhan cierpiał, to te podniosłe emocje i dramaturgia wydawała mi się odrobinę przesadzona... Nie wiem, może to przez to, że dawno nic nie czytałam, może powinnam przeczytać jeszcze raz, bardziej się wczuć, ale to nie zmienia faktu, że mi się podobało.
Jednak po drugim fragmencie oczekuje więcej, dlatego tam wypowiem się szerzej ^^