Tytuł: Porcelain [2/2]
Opis: "Nie jestem tylko lalką. Mam serce i oczy, dlatego widzę cię i kocham każdego dnia, ale mimo to jestem martwy."
Gatunek: Angst, Romans, AU, Supernatural.
Bohaterowie: Oh Sehun, Xi Luhan, Kim Jongin, Wu YiFan, Byun Baekhyun, Kim Minseok, Yoona, Sunny, Kim Jongdae, Lee Taemin, Do Kyungsoo, Park Chanyeol.
Pairing: Hunhan, Krishan.
Ostrzeżenia: Patrz - gatunek. Duża dawka scen fantastycznych, paranormalnych, nieliczne przekleństwa oraz przemoc.
Od autorki: Fabularnie lepsze, ale opisowo spieprzone. Wybaczcie.
Od autorki: Fabularnie lepsze, ale opisowo spieprzone. Wybaczcie.
Klikajcie w cyferki, pod nimi ukryty jest soundtrack.
Przyzwyczaił się, że będąc lalką, pozostawał tylko biernym
obserwatorem. Nie mógł krzyczeć, płakać, czy też uciekać. Stał w miejscu,
dusząc w środku natłok myśli i emocji. Był bezsilny, nie mógł zrobić zupełnie
nic. Po prostu był uważany za lalkę, która nie czuje, nie patrzy, nie kocha.
Ale tylko oni tak uważali, nie potrafili zauważyć jego duszy, dlatego nie mogli
mu pomóc. Byli bezradni, ślepi, zapatrzeni jedynie w swoje problemy. Mimo to
podziwiali go, kochali, wychwalali delikatność i subtelność. Byli zauroczeni
tylko wyglądem. Dla nich nie liczyło się wnętrze. Zewnętrzna powłoka była
najważniejsza.
Przyzwyczaił się do ciągłych obserwacji, właściwie od urodzenia
patrzono na niego jak na największy skarb świata. Kiedyś to mu nie
przeszkadzało, wręcz cieszył się, gdy podziwiali go, chcieli być tacy jak on.
Doskonale wiedział, jak działał na innych, pragnęli go, ale on nie pozwalał na
to, by ktoś go miał. Był nietykalny, czysty i niedostępny, a jego serce
zamknięte. Nie potrafił nikogo pokochać, ale pomimo to był szczęśliwy, radosny,
a z jego twarzy prawie nigdy nie znikał szeroki uśmiech. Wtedy był szczery, nie
sztucznie malowany.
W ciągu tych sześciuset lat był w wielu miejscach.Na samym początku nie
opuszczał Chin. Był w domu, ale tak naprawdę daleko od swojego prawdziwego
życia, za którym tak niewyobrażalnie tęsknił. Szybko znienawidził podziemia
pałacu, jednak nie mógł długo gniewać się na właściciela wąskich, ciemnych,
prawie czarnych oczu i pełnego kpiny uśmiechu. Był zbyt dobry, by mieć do niego
żal, nawet jeśli skazał go na cierpienie przez wieki. Tylko on, poza Luhanem
wiedział, że wewnątrz porcelanowego ciała skryta jest męcząca się dusza. Jednak
nie miał litości, jakichkolwiek wyrzutów sumienia. On nie był taki jak Luhan,
trzymał w sobie żal i chęć zemsty już do końca.
Tamten okres pamiętał nadzwyczaj dobrze, choć chciał zapomnieć. Wolał
nie rozpamiętywać, bo wiedział, że już nigdy nie wróci do swojego domu, nie
cofnie się w czasie i nie uniknie porcelanowego więzienia. Za bardzo za tym
wszystkim tęsknił, przez to też cierpiał bardziej niż powinien. Pragnął wrócić,
zostać w komnacie i być dalej szczęśliwym, w gronie rodziny, podwładnych, w
miejscu, gdzie się urodził i tam pozostać do swojej śmierci.
W kolejnych latach wszystko się jednak zmieniło. Nawet nie pamiętał,
jak to się stało, że z Chin nagle dostał się do Japonii, gdzie nie stacjonował
długo. Zaledwie pół wieku, by następnie przewieziono go drogą morską do Korei
Południowej, gdzie już pozostał. Jego właściciele ciągle się zmieniali, każdy
nowy był inny od poprzedniego, podobnie jak miejsca, w których stał. Przeważnie
były to duże salony bogatych ludzi, którzy nie mieli co robić z pieniędzmi, ale
też i skromne pokoiki dzieci, których rodziny ledwo wiązały koniec z końcem.
W jego pamięci najbardziej utkwił ten rodzeństwa. Byli w podobnym
wieku, prawdopodobnie około dziewięciu lat, choć dziewczynka wydawała się
starsza. Stracili matkę bardzo wcześnie, a ich ojciec najwyraźniej nie potrafił
się z tym pogodzić, stał się zupełnie innym człowiekiem niż był wcześniej.
— Byłoby mi łatwiej, gdybyście się
nie urodzili. Jeden problem mniej, a teraz mam na utrzymaniu was, pieprzone
bachory, nic niewarte pasożyty — warknął
mężczyzna, zaciskając dłoń na długich, prostych włosach córki. Po chwili swoje
spojrzenie nakierował na syna siedzącego z pochyloną głową. Bał się, tak bardzo
pragnął, by to się nie działo naprawdę.
W takich chwilach Luhan pragnął
oślepnąć, przestać patrzeć i słyszeć, być zwykłą lalką bez duszy i zmysłów.
Wtedy nie musiałby cierpieć wraz z innymi. Czuł się winny, że nie mógł pomóc.
Pragnął wyrwać się z tego więzienia i w jakiś sposób sprawić, żeby były
szczęśliwe, zapomniały o bólu i przykrościach, jednak nie był na tyle silny,
dlatego nieustannie stał w tym samym miejscu, modląc się, by wreszcie to się skończyło.
— Tata nas kocha, po prostu ma
gorszy dzień — szepnęła dziewczynka,
wtulając się ufnie w swojego brata, który drżał. Nie wierzyła w te słowa, po
prostu chciała poczuć się lepiej, nawet jeżeli karmiła siebie i innych
kłamstwami, tak było lepiej.
Chciał ich przytulić i szepnąć,
że być może kiedyś będzie lepiej, choć to nie jest pewne, bo świat jest
okrutny. Nie mógł dawać im złudnej nadziei, po prostu chciał przy nich być
wsparciem, nie tylko patrzeć. Oni nawet nie wiedzieli, że on przy nich jest. Myśleli,
że są zupełnie sami.
— Musimy być tylko silni. Kiedyś
się to skończy — dodała po
chwili.
I skończyło zaledwie kilka tygodni później.
— Schowaj się, szybciej — ponagliła brunetka, patrząc smutno na
zamknięte drzwi. — Nie może
cię teraz zobaczyć, proszę, posłuchaj mnie. —
Zacisnęła piąstki na koszulce chłopaka i siłą pchnęła go w stronę szafy, za
którą mógłby się ukryć.
— Nie zostawię cię.
— Rób to, o co cię proszę. — Obejrzała się za siebie, formując usta w
wąską linię. — Teraz, idzie tu — niemal jęknęła rozpaczliwie, czekając, aż
młodszy brat zdąży się schować.
Pamiętał dokładnie każdy szczegół, wszystko, co działo się tamtego
wieczora, każdą kroplę krwi na zabrudzonym, perłowym dywanie, krzyki błagające
o pomoc i lament chłopca, pochylającego się nad ciałem dziewczynki.
— Zostaw ją, ciebie czeka to samo — zagroził dosyć postawny mężczyzna,
przeszywając syna iście groźnym, nienawistnym spojrzeniem. Nie czekając długo,
złapał jego anorektycznie chudą rękę i pociągnął gwałtownie do góry, nie
słuchając już słów protestów pomieszanych ze szlochem. Chciał mieć tylko
spokój, raz i na zawsze.
— Nie mogę jej teraz opuścić,
proszę, zostaw. — Próbował
się wyswobodzić, ale to nic nie dawało. Uścisk wzmacniał się coraz bardziej,
doprowadzając chłopca do większego płaczu.
— Idziesz ze mną — wycharczał mężczyzna, niemal wlekąc go po
zakrwawionej podłodze. Kiedy zniknęli za drzwiami dziecięcego pokoiku, po raz
ostatni rozległ się pełen bólu i strachu krzyk. A Luhan czuł się winny, bo nie
mógł pomóc, przecież był tylko lalką.
Otworzył szeroko oczy, niemal dławiąc się świeżym powietrzem, które
wlatywało przez uchylone okno. Ciemność oblewała go z każdej strony, a cichy
śpiew świerszczy sprawiał, że miał ochotę zasłonić uszy i nie słyszeć nic.
Szybko zrozumiał, że to był tylko sen, a teraz jest w domu, razem Sehunem
śpiącym w innym pokoju. Mimo to, w jego oczach szybko pojawiły się łzy. To nie
był zwykły koszmar, to strzępki zatrzymanych wspomnień, które trzymał głęboko w
sobie. To kolejny powód, przez który tak bardzo bał się życia.
Wsunął drżącą dłoń w mokre od potu włosy, natomiast drugą rozpiął kilka
guzików góry od piżamy, czując nieprzyjemny gorąc, który nie chciał zmaleć.
Ciepły koc, który wcześniej okrywał jego ciało, teraz leżał na podłodze. Luhan
nawet nie myślał, by go podnieść i ponownie się nim owinąć. Był zbyt zajęty
mocnym zaciskaniem oczu, bezskutecznie próbując się uspokoić.
Jego ciężki oddech roznosił się w pokoju, a szloch obijał o kremowe
ściany. Przed jego oczami nadal pojawiały się obrazy zakrwawionej dziewczynki i
bladego, płaczącego nad nią brata. Nie umiał zapomnieć, zostawić tego w
spokoju. Prawie ich nie znał, ale zdążył się przywiązać, dzielić z nimi
cierpieniem.
Pospiesznie wstał z niewygodnej, skórzanej kanapy i po omacku ruszył do
wyjścia z salonu, w którym miał spać. Lecz nie mógł zostać sam, nie w tamtej
chwili, która przytłaczała go na tyle mocno, że po raz kolejny chciał zniknąć,
byleby być jak najdalej od męczących go wspomnień, od strasznej rzeczywistości,
której zdążył doświadczyć. Pragnął mieć kogoś przy boku, a wreszcie teraz było
to możliwe.
Wyszedł na korytarz, przysłuchując się głuchej ciszy przerywanej jego
nierównym biciem serca i stłumionym za rękawem piżamy łkaniem. Doskonale
wiedział, gdzie się kieruje, dokąd zmierza, choć liczył się również z tym, że
może spotkać go odtrącenie, ale Sehun obiecał, a Luhan uwierzył. Przecież nie
mógł teraz go zawieść. Nie, gdy był bliski załamaniu. Każdej nocy ujawniały się
jakieś jego lęki i słabości. Wiedział, że rankiem będzie lepiej, ale było mu
ciężko, męcząc się godzinami, wyczekując świtu, jednak wtedy by sobie nie
poradził.
Mijając drzwi do pokoju Hany, zatrzymał się na moment i spojrzał na
siedzącego przy nich Boo, zupełnie jakby pilnował pomieszczenia. Ten kot zawsze
był dosyć dziwny, ale mimo to lubił go, w końcu w jakimś stopniu dzięki niemu
przestał być ozdobą.
Zignorował go po chwili, podchodząc do drzwi pokoju Sehuna. Przez
szparę dostrzegł słabą łunę światła, nad którą jednak górowała ciemność.
Niezrażony tym, nacisnął na klamkę i bezszelestnie otworzył drzwi, niepewnie
zaglądając do środka. Przez łzy w oczach widział o wiele gorzej, jednak był w
stanie dostrzec na wpół siedzącego Sehuna czytającego jakąś książkę. Nie musiał
czekać długo, by blondyn podniósł znad niej wzrok i nakierował go na Luhana, w
połowie chowającego się za drzwiami.
—
Dlaczego nie śpisz? —
szepnął, jakby nie chciał nikogo obudzić. Nawet nie myślał, że w domu
poza Boo są tylko oni dwaj, nikt więcej.
—
Chyba o to samo powinienem zapytać ciebie — odparł, pociągając nosem, po czym
spojrzał na lampkę nocną, koło której Sehun położył książkę.
—
Nie mogłem spać —
wyjaśnił, patrząc ze spokojem na Luhana. — Widzę, że ty też. Zły sen? — W
odpowiedzi dostał nieśmiałe kiwnięcie głową. — Chodź tu — zaproponował, a po chwili
tuż obok niego znalazło się kruche i drżące ciało Luhana. Przesunął się
bardziej, by zrobić swojemu towarzyszowi choć trochę więcej miejsca, po czym
położył dłoń na jego wilgotnym czole. — Jesteś cały mokry. Co się stało?
—
Po prostu nie chcę pamiętać, Sehun — szepnął, sunąc dłonią po materiale jego
bokserki, po czym zacisnął mocno palce, jakby bojąc się, że ten zechce mu
uciec. — To
zawsze wraca, a ja czuję się bezsilny, taki jak kiedyś — wyjaśnił, próbując
powstrzymać kolejne łzy, które powoli wydostawały się z jego smutnych oczu. — Nie
zostawiaj mnie, proszę.
—
Nie zamierzam —
odpowiedział uspokajająco, a Luhan uśmiechnął się łagodnie, czując dużą rękę
otaczającą opiekuńczo jego plecy. Po chwili przycisnął go do siebie i drugą
ręką pogłaskał po jasnych włosach, odgarniając kilka sklejonych kosmyków z jego
czoła. —
Będę tu z tobą i nie pójdę nigdzie, dopóki nie uspokoisz się, tylko proszę,
przestań płakać.
Luhan skinął głową i wtulił nos w zagłębienie szyi Sehuna. Był tak
blisko niego, słyszał mocno bijące serce i cichy szept, który powoli uspokajał
jego zmysły, sprawiał, że zapominał o strachu, uciekał daleko od
przeszywającego go lęku.
Nim ponownie zasnął tamtej nocy, poczuł na swoim czole usta, dzięki
którym wreszcie zaznał całkowitego spokoju. Bo Sehun był obok i czuwał.
Dotrzymywał obietnicy.
Gdyby zapytano Sehuna, dlaczego nie wyrzucił Luhana już na samym
początku, nie zastanawiając się, odpowiedziałby, że po prostu nie był w stanie.
Widok łez i klęczącego przed nim ciała sprawił, że nie mógł tego zrobić. Coś w
środku blokowało go, mimo że tak naprawdę był w bardzo ciężkiej sytuacji.
Początkowo bał się, nie wiedział kim jest Luhan, czy mówi prawdę oraz czy za
słodką maską uroczego, ale i kruchego chłopaka nie czyha psychopata, który chce
go zabić. Zdrowy rozsądek nakazywał, by ten uwolnił się od Lu i zapomniał o
nim, póki jeszcze może, ale fascynacja i ciekawość wygrały. To, co go spotkało
było wręcz nierealne. Nie każdy mógł stanąć twarzą w twarz z osobą, która
teoretycznie powinna być lalką. Jednak uległ i po jakimś czasie śmiał stwierdzić,
że wcale nie żałował swojej decyzji.
W ciągu tych kilku dni były momenty, o których chciał zapomnieć.
Chociażby widok łez Luhana, które niemal topiły jego serce. Jednak późniejszy,
szczery i piękny uśmiech wszystko to wynagradzał. Tak jak tamtego dnia, kiedy
spędzali razem czas w ogrodzie. Luhan siedział na niewielkim murku, zajadając
się kawałkiem truskawkowej czekolady, zdawał się zapomnieć o całym otaczającym
go świecie, natomiast Sehun kopał ze znudzeniem żółto-granatową piłkę, co
chwilę spoglądając ukradkiem na swojego towarzysza. Nie mógł się przed tym
powstrzymać, to właściwie było silniejsze od niego, przestał się kontrolować w
jego towarzystwie.
Kiedy przyłapywał się, że za długo patrzy na Luhana, którego oczy
śmiały się wraz z ubrudzonymi od czekolady ustami, karcił się w duchu,
twierdząc, że to niewłaściwe, zwłaszcza kiedy nasuwała się mu pewna myśl. Nie
potrafił przewidzieć, jak będzie później, gdy z wakacji wrócą jego rodzice.
Przecież Hana od razu się zorientuje, a ojciec dostanie jakiegoś szału lub
ewentualnie zawału serca. Twierdził, że najmniej problemów byłoby z jego mamą,
jednak wolał nie ryzykować. Przez to ta sytuacja coraz bardziej zaczęła go
przytłaczać i martwić. Później stwierdził, że niepotrzebnie nie będzie się
martwił. Czas pokaże, jak to będzie, nic innego zrobić nie mógł.
Z każdym kolejnym dniem był coraz bardziej przekonany do Luhana. Już
nie potrafił go odtrącić, nie po ostatniej nocy, kiedy tak bardzo pragnął być
przy nim. Chciał się nim opiekować, szeptać co noc, że przy nim jest i
faktycznie dotrzymywać danego mu słowa. Powoli przestawał dopuszczać do siebie
tę myśl, że kiedyś to wszystko może się skończyć. Nie chciał tracić Luhana,
nawet jeżeli znał go od tygodnia. Czuł z nim jakąś dziwną więź i nie potrafił
tego wyjaśnić, po prostu to czuł.
Uśmiechnął się lekko, kiedy Luhan jęknął cicho na widok kończącej się
czekolady i wbił swoje ciemne tęczówki w prawie puste opakowanie. W całym swoim
niedługim życiu nie przypuszczał, że jakikolwiek chłopak może być tak uroczy i
kochany jednocześnie jak blondyn siedzący kilka metrów od niego.
—
Smakowała? —
zapytał, odrywając się na chwilę od bezsensownego i bezcelowego kopania po
części przyniszczonej już piłki do nogi.
—
Tak — odparł
z entuzjazmem, odkładając opakowanie na bok. — Właściwie pierwszy raz coś takiego
jadłem i muszę przyznać, że to jest przepyszne — pisnął, wstając z miejsca, po czym
wytarł ubrudzone kąciki ust, nadal nie przestając się cieszyć.
—
Jutro dokupię ci tego więcej — obiecał, śmiejąc się cicho, po czym podniósł piłkę, z
zamiarem rzucenia jej na taras.
— Myślisz,
że umiałbym w to grać? — spojrzał na obiekt w rękach Sehuna.
Ten zamarł i zagryzł mocniej usta. Przez głowę przeszła mu myśl, że
całkiem przyjemne mogłoby być uczenie Luhana grać. W końcu Sehun był w tym
dobry, a poza tym nic nie tracił. Wręcz mógł zyskać kolejny szczery uśmiech Lu,
na którym mu tak bardzo zależało.
—
Jeżeli tylko miałbyś tyle chęci — stwierdził po chwili, cofając się kilka kroków w tył. — Mogę ci w tym
pomóc, tylko współpracuj ze mną — zaproponował, a Luhan zgodził się, ochoczo kiwając głową.
— W takim
razie stań naprzeciwko mnie, ale nie zbyt blisko — poinstruował go. — Tak jest idealnie — powiedział,
kiedy blondyn ustawił się kilka metrów przed nim i spojrzał wyczekująco na
piłkę. — Teraz podam ją do ciebie, ale nie łap
jej rękami, tylko odbierz nogą — rozkazał, kładąc piłkę na trawie, po czym lekko kopnął ją
w stronę Luhana, by ten zdołał ją zatrzymać.
— To
nie jest aż takie trudne — rzucił blondyn, machnąwszy ręką. — Gorzej to wygląda z perspektywy
widza. —
Poruszył stopą piłkę i skupił na niej całą uwagę. — Teraz co zrobić? To samo, co ty przed
chwilą? —
zapytał, mrużąc oczy. Nie chciał zrobić czegoś źle.
—
Tak. Cofnij się trochę i kopnij, ale celuj tak, żeby poturlała się prosto do mnie
— powiedział
spokojnie, obserwując niepewne ruchy Luhana. — Postaraj się użyć trochę siły, żeby nie
zatrzymała się w połowie. Dasz sobie radę?
Zagryzł wargi, słuchając słów chłopaka. Powoli wszystko mieszało mu się
w głowie, bo właściwie pierwszy raz miał styczność z takim sportem. Było to dla
niego coś nowego, ale spodobało mu się, zwłaszcza że był przy nim Sehun.
Wziął głęboki oddech, po czym cofnął trochę nogę, by wziąć zamach i
uderzyć w piłkę. Sehun musiał przyznać, że prawie mu wyszło, gdyby jego stopa
nie przeleciała jakiś centymetr od niej, nie poruszając jej nawet o jeden milimetr.
Luhan ściągnął zabawnie brwi, słysząc zduszony śmiech Sehuna. Nie był
wcale zły, może trochę zażenowany, że tak popisał się przed osobą, przy której
serce bije mu kilka razy szybciej, a ręce nieprzyjemnie się pocą. Westchnął
ciężko, bezradnie opuszczając dłonie wzdłuż ciała, chcąc schować się przed tym
palącym spojrzeniem. Przed jego obecnością.
— Nie
było tak źle —
wydusił poprzez śmiech, co ledwo mu wychodziło. Podszedł wolno do chłopaka i
stanął obok niego, uspokajając się. — Było blisko. Po prostu gdy kopiesz, nie
zamykaj oczu, bo jak na początek nigdy nie trafisz, uwierz — wyjaśnił,
klepiąc jego ramię. —
Skup całą swoją uwagę na piłce.
Luhan popatrzył na przedmiot z wahaniem.
—
I nie spinaj tak mięśni. Nie denerwuj się, to tylko kopanie piłki — zaśmiał
się, odsuwając od blondyna o parę kroków.
—
Kiedy nie mogę —
jęknął żałośnie, nawet nie patrząc w stronę stojącego obok Sehuna. — Lepiej
się odbiera niż podaje, tak jest o wiele łatwiej. Możemy pominąć tę czynność i
wrócić do tego, że ty będziesz kopał, a ja zatrzymywał?
—
Nie —
odpowiedział szybko, uśmiechając się ciepło. — Inaczej nigdy się nie nauczysz.
No dalej, wykonaj to wszystko jeszcze raz, tyle że tym razem miej otwarte oczy,
jasne?
Luhan mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i zamachnąwszy się, kopną
piłkę, która przeturlała się na drugi koniec ogrodu, cudem nie wpadając do
basenu. — Udało
się! —
pisnął ucieszony, prawie skacząc w miejscu. Nie mógł uwierzyć, że taka jedna,
niepozorna gra odciągnęła jego wszystkie zmartwienia na boczny tor, a sam
wreszcie mógł zająć myśli czymś przyjemnym.
— Jeszcze
trochę poćwiczysz i będziesz mógł grać mecze razem ze mną. — Stanął obok niego i pozwolił, by nieco zgrzane
ciałko przylepiło się do niego. — Za kilka dni gram jeden. Przyjdziesz mnie
dopingować? —
zapytał z nutką niepewności w głosie, patrząc na Luhana.
—
Tak —
zdecydował od razu, uśmiechając się szeroko.
— W
takim razie poznasz też moich przyjaciół. Myślę, że polubisz ich, są naprawdę
świetni.
Luhan nie wątpił. Wiele razy słyszał rozmowy dochodzące z korytarza,
które z pewnością były Sehuna oraz jego znajomych. Wtedy miał pewność, że Oh
jest szczęśliwy, ale i również niesamotny, bo ma przy sobie innych, którzy bez niego
czuliby się źle.
—
Na pewno —
mruknął, odszukując wzrokiem piłki, która zatrzymała się w krzaku niebieskich
róż. —
Twoja mama nie będzie zadowolona, zniszczyłem jej kwiatki —
westchnął, z rezygnacją podchodząc do nich.
—
Spokojnie, zwali się na Boo.
Luhan zaśmiał się perliście, tego popołudnia będąc naprawdę
szczęśliwym. Cieszył się, że ma u swojego boku Sehuna, bo wtedy przestawała
doskwierać mu samotność, przestawał się bać, ponieważ wiedział, że on go
obroni. Jednak patrząc na chłopaka, dręczyła go jedna myśl. Postanowił jednak
ją zignorować, mając nadzieję, że jego obawy nigdy nie staną się
rzeczywistością.
— Myślisz, że mnie polubią? — zapytał, wesoło idąc u boku Sehuna. — Dawno z nikim prócz ciebie nie rozmawiałem. Zawsze tylko słuchałem — dodał,
spoglądając na stadion. — Nie jestem zbyt rozmowny.
Sehun miał ochotę zaprzeczyć. Dawno nie czuł się w czyimś towarzystwie
tak wyjątkowo jak przy Luhanie. Lubił, gdy ten był w pobliżu, zauważył, że
wtedy częściej się uśmiechał, zapominał o wyjeździe, który czekał na niego pod
sam koniec wakacji. Było zupełnie inaczej niż przy Jonginie. Luhan był
zdecydowanie spokojniejszy i miał w sobie coś, czego brakowało każdej innej
spotkanej osobie. Mimo dziwnych okoliczności poznania wydawał się szczery,
nieco zagubiony, ale Sehun nie bał się mu zaufać, choć przez chwilę miał pewne
opory, za co teraz karcił się w duchu. Luhan nie okazał się żadnym chcącym go
zabić psychopatą, czy też przebiegłym kryminalistą, a chłopakiem, który zdążył
się zagubić, poznać świat od tej gorszej i bardziej okrutnej strony, nawet nie
otrzymując żadnej taryfy ulgowej.
— Jasne — odparł po chwili, wpatrując się w profil Lu. — Po prostu bądź
sobą, a uznają cię za swojego, zwłaszcza że jesteś ze mną — zakomunikował, a w
podpowiedzi dostał potakujące kiwnięcie głową. — Jestem pewny, że cię polubią.
— Opowiedz mi o nich, jacy są?
— Dziwni — określił, śmiejąc się cicho. — Kim Jongin jest dosyć specyficznym
typem człowieka. Często marudzi i uwielbia się lenić, gdyby mógł, nie
wychodziłby z łóżka przez cały dzień i leżał w nim do samego wieczora.
Prawdopodobnie wstałby tylko po to, żeby wziąć prysznic, ubrać się i iść na
jakąś domówkę albo do klubu. Ale ma też pasje, uwielbia grać w piłkę i
przynajmniej to odciąga go od ciągłego leżenia. Jednak naprawdę go lubię, mimo
że czasem wpada na beznadziejne pomysły. Nie wiem co bym bez niego zrobił. — Wzruszył ramionami, a Luhan uśmiechnął się lekko, słysząc te słowa. Był
szczęśliwy, że jego pan ma dobry kontakt z innymi ludźmi, że nie narzeka na
samotność. — Jest też Baekhyun, jego jest wszędzie pełno, dosyć rozgadany,
trochę nadpobudliwy. Jest przeciwieństwem Jongina, choć tak jak on uwielbia
marudzić, zwłaszcza na Yoonę, której szczerze nienawidzi, więc uważaj. — Zaśmiał się, zamierzając dalej kontynuować. — Park Chanyeol. On po prostu jest,
dużo się śmieje, ale potrafi być poważny. Mistrz gier komputerowych i najlepszy
przyjaciel Baekhyuna, są nierozłączni od dzieciństwa. Kiedy ich poznałem,
myślałem, że to bracia. Podobnie jest z Jongdae i Minseokiem. Nigdy nie
widziałem ich osobno, wszędzie chodzą razem, nawet na boisku zawsze koło siebie
biegają. Trochę przerażające, ale prawdziwe. Przynajmniej jest pomiędzy nimi
coś nierozłącznego, coś, co trzyma ich przy sobie bez względu na wszystko.
Nawet ich charaktery są cholernie podobne — stwierdził. — I jest jeszcze
Taemin, nasz bramkarz. Jest dosyć chamski, ale uwielbia wszystko, co jest ładne, także myślę, że spodobasz mu się.
— Naprawdę uważasz, że jestem ładny? — Luhan uśmiechnął się szeroko,
zatrzymując na chwilę.
Sehun zmarszczył zabawnie nos, spoglądając na swojego towarzysza. Nie
kontrolował tego, co wcześniej powiedział, więc zmieszał się trochę, czując,
jak jego policzki powoli zaczynają piec. Owszem, uważał, że uroda Luhana jest
wyjątkowa, delikatna i niesamowita. Tak pomyślał już pierwszego dnia, kiedy
zobaczył go jako lalkę, i nie zmienił zdania po dzień dzisiejszy. — Powiedzmy.
Luhan pokiwał ze zrozumieniem głową i ruszył naprzód, dalej uśmiechając
się pod nosem. Cieszył się, że Sehun choć trochę tak uważa. Niby dla niego nie
liczył się wygląd, po całym tym piekle, jakie przeżył, ale miło było dostać od
niego komplement, zwłaszcza wtedy.
— Boję się — mruknął Xi, kiedy zatrzymali się przed wejściem na
stadion.
— Czego?
— Że mnie nie polubią. Tak, wiem, że mam być sobą i to właściwie
podstawa do zawierania znajomości, ale dawno nie miałem styczności z innymi
ludźmi. Nie wiem jak się zachować, co mówić, co jest teraz modne, nie dam sobie
rady — jęknął chwytając w dłonie kawałek trochę przydużego, białego podkoszulka
z pandą, którą podarował mu Sehun.
— Kiedyś musisz ich poznać. Poza tym większość meczu przesiedzisz z
Baekhyunem, on nie gra — powiedział, chwytając Luhana za ramiona. — Będziesz
miał problem z głowy, on cały ten czas przegada, nawet nie musisz go słuchać,
tylko potakuj i obserwuj mnie, a nie zginiesz.
— Ale ty będziesz grał — zauważył, lekko wydymając policzki.
— Tak, przynajmniej ciekawie spędzisz popołudnie, nie na ciągłym
słuchaniu narzekań Baekhyuna. Nie wiem jak ty, ale moim zdaniem skupienie się
na meczu będzie dwa razy lepsze. Zresztą zrobisz jak chcesz, ale sam będę
chciał kiedyś z tobą zagrać, więc ucz się powoli — uprzedził, po chwili obracając
głowę w bok. — Taemin — szepnął, zabierając ręce do siebie.
— Cześć, Sehun — mruknął nowo przybyły, zatrzymując się obok
przyjaciela. — A ty to kto? Sehun nie uprzedzał, że przyprowadzi ze sobą taką
laleczkę — rzucił chłopak, na co oczy Luhana powiększyły się znacznie.
— Skąd wiesz? — zapytał, czując jak jego ręce powoli zaczynają drżeć.
— To Luhan — przedstawił go Sehun, widząc, jak reszta paczki powoli
dołącza. Poza tym nie chciał, by ten coś niepotrzebnie powiedział, w końcu sam
uprzedzał, że dawno z nikim innym niż z nim nie rozmawiał. — A to Taemin,
Jongin, Jongdae, Minseok, Chanyeol i Baekhyun — wymienił po kolei, a oczy
Luhana powoli przesuwały się z jednej sylwetki na drugą.
— Nie zapomniałeś o kimś?
Spojrzał na dziewczynę o długich, falowanych, brązowych włosach, które
sięgały jej do połowy pleców. - Ach, tak. To Yoona – dokończył, ukradkiem
patrząc na Lu. - Gdzie zgubiłaś Sunny? - zapytał, rozglądając się w
poszukiwaniu krótko ściętej blondynki.
— Poszła po lemoniadę, jest strasznie gorąco. — Zatrzepała dłonią jak
wachlarzem, jakby to miało w czymś pomóc, po czym uśmiechnęła się lekko
przerażająco, widząc Luhana. — Jakiś ty piękny! Sehun, czemu nic nie
wspominałeś, że masz tak ślicznego i uroczego przyjaciela! — pisnęła, podchodząc do chłopaka i położyła mu na zarumienionych policzkach dłonie.
— Może chciał go uchronić przed taką plotkarą i idiotką jak ty? — zapytał z wrednym uśmiechem Baekhyun, ale szybko przybrał inny wyraz twarzy,
kiedy otrzymał uderzenie w bark od Chanyeola. — Za co to znowu? — warknął.
— Nie obrażaj jej. — Zmrużył groźnie oczy, jednak po chwili uśmiechnął
się szeroko i złapał Yoonę w pasie, przyciągając do siebie, przez co ta
zaświergotała radośnie. Baekhyun spojrzał na nich z obrzydzeniem, po czym
machnął na to ręką i spojrzał na Luhana z zaciekawieniem.
— Jestem Baekhyun, dla przyjaciół Bacon, ale nie obrażę się, jak
wymyślisz mi nową ksywkę — zaoferował, stając obok niego, po czym zarzucił mu
rękę przez ramię i przyciągnął do siebie. — Czuję, że to będzie początek
pięknej przyjaźni — rozmarzył się, nabierając więcej powietrza do płuc. — Jedziesz z nami pod namioty? Będzie świetnie! Możemy mieć razem, co ty na to?
To znaczy, ze mną ma jeszcze Chanyeol, ale zmieścisz się gdzieś może, najwyżej
Yeollie pójdzie spać na dwór.
— Nie rozpędzaj się tak, Bacon — wtrącił Jongin, stojąc z
przeplecionymi na torsie rękoma. Jego intensywny wzrok niemal pożerał Luhana,
który cofnął się kilka kroków w tył, uciekając przed nim. Sam nie wiedział, dlaczego
tak zareagował. — Nigdy cię tu wcześniej nie widziałem.
— Bo dopiero co przyjechał. Z Chin — wyjaśnił szybko Sehun,
nieświadomie łapiąc Luhana za nadgarstek, jakby chroniąc go. — Poznałem go
kilka lat temu, jak byłem u babci. To przyjaciel Minhye — dodał, zasłaniając
nieco swoim ciałem to chłopaka. — I przyjechał tu na wakacje. Swoją drogą,
Baekhyun, myślę, że Luhan chętnie z nami pojedzie, prawda?
Blondyn pokiwał ochoczo głową, bojąc się cokolwiek powiedzieć.
Właściwie nie czuł takiej potrzeby, wolał obserwować ich. Byli dla niego
ciekawi, zupełnie inni niż ci, których zapamiętał z Chin, z jego rodzinnego
domu.
— Jasne — odparł w odpowiedzi i pokierował swój wzrok na Sehuna. — Widziałeś tę drużynę? Przed chwilą przyjechali.
— Ja widziałem, totalne lamusy, rozniesiemy ich już w pierwszych
minutach — prychnął Taemin, uwieszając się ramienia Jongina. — Jeden chodzi w
różowych gaciach i cekinowej bluzce. Nie można się nawet tam popatrzyć, bo
słońce się w nich tak odbija, że można oślepnąć.
— Nie oceniaj ich po wyglądzie, mogą być naprawdę dobrzy. Muszą tacy
być, skoro dostali się do finału — stwierdził Sehun, patrząc na oddalony o
kilkanaście metrów autobus. — Chodźmy do szatni, musimy wszystko jeszcze raz
omówić, i Baekhyun? — zwrócił się do szatyna, który spojrzał na niego
oczekująco. — Zajmiesz się Luhanem?
— Jasne, zdążymy się zaprzyjaźnić — odpowiedział rozradowany, ciągnąc
go w przeciwną stronę — ku trybunom. O tej porze powoli już zapełniały się,
jednak wszyscy woleli zająć swoje miejsca przed rozpoczęciem meczu. — Szczerze
powiedziawszy, uratowałeś mi dziś życie — powiedział, zasiadając na zielonym
krzesełku.
— Dlaczego? — mruknął bez zrozumienia Luhan, przechylając głowę w bok.
— No dlatego, że tu jesteś i nie będę musiał samotnie znosić towarzystwa
Yoony i Sunny. Tę drugą można jakoś ścierpieć, chociaż i tak obie grają mi na
nerwach.
— Yoona jest całkiem sympatyczna, naprawdę — stwierdził, uśmiechając
się uroczo. Byun rozchylił lekko usta, jakby nie dowierzając temu, co słyszy. — I chętnie poznam Sunny.
— Ty nawet nie wiesz w co się pakujesz. Yoona to najbardziej dziwna i
denerwująca osoba, jaką znam. Może wygląda na słodką dziewczynę, która kocha
hello kitty i zachwyca się pluszowymi maskotkami, ale tak naprawdę nieźle
potrafi zaleźć za skórę. Teraz biednego Chanyeola chce mi omotać.
Luhan miał wrażenie, że kiedy Baekhyun mówił o tym chłopaku, w jego
oczach pojawiały się jakieś dziwne, nieokreślone płomyczki gasnące wtedy, gdy
na horyzoncie pojawiała się Yoona. Wiedział, że nie powinien się z tego śmiać,
po prostu nie mógł, kiedy to wszystko widział. Baekhyun całkowicie różnił się
od Sehuna, tak samo jak relacje Bacona i Chanyeola oraz Oh i Luhana. Ta
różnorodność stawała się dla niego coraz bardziej ciekawa, niezwykła. Dla
innych mogłoby się to wydawać głupie – zachwycanie się każdą, nawet tą błahą
rzeczą, jednak nie dla Lu. On najpierw musiał do tego przywyknąć i zrozumieć,
że nie wszystko jest takie wyjątkowe.
— Nie może być aż taka zła — powiedział po chwili, obserwując ludzi,
którzy powoli zaczęli siadać na miejscach.
— Jest jeszcze gorsza — fuknął, poprawiając się na krześle. — Już po
dobie znajomości z nią, miałem ochotę zakleić jej usta i wywieźć gdzieś daleko,
najlepiej na Syberię, gdzie nikt jej nie znajdzie i nie uratuje. Tylko tak
mógłbym się jej pozbyć, bo z każdego innego miejsca wróci — warknął, wyraźnie
zły, stukając palcami o swoje kolano. — O, wychodzą!
Jak na zawołanie wzrok Luhana powędrował na boisko, na którym spotkały
się dwie drużyny. Wśród zawodników od razu rozpoznał Sehuna. To nie przez to,
że specjalnie wyróżniał się spośród wszystkich graczy, po prostu Lu nie mógł
patrzeć na nikogo innego, jeśli w pobliżu był on. Sam nie wiedział, czym to
jest wywołane, tak samo jak przyjemne dreszcze przechodzące jego ciało, gdy
Sehun go dotykał, lub szybsze bicie serca, kiedy do niego mówił.
— Luhan! — Usłyszał pisk Yoony, która po chwili opadła na krzesełko
obok niego. — Jak miło, że potrzymałeś mi miejsce. — Uśmiechnęła się szeroko,
ciągnąc za sobą Sunny, by ta usiadła koło niej.
— Nic nie trzymaliśmy, nikt nie chciał tu usiąść, bo wiedzieli, że ty
tu przyleziesz — odpowiedział od razu pełnym jadu głosem Baekhyun, patrząc na
nią z pogardą. — A teraz byłbym wdzięczny, gdybyś nie paplała przez cały mecz
jak ostatnio.
— Ja? A kto cały czas mi odpowiadał? To ty ze mną rozmawiałeś! — Wyraźnie się oburzyła, zaciskając w wąską linię pełne usta.
— Uspokójcie się wreszcie — warknęła Sunny, oddychając głęboko. — Zawsze tak jest. Dlaczego oboje nie możecie przestać mówić? — zwróciła się do
obojga, karcąc ich przy tym wzrokiem. Po chwili jednak spojrzała na jeszcze
jedną osobę i uśmiechnęła się pogodnie, wyciągając ku niemu dłoń. — Jestem
Sunny.
— Luhan — przedstawił się, ujmując jej zgrabną dłoń w swoją, przez co
kilka kolorowych bransoletek na jej nadgarstku dźwięcznie zabrzęczało,
zwracając na siebie uwagę Luhana, który zmrużył oczy, dokładnie się im
przyglądając. — Naprawdę cieszę się, że mogę poznać więcej przyjaciół Sehuna.
— Ja z nim praktycznie bardzo mało rozmawiam — powiedziała, opierając
się o krzesło i kierując wzrok na murawę, gdzie trwał już mecz. — Chociaż muszę
przyznać, że jest całkiem fajny i mało denerwujący, w przeciwieństwie do
innych.
— Sunny to siostra Taemina — wtrącił Baekhyun — i ciągle się kłócą.
— No raz na jakiś czas zdarza nam się posprzeczać, ale wiesz jaki on
jest — wyjaśniła, sącząc przez słomkę lemoniadę, którą wcześniej kupiła. — Ma
ciężki charakter, a ja muszę z nim przebywać bardzo często. To męczące.
Najchętniej bym go komuś oddała.
Luhan spochmurniał. Zazdrościł Sunny, on nigdy nie miał rodzeństwa,
zawsze był sam, jedyny, najważniejszy w cesarskim pałacu. Był oczkiem w głowie
jego rodziców, uważany za idealnego. Wcześniej to mu nie przeszkadzało, ale
dopiero teraz, będąc na nowo człowiekiem, poczuł, jak bardzo był samotny.
Odwrócił głowę i nakierował wzrok na stadion, odszukując Sehuna. I znalazł.
Biegł powoli, a słońce górujące na niebie odbijało się w jego blond włosach,
nadając im jeszcze bardziej intensywniejszy kolor, a przyjemny, orzeźwiający
wiatr delikatnie je rozwiewał. Był skupiony na piłce, która opuściła boisko po
niecelnym strzale z dystansu Jongina, który ze zdenerwowaniem przeczesał dłonią
włosy.
Grę wznowił bramkarz, podając do obrońcy, a drużyna zaczęła budować
atak pozycyjny. Śledził, jak piłka była precyzyjnie podawana od jednego
zawodnika do drugiego, którzy póki co nie popełniali błędów. Luhan musiał
przyznać, że wszystko wyglądało na wiele trudniejsze i bardziej profesjonalne
od tego, co działo się w ogrodzie Sehuna. Będąc przy tych wszystkich graczach
zginąłby, ale nie przy Hunniem, on by go obronił.
Nie słuchając nawet już wywodów Baekhyuna, który najwyraźniej znalazł
nowy obiekt do obgadania, z zaciekawieniem przyglądał się drużynie Oh, która
widząc całą sytuację, postanowiła zastosować większego pressingu, aby zmusić
tym rywali do błędu. Środkowy pomocnik naciskany przez Minseoka pomylił się i
podał piłkę za krótko, przez co nie trafiła do jego kolegi z drużyny. Podanie
przejął jak zwykle ucieszony Jongdae, który po chwili rozejrzał się i podał do
prawego skrzydłowego – Jongina. Nie zastanawiając się długo, przekopał piłkę na
drugą stronę boiska, która trafiła wprost pod nogi Chanyeola, mającego wokół
siebie zaskakująco dużo miejsca. Korzystając z tego, rozpędził się, ale
doskoczyło do niego dwóch obrońców. Lekko zdyszany już Sehun widząc to, wyrywał
się do przodu, będąc już w obrębie pola karnego. Chanyeol wycofał piłkę do
nadbiegającego kapitana, którego zdezorientowani i zagubieni obrońcy zostawili
w spokoju, pozostał sam w polu karnym i po niedługim momencie odebrał piłkę
podawaną do niego. Przed Sehunem został jedynie bramkarz i obrońca, dlatego bez
większego problemu przerzucił piłkę z lewej nogi na prawą, zwodząc go. Widząc
to, bramkarz przeciwnej drużyny rzucił się na piłkę będącą przy Sehunie, który
jednak zdążył w porę przerzucić ją nad nim i trafić prosto do bramki, co nie
obyło się bez głośnego pisku podskakującej Yoony, przez co niemal spadła z
krzesła. Luhan uśmiechnął się szeroko, ciesząc się chyba jeszcze bardziej od
drużyny, której udało się strzelić gol.
Wewnątrz rozpierała go duma. Nie wiedział, czy ma się dalej szczerzyć,
czując, jak do oczu powoli napływają łzy radości, czy może zacząć krzyczeć jak
inni kibice.
— Wiedziałem, że im się uda! — zachwycił się Baekhyun, mocno trzymając
kciuki. — Od tego dopingowania zrobiło się naprawdę gorąco. Idziesz ze mną po
lemoniadę? — zapytał, co chwila patrząc na boisko, na którym nadal biegali
zawodnicy.
— Tak — odparł i wstał, wolno ruszając za chłopakiem. Po drodze patrzył
raczej pod nogi, by się nie przewrócić, choć jego wzrok ciągle uciekał na
murawę, na której grał Sehun. Właściwie cała ta piłka nożna najmniej go
interesowała; gdyby nie jego pan, wcale by nie zwrócił na nią uwagi. Wolał
obserwować Oh, jego płynne, nieprzewidywalne ruchy i skupioną twarz.
— Jaką chcesz słomkę? Zieloną, granatową czy fioletową?
— Fioletową — odpowiedział, tym razem ze znudzeniem obserwując prawie
pełne trybuny. Dla niego wszyscy wyglądali podobnie i nudno. Raczej nie
wyróżniali się z tłumu, bawili się w swoich grupkach, kibicując wybranym
drużynom. I kiedy ponownie miał zamiar ruszyć za Baekhyunem, który zakupił dwie
lemoniady, zamarł w miejscu, mrużąc duże oczy. Z większej odległości ciężko
było mu dostrzec cokolwiek, ale wszędzie rozpoznałby ten pełen kpiny uśmiech,
ciemne, prawie czarne tęczówki przyglądające mu się z zaciekawieniem i jasne
blond włosy opadające na czoło.
Jego ręce mimowolnie zaczęły drżeć, a całe ciało sparaliżował strach.
Pragnął uciec, znaleźć się jak najbliżej Sehuna. Przy nim zapomniałby o tym
wszystkim, zapomniałby, że bycie lalką było tylko przedwczesnym zwiastunem
prawdziwej zemsty.
Luhan kochał Sehuna. Wcale nie uważał, że ta miłość jest zła, nieodpowiednia,
że z punktu widzenia innych ludzi wręcz niedopuszczalna. Od samego początku
najważniejsze było dla niego zdanie Sehuna. Jeżeli on uznałby, że to nie ma
sensu, zrozumiałby go, ale mimo to nie
opuścił. Nie chciał odchodzić, choć czasem wydawało mu się, że nie pasuje do
tego świata. Wszystko wokół niego wydawało mu się tak odległe i nieprawdziwe,
że nie wierzył, iż naprawdę żyje.
Rozmowa z Sehunem wiele mu dała. Dzięki niemu zaczął postrzegać świat
inaczej, starał się uśmiechać i spędzać z chłopakiem więcej czasu, nawet jeżeli
to było już niemożliwe. I kiedy wszystko zaczęło się układać, on uwierzył, że
może być lepiej i wreszcie przyzwyczai się do innego życia, że będzie taki, jak
każdy inny normalny człowiek, bo przecież zachował jakieś ludzkie cechy.
Wcześniej też nie mówił, że jest lalką. Był inny, ale nie sztuczny, jednak nawet nie myślał, że przyjdzie mu na nowo zostać człowiekiem. Nie marzył o tym
nawet, odsunął tę chęć daleko od siebie, tylko po to, by się nie zawieść, nie
mieć złudnej nadziei. Był zaskoczony, bo przez to nie spodziewał się, że
kiedykolwiek na nowo będzie taki jak kiedyś.
Rozejrzał się po ciemnym pokoju, po czym spojrzał na śpiącego obok
Sehuna. Od czasu, kiedy Luhan przyszedł do niego cały zapłakany, ten
stwierdził, że lepiej będzie, gdy będą bliżej siebie. Nikomu to raczej nie
przeszkadzało, wręcz przepadali za swoim towarzystwem, dlatego było im lżej. I
tak wieczorami mało rozmawiali. Po ciężkich dniach byli na to zbyt słabi,
zwłaszcza Luhan, którego wszystko zaczynało przerastać. Często zasypiał od
razu, po położeniu się do łóżka, jednak nie wtedy. Nie mógł zmrużyć oka nawet
na chwilę, mimo ogarniającego go zmęczenia.
Uśmiechnął się delikatnie, kładąc dłoń na lekko wilgotne czoło chłopaka
i pogłaskał je subtelnie, starając się zapamiętać każdy szczegół. Przez
ostatnie dni tylko to robił. Obserwował i zapamiętywał, zupełnie jakby znów był
lalką. Ale uśmiechał się przy tym prawdziwie i pozwalał pochłonąć się chwili.
Kiedy już został zaakceptowany przez Sehuna, czuł, jakby z jego serca
spadł wielki ciężar. Cieszył się, że mógł zostać, chociaż czasami się gubił,
robił wszystko nie tak jak powinien. Po prostu nie pamiętał, jak się zachować,
wszystko wyleciało mu z głowy przez sześćset lat. Przecież nie mógł normalnie
funkcjonować po tym, co się stało.
Przejechał ostatni raz dłonią po jego policzku i najciszej jak tylko
mógł, by nie zbudzić Sehuna, wstał z dość dużego, miękkiego łóżka i kierując
się ku wyjściu, wyszedł do ogrodu. Nocą był naprawdę piękny, wyjątkowy,
zwłaszcza spokojna woda w basenie, w której odbijały się pojedyncze gwiazdy
rozsypane na ciemnym niebie. Usiadł na brzegu i spuścił bose stopy w dół, by
zanurzyły się w niej.
Kochał towarzystwo Sehuna, ale tej nocy musiał pobyć choć przez chwilę
sam. Musiał przewietrzyć się i pomyśleć nad wszystkim, co ostatnimi czasy go
spotkało. Chciało mu się śmiać, przecież wcześniej bardzo dużo rozmyślał, w
końcu mógł robić tylko to i obserwować. To ograniczenie w pewien sposób było
przydatne, ale nie na dłuższą metę, ponieważ zaczął się męczyć, cierpieć, a tak
bardzo chciał tego uniknąć.
Westchnął cicho, zaciskając palce na krawędzi basenu.
Chciał tu zostać, przy Sehunie, codziennie budzić się przy jego boku i
szeptać, że go kocha, a w zamian dostawać obietnicę. Tą, co kiedyś. Mógłby cały
czas jej słuchać, była melodią dla jego uszu. To zabawne, że tak mała i na
pozór nieistotna rzecz tak bardzo go cieszyła, sprawiała, że jego serce biło
coraz mocniej, jakby chciało wyskoczyć. A słowa Sehuna dalej huczały w jego
uszach, nie chcąc ucichnąć. Ale pragnął, by stawały się coraz głośniejsze,
karmiły go przez następne dni, miesiące, a może i lata.
Pochylił się nad wodą i zanurzył w niej dłoń, czując przyjemny chłód.
Po upalnym dniu było to idealnym orzeźwieniem, zwłaszcza że miał ochotę
odpocząć, chociaż przez chwilę, i nie martwić się wszystkim, bo miał już dość,
zwłaszcza iż wiedział, że to wszystko może dobiec końca. W dodatku znacznie
szybciej niż ktokolwiek by pomyślał.
— Znów dręczyły cię koszmary? — Usłyszał za sobą głos, którego tak
bardzo w tamtym momencie potrzebował. Poczuł ruch przy swoich plecach, a
później zauważył postać siadającą obok. Jego profil oświetlało kilka lamp
ogrodowych, które wcześniej zdążył włączyć. O wiele poprawiały widoczność, a
Luhan na nowo mógł się mu przyglądać. — Powinieneś zostać w domu i odpocząć.
Dziś był męczący dzień.
— Zwłaszcza dla ciebie. Świetnie się spisaliście — stwierdził,
podpierając się rękami położonymi na ziemi za plecami. — Ale od początku
wiedziałem, że nie odpuścicie i nie poddacie się. Ta drużyna miała naprawdę
dobrego kapitana, poprowadziłeś ich do zwycięstwa.
— Zdobyliśmy tytuł wspólną pracą, niczym więcej — odparł, leniwie
machając nogami, które również włożył do wody w basenie. — Żaden z nas by tego
nie osiągnął sam. Liczyła się współpraca, zdecydowanie i nieprzewidywalność — dodał, przechylając głowę w bok, odchylając przy tym kawałek szyi. — Aż mi
teraz ciężko przywyknąć do myśli, że to koniec, ostatni mecz w tym składzie.
Przez te wszystkie lata przywiązałem się do nich, a teraz będę musiał ich
opuścić. To okropne uczucie.
Luhan słyszał, jak jego głos lekko drży, jest niespokojny, ale
wiedział, że to wszystko jest dla Sehuna trudne. Tak jak on nie chciał być
samotny, miał wątpliwości, nie chciał opuszczać przyjaciół. Była pomiędzy nimi
jednak różnica. Sehun miał wybór. Sam mógł zadecydować o swojej przyszłości w
przeciwieństwie do Luhana. On był zmuszony do odejścia.
— Jeżeli tak bardzo będzie ci ich brak, to dlaczego ich zostawiasz? — zapytał cicho, wpatrując się w małe punkciki, które falowały razem z wodą za
każdym ruchem ich nóg. — Możesz zostać. Oni będą szczęśliwsi.
— Oni tak, ale nie ja — sprostował, smutniejąc nieco. — Bardzo mi na
nich zależy i są niemal jak rodzina, ale to koniec, Luhan. Pod koniec wakacji
zamknę jakiś etap w swoim życiu. Nie chcę stać w miejscu, dlatego wyjadę. Wiem,
że i tak kiedyś wrócę, ale muszę korzystać z chwili. Póki nie jest za późno. — Zacisnął usta i przybliżył się nieco do Luhana. Tak, że prawie stykali się ramionami. — Postaraj się mnie zrozumieć.
— Staram się, ale nie mogę. — Obrócił głowę i spojrzał w oczy Sehuna,
próbując się nie rozkleić. Ale kiedyś obiecał sobie, że będzie silny, że już
nigdy więcej nie będzie płakać. — Doskonale wiem, jak to jest kogoś opuścić,
ale pod przymusem. Dlatego jestem pewien, że będziesz żałował. Może nie od
razu, ale po jakimś czasie zauważysz, że czegoś ci brak. Bo będziesz sam, w
otoczeniu obcych ci ludzi. To cię przerośnie. — Wydawało mu się, że z każdym słowem jego głos coraz bardziej się łamał. — Ale to twoja decyzja i zrobisz,
jak uważasz. Ja nie mogę cię powstrzymać, zwłaszcza że tyle dla mnie zrobiłeś.
Sehun patrzył na niego z troską, mając ochotę go przytulić. — Tak
bardzo chciałbym cię zrozumieć, ale to wydaje się być nierealne — warknął
cicho, hamując przypływającą dawkę złości. — Nie wiem o tobie zupełnie nic, a
ty o mnie wszystko. Dlatego nie umiem pojąć tego wszystkiego.
Luhan westchnął.
— Może lepiej będzie, jak pozostaniesz w tej niewiedzy.
— Nie ukrywaj przede mną cząstki siebie, proszę.
Nie wiedział co ma zrobić. Nadal milczeć na temat swojej przeszłości,
czy otworzyć się przed najbliższą mu w tym momencie osobą. Wiedział, że oba
wyjścia mają pozytywne, jak i negatywne strony, ale coś w nim pękło. Miał dość
milczenia, nie chciał pozostawać cicho.
— Od dziecka bardzo często chorowałem — zaczął niepewnie, przysuwając
do siebie drżące dłonie. — Moja matka zawsze bardzo się martwiła, podobnie jak
ojciec, zwłaszcza że byłem ich jedynym dzieckiem, o które tak się starali.
Czasami było naprawdę źle, a ja byłem bliski śmierci, dlatego moi rodzicie
chcieli coś zmienić. — Zatrzymał się na chwilę, przypominając sobie twarze bliskich mu osób. Uśmiechnął się lekko. Miał z nimi same dobre wspomnienia, ich
nie chciał zapomnieć. — Miałem może jedenaście lat, kiedy było ze mną bardzo
poważnie. Wtedy poznałem Wu YiFana. Podawał się za zielarza, znał wiele
przepisów. Ale najważniejsze były efekty. Sam wtedy nie wiedziałem czym mnie
karmi, ale pomagało, ja zdrowiałem, a mój ojciec był mu bardzo wdzięczny,
dlatego znalazł mu stałe miejsce w pałacu cesarskim. Zawsze, gdy chorowałem, on
był przy mnie, leczył mnie, ale też i poznawał. Zacząłem lubić go, spędzać z
nim czas — stwierdził, czując, jak oddycha mu się coraz gorzej. Ciężko było mu
wracać do przeszłości. — YiFan wydawał się być człowiekiem dosyć poważnym i dla
niektórych może strasznym, ale nie dla mnie. Myślałem, że jest sympatyczny, że
czyjeś dobro jest ważniejsze niż jego same, i jest ze mną całkowicie szczery.
Dogadywałem się z nim świetnie, zwłaszcza że był w podobnym wieku co ja. Może kilka
lat starszy, ale nie przeszkadzało mi to. Najważniejsza była rozmowa, której
dzięki niemu miałem pod dostatkiem. Nie ograniczaliśmy się do jednego tematu i
chyba to lubiłem najbardziej. Przy nim nie musiałem się kontrolować, czy
pilnować, byłem sobą, mówiłem o czym chcę i jak chcę. A on dotrzymywał
tajemnic, nigdy ich nie zdradzał — szepnął, spuszczając wzrok w dół. — Nim się spostrzegłem, minęło pięć lat. A ja miałem wrażenie, że wiem o YiFanie wszystko
i znam go na wylot, ale karmił mnie kłamstwami przez cały ten czas. Dałem się
oszukać, tak jak wszyscy inni. Nabrałem się na jego sztuczki— wyraźnie
posmutniał, mając już dość. Nie chciał dalej kontynuować, bał się tego, ale
uspokoił go dotyk dłoni Sehuna na tej jego. — Pamiętam ten dzień, jakby to było
dzisiaj, a nie sześćset lat temu — mruknął, podnosząc wzrok na swojego
towarzysza. — YiFan zabrał mnie na spacer po ogrodach. Dobrze wiedział, jak je
uwielbiam. Chodziliśmy dość długo, rozmawiając właściwie o wszystkim, ale
wydawało mi się, że coś jest nie tak. YiFan był dosyć spięty, a kiedy chciał
coś powiedzieć, musiał się dłużej zastanowić. Ale nie zwróciłem wtedy na to
większej uwagi, po prostu cieszyłem się jego towarzystwem — ucichł na chwilę,
splątując swoje palce z tymi Sehuha. — Tak bardzo chciałbym, by nie powiedział
wtedy, że mnie kocha i chce, bym był jego. Ja nie potrafiłem odwzajemnić jego
uczuć. Był dla mnie ważny, ale nie mogłem obiecać mu, że kiedyś wypowiem te
same słowa. I właśnie to zadecydowało o tym, co stało się później. — Jego wzrok
jakby stał się pusty, a dłonie nieco chłodniejsze i bledsze. Tak bardzo bolała
go jego przeszłość. — Później nie widziałem YiFana właściwie nigdzie. Nie było
go w ogrodach, nie przychodził do mojej komnaty. Wiedziałem, że jest na mnie
zły, że poczuł się urażony, dlatego nie mogłem tak tego zostawić. Wtedy
poszedłem do niego. To był pierwszy raz, wcześniej raczej nikt nie odwiedzał go
za jego życzeniem. Jego komnata znajdowała się w zachodnim skrzydle, daleko od
mojej. Pamiętam, że długo zastanawiałem się nad tym, czy lepiej to wszystko
zostawić, czy może wejść do środka i go przeprosić. Prawdopodobnie gdybym nie
wszedł, teraz tutaj by mnie nie było. Żyłbym krótko, ale w spokoju. — Miał
wrażenie, że wokół niego robi się coraz bardziej duszno, a on przestaje oddychać. — Jego komnata wcale mnie nie zadziwiła. Była trochę mniejsza od mojej, a
dookoła było pełno porozwieszanych ziół. Do tej pory czuję ich aromat.
Pachniały pięknie, a w dużych ilościach potrafiły otumanić — wyjaśnił. — Ale
nie znalazłem tam YiFana. Dopiero gdy zszedłem do podziemi, zauważyłem go.
Myślałem, że na mój widok wybuchnie jeszcze większą złością, ale tak się nie
stało. Uśmiechnął się i zaczął coś do mnie mówić. Ale ja tego nie rozumiałem.
Nie minęła nawet chwila, a nie mogłem przestać się ruszać. Później wszystko
stało się inne niż wcześniej, przynajmniej z mojej perspektywy. To on sprawił,
że zaledwie w wieku szesnastu lat przestałem funkcjonować. Odebrał mi
wszystko, prócz duszy. Zrobił wszystko, żebym cierpiał. — Wciągnął głęboko powietrze,
czując jak jego serce mocno kołata w klatce piersiowej. — Wiem, że brzmi to
nierealnie, ale to jest prawda. Dlatego wyglądam jak lalka, którą kupiłeś
Hanie. Znam cię, bo przebywałem w twoim domu przez kilka lat. Byłem po prostu
uwięziony w ciele lalki. Gdyby nie ty i Boo, nadal bym tam tkwił.
— To takie nierealne — szepnął w końcu, wzmacniając uścisk dłoni. — Ale
nie opuszczę cię. Obiecałem to przecież, nie mogę teraz złamać danego słowa.
Bez względu na wszystko, sprawię, że przestaniesz się bać, nawet jeżeli sam nie
wiem co o tym myśleć.
— Wiem, Hunnie — odrzekł, zabierając rękę. — Dziękuję ci za wszystko,
naprawdę. Bez ciebie nie potrafiłbym się odnaleźć w tym świecie, choć i tak już
powoli nie wiem co mam robić. Teraz jest inaczej niż kiedyś i najchętniej
cofnąłbym się w czasie, żeby móc być z rodziną — mruknął wstając z miejsca, co
po chwili zrobił i Sehun.
— Tęsknisz za nimi? — zapytał spokojnie, czując jak zimny powiew wiatru
rozwiewa jego i tak roztrzepane już włosy.
— Tak. Nie wiedziałem ich naprawdę długo. Tęsknię za moim dawnym życiem — szepnął, hamując łzy, które powoli gromadziły się pod powiekami. — A
najbardziej boli mnie to, że nawet jeżeli wróciłbym do Chin, do mojego domu, to
i tak nie byłoby to samo. Kiedyś zostałem sam, bez nikogo, a teraz mam tylko
ciebie.
— Zrobię wszystko, żeby teraźniejszość zastąpiła twój dawny dom.
— Wątpię, żeby się to udało. Chciałem przywyknąć, przyzwyczaić się i
wiem, że potrzeba czasu. Ale nigdzie nie będzie tak samo jak kiedyś. Ludzie są
inni, atmosfera, zwyczaje. To przerasta. Widzę, że się starasz, że pomagasz mi
i jestem bardzo wdzięczny. Gdyby nie ty, poddałbym się już na samym początku.
Ale mimo wszystko to nie moje czasy. Wychowałem się w pałacu cesarskim w
piętnastym wieku, kiedy były wojny, czasy konfliktów, kiedy przygotowywano mnie
do objęcia władzy nad Chinami. A teraz jestem tu, w roku dwa tysiące
trzynastym, w Korei Południowej i jestem tak naprawdę nikim. W waszym świecie
nie istnieję, chyba że jako lalka.
— Nie mów tak — poprosił, kładąc dłoń na bladym policzku Luhana. Nie
chciał tego słuchać, być może dlatego, że było to za bardzo bolesne, dla niego
jak i dla Xi. — Zawsze można wszystko naprawić. Poza tym dużo myślałem nad całą
tą sytuacją — westchnął, delikatnie gładząc skórę kciukiem. Duże, załzawione
oczy Luhana wpatrywały się w niego ze skupieniem, jakby chciały odczytać emocje
malujące się na jego twarzy. — Na początku nie chciałem cię widzieć, denerwowałeś mnie, a to chyba dlatego, że tak nagle się pojawiłeś właściwie
znikąd. Minęło kilka dni i nie wiem co zrobiłeś, ale zaczęło mi na tobie
zależeć. To śmiesznie brzmi, ale kiedy byłeś lalką, naprawdę cię uwielbiałem i
teraz myślę, że podświadomie cieszyłem się, że widzę cię w innym wydaniu, tym
ludzkim. — Drugą dłoń wplątał we włosy niższego chłopaka, przyciągając go
bliżej siebie. Ich ciała złączyły się lekko, więc Sehun mógł poczuć nierówny i
przyspieszony oddech Lu. — I przyzwyczajam się do ciebie i do twojej
obecności. Że jesteś przy mnie. Dlatego
nie odchodź.
— Wcale nie chcę cię opuszczać, ale dzisiaj zrozumiałem coś bardzo
ważnego. — Zwilżył swoje wyschnięte wargi koniuszkiem języka, zaciskając palce
na koszulce do spania Sehuna.
— Co takiego?
— Że to nie koniec — odpowiedział bez żadnych emocji w głosie.
— Nie rozumiem — odparł i zmierzył Luhana spojrzeniem, przez co ten
cofnął się kilka kroków w tył.
— Na tym świecie wszystko jest tak niebywale kruche i łatwo je
zniszczyć, nawet jeżeli pragniesz, by to było cały czas przy tobie. Dlatego nie
przywiązuj się do czegoś, co w każdej chwili może cię opuścić. — Sehun nie
wiedział, czy to prośba, czy może przestroga, ale jego serce pękało mu na pół.
Nie chciał słuchać tych słów od Luhana, nie od niego. — I nie zakochuj się w
czymś nieprawdziwym. — Chłopak uśmiechnął się blado, zaciskając dłonie w
pięści. — Przepraszam — dodał, odwracając się na pięcie, po czym ruszył w
stronę domu, zostawiając Sehuna zupełnie samego.
11.
Zauważył, że ludzie w dwudziestym pierwszym wieku są
naprawdę bardzo weseli. Nawet jeżeli działo się coś nie tak, oni
potrafili tę sytuację tak zamienić, że szybko przestawali się
zadręczać. Może nie wszyscy, ale zaliczali się do tej grupy ludzi
przyjaciele Sehuna. Zwłaszcza Baekhyun, Chanyeol, Jongdae i Minseok.
Nie widział, żeby choć przez moment przestawali się śmiać.
Świetny humor nie opuszczał ich nawet wtedy, gdy zapowiadało się na
kłótnię. Zazdrościł im tego beztroskiego podejścia do świata i
pogody ducha, której on nigdy nie miał, nawet sześćset lat temu.
Z całej tej paczki oni wyróżniali się najbardziej, prawdopodobnie
dlatego, że robili najwięcej zamieszania. Inni byli raczej
spokojni, nawet Yoona, która postanowiła poczytać jakieś grubsze
czasopismo. Wcześniej założyła słuchawki na uszy, całkowicie
izolując się od grupy. Koło niej siedziała zmęczona Sunny, która
mimo to plotła warkoczyki usypiającemu Taeminowi. On chyba nawet
nie wiedział, że jego siostra kombinuje coś z jego włosami, w
przeciwnym wypadku najprawdopodobniej już by na nią nawrzeszczał.
Jongin stał może niecałe dwa metry od nich, nieudolnie próbując
rozpalić ognisko, czemu przyglądał się znudzony Sehun i biegający
koło niego Baekhyun. Obok zasiadł Chanyeol, Jongdae i Minseok
ściskający w ręku paczkę z piankami, które i tak już prawie
całkowicie zjadł. Pojechał z nimi nawet Kyungsoo – sąsiad
Sehuna, który, jak się okazało, miał bardzo dobre kontakty z
Jonginem. W tamtym momencie próbował pomóc koledze rozpalić
ognisko, co nie wychodziło mu najlepiej. Wszystkiemu przyglądał
się Luhan, stąjąc obok samochodu. Cieszył się, że Sehun
postanowił wyciągnąć go z domu. Już zapomniał jak to jest być
tak blisko przyrody, która otaczała go z każdej ze stron.
Po drodze dużo pytał Jongina o to miejsce. Dowiedział
się, że większość terenu to gęste lasy, natomiast po drugiej
stronie, kilkaset metrów od miejsca, w którym się zatrzymali,
znajdowała się plaża, którą chciał zobaczyć najbardziej, ale
nie sam. Wolał zabrać ze sobą Sehuna i spędzić z nim jeszcze
trochę czasu. Nie mógł wybiegać daleko w przyszłość, musiał
się cieszyć tym, co dawała mu chwila w tamtym momencie. Jego
sytuacja była zbyt niepewna, a on nie mógł się łudzić.
- Udało się! - niemal krzyknął uradowany Jongin, z
dumą patrząc się na ogień, który udało mu się rozpalić za
pomocą kilkunastu zapałek i drewna. - Wreszcie – jęknął po
chwili, padając na ziemię obok Sehuna. - Następnym razem niech
Baekhyun się tym bawi, ja odpadam.
- Ale sam się do tego zgłosiłeś – zauważył
Sehun, uśmiechając się z rozbawieniem w stronę przyjaciela, który
spojrzał na niego spod byka i mruknął coś niewyraźnego w
odpowiedzi, dając za wygraną.
- Jesteś idiotą, Jongin. Ja nie mam zamiaru nic
majstrować przy ogniu, bo to nie dla mnie – skwitował Baekhyun,
nieco zdyszany podchodząc do wolnej kłody leżącej na ziemi, na
której po chwili spoczął. - Co robimy?
- Umieramy – wysapał Taemin, kładąc dłoń na
oczach, jakby to miało mu pomóc w zaśnięciu.
- Ktoś ma jakieś inne, ambitniejsze pomysły? -
zapytał ponownie, na co Kyungsoo otworzył szerzej oczy, uśmiechając
się podejrzanie.
- Może straszne historie. Zmierzcha się, mamy ognisko,
jest idealnie. Zawsze jak jeździłem na biwaki ze znajomymi,
siadaliśmy w kole i opowiadaliśmy co nam tylko przyszło na myśl.
Byleby po tym nie można było spać – wyjaśnił, spoglądając na
zgromadzonych.
- Jest za jasno, Soo. Poczekajmy z tym do trzeciej w
nocy – zaproponował Jongin, przez co został zmierzony dość
nieprzyjemnym i wyjątkowo chłodnym wzrokiem kolegi.
- Jeżeli zaczekamy, to wszyscy tu powymierają ze
zmęczenia, a Minseok może z głodu – prychnął, widząc, jak
wspomniany chłopak wzdycha do pustej paczki po piankach. - Znam
takie historie, że w dzień będziesz się bał sam chodzić.
- Nie prowokuj mnie ty mała, podstępna...
- Nie kończ – warknął, marszcząc groźnie czoło i
mrużąc oczy, jakby zaraz miał rzucić się na Jongina jak
wygłodniałe i rozwścieczone zwierzę. - To jak?
- Moim zdaniem to świetny pomysł – stwierdziła żywo
Sunny, zostawiając włosy Taemina w spokoju. - Musimy jakoś
zorganizować sobie czas. I tak za niedługo zapadnie zmrok, więc
nie ma co czekać, a teraz możemy coś przypiec, żeby nie siedzieć
głodnym, co wy na to?
- A my może się zerwiemy stąd? - Ciało Luhana
przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy poczuł miękkie wargi Sehuna tuż
przy swoim uchu. Skinął nieśmiało głową i odnalazł swoją
dłonią tę jego, po czym zacisnął na niej mocno palce,
uśmiechając się uroczo.
- Niedaleko jest plaża, tak mówił mi Jongin.
Przejdziemy się tam? - szepnął, ale i tak już nikt nie zwracał
na nich uwagi. Byli zbyt zajęci przygotowywaniem posiłków, żeby
spostrzec, że kogoś przy nich nie ma. - Chciałem tam iść, ale
nie sam.
Nie otrzymał słownej odpowiedzi. W ramach tego poczuł
delikatne szarpnięcie za rękę i już po chwili odkleił się od
maski czarnego samochodu, przy którym stał, uważnie krocząc za
idącym przed nim Sehunem. Stawiał powolne kroki, ale mimo to
nadążał. Cieszył się, że może spędzić więcej z nim czasu,
chciał się nim nacieszyć. Wolał nie wymyślać żadnych czarnych
scenariuszy, które i tak już pojawiały się w jego głowie, ale
nie mógł przestać myśleć o ostatnich dniach. Wierzył, że
wszystko się jakoś ułoży, bo Sehun był blisko, ale zrozumiał,
że nawet on nie pomoże, jeśli zjawi się Wu YiFan. Jego los był
już przesądzony.
Wysokie drzewa, przez które się przedzierali, były
wszędzie i Luhan miał wrażenie, że gdyby nie to, że była
wydeptana ścieżka, to mimo niedalekiej odległości pomiędzy plażą
a obozowiskiem, zgubiliby się. Najbardziej przeszkadzał mrok, który
starał się coraz bardziej intensywny, jednak nie aż tak, by
całkowicie zakłócić widoczność. Wokół było czysto, jakby
żaden człowiek nigdy tamtędy nie przechodził, czemu zaprzeczała
dróżka, którą szli.
- Pięknie tu – zachwycił się Luhan, stając na
zimnym piasku, w którym zanurzył stopy. Przejście nie zajęło im
aż tak dużo czasu, jak myślał na początku.
- Racja – szepnął Sehun, ruszając z miejsca, by
podejść bliżej falującej wody. - Kiedy byłem młodszy, byłem
tutaj z Jonginem i jego rodzicami. Często przychodziliśmy na tę
plażę i siedzieliśmy tu godzinami, dopóki nie zaczęli nas wołać.
Ale i tak nie słuchaliśmy, wiesz, byliśmy buntownikami. - Zaśmiał
się, puszczając dłoń Luhana. - Pamiętam, że zawsze prosiłem
tatę, żeby wybudował tu dom. Chciałem budzić się codziennie
rano, wyglądać za okno i widzieć ten widok, ale nie zgodził się,
a moje dziecięce marzenia legły w gruzach – prychnął,
uśmiechając się łagodnie.
- Nadal chciałbyś tu mieszkać? - zapytał, siadając
na średniej wielkości kamieniu, którego podłoże zamoczone było
w oceanie. - Byłbyś odcięty od cywilizacji.
- Wiem, ale myślę, że nie przeszkadzałoby mi to,
dopóki przyjeżdżałbym tu tylko na wakacje. Może całe swoje
życie bym tu nie wytrwał, ale dwa miesiące z daleka od tego
wszystkiego wydają się naprawdę zachęcające. Może jak będę
starszy i wrócę z Wielkiej Brytanii, postaram się o taki domek. -
Wszedł głębiej, aż zimna woda sięgała mu po kostki.
- A jeżeli będziesz tu mieszkał – zaczął Luhan –
to będę mógł przyjeżdżać tu z tobą? To jedno z
najpiękniejszych miejsc, jakich widziałem. - Uśmiechnął się
szeroko, niemal spadając z kamienia, na którym siedział.
- Tak – obiecał, podchodząc bliżej chłopaka. - I
każdego letniego wieczoru będziemy oglądać przez okno plażę i
gwiazdy. W cieplejsze popołudnia będziemy siadać na tarasie i jeść
czekoladę, a w te zimniejsze będziemy siadać przy kominku i
oglądać filmy. - Spojrzał na Luhana z czułością w oczach i
wziął głębszy wdech, wyobrażając sobie wszystko o czym mówił.
Był pewien, że chce spędzić z nim jeszcze niejeden dzień i z
czasem poznawać go coraz lepiej. Zakochiwać się w nim i
dotrzymywać danego słowa. Nie opuszczać go.
- Już nie mogę się doczekać.
- Ja też, Lu. Ale może cieszmy się teraz tym, co mamy
teraz? W końcu jesteśmy tu, z daleka od wszystkich i możemy robić
co tylko chcemy – stwierdził, pochylając się nad wodą, po czym
zamoczył w niej dłoń.
- Masz coś konkretnego na myśli? - Uśmiechnął się
leciutko, zapominając o całym otaczającym go świecie. Był tylko
on, Sehun i ta plaża. Ich małe szczęście, które cieszyło obydwa serca.
- Wykąp się ze mną, dawno nie pływałem – zaśmiał
się, nabierając trochę wody, po czym chlapnął nią w stronę
Luhana, który pisnął w kontakcie z nią.
- Jest za zimna. - Wysunął dolną wargę do przodu,
błagając chłopaka, żeby tego nie robił. - Sehun, nie, proszę,
będziemy chorzy i zamarzniemy tu – jęknął, odsuwając się na
kamieniu, byleby być jak najdalej od rąk, które po momencie
oplotły jego pas i przyciągnęły do siebie. - Nie, błagam. - W
panice przylepił się do ciała Sehuna i wtulił się w nie mocno,
mając nadzieję, że wybije mu ten durny pomysł z głowy.
- Za późno. - W odpowiedzi dostał cichy szept. Nie
zorientował się nawet, kiedy Oh cofnął się razem z nim o kilka
kroków w tył, zanurzając się nieco w wodzie, jednak nie sięgała
ona dalej niż przed ich kolana.
- Jesteś okropny – żachnął się, wczepiając się
mocniej w czarny podkoszulek blondyna, który sam mu na dzisiejszy
dzień wybierał. Twierdził bowiem, że wygląda w nim naprawdę
świetnie, poza tym zapamiętał go, jak Sehun przychodził do Hany.
Ostatnimi czasy najczęściej ubrany był właśnie w niego. - I
pożałujesz, ja tylko wyjdę i stanę na piasku.
- A może mi odpuścisz? - Oczy Sehuna napotkały te
Luhana. Mógł odczytać z nich tak wiele emocji, dlatego już był
pewien, że chłopak wcale nie jest na niego zły. - Choć wątpię,
ale próbować zawsze można – powiedział po chwili, mokrą dłoń
kładąc na jego szyi. - Nie jest aż tak zimno.
Nie czekając dłużej, pociągnął Luhana za sobą
tak, że obaj wylądowali w wodzie, która zgrabnie oplotła ich
zgrzane i złączone sylwetki. - Przygotuj się na zemstę –
warknął Lu, śmiejąc się dźwięcznie. Było mu zimno, ale
wygodnie. Usadzony na biodrach Sehuna zawisnął nad nim i położył
po bokach jego ciała ręce, żeby się podeprzeć. - Ostatnie
życzenie?
Zapadła cisza, przerywana jedynie ich głośnymi i
nierównymi oddechami.
- Pocałuj mnie.
Dwa słowa, które sprawiły, że małe serce Luhana
zabiło szybciej, a oddech nagle zanikł. Duże oczy rozszerzyły się
jeszcze bardziej, a pełne usta rozchyliły w geście zdziwienia, jak
i nieopisanego szczęścia, które nim zawładnęło. I nawet jeśli
tak bardzo tego pragnął, to nie mógł ruszyć się ani o milimetr.
Jego ciało zastygło w bezruchu. Ale nie musiał robić wiele, bo kiedy tylko zamknął
powieki, poczuł na swoich ustach delikatne, aczkolwiek niepewne
muśnięcie.
Chciał zatrzymać czas. Zrobić cokolwiek, aby pozostać
w tej chwili już na zawsze, by nigdy nie opuszczać
Sehuna i trwać przy nim, znacznie częściej smakować jego ust,
które powoli łączyły się z jego. Nie spieszyli się, bo nie
chcieli szybko tego kończyć, woleli nie wracać do szarej
rzeczywistości.
Luhan westchnął cichutko, przyciskając swoje wargi do
rozgrzanych ust Sehuna i rozchylił je nieznacznie, pozwalając
całkowicie sobą zawładnąć. Jedną rękę położył na jego
ciepłym policzku, pozwalając całkowicie i bezpowrotnie się
zatracić. Oddając leniwe pocałunki, nareszcie poczuł, że żyje,
osiągnął te szczęście, o którym myślał od wieków. I w tamtym
momencie przestał żałować tego, że nie zniknął. Zapomniał o
YiFanie, swojej rodzinie, wielu latach cierpienia, a to tylko
dlatego, że był przy Sehunie tak blisko jak jeszcze nigdy.
*
12.
Luhan lubił deszcz. Wolał go od słońca, od śniegu,
czy wiatru, ponieważ był ciekawszy, a jego krople spadające z
nieba miały zdecydowanie więcej magii w sobie niż zimne śnieżynki,
na które nawet nie zwracał uwagi. Lubił też atmosferę, jaka
panowała, kiedy padało. Zazwyczaj było ponuro, wietrznie,
dokładnie tak samo, jak tamtego dnia, ale właśnie w takich
momentach mógł skupić myśli, całkowicie odizolować się od
rzeczywistości, tak jak to robił, kiedy był lalką. Przywykł do
tego, zupełnie jak do milczenia, którego nadal nie mógł przezwyciężyć.
Rozmawiał z innymi, ale wolał słuchać, po tych wszystkich latach
w porcelanowym więzieniu to stało się dla niego normalne.
Tamtego dnia jednak nie mógł skupić się na rozmyślaniu. Wszystko
wydawało się go drażnić i smucić, a co najgorsze - nie mógł
wyjaśnić dlaczego. Starał się unikać jakichkolwiek rozmów,
zwłaszcza z Sehunem, który wreszcie odpuścił i poszedł do
sąsiedniego namiotu, należącego do Jongina. Siedział już tam dość długo, co w jakimś stopniu
przynosiło Luhanowi ulgę. Nie musiał się z niczego tłumaczyć,
odpowiadać i wyżalać, nie czuł takiej potrzeby. Po prostu
wiedział, że coś jest nie tak, ale wolał żyć w niewiedzy.
Westchnął cicho, powoli wychodząc z namiotu. Nie mógł
dłużej tam siedzieć, znów czuł się, jakby ktoś go więził.
Potrzebował spaceru, który pomógłby mu w uspokojeniu się,
wyzbyciu się całej negatywnej energii, jaka go ogarniała. Wybrał
plażę. Ona przyszła mu na myśl jako pierwsza, a wszystko przez
Sehuna. Dzięki niemu kojarzyła się Luhanowi z czymś dobrym, z
miejscem, które w jakiś sposób połączyło ich. I nie zamierzał
z niego zrezygnować.
Pokonując już ostatnie metry lasu, przystanął na
moment, właściwie nie wiedząc co dalej robić. Czuł się coraz
gorzej, jakby właśnie ktoś wyrwał jego serce i zdeptał, a nie
chodziło o Sehuna. W końcu gdyby tak było, on nie opuszczałby go
na krok, nie chciałby zostawać sam. Gdzieś podświadomość
podpowiadała mu co to może być, ale nie chciał jej słuchać. Nie
teraz, kiedy wszystko wokół niego stawało się lepsze, a on sam
szczęśliwy, kiedy ta samotność odchodziła w zapomnienie,
znalazł miłość i pragnął trwać przy niej jak najdłużej.
Wysunął się spomiędzy drzew i drżącymi nogami
zawędrował na zimny i mokry od deszczu piasek. Stanął niedaleko
kamienia, na którym jeszcze dwa dni temu siedział i rozmawiał z
Sehunem, po czym spuścił wzrok, kierując go na swoje bose stopy.
Nie wiedział co tu robi, o czym ma myśleć, bo wszystko wręcz
plątało mu się w głowie. Nie mógł się skupić, jakby
przeczuwał, że to nie najlepsza pora na spacery. Zwłaszcza
samotne, ale któż go mógł ochronić? Nawet Sehun nie byłby w
stanie, zresztą to była jego sprawa, nie Oh. Nie chciał go
obciążać, już wystarczająco dla niego zrobił i naprawdę był
mu wdzięczny. Już od początku wiedział, że ten chłopak go nie
zawiedzie. Mimo że nie rozmawiał z nim wcale, zdążył go w jakiś
sposób poznać, ocenić, ale najwidoczniej trafnie.
- Piękny jak zawsze, Luhan. - Zadrżał, słysząc
głos, który przyprawił go o łzy. Już zapomniał, jaki jest głęboki
i poważny. - Wiedziałem, że jeszcze kiedyś się spotkamy. -
Zaśmiał się mężczyzna, a Luhan nie chciał podnosić wzroku. Bał
się, że znów ujrzy ten pogardliwy uśmiech i chłodne spojrzenie.
- To nie najlepszy moment, YiFan – szepnął,
zaciskając dłonie w pięści. - Nie sądzisz, że po tych
wszystkich latach, wystarczająco się zemściłeś? - zapytał,
oddychając ciężej.
- Luhan! - Jego serce zamarło. Nie chciał Sehuna, nie
teraz, nie tu, nie przy sobie. Wszystko musiał załatwić sam, bez
jego pomocy. - Wszędzie cię szukałem, mogłeś powiedzieć, że
idziesz na plażę.
Niepewnie podniósł wzrok i wbił go w chłopaka,
zatrzymującego się obok niego. - Idź, proszę. Wcześniej prosiłem
cię o to, żebyś mnie nie opuszczał, wiem, ale teraz nie możesz
zostać, zrozum. Wracaj do namiotu i nie patrz za siebie. Ja przyjdę
za kilkanaście minut, tylko dokończę rozmowę, proszę –
powiedział błagalnym tonem głosu, przykładając dłoń do
ramienia Sehuna, po czym odepchnął go lekko. Coś w nim pękło.
Nie mógł pozwolić, by tu został.
- Pierwszy raz słyszę, jak kłamiesz. Niespotykane –
prychnął, podchodząc o kilka kroków bliżej. - To prawda, że
ludzie z perspektywy czasu się zmieniają. Ty jesteś nie do
poznania. Gdzie podziała się twoja niewinność i urok? - Zatrzymał
się i przechylił lekko głowę w bok.
- Kim ty jesteś? - zapytał Sehun, marszcząc czoło.
- Luhan nie opowiadał ci o mnie? O osobie, która
zmieniła całe jego życie? Dzięki której teraz tu jest, lecz nie
na długo, bo jego czas już się kończy. Mijają ostatnie sekundy.
Pożegnaj się ładnie i chodź.
- Nigdzie nie idę, YiFan. Może i tu nie pasuję, ale
znalazłem swoje miejsce, przy Sehunie i chcę spędzić ostatnie
chwile razem z nim, nie możesz mi tego odebrać – wyszlochał. Nie
był nawet świadomy, kiedy zaczął płakać. To wszystko dlatego,
że przytłaczała go świadomość, iż to koniec. Zupełny. Jeszcze
kilka dni temu oddałby wszystko, żeby zniknąć, opuścić ten
świat raz i na zawsze, ale teraz wszystko się zmieniło.
- Nie sądzisz Lu, że to to właśnie jest definitywny
koniec? Jeżeli pójdziesz po dobroci, zaprowadzę cię tam, gdzie
chcesz – obiecał YiFan, podchodząc jeszcze bliżej. - Po twoim
zniknięciu w pałacu panował istny chaos, twoja matka załamała
się, a niedługo potem zmarła. Twój ojciec został zupełnie sam,
ale nie mógł długo rządzić Chinami, tak łatwo się poddał –
powiedział spokojnie, poprawiając ręką czarny płaszcz, który
przykrył jego wysoką sylwetkę. - Co ty na to, żeby zmienić bieg
wydarzeń? Wrócić do domu i zapobiec temu wszystkiemu. Nie zaznasz
już nigdy więcej cierpienia, będziesz w swoim świecie razem ze
mną. Tylko jedno słowo, a odejdziemy razem.
Sehun spojrzał z niepokojem na chłopaka, który
wyglądał inaczej niż ostatnio. Był zagubiony, zupełnie jak
tamtego dnia, gdy pierwszy raz ze sobą rozmawiali. - Luhan, nie
słuchaj go, on miesza ci w głowie – warknął, zasłaniając
chłopaka swoim ciałem, po czym wbił groźne spojrzenie w
przybysza. - Nie zabierzesz go. Nie masz takiej siły, żeby zabrać
go do domu. Nie obiecuj mu czegoś, czego nie potrafisz spełnić –
powiedział do niego.
- Masz całkowitą rację, Sehun, jesteś bystry –
stwierdził z pogardą, wiedząc, że i tak wygra. Cokolwiek by nie
zrobił, to i tak był górą. - Ale i tak dzisiejszego dnia
zostaniesz sam. Luhan przetrwał tylko dzięki mnie. Gdyby nie był
lalką, nie spotkałbyś go, ale za bardzo się do niego
przyzwyczaiłeś, odebrałeś mi moją własność, dlatego
przyszedłem po nią.
- Nie rób mu krzywdy – zażądał, cofając się w
tył. Zmusił tym Luhana, by również odszedł dalej, nadal chowając
się za jego plecami.
YiFan uśmiechnął się ironicznie, przenosząc wzrok z
rozdrażnionego, ale spanikowanego Sehuna na Luhana stojącego za
nim. Chłopak rozchylił pełne, różane wargi, czując, jak powoli
opada z pozostałych mu sił. Nie wiedział, co robi YiFan, ale był
pewien, że to koniec. Sam jego wzrok doprowadzał go do zawrotów
głowy, obecność do wycieńczenia.
Lu wiedział, że jest bezbronny, skazany na przegraną,
mimo stojącego przed nim Sehuna – samotny w tej walce. On nie mógł
mu pomóc, nie teraz, ani już nigdy więcej. Rozumiał, że tak musi
być, przecież takie było jego przeznaczenie już od samego
początku, że nie może go zmienić, on, ani nikt inny za wyjątkiem
Wu YiFana. Wszystko było w jego rękach.
Swoje słabe dłonie przyłożył do szyi, próbując
łapczywie zaczerpnąć powietrza, jednakże każda próba kończyła
się niepowodzeniem. Przyozdobione łzami oczy zamykały się, choć
z tym zawzięcie walczył. Nie chciał, by jego powieki opadły, nie
mógł pokazać, że jest słaby. Głos Sehuna stawał się coraz
bardziej niewyraźny i odległy. Słyszał tylko szum fal
rozbijających się o skały i mocny świst wiatru, porywającego
jego włosy. Czuł się porzucony i samotny, choć tak naprawdę był
kochany. Miał wrażenie, że już nigdy nie uwolni się od tego
uczucia, ale i tak już dobił do mety, postawił ostatnie kroki w
swoim długim życiu.
Przez ułamki sekund widział YiFana, który patrzył
się na niego wzrokiem pełnym pogardy. Lu wiedział, że on nie
potrzebował rąk, by zabić. Wystarczyło same spojrzenie i jedna
myśl, by pozbawić człowieka ostatniego tchnienia.
Upadając na kolana, które zatopiły się w zimnej
wodzie, poczuł uścisk na swoim ciele. Był mocny, ale przyjemny,
znajomy. To właśnie w tych ramionach chciał pozostać na wieki, do
końca życia, a jego życzenie właśnie się spełniało.
- To nasze ostatnie spotkanie, Xi Luhan – oświadczył
w pewnym momencie, wykrzywiając usta w uśmiechu. - Kiedyś sam
chciałeś zniknąć, ale nie miałeś odwagi, by skoczyć. Teraz ja
wyświadczam ci przysługę, powinieneś mi dziękować – zaśmiał
się, po czym spojrzał jeszcze na Sehuna klęczącego z ciałem
Luhana w rękach. - On ostrzegał cię, Sehun. Mogłeś wziąć sobie
jego słowa do serca, ale najwyraźniej nie potrafiłeś. Luhan
potrafi każdego omotać swoim wyglądem, ale jego dusza nigdy
wcześniej nie kochała. Nie może być dobry. Bądź mi wdzięczny,
że cię od niego uwalniam. Może jeszcze kiedyś się zobaczymy,
choć w to wątpię. Miłego dnia, Sehun – pożegnał się, na
koniec obrzucając spojrzeniem Luhana.
- Lu, otwórz oczy, proszę – wyszeptał, dławiąc
się własnymi łzami. Już nie słuchał Wu YiFana, nie miał na to
siły. Był zbyt słaby, bo odbierano mu cząstkę życia. - Prosiłeś
mnie, żebym cię nie zostawiał, teraz ja żądam tego od ciebie.
Proszę, wróć.
Być może to tylko wydawało mu się, ale przez
chwilę czuł, jak piąstki chłopaka zaciskają się na jego
koszulce w proteście. Jakby chciał go posłuchać i nie opuszczać
go, nie odchodzić. Później jednak te same dłonie opadły
bezwładnie wzdłuż nieruchomego, bladego ciała, które zaczęło
się kruszyć niczym rozbita porcelana. Nim jednak dotknęło piasku
wszystkie kawałki zniknęły. Zniknął Luhan, pozostawiając po sobie
jedynie wspomnienia i laleczkę, która nadal leżała potłuczona na
białej toaletce. Tam, gdzie było jej miejsce.
Ryczę jak skończona idiotka, nadal nie wierzę, że właśnie tak to się skończyło.. Tak bardzo żal mi miłości Lu i Sehuna. Ugh! Jak mógł go tak po prostu zabrać? Nie zgadzam się na to. Będzie mi brakowało tego one shota, strasznie przywiązałam się do tych postaci. Kolejna cudowna praca, która zasługuje na wiele pochwał. Tej historii towarzyszył niesamowity soundtrack, cieszę się szczególnie, że wplotłaś tutaj Imagine Dragons, o wiele lepiej się czytało. Świetny cytat wygrzebałam "Na tym świecie wszystko jest tak niebywale kruche i łatwo je zniszczyć, nawet jeżeli pragniesz, by to było cały czas przy tobie. Dlatego nie przywiązuj się do czegoś, co w każdej chwili może cię opuścić." I mimo że historia jest jak to ujął Oh nierealna, to cytat za to nadzwyczajnie prawdziwy. No i jeszcze raz to napiszę, JAK ON MÓGŁ GO TAK PO PROSTU ZABRAĆ? Jego miejsce jest przy Sehunie, i tak się już wiele wycierpiał.
OdpowiedzUsuńJAK TY MOGŁAŚ? *MOJE FEELSY* NIENAWIDZĘ CIĘ, TY OKRUTNY CZŁOWIEKU. JAK MOOGŁAŚ *BIJĘ CIĘ* JAK MOGŁAŚ? NIE WIERZĘ, WYJDŹ TY JEDEN ZŁY CZŁOWIEKU ;________;.
OdpowiedzUsuńwybaczę ci, jak napiszesz kolejnego hunhana z happy endem.
Boże jestem zła cholerny komentarz kajfbghsre! JESZCZE RAZ! ;(
OdpowiedzUsuńBoże nienawidzę cię...ale pamiętasz, że cie kocham, prawda? Wracając do pierwszego partu, którego nie skomentowałam zbyt dobrze. Był taki normalny...spokojny...dopóki nie ukazał się Luhan. I wiedziałam, że to cholernie dobry pomysł. Piękny Luhan...niczym porcelanowa lalka. Ogólnie opowieści, które należały do Luhana tak świetnie wbijały mnie w klimat. Że mimo iż wszystko jest normalne niedługo się zmieni. I kiedy pojawiał się Sehun i Boo wszystko sie zmieniło. Nie od razu, najpierw Sehun musiał się urżnąć -,- Zwalamy na Jongina! Dobrze, że dałaś tam Yoonę i Sunny bo zawsze jakieś kobiety, to dobrze robi xD Kiedy Sehun zobaczył Luhana czułam, że nie będzie na początku kolorowo. Na szczęście to szybko się zmieniło. Po scenie ze zbitym pucharem i rozmowie na strychu to wszystko zaczęło mi się tak świetnie wtapiać w siebie. Ta niepewność i strach Sehuna przed Luhanem i ta radość ale także i przerażenie samego Luhana. To wszystko było takie prawdziwe...A teraz drugie part, który był bardziej magiczny niż mogłam sobie wyobrazić. Niby wiedziałam, że na końcu nie będzie happy endu ale starałam się o tym nie myśleć. Myślałam o uroczym Luhanie jedzącym czekoladę na murku z naburmuszoną mina i brudnymi kącikami ust. Myślałam o Luhanie, który nie trafił w piłkę (ty lamusie! XD) i myślałam o szczęśliwym Sehunie. Bo wydawał się być szczęśliwszy niż wcześniej. I kiedy oglądali ten mecz i Lu pod koniec zobaczył Wu wiedziałam, że nie będzie za fajnie. Później ta scena przy basenie. Wydawała się taka idealna do tego momentu. Kiedy Luhan zaczął opowiadać o swojej przeszłości wszystko wydawało mi się takie normalne. Jedyny, chorowity i piękny. Tylko Yifan skubany zielarz. Zastanawiałam się co mógł komuś zrobić Lulu żeby się tak na nim mścić. Jak zwykle wszystko przez miłość. Wu chciał Luhana pewnie nie jako jedyny. Ale jako jedyny był w stanie sprawić, że tak bardzo cierpiał i to przez tak długo. Już myślałam że na końcu się pocałują a ty tu wyjeżdżasz z wracającym do domu Luhanem a ja mina typu "WUUUT?!" ale myślę, spokojnie na pewno będzie. I była! Kiedy tak siedzieli przy tym ognisku i Jongin sprzeczał się z Kyungsoo to tak się cieszyłam bo KaiSoo (szpieraka widzi więcej) i poszli na tą plaże. Boże nie mogłaś wpaść na lepszy pomysł przysięgam. Ja to widziałam (ostatnio często widzę sceny Bere potwierdzi) Ciemne, zachmurzone niebo, delikatnie niespokojna woda i oni obaj. .lahfjslawbvsf ;___; I jak Sehun gadał o tym domku to aż mi łzy stanęły w oczach przysięgam. A później ten pocałunek i szczęka mi opadała. Była piękna, idealna tak pasowała... Jak skończyła się ta część szepnęłam "Jebana" i włączyłam kolejna piosenkę (to z emocji, na EXO mówię jebańcy XD)Tak się bałam. Bo patrząc w bok na to gówno czym się przesuwa (wypadło mi słowo >.<) widziałem, że zbliżam się do końca. Idealnym moment swoją drogą na koniec. To było tak cholernie smutne, że dziwie się że nie płaczę chociaż nadal jestem na skraju....Nienawidzę tego stanu. I cholerny Yifan...niby go nie lubię ale nie mogę go nie lubić...nie wiem dobra nie ważne. Chciałam uderzyć go albo najlepiej na niego rzucić by dał im spokój ale co ja mogę? Sehun przyszedł ale nie dał rady. Pewnie czuł się strasznie, że mimo iż tam był i starał się nic to nie dało i Luhan odszedł. Została tylko porcelanowa powłoka i jego oczy. Nie jego a raczej lalki...i to trochę straszne i piękne za razem, że je zatrzymał i kiedy wrócił z Anglii jednak załatwił sobie ten domek i dotrzymywał obietnicy mimo iż fizycznie Luhana już z nim nie było. Ale dusza pozostała. Takie piękne. Jebana...;___; No nie wiem...co ja mogę powiedzieć? Głupie łzy nie chcą wyjść ale...jest mi tak smutno...ale jednak nie było do końca angstowo...dobra nie ważne feelsy mnie przejęły. To było świetne i wiedziałam od początku do końca, że takie będzie. Idę się pociąć kolczykiem czy czymś tam....Piękne, kochane...idę...bo się ośmieszam. Hwaiting! <3
G.G
Ten pomysł z muzyką jest świetny.
OdpowiedzUsuńDodaje klimatu, co za tym idzie lepiej się czyta, lepiej odbiera emocje a do tego przed oczami maluje mi się każda scena. Po przeczytaniu tego czuje się jakbym wyszła właśnie z kina po oglądnięciu przejmującego filmu. Ostatnia melodia aww.... to już całkiem odpłynęłam i aż mam ciarki na plecach, a w oczach łzy bo tak cholernie wczułam się w postacie. Całe powiadanie było świetne, szukałam czego w fantastycznym klimacie, czegoś co nie jest nachalne i nie muszą co chwila się kochać. Świetne! ja to chce w wersji do oglądnięcia, naprawdę domagam się tego już teraz zaraz ><
Gratuluje świetnego pomysłu i życzę ich jeszcze więcej i dużej weny <3
Ah ! przepraszam jeśli pisze chaotycznie, ale ciągle widzę przed oczami napisy końcowe ! XD
- Kyomini.
Płaczę...
OdpowiedzUsuńNie mogę się uspokoić, bo wprowadziłaś w mojej głowie istny chaos!!!
Tak jak już mówiłam, że twój styl pisania kojarzy mi się z PUCHEM, bo jest taki NIEBIAŃSKI. Niesamowite, jak wiele uczuć wlewasz do opowiadań... Dlaczego Lulu umarł. Dlaczego nie mógł zostać z Sehunem? W połowie musiałam zrobić sobie przerwę w czytaniu, bo po ich pocałunku, zupełnie nie wiedziałam co myśleć. To wszytko było takie niewinne. Brak mi słów, by opisać jak bardzo jestem wzruszona. Wu YiFan... egoista. Nie może zrozumieć odrzucenia... W sumie, to mu współczuję. Chyba inaczej odebrałam charakter tej postaci. On był... szaleńczo zakochany. Lecz również był wariatem, bo zniszczył życie ukochanej osobie za to, że nie chciała z nim być.
Czuję, że coś się we mnie rozsypało, a to wszystko dzięki lub przez ciebie. tak bardzo ci dziękuję, za te uczucia, bo opowiadanie jest fenomenalne. Skąd ci przyszedł na to pomysł? Jesteś GENIALNA i będę ci biła pokłony.
Muzyka jest idealnie dobrana. dzięki temu czuć emocje sto razy bardziej, niż normalnie. Widzę, że ty również piszesz przy muzyce.
Nadal jestem wstrząśnięta. Nie pisz więcej smutnych opowiadań. I choć bardzo bym chciała przeczytać takie następne, to myślę, że serce by mi pękło. Nadmiar wrażeń, uczuć.
A mówiłaś, że nie ma tyle emocji...
KŁAMCA T^T
Ale to dobrze, że ich tyle było. CUDO. Twoje PUSZYSTO-NIEBIAŃSKIE cudo *.*
Kocham Cię...
Juliette
Czekałam na tą część z wielką niecierpliwością. Szybko się wyrobiłaś, za co bardzo ci dziękuję. Ja oczywiście komentarz grubo po czasie, ale na tel. nie dobrze się komentuje, a właśnie na nim większość opowiadania czytałam. Coś czuję, że mój komentarz będzie marnie wyglądał...
OdpowiedzUsuńMuzyka jak zwykle wspaniale dobrana, wszystko dopięte na ostatni guzik.
Druga część jest wspaniała. Te uczucia, napięcie, to wszystko... Czytało mi się to wspaniale i na pewno jeszcze wrócę. Ten one shot jest wart kilkakrotnego przeczytania.
Mecz piłki nożnej... Opis wspaniały. Ania pomagała? ^^ Ale super to ogarnęłaś, naprawdę. Ja nie wiem czy dałabym radę opisać mecz. Oglądam czasami kilka, ale żeby opisać... Nie, chyba nie. :D
A potem to na plaży... To było świetne. Nie umiem tego opisać tak... ogólnie nigdy nie umiem ubrać słowa, kiedy opowiadanie mi się podoba. ;D
A ta historia z tym rodzeństwem i tym ojcem, który zabił córkę... Biedny Luhan, tyle napatrzeć się, przez te wszystkie lata.
A Kris.. Ta całą historia z nim. Staram się postawić na jego miejscu, starać się zrozumieć jego czyny, co nim kierowało... Musiał chyba jednak być załamany, zły, wręcz wściekły, jak się dowiedział, że Luhan nie odwzajemnia jego miłości. Ale po co się jeszcze pojawił, po jaki gwint?! Żeby zniszczyć tą piękną sielankę? On mówił, na końcu, że uwalnia Sehuna, od Lulu, ale to moim zdaniem ogromne kłamstwo. On po prostu nie mógł znieść myśli, że Luhan kogoś kocha, że pokochał kogoś innego, niż sam YiFan.
Dlaczego uśmierciłaś Luhana, jejuuu ja już praktycznie ryczałam. Przeczuwałam, że go uśmiercić, ale nadal miałam nadzieję, że jednak nie, że nie zrobisz tego, że oszczędzisz go i dasz mu spokój i szczęście. Ale ty nie, musiałaś...
Ale mówię tak tylko, bo innej końcówki chyba sobie jednak nie wyobrażam. Ale sam koniec, już po całej tej śmierci... Tutaj po prostu niby serce się kraja, a jednak nie. To takie kochane, że on przychodzi i pokazuje, to wszystko. Jejuuu. ♥ Ja już nie mogę komentować, bo będę ryczeć. NA samą myśl o tej śmierci, emocje powoli zbierają, a ja nie mogę ryczeć.... :(
No nic, mogę powiedzieć, że to jest najlepszy one shot jaki czytałam. Pokochałam go baardzo mocno. ♥ To co piszesz, te emocje, które tam umieszczasz są CUDOWNE. :*
Kocham twoje opowiadania, and i ♥ you.
♥ ♥ ♥
Rosesylla
P.S Wybacz, jeżeli znajdą się gdzieś błędy, ale jestem pod emocjami, to .... ♥
P.P.S Ta grafika, którą umieściłaś na końcu.. Śliczna. ;*
UsuńMogę sobie ściągnąć na tapetę laptopa?? ^^
Udało mi się dorwać do komentowania *^* Obiecałam sobie, że nie będę się z tym zaniedbywać, bo potem wylatują mi z głowy najważniejsze myśli, a odwlekanie jest najgorsze. Dlatego przepraszam, że nie skomentowałam od razu pierwszej części "Porcelain" x.x To akurat nie tyle dlatego, że jak zwykle "odłożyłam na później", zwyczajnie nie wiedziałam, CO mam napisać i jak to skomentować. Nie wiem dlaczego, ale nigdy nie idzie mi komentowanie Twoich dzieł, bo mam wrażenie, że się zbłaźnię i będziesz na mnie patrzyła z pogardą, jak się będziemy widzieć ;; Ale już się nad sobą nie użalam, większość ludzi patrzy na mnie z pogardą, przyzwyczaiłam się :D
OdpowiedzUsuńCo do porządnego komentarza, na który zdecydowanie zasługujesz TY, jak i to cudo, które stworzyłaś, postaram się to teraz nadrobić jak najlepiej będę potrafiła.
Przeczytałam drugą część wczoraj w nocy, kończyłam później nad ranem, ale pamiętam praktycznie każde słowo i każdą sytuację. Zadziwiające, bo zazwyczaj moja pamięć pozostawia wiele do życzenia. Być może to dlatego, że czytałam tak uważnie, tak bardzo wciągnęłam się w akcję, że nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do końca. Ale nie będę zaczynała od końca, wolę od początku.
Sam pomysł z Luhanem zaklętym w ciele porcelanowej lalki to coś, o czym niejednokrotnie wspominałaś już na Twitterze, a ja już wtedy nie mogłam się doczekać, wiedząc, jakie cudo z tego stworzysz. Twoje pomysły zawsze mnie zadziwiały, zachwycały i jednocześnie dobijały, bo chyba nigdy nie dam rady wymyślić czegoś na miarę TEGO, po prostu nie posiadam tak bujnej wyobraźni. Dodając jeszcze Twój styl pisania, który jest taki profesjonalny, że mam wrażenie, jakbym czytała książkę jakiejś znanej autorki fantasy, jak J.K. Rowling (tak, wiem, że nie lubisz "Harrego Pottera", będę się dziwić do końca życia, ale wiedz, że porównanie do niej to największy komplement, jaki mogłabyś ode mnie dostać x.x), czy Cassandra Clare - tą panią, mam nadzieję, dobrze znasz ^^ Tak, do tego stopnia uwielbiam Twoją twórczość. Myślę, że z nas wszystkich tutaj masz największą szansę stworzyć kiedyś książkę. Nie, nie żartuję, mówię zupełnie poważnie, nie po to, żeby Ci się podlizać, czy coś w tym stylu. po prostu od dawna już śledzę Twoje opowiadania i widzę, jak bardzo się wyróżniasz. A czytam dużo.
Porcelanowe lalki zawsze mnie przerażały. Już o tym rozmawiałyśmy, więc sama wiesz. Są takie... zbyt idealne, niby kruche, ale te ich gładkie buźki, lśniące włosy i przerażająco "prawdziwe" oczy... Nie mogłabym spać z taką w jednym pokoju, zawsze miałabym wrażenie, że się na mnie gapi x.x Podobało mi się strasznie, w jaki sposób Sehun uwolnił Luhana. Nie spodziewałam się, że go "roztłucze", tu mnie zaskoczyłaś. Nie dziwię mu się, że na początku się go bał, nie wiedział, co z nim zrobić, trudno mu było uwierzyć w historię z lalką. A jednak okazał serce i pozwolił mu zostać. Tutaj, w drugiej części coraz bardziej się do siebie zbliżają. Nie przepadam za HunHanem, ale do tej historii żaden inny paring by mi nie pasował. "Porcelain" jest takie delikatne, magiczne, spokojne, zupełnie jak oni.
Wstrząsnęła mną ta historia wspominana przez Luhana. Nie miał łatwego życia, zamknięty w tym swoim "porcelanowym więzieniu", skąd mógł być tylko biernym obserwatorem. Ten ojciec zabijający własne dzieci... Boże. Nie mogłam się po tym pozbierać, chociaż to było niby tylko takie niepozorne wspomnienie, jedno z wielu, zapewne. Współczuję Luhanowi, bardzo mu współczuję. Okrutny Wu Yifan, którego notabene POKOCHAŁAM w odsłonie czarnoksiężnika, tak mi to pasuje jakoś *___* zaklął go w lalkę tylko dlatego, że ten nie mógł odwzajemnić jego uczuć. Bajkowo. Uwielbiam ten klimat, a całe opowiadanie jest w nim utrzymane. Myślę, że powstałby z tego świetny film. Smutny, ale genialny ;;
OdpowiedzUsuńKolejny fragment, który zapał mi w pamięć i był takim dobrym oderwaniem od całego tego spokojnego, ale zarazem złowieszczego nastroju - moment, gdzie Sehun uczył Luhana grać w piłkę, a Lu jadł czekoladę. Tak bardzo miałam go ochotę przytulić. Był jak takie niepozorne dziecko, które dopiero uczy się, jak żyć i to chyba dobre porównanie, bo on przecież po raz pierwszy znalazł się w tak odmienionym świecie, zupełnie innym niż ten, który zostawił.
Mecz i przyjaciele Sehuna <3 Wyczułam tu troszkę BaekYeola, ale Yoona musiała się wtrącić. Ha, to chyba jej przeznaczenie, przeszkadzać Baekowi i Chanyeolowi~ Ale lubię ten wątek, bo jest taki przyziemny, w przeciwieństwie do reszty opowiadania, która jest tak przesycona magią i tajemnicą.
No i dotarłam do końca. Wiedziałam, że któregoś z nich zabijesz, bo jesteś okrutna i bezwzględna, Uszati :D Powinnam się od Ciebie uczyć, czasami... Ale nie, na poważnie, nie widziałam innego zakończenia tej historii. Zaczęła się smutno, musiała skończyć się smutno. Jednak czytając jak Yifan zniszczył Luhana, a ten rozsypał się niczym porcelana, miałam wilgotne oczy. On na to nie zasłużył. Mógł długo żyć szczęśliwie z Sehunem u boku, a Sehun by go ze wszystkim oswoił, nauczył, jak obcować w tym dzisiejszym świecie... Ale Yifan miał rację, gdyby nie klątwa, Sehun nigdy nie poznałby Lu. To takie błędne koło bez happy endu, ale dzięki temu opowiadanie jest tak wyjątkowe. Nie będę mówić, że najlepsze ze wszystkich, jakie stworzyłaś, bo wszystkie inne kocham równie mocno, nie chcę żadnego faworyzować. Ale zdecydowanie jest to mój ulubiony HunHan~
Czekam na kolejnego oneshota Twojego autorstwa, bo wiem, jak wiele jeszcze możesz wymyślić *-* To trochę nie fair, że tak umiesz ;; Pozdrawiam i życzę weny, pomysłów, wszystkiego tego, co i tak już masz <3
Aliss.
A ja znowu płaczę...
OdpowiedzUsuńtak bardzo przeżyłam tą historię, że chyba będę o niej jeszcze długo myślała.
W ogóle jak tak można, żeby stworzyć coś tak niebywale pięknego. Nie dość, sam pomysł ale i realizacja go. Tworzenie, słowo po słowie. I tak twoje opowiadanie, każde bez wyjątku, równie piękne jak poprzednie, jest właśnie jak taka laleczka, niebywale piękna, wzruszająca... ale nie za piękno struktury i powierzchownej doskonałości, ale duszy, która jest w każdym słowie, które przeczytałam, i które jest twoim dziełem. Mało jest takich słów, które pochłaniają sobą mnie w swą nierealność i magię, ale jestem wdzięczna, że ty na te kilka minut zabierasz mnie w świat, tak piękny, że już samo to wzrusza mnie i cieszy i jestem oniemiała za każdym razem i smutna gdy widzę już ostatnią literę. Wiem, że rozczulam się jak jakiś psychopata, ale to opowiadanie wprawiło mnie w stan melancholii. Naprawdę coś niebywałego i wyjątkowego.
Najpierw napiszę Ci, że był to najlepszy Hunhan, jaki kiedykolwiek czytałam. Taki tajemniczy, pełny magii... Jesteś naprawdę utalentowaną osobą, jeśli chodzi o pisanie.
OdpowiedzUsuńPoczątek był taki normalny. Sehun, rodzina, przyjaciele... Typowe życie nastolatka. Baekkie, chcesz topić Yoonę, bo zabrała ci Yeola? Mas moje pozwolenie :) A potem pojawił się Luhan. Część pierwsza była zdecydowanie w stylu fluffa. Miło mi się czytało o tym, jak rodzi się uczucieie między tą dwójką. Lulu był tak bardzo zagubiony... Ogólnie pomysł z duszą w ciele lalki był świetny *o* Kris jako czarny charakter, tak bardzo mi się to podoba! On zepsuł wszystko. Wszystkie ich wspólne marzenia. To było tak cholernie smutno,że Luhaś nie może być przy Sehunie. Nie umiem nic napisać... Zrobiło mi się tak cholernie smutno. Wiem, że to angst i mogłam spodziewać się smutnego zakończenia, ale nie chciałam w to wierzyć. Miałam nadzieję, że to będzie happy end. Nie mów, że spieprzyłaś! Jest idealnie! Uwierz w to, że piszesz cudownie :3
Hwaiting!
Ok,miałam skomentować wczoraj,ale oczywiście przez ciebie tego nie zrobiłam,wszystko TWOJA wina >.< czytałam wczoraj przy akompaniamencie brzęczącej muchy,która latała jak połamana po mnie i monitorze,ale w końcu pierdolnęłam ją poduszką,więc pod koniec było spokojnie:) myślałam,żeby skomentować to wczoraj,ale mój tata jest tak psychiczny,że o 22 wyłączył mi tv,kazał iść spać,i gdyby usłyszał o 23 dźwięki klawiszy,to bym miała opierdol i to niezły :S Nie spieprzyłaś tego ani słownie, ani fabularnie, bo jest perfekcyjne, ta część jest lepsza od 1, bo więcej tych miłych przeżyć i .... Hunhana.
OdpowiedzUsuńRozmawiałyśmy wczoraj, czemu ich nie lubię jako pairingu, ale powiem ci tak : czytałam już dużo oneshotów z hunhanem i opowiadań (cm na przykład, ale tam hunhan mnie nie zraża,bo to 1 kpopowe opowiadanie jakie przeczytałam :3 ) i po prostu byli dla mnie obojętni, nudni,ale przez ten oneshot(wierz lub nie ) ...chyba zmienię do nich zdanie. To przez to,że Sehun był taki opiekuńczy i kochany,a Luhan zagubiony i bezradny, ale ta więź między nimi jest cudowna <3 Naprawdę, powoli zmieniam zdanie. Jesteś jakimś devilem czy co x.x
Przejdźmy do oneshota:(opiszę ci to,co pamiętam po wczorajszym czytaniu,znowu będzie chaos,ale nie umiem pisać komentarzy)
Sen Luhana o tym rodzeństwie. Przeraziło mnie to,że tyle musiał patrzeć na jakiegoś nadpobudliwego ojca, który bije swoje dzieci aż do krwi... najgorsze,że musiał bezradnie patrzeć, nie mógł się poruszyć, by pomóc :c
jej..i to takie słodkie,kiedy wstał by iść do Sehuna, który czytał, bo też nie mógł zasnąć i szkoda mi się zrobiło Lu,kiedy powstrzymywał się od płaczu,bo jednak te złe wspomnienia wracały do niego w nocy,no ale na szczęście Sehun przy nim był :3 .....pierwszy raz jadł czekoladę, takie zaciesze tam łapał xD ja bym się zaczęła z niego śmiać,że taki napalony na tą czekoladę, no ale Sehun był zakochany,no to we łbie tylko "och,jaki on słodki gdy oblizuję usta z czekolady " "och,nikt nigdy tak uroczo nie patrzył na czekoladę" "....popatrzysz łaskawie na mnie ? Patrz,mam niezły tyłek,fryzura też bez zarzutów!" ... dobra, to ostatnie wymyśliłam, ale na pewno musiał tak myśleć ^.~ Ta część jest taka urocza , jak uczył Luhana grać w piłkę i noga przeleciała centymetr od niej, to mi nie było do śmiechu, bo ja też nie trafiam, więc wiem co czuje xD nie mogłaś tam dać jakiegoś soundtracku disco polo , Boys- Jesteś szalona , na przykład ? Lolz, nie lubię disco polo, ale nie wiem co mi po głowie pełza x.x btw chyba nadużywam minek w komentarzu, wyjdę na jakąś nadpobudliwą :))) x.x ale dobra,w końcu trafił. I cieszyłam się, że zapozna go z kolegami i jeszcze bardziej jak powiedział,że będzie siedział z Baekhyunem, bo wiesz jak więcej Baekhyuna-to lepszy oneshot ^^ zastanawiam się swoją drogą co mu Yoona zrobiła, znaczy ja ją ogólnie lubię , Sunny trochę mniej, ale rozumiem, że potrzebowałaś kogoś na tą "wredną" ;P ale te ich sprzeczki są zabawne, a z Byuna taka maruda,jakbym widziała siebie, nigdy nic nie pasuje,"whatever" >.<
Luhan się tak gapił na tego Sehuna, niby na jego skupioną twarz i grę, a wiemy, że mu się na dupę patrzył, więc mogłaś to dopisać,chyba, że nie chciałaś aby Lu wyszedł na zboka twoich namiarów ^.^ ale nie no powiedzmy sobie szczerze, NIE MA KOGOŚ, kto nie gapił by się na dupę Sehuna,on demoralizuje.
OdpowiedzUsuńLuhan to ma za dobrze,Baekhyun dał mu możliwość wyboru koloru słomki,mi by od razu wepchnęli pierwszą lepszą, broń Boże używaną x.x pfffffff wcale nie jestem zazdrosna... następne co było to ognisko. Kai mistrzem, wyobraziłam sobie jak zmęczony pada, a wszyscy dookoła umierają, ale Sehun miszcz flirtu "ej,bejb,wyrwijmy się stąd " "gdzie?" "no,wiesz...nad wodę" " och...po co?" " takie tam ten teges" "o...będziemy łowić ryby?" " taak,Luhan, chodź,jak będziesz dobry,to może pokażę ci jedną." ^^ nad tą wodą było tak uroczo,jak w jakichś tych obyczajach cnie :)) w dodatku spędzili miłe chwile i to "pocałuj mnie" - ZABIŁAŚ <333333333333333333333333333333333333333333333333
"nie umiem opisywać pocałunków" - a w twarz bichslapa dostałaś ?! x.x
Zakochani,omo. no i potem jak luhan sam na plaży spotkał Krisa.... nigdy jeszcze on nie był tak ....creepy, rilli. samym wzrokiem zabijał i to skutecznie, na szczęście pojawił się też Sehun,ale Kris mieszał mu w głowie, no tylko za jaja i na latarnie,czy jak to tam x.x ALE TO NIE MIAŁO SIĘ TAK SKOŃCZYĆ,ROZUMIESZ? ONI MIELI BYĆ RAZEM SZCZĘŚLIWI, LUHAN NIE MÓGŁ ZGINĄĆ NO ;~~~; żal mi było Sehuna, tak płakał, zakochał się i stracił wszystko. Ale na szczęście nie popadł w depresję czy coś,bo zrozumiał,że Luhan jest przy nim. Najsłodszy i najbardziej wzruszający oneshot,jaki przeczytałam :3 powaliłaś mnie. i wiesz co jest zabawne ? że jak natknęłam się na cm - opowiadanie o koreańczykach, w dodatku gejach to myślę sobie ".....dobra,ścierpię,ale ładni są,spróbuję przeczytać" i po pierwszym rozdziale to pokochałam.Wcześniej znałam cię tylko z szablonownicy ,podziwiałam twoje prace i nie pomyślałabym,że kiedykolwiek pociągnę z tobą pisać, tak na dłużej, serio i jak już mówiłam, gdyby nie ty,nie czytałabym tego, nie znałabym exo jednocześnie popełniając wielki błąd,bo teraz nie wyobrażam sobie dnia bez słuchania ich czy oglądania.zbiera mi się na wspominki,stfu,weź to ode mnie x.x
To czekam teraz na cm, na Pamelkę i na snh, a teraz idę łapać pomysł na opowiadanie :)
Hwaiting <3
Świetne opowiadanie. Mam jednak wątpliwości co do autorstwa opowiadania, gdyż niedawno czytałam na zagranicznym blogu bardzo podobne odpowiadania ( niemal że identyczne - może wina tłumacz, nie wiem) . Chciałabym się spytać czy twoje opowiadania są inspirowane na innych, lub lekko kopiowane ? Nie chcę cię obrażać tym pytaniem ;; Przepraszam jeśli uraziłam :(
OdpowiedzUsuńJasne, że nie. Ja nigdy wcześniej podobnego opowiadania nie czytałam, możesz być pewna, a jeżeli fabuła jest podobna, to już nie moja wina. Czasami się zdarza, ja to opowiadanie planowałam od zimy 2012 roku. Poza tym nie czytam zagranicznych opowiadań, czytam tylko polskie, a na podobne się nie natknęłam, także zdziwił mnie trochę twój komentarz XD
UsuńI nie kopiuję. Wolałabym nie pisać nic, niż kopiować. A oskarżenie faktycznie trochę mnie uraziło.
Boże jakie to było piękne! T^T
OdpowiedzUsuńI do tego idealnie dobrana muzyka. *.* Jednego jestem pewna: masz talent i do wielki.
Mimo, że nie lubię HunHana, to mimo wszystko pokochałam ich w tym opowiadaniu. <3
Co do Krisa... Zachował się podle to jest pewne, ale mimo wszystko staram się go jakoś zrozumieć. Staram się zrozumieć to co zrobił. LuHan złamał mu serce, więc to oczywiste, że poczuł się urażony, ale... No cóż nie powinien go od razu więzić, ale jak to zrobił mógł mu po tych sześciuset latach wybaczyć. Mi się zdaje, że jeśli on tak długo trzymał do niego urazę to znaczy, że naprawdę go kochał a gdy zobaczył go z Sehunem, zostałą wzbudzona w nim zazdrość.
Szczerze nie wiem już co napisać, ale wiem jedno długo o tym one shot'cie nie zapomnę ^ ^
Pozdrawiam <333
Nominowałam Cię do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńwięcej u mnie: http://save-me-cause-im-yours-forever.blogspot.com/
Nominowałam cię do Liebser Award - więcej u mnie:)
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Award. Szczegóły na moim blogu : http://slowaukrytepodnutami.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie było niesamowite. Wydrukowałam je, by w każdej wolnej chwili móc do niego wrócić i jeszcze raz przenieść się w fantastyczny świat Luhana i Sehuna.
Nie chcę pisać tutaj streszczenia opowiadania.
Jestem po prostu pełna podziwu i z wielka niecierpliwością czekam na Twoje nowe teksty.
Opowiadanie przeczytam i skomentuję później, obiecuję c; A tymczasem zjawiam się z informacją, że na Ogórku pojawił się zamówiony BaekLu~
OdpowiedzUsuńYIFANIE ZGIŃ! OBOŻEBOŻEBOŻE, TAG BARDZO RYCZEM ;----; TAK BARDZO MIAŁAM NADZIEJĘ NA INNE ZAKOŃCZENIE, ŻE HUNNIE JEDNAK URATUJE LULU! O Boże, tak bardzo złamałaś mi serdusio, zabiłaś Lulu ;-; Ale to takie piękne, ta miłość Sehuna, to, jak się nim opiekował przez cały czas, jak go uczył gry w piłkę, jak się o niego troszczył, o Boże! Przez dłuższy czas myślałam, że Sehun wyjeżdżając do Wielkiej Brytanii zabierze Luhana ze sobą, będą sobie żyli razem i razem będą wracać na tą plażę, oesu jak bardzo się myliłam ;-; Ale jak czytałam już ten fragment, gdzie Lu lubił deszcz, to pomyślałam, że Hunnie go ze sobą zabrał, a tu... Oesu, nie mogę przestać płakać. Boże, Uszaku ;-; Jestem tak bardzo zachwycona i pod takim wielkim wrażeniem, że omammomomoamo.
OdpowiedzUsuńTo jest piękne i jestem zdruzgotana taką końcówką T^T jesteś mistrzem, naprawdę. cudowne opowiadanie. cholera, nie wiem co więcej napisać, nie nadaję się do długich komentarzy ^^" życzę weny na jak najwięcej opowiadań ^^ Wiśnia
OdpowiedzUsuńRyczę jak głupia .. to było piękne, choć zmieniłabym końcówkę.. Kurde no .. nie wiem co mam napisać .. Życzę weny i obyś dalej tak pisała .
OdpowiedzUsuń` Ruda
W trakcie wakacji szukałam ciekawych polskich opowiadań o EXO i natrafiłam na Twój blog, droga autorko. Czytałam 'Klejnot Jeziora' Jednak, z niewiadomego powodu zniknęło mi to z moich zakładek. A na rzecz szkoły porzuciłam szukanie opowiadań, ale dzisiaj sie znalazła okazja wiec skorzystałam.
OdpowiedzUsuńPomyślałam sobie, że napsizę komentarz. A co.Żebyś wiedziała, że tu byłam i czytałam.
czytałam równiez inne twoje opowiadania, ale juz nei pamietam czy komentowałam czy nie, najwyżej sobie powtórze, bo troche wolengo czasu mam :')
Cz.1 'Porcelain' była urocza. Nie płakałam co prawda, ale tak jakoś ścisnęło w serduszku... nie żebym była bezduszna istotą... po prostu jakoś skupiłam się na czym innym czytając Twoje opowiadanie (to jest : bohaterowie i ich uczucia)... To było naprawdę wszystko świetnie opisane.
/musiałam zrobić kilka domowych czynności ale wracam do komentowania/ tak się zastanawiałam, gdzie te moje zakładki do tej strony wcięło ;-; no ale dzięki innej stronie tu trafiłam bodajże love is still love( no a teraz moge narescie skomentować ^^ )
co prawda nei wiem, czy ten blog jest dalej aktywny czy nie, ja jednak myślę, że tak
no więc , kontunuując. przejdę moze od razu do rzeczy, powiem, co mi sie najbardziej podobało. hmm, trudny wybór, zbyt wiele pięknych rzeczy się wydarzyło.
motyw,żeby Lu był zaklęty i to w postać porcelanowej lalki, zrobił chyba na mnie największ wrażenie. przecudne, no po prostu przepiękne. A ten opis jego odczuć na przestrzeni wszystkich lat po prostu rewelacyjny.
nawiązujac teraz do części pierwszej : podobało mi sie to, jak Sehun z dnia na dzieńsię mieniał, jak luhan go potrafił zmienić, zauroczyć.. i w sumie mu sie nie dziwię.
A ten kot, Boo.. lubie jego imię, fajne i takie unikalne :)
Okej, tyle na początek. Komentarz taki sobie, ale mam nadzieję, że Tobie się spodoba.
-chuchu
Może nie popiszę się komentarzem wśród innych, ale nie o to mi chodzi. Czytałam tego shota nocą, a dokładniej dzisiaj o trzeciej nad ranem. Nie udało mi się płakać na końcówce, lecz po dotarciu do mety wpadłam w błogi stan. Nie wiem dokładnie jak to określić. Bardzo przyjemnie mi się spało. Czułam się jak Luhan, tak delikatnie i krucho.
OdpowiedzUsuńZ początku zaraz moje myśli krążyły wokół Jongina, który - miałam wrażenie - wszystko rozpieprzy na sam koniec. Jak się okazało zrobił to YiFan... Nadal nie mogę go zrozumieć... Dlaczego powiedział, że Luhan nie potrafi nikogo kochać, bo jest lalką. Przecież on ciągle powtarzał, że jest zakochany w Sehunie. YiFan, skoro miał nad nim władzę mógł przynajmniej zostawić go żywego i gdzieś zabrać, ale nie od razu pozbawiać wszystkiego :( I chyba to najbardziej mnie dobiło w tym wszystkim.
Może nie tyle przyjemny był ten shot, ile dawał sporo do myślenia, nad tym do czego się przywiązujemy.
Bardzo Ci dziękuję.
Boże płaczę ;__; i dziękuje ci za to cudowne opowiadanie, muzyka super pasowała a twój styl pisania normalnie przenosi w inny wymiar XD Ale naprawdę to było piękne!!! :')
OdpowiedzUsuńmoje życie straciło sens, a ryczę tak jakby dobiegało końca...te opowiadanie było najbardziej uczuciowym opowiadaniem jakie czytałam. Było i jest piękne. Ciągle nie wieże, że to koniec. Pewnie nie zasnę przez następne 2 tygodnie. Kocham HunHana i to opowiadanie. Dziękuje naprawdę ci dziękuje z całego serca, że mogłam to przeczytać i płakać słuchać potem dołującej muzyki. Piękne słowa i genialny pomysł. Rzadko ryczę przy czytaniu czego czegokolwiek związanego z k-popem. To był pierwszy raz gdy łzy opadały na moje poliki jak wodospad. DLATEGO JESZCZE RAZ CI DZIĘKUJE I ŻYCZĘ WENY W PISANIU.
OdpowiedzUsuńStwierdzam, pomysł bardzo ambitny, ciekawy, tylko może zbyt słabo rozwinięty, co z drugiej strony podziałało na niekorzyść, bo można było wybrać jakąś ciekawszą akcję, bardziej emocjonujące zdarzenia tuż przed tragicznym finałem. Co nie zmienia faktu, że nie zawiodłam się po tej częsci, a jak wiesz, oczekiwałam wiele. Zwłaszcza dwa ostatnie fragmenty były cudowne, a ten ostatni choć smutny to i tak bardziej urzekł mnie pięknem.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że słowa zawarte w moich komentarzach wywołują choć nikły uśmiech na Twojej twarzy, naprawdę lubię Twoje opowiadania, cenię Twoją osobę, chciałabym kiedyś osobiście wymienić z Tobą parę zdań, może więcej, poznać Cię, ale póki co poznaję przez Twoje opowiadania co bardzo mi odpowiada.
Zawsze po tym jak przeczytam coś od Ciebie mam niewysłowione uczucie pustki i niedosytu, jednak często również jestem zbyt słaba, by przeczytać kolejne, bo wiem, że będzie tak samo.
Motywujesz mnie i demotywujesz jednocześnie.
Kocham Cię za Twoje opowiadania~