music: 1, 2
W piątek rano Sehun do mnie zadzwonił, oczywiście wybierając najgorszy
ze wszystkich złych momentów. Obudzony i wściekły jak nigdy, oczekiwałem na
tego pajaca, bo stwierdził, że weźmie mnie na oglądanie tych trzech domów,
które wybrałem. W między czasie przygotowałem dla siebie wielkie śniadanie,
którego nigdy bym nie wcisnął, gdybym nie był w ciąży i nie jadł za dwie osoby.
Takim oto sposobem o dziesiątej rano wylądowałem na kanapie przed telewizorem z
wielkim talerzem naleśników z czekoladą, oglądając jakąś kiczowatą dramę,
która sprawiała że znów zachciało mi się spać. Typowe, ale główna bohaterka tak
bardzo przypominała mi Eunjin, że zamiast spać, śmiałem się z tej tępej
idiotki.
Od czasu odwiedzin u rodziców Sehuna minął niecały tydzień, a ja
musiałem przyznać, że nie było źle. Przynajmniej mnie zaakceptowali, bo gdyby
było inaczej, już w poniedziałek byłbym w drodze powrotnej do Chin. To było
prawdą, że w Korei trzymał mnie tylko Sehun i jego, a właściwie nasze dziecko,
które w sobie nosiłem. Korea wcale mi się nie podobała. Dookoła była tylko
wiocha i wkurzające, stare mohery, które obgadywały człowieka na każdym kroku.
Chiny, a w tym Pekin z całym tym smogiem i miliardami ludzi tępych niczym
Eunjin wale nie były lepsze, a jedynym cywilizowanym miejscem, w którym
chciałem mieszkać był Nowy Jork i Sydney, ale wiedziałem też, że nie ma szans,
bym póki co tam wyjechał. W każdym razie, mama Sehuna w niedzielę wieczorem
odprawiła mnie do Seulu buziakiem w policzek i informacją, że nie mogła
wymarzyć sobie lepszego zięcia. Może nie byłem jakiś wspaniały i dobry w
środku, ale mój urok osobisty mnie ratował. Tak samo jak tamtego razu.
Gdzieś tak w połowie dramy dostałem od Sehuna sms-a, przez co
warknąłem, odkładając prawie pusty talerz obok, na stoliczek, zabierając swój
Iphone do ręki, z mordą Baekhyuna na tapecie, którą sam mi tam ustawił. A ja nie
miałem serca jej zmieniać, zwłaszcza, że każdego dnia mogłem się z niego
pośmiać.
Od: Sese <3 | Czekam już na dole <3
Westchnąłem, wyłączając telewizor. Już miałem dość oglądania tych
domów, mimo że nawet się to nie zaczęło. Ale postanowiłem przełamać w sobie
tego lenia i chociaż raz potraktować to wszystko poważnie. Właśnie czekało na
mnie wybranie miejsca, w którym miałem spędzić swoją przyszłość w towarzystwie
Sehuna i musiałem się skupić, a może i nawet przyłożyć.
Zabrałem jeszcze ze swojego mieszkania letnią kurteczkę, którą
nałożyłem na podkoszulek, po czym zamknąłem dom i zszedłem na dół. Sehun czekał
na mnie przy nieswoim samochodzie. Zmrużyłem oczy, zastanawiając się co ten
idiota znów wykombinował.
— Co tym razem? — zapytałem, wskazując na samochód.
— Mój się zepsuł, wczoraj zawiozłem go do mechanika — powiedział i
uśmiechnął się do mnie słodko, całując mnie w usta, po czym pomógł wsiąść do
środka samochodu. — I jak się czujesz? — zapytał.
— Szczerze? — zapytałem, mrużąc oczy — beznadziejnie. Właściwie zaraz
po zejściu miałem ochotę cię walnąć w tę pustą, tępą głowę, bo mnie obudziłeś, geniuszu, ale stwierdziłem, że los cię już i tak nieźle pokarał, dlatego odpuściłem
— dodałem, uśmiechając się do niego złośliwie.
— Jak? — spojrzał na mnie, odpalając samochód, po czym ruszył z
miejsca.
— Widziałeś się w lustrze w ogóle? — wraz z tym uniosłem brew ku
górze, ciągle lustrując go wzrokiem. Jasne, uważałem mojego chłopaka za jeden z
siedmiu cudów świata, ale czasem wyglądał jakby dopiero co wyszedł ze śmietnika
i wstydziłem się z nim gdziekolwiek ruszyć. Właściwie jak wyglądał bosko, też,
głównie dlatego że te narwane, napalone laski dosłownie zabijały mnie wzrokiem,
chcąc mi odbić MOJEGO narzeczonego. I naprawdę byłem gotowy wyrwać im te kudły
z głowy i wydrapać oczy, tylko po to, by nie gapiły się na mojego misia.
— Jestem aż taki brzydki?
— Nie — odpowiedziałem — ale masz odrosty na pół głowy — prychnąłem,
wskazując na jego włosy. Zabrałem je w pomiędzy dwa palce, a Sehun jedynie
zaśmiał się, skupiając swój wzrok na drodze, która o tej porze była zatłoczona.
Co chwilę stawaliśmy w korkach, a mnie szlag trafiał, mając już dość naszej
mini wyprawy, zwłaszcza że po niej czekała mnie jeszcze wizyta u ginekologa i
odwiedziny Suho i Seohyun, którzy postanowili zrobić sobie miesięczny
odpoczynek od podróży tu, w Korei, tak przy okazji zwalając mi się na głowę na
jeden wieczór. Oczywiście inicjatorką tego głupiego pomysłu była moja równie
głupia kuzynka. — Na dom na Hawajach nie żałujesz, ale na wizytę u głupiego
fryzjera ci szkoda.
Sehun w odpowiedzi zaśmiał się melodyjnie, kiwając głową.
— Jasne, rozumiem, ogarnę je — obiecał, a uśmiechnąłem się z
satysfakcją. — A co do naszego zwiedzania domów... odwiedzimy tylko jeden —
poinformował mnie. Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na niego bez zrozumienia.
Miały być trzy, ale właściwie się cieszyłem, że zrobił się z nich tylko jeden
głównie dlatego, że byłem dość leniwy i nigdy nie chciało mi się za bardzo
męczyć, zwłaszcza, że teraz, dodatkowo byłem w ciąży. Sehun widząc moją minę,
uśmiechnął się do mnie szeroko i wrócił do prowadzenia. — Jeden został już
sprzedany, a kolejny wydawał mi się dla nas i naszego dziecka zbyt mały.
— Czyli zakładam, że kupiłeś największy i najdroższy — prychnąłem, a
Sehun się zaśmiał.
— To zabawne, jak ty mnie znasz, Lu — przyznał.
Pokręciłem jedynie w zrezygnowaniu głową. Ja już nie miałem ani siły
ani słów na tego człowieka. Wiedziałem, że się nie zmieni, nawet jeśli zostałby
bez grosza przy duszy i czasem miałem go naprawdę dość, zwłaszcza że sam nie byłem
aż tak za wydawaniem pieniędzy na wszystko co zobaczę i co mi się spodoba.
Jasne, uwielbiałem kasę, ale w granicach rozsądku.
— Jesteś idiotą — podsumowałem nie wysilając się na bycie chociaż
troszkę milszym, po czym spojrzałem na Sehuna ze znudzeniem — i masz mnie
zawieźć do ginekologa popołudniu. Wpakowałeś mnie w to, więc teraz nie ma szans
na odwrót — warknąłem.
— Ale popołudniu mam trening...
— Sehun!
— Dobrze, kochanie! — powiedział od razu, a ja zaśmiałem się z
zadowoleniem widząc, jak bardzo podporządkowałem sobie Sehuna, używając
niewielkich pokładów siły. Zdawało się, że to będzie niemożliwe zważając na
charakter Sehuna pod koniec liceum, ale każda kolejna minuta ze mną sprawiała,
że ten stawał się coraz pokorniejszy. Zaskoczyło mnie to, ale
zdecydowanie pozytywnie, ponieważ lubiłem, jak Sehun się o mnie troszczył, jak
mnie kochał i oczywiście jak słuchał, kiedy ja rządziłem, ponieważ z moim
temperamentem, nie potrafiłem się jemu podporządkować. Ani nikomu innemu.
Niedługo potem wjechaliśmy w dosyć spokojną ulicę na obrzeżach Seulu.
Nie było tu wiochy, raczej szereg podobnych, białych, eleganckich domków
jednorodzinnych, które niesamowicie kojarzyły mi się z Brooklynem w Nowym
Jorku, choć tutaj to wyglądało nieco inaczej. Każdy dom był oddzielony
ogrodzeniem, każdy trawnik równo przycięty, a drzewa rosnące w przewie pomiędzy
chodnikiem a posiadłościami zdawały się sięgać jasnego, przejrzystego nieba, na
którym pojawiały się pierwsze promyki słońca.
Sehun zatrzymał się przed jednym z domków.
— To tutaj — powiedział z zadowoleniem i wyszedł, otwierając mi drzwi.
Sam bym sobie poradził, ale skoro tak się o mnie troszczył, to nie zamierzałem
jakoś szczególnie protestować. Pomógł mi wysiąść i od razu złapał za rękę,
splatając nasze palce z uśmiechem na twarzy.
Niedługo potem staliśmy przed naszym nowym domem, gdy Sehun otwierał
kluczem drzwi wejściowe. Za nimi od razu dostrzegłem biel, która natychmiastowo
rzuciła mi się w oczy. Zaraz przy brązowej szafeczce na buty, rozciągały się jasne
schody prowadzące na górę, którymi mimo wszystko nie wyszliśmy, bo Sehun
pociągnął mnie wgłąb domu, w stronę salonu. Zdecydowanie różnił się od
pierwszej części domu, ponieważ był utrzymany w innych kolorach. Ściany były
ciemne, przypominały mi kawę z mlekiem, a beżowe poduszki były niedbale
poukładane na dużej sofie stojącej na środku, tuż przed w połowie przeszklonym
kominkiem, nad którym wisiał duży telewizor. Po drugiej stronie, gdzie
zauważyłem półkę z książkami, mięciutki duży fotel i szarą, wręcz metaliczną
komodę, były rozsypane w ramkach zdjęcia moje i Sehuna. Było ich pełno i nawet
nie wiem, kiedy i gdzie on je zrobił. Kilka ramek było pustych. Sehun
powiedział, że znajdą się w nich zdjęcia naszego pierwszego dziecka.
— Nie jest źle — prychnąłem, chociaż w środku cieszyłem się jak
dziecko.
— Chodź, pokażę ci coś — powiedział ochoczo Sehun, odsuwając długie,
kremowe firanki, które miejscami włóczyły się po ziemi. Za nimi znajdowały się
wielkie okna z widokiem na niewielki basen umieszczony tuż przy nich. W jednym miejscu
zauważyłem podwyższenie, a na nim kilka puf podobnych do tych, na których
siedziałem w domku na Hawajach, a dalej rozciągał się wielki ogród, którego już
nie byłem w stanie dostrzec, Ale z tego, co zdążyłem zauważyć, dominowały w nim
kwiaty, którymi i tak będzie zajmował się Sehun, bo ja nie miałem najmniejszego zamiaru.
W kuchni były te same okna z podobnym widokiem, który już teraz mi się
spodobał. Żałowałem tylko, że w Korei panowały cztery pory roku, a nie samo
lato, ponieważ słońce wpadające do środka i kreślące smugi na jasnej, drewnianej
podłodze sprawiały, że nie chciałem wychodzić. Czułem, że i nawet w tym miejscu
mógłbym polubić gotowanie. Może nie tak mocno jak Kyungsoo, ale jednak.
— Lu — powiedział Sehun, przytulając się do mnie od tyłu. — Wiesz jak
mocno cię kocham? — zapytał, a ja pokiwałem głową, kładąc dłonie na jego rękach
otaczających mój pas. — Chcę cię kochać do końca życia i w tym miejscu się z
tobą zestarzeć. W tym ogrodzie chcę nauczyć nasze dzieci grać w piłkę, to tu
chcę mieć ciebie przy sobie przez całe życie.
— Dzieci? Sehun, mi jedno było ciężko zaakceptować — warknąłem, a
Sehun zaśmiał się, przytulając mnie do siebie mocniej.
— Ja chcę dziesiątkę.
Prychnąłem, przewracając oczami.
— To sam sobie je rodź i wychowuj.
— Luu... — mruknął przejeżdżając ręką po moim brzuchu, przez co zadrżałem.
— Po prostu uważam, że to miejsce jest idealne do zaczęcia nowego rozdziału w
życiu. Do stworzenia rodziny, którą chcę stworzyć z tobą.
Odwróciłem się przodem do Sehuna i uśmiechnąłem szeroko.
— A ja oczywiście nie mam nic do gadania, bo już kupiłeś ten dom,
głąbie — warknąłem, ale mimo to na twarz Sehuna wstąpił szczery uśmiech. Potem
pocałował mnie słodko, a ja się mu całkowicie oddałem.
***
Nie pozwoliłem Sehunowi pójść na trening. Choć raz mógł zostać,
zwłaszcza, że to było pierwsze badanie USG i miał okazję zobaczyć swoje
dziecko, którego tak bardzo oczekiwał. Nie zamierzał się ze mną w tej kwestii
nawet kłócić, po prostu zamknął się posłusznie i pomógł mi wejść na samą górę,
bo szpital projektował jakiś kaleka na umyśle, robiąc gabinet dla ciężarnych na
samej górze, bo z brzuchem wielkim jak balon tak świetnie wychodziło się na
trzecie piętro. Właściwie nie byłem aż taki gruby, ale wiedziałem, że będę i
wtedy zaczną się kłopoty, zwłaszcza jeśli w tych cholernych windach będzie
awaria tak jak tamtego dnia.
Obok nas, w kolejce czekała jeszcze jakaś niedużo starsza od nas para,
rozmawiając tak głośno, że miałem ochotę wstać i na nich nawrzeszczeć, ale
skutecznie odwiódł mnie od tego pomysłu Sehun, który pokrótce przytulił mnie i
pocałował w skroń. Niesamowicie czuły i uroczy gest.
— Oszaleję tu — warknąłem, a
Sehun pogładził mnie po dłoni.
— Spokojnie, Lu — powiedział łagodnie z widocznym uśmiechem — zaraz my wchodzimy.
Właściwie zaraz po tym całkiem sympatyczna pielęgniarka zaprosiła nas
do środka, a ja naprawdę się ucieszyłem, ponieważ chciałem mieć już to wszystko
za sobą. Ja w ogóle nie lubiłem szpitali, badań, ciąży... Niczego, ale skoro
Sehun był obok mnie, wszystko mogłem znieść. Czasem wydawało mi się, że przy
nim jest takie bezpieczne miejsce, w którym jestem szczęśliwy. Cóż, byłbym
szczęśliwszy, gdyby czasem opanował tego swojego kutasa, bo to przez niego
musiałem się męczyć i przez to wszystko przechodzić.
Po wejściu do gabinetu od razu przywitaliśmy się z młodą lekarką o
imieniu Han Kyungrae i naprawdę cieszyłem się, że nie trafiła mi się jakaś
stara ropucha przypominająca Hitlera, tylko że sto kilogramów cięższego. W chinach taka była, dlatego byłem uważny i
starałem się nie chorować, bo naprawdę nie lubiłem jej odwiedzać.
— O, dzieńdobry panie Xi — powitała mnie i spojrzała na Sehuna z
oczekiwaniem.
— Oh Sehun — przedstawił się z uśmiechem, natomiast lekarka kiwnęła
głową, wracając znów do mnie.
— Jak się pan czuje?
— Dosyć dobrze — mruknąłem, siadając na krześle przed lekarką, a Sehun
zajął miejsce obok, ani na moment nie puszczając mojej dłoni — choć mdłości nie
przestają mnie męczyć. Stają się strasznie denerwujące, zwłaszcza jak rano
przechodzę maraton — prychnąłem, natomiast pani Han zaśmiała się melodyjnie,
odkładając swój długopis na bok. — Już nawet herbatka imbirowa przestała
działać.
— Spokojnie, panie Xi — powiedziała zaraz — mdłości w końcu ustaną.
Jeszcze trochę się pan z nimi pomęczy, ale w większości przypadków ustają, ale
zdarzają się też takie, kiedy trwają do samego końca ciąży — poinformowała
mnie, a ja spojrzałem na Sehuna ze sztyletami w oczach. Jak chce tą pozostałą
dziewiątkę dzieci niech sobie sam zachodzi w ciążę, bo ja nie miałem zamiaru
przechodzić przez to po raz kolejny. Ciąża dla mnie nie była nagrodą, a wielką
niespotykaną karą. Jasne, oczywiście, dzieci były kochane i w ogóle sam plusz,
róż, serca, ale żeby je mieć, trzeba było się sporo namęczyć. I oczywiście to
ja musiałem się pomęczyć, bo Sehun jedynie powymachiwał kutasem i zadowolony
chwalił się wszystkim, że będzie tatusiem.
— Tak, to naprawdę pocieszające — warknąłem, przewracając oczami.
Sehun natomiast zaśmiał się, a ja byłem bliski uduszenia go na oczach tej pani.
— Dobrze, w takim razie może przejdziemy do badania? — zapytała z
uśmiechem, po czym wstała i wskazała na drugą stronę gabinetu, gdzie znajdowało
się urządzenie do USG i kozetka, przy której również znajdowało się krzesełko. —
Zawsze lepiej się upewnić, czy dziecko rośnie prawidłowo i czy jest zdrowe —
dodała, po czym skierowała się w tamtą stronę razem z nami i włączyła
urządzenie. Wskazała, bym położył się, co po momencie zrobiłem. Sehun usiadł
obok, łapiąc moją dłoń w swoją. Automatycznie się uspokoiłem. — Proszę, unieś
koszulkę, zobaczymy, co u waszego dziecka — powiedziała po chwili Pani Han,
uśmiechając się do mnie entuzjastycznie, a zaraz potem wzięła do ręki tubkę z
żelem, który wylała na moim odsłoniętym brzuchu, który wcale nie był jeszcze
taki duży. To dopiero trzeci miesiąc, ale wiedziałem, co na dniach będę stawał
się coraz grubszy.
— Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku — powiedział Sehun,
nachylając się nade mną. Wraz z tym zacisnął dłoń na mojej, oddychając głęboko.
Denerwował się bardziej niż ja.
— Spokojnie, panie Oh — uspokajała go — gdyby coś było nie tak, jestem
pewna, że już dawno byśmy o tym wiedzieli — stwierdziła i przyłożyła urządzenie
do mojego brzucha, nieco najeżdżając. Na ekranie komputera pojawiło się
czarno-białe tło, gdzie od razu Sehun wlepił wzrok. Ja jedynie spojrzałem na to
przelotnie, ale jakoś nic nie zauważyłem, więc tylko przewróciłem oczami,
opierając głowę o zagłówek.
Jeszcze przez kilka chwil pojeździła po moim brzuchu urządzeniem, aż w
końcu stwierdziła, że nie ma się czego obawiać, bo wszystko jest w porządku.
Uśmiechnąłem się wtedy do Sehuna i pogładziłem kciukiem wierzch jego dłoni.
— Zaraz dam Państwu wydruk zdjęcia waszych dzieci — zakomunikowała,
kiedy doprowadzałem się do porządku po przeprowadzonym badaniu. Najpierw po
prostu kiwnąłem głową, widząc zadowolenie Sehuna, jednak po momencie otworzyłem
szeroko oczy, piorunując wzrokiem lekarkę.
— Przepraszam — uśmiechnąłem się, zauważając jej błąd — chyba się pani
przejęzyczyła. Dzieci?
— Tak. Nosi pan bliźnięta, nie wiedzieliście państwo? — zapytała, a my
równo pokręciliśmy głowami. — W takim razie gratuluję! — dodała, wręczając mi
wydruk USG. Spojrzałem na nie, nadal nie wiedząc na nim nic prócz jakiś plamek,
natomiast Sehun oglądał je z każdej strony, jakby co najmniej to było zdjęcie całej
drużyny piłkarskiej. — Przepisałam Panu witaminy, proszę je codziennie zażywać
i zapraszam na wizytę za miesiąc.
— Dziękuję — opowiedziałem, wstając, po czym razem z Sehunem
pożegnaliśmy się z Panią Han, wychodząc na korytarz. Dopiero, gdy Sehun zamknął
drzwi, stanąłem w miejscu i zmrużyłem oczy, mając ochotę go zasztyletować, nie
ważne, że byli świadkowie. — OH SEHUN!!! — krzyknąłem tak głośno, aż mój
narzeczony podskoczył w miejscu. — Nie dość, że to twoja wina, że w ogóle
zaszedłem w ciążę, to teraz dowiaduję się, że mnie rozerwie przy porodzie bo
noszę bliźniaki... Nie jedno dziecko, ale bliźniaki! Ja cię zabiję!
— Lu, spokojnie — powiedział, uśmiechając się szeroko.
— A tobie co tak wesoło?
— Będę musiał dokupić jeszcze kilka ramek na zdjęcia — odparł i mocno
mnie pocałował. Mówiłem, że to idiota.
***
Suho i Seohyun przełożyli spotkanie na kolejny tydzień, przez co byłem
im niesamowicie wdzięczny. Nie miałem ochoty z nimi rozmawiać, zwłaszcza, że
roznosiła mnie czysta złość. Oczywiście nie na dzieci, one nie były niczemu
winne, ale na Sehuna i samego siebie, że w ogóle do tego dopuściłem. Powinienem
również być w jakimś stopniu ostrożny i zabezpieczyć się przed ewentualnymi
takimi niespodziankami, które mimo wszystko zniszczyły całe moje plany na
dalsze życie. A teraz miało być jeszcze trudniej. Zastanawiałem się, czy
poradzę sobie z jednym dzieckiem, dwójka była znacznie trudniejsza
do upilnowania i nawet jeśli Sehun włoży w to całe swoje siły, będzie trudno.
Tamtej nocy nie mogłem spać. Głównie przez burzę, której nienawidziłem
i deszcz wciąż uderzający o okna mojego mieszkania, ale i też przez te
wszystkie myśli, które mnożyły się w mojej głowie szybciej, niż przypuszczałem.
Zastanawiałem się, jak ja to wszystko wytłumaczę ojcu, jak on w ogóle to
przyjmie i naprawdę się bałem. I chyba potrzebowałem przy sobie Sehuna, ale
równie nie zamierzałem się przed nim upokarzać i dzwonić do niego o trzeciej
nad ranem z wytłumaczeniem, że po prostu musi być przy mnie, choćby nie wiem
co.
Westchnąłem, bardziej zakopując się w pościeli. Zamykałem oczy i
próbowałem zasnąć, ale każda próba okazywała się zawodzić. W końcu doszło do
tego, że przez cały czas wpatrywałem się w ścianę naprzeciwko, starając sobie
wyobrazić to, co naprawdę mnie czekało. I widziałem siebie z bandą małych
bachorków biegających dookoła, doprowadzając mnie do szału. Widziałem też
Sehuna, który jest zbyt zajęty, żeby w ogóle choć na kilka chwil zająć się mną
i dziećmi, mimo że teraz aż tryskał entuzjazmem. Miałem tylko nadzieję, że w
końcu się nie rozmyśli.
Około czwartej nad ranem, gdy po długiej walce z bezsennością, w końcu
moje powieki stały się cięższe, a mój umysł wreszcie przestawał pracować tak
intensywnie jak wcześniej, usłyszałem dzwonek do drzwi. Na początku stwierdziłem,
że mi się to przesłyszało, dlatego to zignorowałem i przewróciłem się na drugi
bok, szczelniej przykrywając kołdrą.
Kolejny dźwięk dzwonka sprawił, że otworzyłem oczy, mrużąc je z
wściekłości, ale nie wstałem. Głównie dlatego, że normalni ludzie mimo wszystko
wciąż byli w swoich domach, bo była pieprzona czwarta nad ranem, a poza tym kto
o zdrowych zmysłach przychodzi w odwiedziny o tej porze? Jasne, miałem
walniętych przyjaciół, ale wątpiłem, żeby ktokolwiek wybrał się na spacer w nocy
i przechodząc obok kamieniczki, w której mieszkałem, pomyślał „O, może wstąpię
do Luhana na kawę”. Zwłaszcza, że padało mocniej niż na początku, a burza
przybrała na sile. Dlatego kolejny raz zignorowałem, stwierdzając, że czai się
na mnie jakiś złodziej albo gwałciciel.
Nie wytrzymałem za trzecim razem, kiedy wraz z dzwonkiem pojawiło się
uporczywe pukanie, które z łatwością rozniosłoby mi drzwi.
— Cholera — warknąłem do siebie, z trudem wychodząc z cieplutkiego
łóżka. Ubrałem na swoją koszulkę szlafrok, wsunąłem stopy w kapcie i
zaświecając światło po drodze, w salonie, skierowałem się w stronę drzwi, a
pukanie się nasilało. — No idę! — krzyknąłem.
Już nawet nie zwracałem uwagi
na to, kto może stać za nimi, po prostu je otworzyłem i moim oczom ukazał się
człowiek, którego najmniej się spodziewałem. Naprawdę, w życiu nie
powiedziałbym, że Sehun ma w sobie taką siłę, żeby wyjść z łóżka o czwartej nad
ranem. No, chyba że miał naprawdę poważny powód, w co wątpiłem, bo to był ten
typ człowieka, który ma w życiu szczęście i cóż, raczej nic złego mu się nie
działo. Pomijając poznanie mnie, ale sam chciał.
— Sehun? — jedynie to zdążyłem z siebie wydusić, ponieważ przyciągnął
mnie do siebie i nie zważając na to, że jest cały mokry, mocno mnie przytulił.
Nie opierałem się, chyba byłem na to też za bardzo zaskoczony. Stwierdziłem, że
na opieprz i wyzwanie Sehuna od debili będzie czas później. W zamian za to
uniosłem ręce i obtoczyłem szyję mojego narzeczonego, uśmiechając się do siebie
lekko. Jednak dobrze było go mieć przy sobie, nawet jeśli postanowił odwiedzić
mnie o takiej porze. — Co ty tu robisz? — zapytałem, odsuwając się od niego.
Złagodniałem, gdy zauważyłem jego przemoczone włosy, ubrania, z których lała
się woda i napuchnięte oczy. Wyglądał, jakby płakał, ale nie wiedziałem, czy na
jego policzkach były łzy czy zwykły deszcz.
— Musiałem cię zobaczyć, przepraszam — powiedział, dysząc pomiędzy
kolejnymi słowami. Potem złożył na moich ustach słodki pocałunek.
— I przyjechałeś z drugiego końca miasta?
— Przybiegłem — odparł ledwo słyszalnie, bo jego klatka wciąż
poruszała się nierównomiernie. — Musiałem oddać samochód Chanyeolowi, a
umarłbym, gdybym cię nie zobaczył — dodał, podciągając nosem, a ja zmarszczyłem czoło.
— Przybiegłeś? — prychnąłem. — Jesteś idiotą, zachorujesz.
— To nie ma znaczenia — odpowiedział i uśmiechnął się, ponownie mnie
przytulając. — Najważniejsze, że tu jesteś, Lu — mruknął, całując mnie w głowę.
Uśmiechnąłem się, czując jego ciepłe usta. — Miałem okropny sen — wyznał po
chwili milczenia, którą przetrwaliśmy, przytulając się ciągle — byłeś tam ty,
ja i setka ludzi. Wszyscy nas otaczali, patrzyli na nas, choć krzyczałem, żeby
przestali. — Na moment przerwał, oddychając głębiej. — Ale później już ich nie
widziałem. Tylko słyszałem. W zamian za to widziałem samochody, krew i ciebie.
Leżałeś w moich ramionach, zasypiając, a ja mimo że prosiłem, byś otworzył
oczy, nie zrobiłeś tego — tym razem już szepnął. Czułem, jak coś spada na moje
jeszcze, jak dotąd suche plecy i wiedziałem, że były to łzy Sehuna.
— Sehun...
— Nie mogłem zostać w domu. Musiałem zobaczyć, czy wszystko z tobą w
porządku — dodał, a ja pokręciłem ze zrezygnowaniem głową.
— Jesteś największym idiotą, kretynem i debilem, jaki w ogóle chodzi
po Ziemi, ale to nic, bo cholernie cię kocham —
powiedziałem całkiem szczerze, odsuwając się nieco, tak, bym mógł
zobaczyć twarz Sehuna. Otworzył szeroko oczy, ale po momencie uśmiechnął się
szeroko.
— Powiedziałeś to...
Skinąłem głową.
— Też cię kocham, cholernie mocno.
Wraz z tym pocałował mnie. Nie delikatnie, nie cmoknął, po prostu
złączył nasze usta i obdarzył mnie najcudowniejszym pocałunkiem, jaki mógł.
Jego dłonie zsunęły się na moje policzki, a ja, czując stado motyli w moim
brzuchu czułem się, jakbym znów był w
liceum i całował go po raz pierwszy. Tak, kochałem go, jego pocałunki, i mimo że
często się na niego złościłem, to kochałem go całego, całym sercem.
— Tak — odpowiedziałem, gdy odsunęliśmy się od
siebie. — Ale następnym razem nie rób całego maratonu po mieście, tylko po to,
by mnie zobaczyć.
— Lu — szepnął, patrząc prosto w moje oczy — dla ciebie byłbym w
stanie przebiec cały świat.
Uśmiechnąłem się.
Ja dla niego też.
_____________________________________________________________
Powiedział to, wow, potrzeba było aż 11 części, żeby się przyznał, że go kocha! Tak poza tym, to bardzo marnie u mnie z rozdziałami do przodu, ale chcę skończyć to opowiadanie w wakacje, więc postaram się szybko nadrobić. Ale mimo to będzie mi ciężko, ostatnio mam małe problemy ze zdrowiem, do tego pracuję, moje ręce cały czas są w ruchu i mimo to, że jest ciepło, słońce świeci i wgl, to są strasznie słabe i piszę po troszkę, więc jak w któryś piątek nie będzie rozdziału, zrozumcie. A po tym opowiadaniu chcę napisać kolejne rozdziałowe o tematyce sugar daddy z daddy!kink, co wy na to? Ale byłoby krótsze, do 10 rozdziałów, albo jeszcze krótsze. Lub wampiry *^* zrobię ankietę i zagłosujecie :3
I pytanko. Pytam przedwcześnie, bo ktoś jeszcze może się zdecydować, bo o tym nie wiedział :D
22 sierpnia w krakowie będzie zlot fanów azji, już 4. Wybiera się ktoś? Ja byłam rok temu, nie było źle, tylko brakowało mi muzyki, ale można było na to machnąć ręką. W każdym razie, w tym roku również będę - na pewno. Jeśli ktoś chciałby się spotkać, pofangirlować na hunhana, to ja bardzo chętnie *^*
Aż nie wiem co napisać >.<
OdpowiedzUsuńdobra to z bliźniakami to było wtf a Sehun o ramkach gadał XD
"Sehun jedynie powymachiwał kutasem i zadowolony chwalił się wszystkim, że będzie tatusiem."... przepraszam, ale to zrobiło mi dzień, popłakałam sie ze śmiechu jak to przeczytałam :")
I tak końcówka *-* Hun to serio idiota, mi nie chciałoby sie biec przez całe miasto .-.
Weny~~
/Miyuki
Bliźniaki! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ten tekst z ,,wymachiwaniem kutasem", to zgadzam się z Miyuki XD
Końcówka przesłodka. Aż ciasta mi się odechciało o_O
Tylko jedna uwaga: ojcowi -> OJCU
Świetny rozdział jak i całe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMiałam czekac do zakończenia ale nie mogłam się juz powstrzymać a więc jestem i się niecierpliwie xD
Powodzenia!
Akurat bede w tym czasie w Krakowie, zastanwowie się co i jak ^^
To było świetne.Chyba mój ulubiony rozdział ,a niektóre teksty mnie po prostu zabijały. Bliźniaki...szczerze ? To ja bym się nigdy nie spodziewała. I ta ostatnia scena. Wyobraziłam sobie Sehuna biegnącego z końca miasta w deszcz i burze bo,mu się śniło.Z jednej strony głupie,ale z drugie takie kochane *^* ( Też chce mieć takiego chłopaka !!!! :c ) No i Lulu w końcu powiedział,kocham cię ... BRAWO już myślałam ,ze to się nigdy nie stanie albo w ostatnim rozdziale ... Będzie mi baaaaaardzo smutno jak, to opowiadanie dobiegnie końca. Jednak jest dopiero dziewiąty rozdział i na razie czekam aż, dodasz kolejny ! Życzę weny i duuużo zdrowia ! :****
OdpowiedzUsuńCo do zlotu. Niestety nie pojawię się. W tym czasie będę za granicą :( Bardzo chciałabym Cię poznać .. Może za rok !
Tyle czekałam na nowy rozdział i było warto. Na prawdę bardzo fajny taki lekki i przyjemny.Zgadzam się z osobami powyżej, te teksty są genialne.Nie wiem kompletnie co, napisać. Sehun to idiota .. Jak ? No jak o, 4 w nocy chciało mu się biec przez głupi sen. Czytałam ten rozdział o czwartej i przyznam ,że komentarzu mi się nie chciało napisać ,a co dopiero biec całe miasto w ulewe.. On musi naprawdę kochać Lu ,ale co nie wyklucza ,że jest głupi ..Przepraszam ,ale no nie wiem co napisać ! :( Może przez to ,ze spałam niecałe 2 godziny i mój mózg nie myśli. Postaram się kolejne komentarze pisac sensowne. Z ładem i składem.Za wszelkie błędy przepraszam. Kraków ? Aigoo miałam w planach ,ale to bardzo daleko ode mnie ,więc nie wiem.. Znając mnie wszystko okaże się dzień przed lub w ten sam. Ahh na koniec życzę dużo weny na wszystkie opowiadanie , one-shoty itp. Czekam o, tym na podstawie Titanica.. Ogólnie czekam na wszystkie ! A no i zdrówka dużo skarbie nasz ! :*******
OdpowiedzUsuńChyba się za bardzo użalam nad soba w tym komentarzu... ;---;
UsuńNa początku, zanim zapomnę : "bardziej pokorniejszy". Wybacz, że się tak trochę czepiam, ale : pokorny-pokorniejszy-najpokorniejszy albo pokorny-bardziej pokorny-najbardziej pokorny. Jak interpunkcję potrafię całkiem olać, tak na tego typu błędy jestem strasznie wyczulony. :||
OdpowiedzUsuńTak, wiem, opuściłem się trochę jeśli chodzi o komentowanie, ale jestem w plecy w sumie ze wszystkimi fickami, które miałem regularnie czytać i komentować, za co przepraszam i obiecuję poprawę.
I, dochodząc w końcu do sedna : wow. Wowowow. Bliźniaki? Luhan ma przesrane.
Podobała mi się końcowa scena, mimo, że zawiała trochę wątkiem rodem z typowej 100% hetero dramy. Dobrze, że Lu w końcu się przełamał, a Sehun to od teraz totalnie mój boyfriend material. ;_;
Nawiązując jeszcze do wcześniejszych rozdziałów, jestem ciekaw co ma w planach Eunjin i jak przebiegnie konfrontacja naszych szanownych narzeczonych z ojcem Hana, dlatego mam nadzieję, że wena Cię nie opuści i będziesz w stanie swobodnie skończyć to opowiadanie.
Na zlocie pewnie nie będę (nie umiem w relacje międzyludzkie, ewu), ale życzę miłej zabawy!~♡
okok, spoko :D dzięki, że mówicie, nie mam bety, sama wszystkiego nie wyłapię, więc dobrze, przynajmniej będzie mniej błędów *^*
UsuńTekst o wymachiwaniu rozśmieszył nawet moją koleżankę która yaoi nie lubi :D A końcowa scena to awwwww *-* taka słodka. Unnie powodzenia w pisaniu następnych rozdziałów! :)
OdpowiedzUsuńP.S. - Mogę mówić do ciebie Unnie prawda? ;D
UsuńBoże, bliźniaki są takie perf, a w połączeniu z hunhanem to już w ogóle. Sram na ich dom, ja jebie. Za dużo pieniędzy ma w dupie Sehun, kurwa, to musi nimi srać. AHA, FAJNIE - ja nigdy takiego nie będę miała, a będę zapierdalała w pracy dłużej, niż on się rucha z Luhanem. (plan - znaleźć bogatego Sehuna)
OdpowiedzUsuńKurwa, H I T, Sehun jak zwykle idealny. Czy ja mogę płakać? NICE, Popłakałam się. I jeszcze "kocham Cię" od Luhana - SUPER, co ja mam teraz zrobić?
Boże, ale jestem fajna i mogę przeczytać kolejny rozdział. Ja jebie - przemyślałam to.