music: 1 | 2
+ mama Sehuna i Lu są dodane do bohaterów, możecie zajrzeć.
Rodzice Sehuna mieszkali na drugim końcu kraju, także na drogę
przygotowałem sobie torbę pełną przekąsek i naładowany ipod, bo nie miałem
zamiaru słuchać Sehuna przez prawie sześć godzin jazdy, włączając w to postoje
na siusiu, bo mój pęcherz w czasie ciąży jakby się zmniejszył i już nie był
taki wytrzymały jak wcześniej. Mimo to piosenki, które wcześniej zgrałem
zaczynały mi się nudzić, a i przy okazji doprowadzać mnie do szału, dlatego
ściągnąłem słuchawki i rzuciłem je gdzieś na tył czarnego land rovera, nie
bardzo obchodząc się ich losem. Chociaż bardzo mi się przydadzą w drodze
powrotnej.
W ogóle dowiedziałem się, że u rodziców Sehuna spędzimy cały weekend,
choć nie cały, bo wyjechaliśmy rano, a była już trzynasta. Sobota powoli się
kończyła, a w niedzielę wieczorem mieliśmy z powrotem wyruszyć do domu.
Zakładałem też, że Sehun nie puści mnie do własnego domu i zaciągnie siłą do
swojego, tak, że dopiero w poniedziałek będę mógł wrócić do swojej klitki,
którą swoją drogą kochałem, i z którą naprawdę nie chciałem się rozstawać.
Spojrzałem znudzonym wzrokiem na widok za szybą samochodową. Z każdą
sekundą się zmieniał, budynki stawały się coraz mniejsze, wieżowce zamieniały
się w urocze, małe kawiarenki, a ja wiedziałem, że powoli wyjeżdżamy z Busan.
— Lu — mruknął Sehun, a ja spojrzałem na niego niechętnie.
— Czego znów? — warknąłem, mimo wszystko starając się nie być taką
jędzą jak zawsze. Wysiliłem się nawet, żeby ton mojego głosu nie był aż tak
niemiły. Chyba.
— Miałem dostać buziaka — przypomniał mi o mojej wcześniejszej
obietnicy. No tak... ale rozmyśliłem się, poza tym codziennie mnie całował, a
kolejny pocałunek nie robił dla niego większej różnicy, poza tym i tak byłby
taki sam jak cała reszta. I nie chciałem go rozpieszczać. Teraz chciał całusa,
bo dostał się do reprezentacji kraju, a potem co? Jak zagra pierwszy mecz
zażąda ode mnie striptizu? Jasne, może sobie pomarzyć.
— Zapomnij — prychnąłem — ty się lepiej skup na prowadzeniu. Mimo
wszystko chcę dojechać tam w jednym kawałku.
— Denerwujesz się?
Spojrzałem najpierw na Sehuna, a później na moje lekko drżące ręce. Na
moim miejscu chyba każdy by się w jakiś sposób denerwował przed poznaniem
przyszłych teściów, zwłaszcza takich, co mają kasy co Skandynawia lodu. Nie
mogłem narzekać, bo moi rodzice również spali na forsie, ale mimo wszystko...
bogaci ludzie z reguły byli chamscy, oschli i wkurzający. Przykładem byłem ja i
Narea, natomiast wyjątkiem Sehun, ale on się w to nie wliczał. Po prostu się
bałem, że się im nie spodobam, że stwierdzą, że Hunnie powinien poszukać sobie
kogoś nowego, lepszego, albo co gorsza – wcisną mu na siłę jakąś idiotkę z watą
cukrową zamiast mózgu. A ja nie chciałem się z nim rozstawać, zwłaszcza że
ostatnio było mi z nim tak dobrze.
— Nie — prychnąłem — czuję się zajebiście. Częściej powinniśmy
organizować takie wypady. Za tydzień polećmy do Chin, do moich rodziców,
najlepiej bez zapowiedzi, zróbmy mojemu tacie niespodziankę — zironizowałem. —
Jestem pewien, że się ucieszy.
Sehun zaśmiał się pod nosem, chociaż kąciki moich ust nawet nie
drgnęły.
— Jak dla mnie w porządku.
— Jesteś idiotą — podsumowałem i uśmiechnąłem się wrednie, przenosząc
wzrok ponownie na widok za szybką. W między czasie słuchałem cichego dźwięku
radia, w którym chyba akurat leciała jakaś nowa piosenka Big Bang, która
mieszała się z oddechem mojego narzeczonego.
Odruchowo zabrałem w palce pierścionek, który podarował mi Sehun,
oświadczając mi się. Lubiłem go i chyba się przywiązałem do tego małego
przedmiotu, który symbolizował moją przynależność do Sehuna. To jeszcze nie
była obrączka ślubna, ale jednak coś znaczyła i nie ściągałem jej ani na
moment. Chciałem, żeby każdy wiedział, że jestem Sehuna i jeśli miałbym być
szczery, nigdy przez te trzy lata nie pomyślałem o zdradzeniu Sehuna. Może i
miałem okropny charakter, ale zapatrzony byłem tylko w mojego chłopaka, każdy
inny był dla mnie bezwartościowy, nawet Kris, mimo że mi się podobał, to Sehun
stał się dla mnie najważniejszy.
Bywały takie momenty, że bałem się, że go stracę. Wtedy miałem ochotę
najzwyczajniej w świecie się rozryczeć i dać upust całym tym emocjom, ale to
zaraz przechodziło, a ja stawałem się jeszcze bardziej nerwowy i denerwujący.
Chyba właśnie tak było podczas wyjazdu na Hawaje. Było kilka chwil, kiedy
chciałem zamknąć się w łazience, żeby być sam i tam ryczeć do skutku, aż
wypłaczę wszystkie swoje łzy, bo bałem się, że Sehun ulegnie Eunjin. Ale w
drugiej chwili dochodziłem do wniosku, że to idiotka, a Sehun mnie kocha,
dlatego odechciewało mi się ryczeć, a w ramach tego przychodziła ochota na
zemstę. Właściwie nie miałem się o co mścić, a ta dziewczyna i tak była nieźle
pokrzywdzona przez los, bo gdybym ja byłbym tak głupi jak ona, skoczyłbym rzeki
Han zaraz po przeprowadzce do Seulu.
Nim piosenka Big Bang zdążyła się skończyć, my wyjechaliśmy z Busan i
znaleźliśmy się na przedmieściach, które wyglądały jak niewielkie miasteczko
przeznaczone tylko dla ludzi, którzy topią się w pieniądzach. Przejeżdżając
przez główną ulicę mijaliśmy wielkie domy z jeszcze większymi ogrodami,
obtoczonymi wszelaką ilością bram i zabezpieczeń antywłamaniowych. I choć od
koloru białego zaczynało mnie mdlić, to spodobała mi się okolica, zwłaszcza, że
mój wzrok był w stanie sięgnąć brzegu morza, który rozciągał się w oddali.
— Jesteśmy — powiedział Sehun, zatrzymując się przed bramą jednej z
wielu rezydencji. Ta się rozsunęła, a my bez przeszkód mogliśmy wjechać na
teren, który był równie dobrze zabezpieczony, co całkowicie zabijało moje plany
na ewentualną ucieczkę.
— Świetnie. A teraz wracajmy.
Sehun zaśmiał się i zgasił silnik, całując mnie w policzek.
— Jak chcesz, to wracaj na nogach, ja zostaję.
— Okej — odpowiedziałem szybko i odpiąłem pasy, szykując się na drogę
powrotna. No co? Miałem przy sobie portfel, a w nim multum kart płatniczych i
gotówki, dlatego z powrotem do domu nie miał bym zbytnich problemów z dotarciem. Niestety
Sehun uniemożliwił mi to, kiedy w tempie światła przedostał się ze swojego
siedzenia pod drzwi samochodu po mojej stronie, sprawiając, że miałem ochotę go udusić.
— Luhan, skarbie, posłuchaj — poprosił Sehun, patrząc na mnie poważnie. Nadal siedziałem na miejscu pasażera, tyle że ze puszczonymi nogami w dół,
gotowy do wyjścia z samochodu. Sehun natomiast podniósł swoje ręce i
położył mi je na udach, przez co zrobiło mi się niesamowicie ciepło. — Ja wiem,
że to dla ciebie trudne, zwłaszcza, że to pierwszy raz, ale moi rodzice
naprawdę są w porządku. Pokochasz ich, zobaczysz — dodał zachęcająco, ale mimo
to nadal nie potrafiłem spojrzeć na tę sytuację optymistycznie. Nadal widziałem
czarne kolory i po prostu wiedziałem, że nie pójdzie tak, jak ja tego chcę.
— Jeśli mi się nie spodoba, masz zakaz wstępu do mojego domu przez dwa
tygodnie — warknąłem i odtrąciwszy jego dłonie, zeskoczyłem z fotela, kierując
się w stronę bagażnika, gdzie była moja torba. Niewielka, bo przyjechaliśmy na
dwa dni, ale musiałem wziąć ze sobą te najważniejsze rzeczy, bez których nawet
bym się nie ruszył.
— Luhan! — Usłyszałem za sobą głos siostry Sehuna. Odruchowo obróciłem
się i powitałem ją promiennym uśmiechem, bo nie spodziewałem się, że ją tu
spotkam. Normalnie również mieszkała w Seulu, tyle że na jego drugim końcu i
widocznie musiała przyjechać do rodziców, żeby wypocząć. Siedzenie w takie
duchoty w mieście wcale nie było niczym przyjemnym, zwłaszcza że od tego
wszystkiego robiło się słabo. Momentami sam nie wytrzymywałem i jeśli miałbym
jakiś wybór, sam bym się stamtąd wyniósł chociaż na kilka tygodni w takie
miejsce jak to. — Wreszcie jesteście! Myślałam, że przyjedziecie wcześniej —
przyznała, a ja uśmiechnąłem się do niej lekko.
— Zatrzymało nas trochę rzeczy po drodze — starałem się wytłumaczyć to
jakoś delikatnie.
— A mówiąc ściślej, pęcherz Luhana — podsumował Sehun, a ja posłałem mu
mordercze spojrzenie, mając ochotę go udusić.
— Jestem w ciąży, to normalne — warknąłem.
— Co?! — pisnęła Narea, zastygając w miejscu. Jej wielkie oczy padły
na moją osobę, a potem na Sehuna, jakby wciąż to wszystko jeszcze raz analizowała
w swojej głowie. No tak, ona nic o mojej
ciąży nie wiedziała, podobnie jak połowa naszych przyjaciół i oczywiście rodzice
Sehuna, których mieliśmy powiadomić w ten weekend, jak i o zaręczynach, czego
się bałem, zresztą jak wszystkiego innego. — W ciąży? Od kiedy?
— Najprawdopodobniej od któregoś razu na Hawajach — mruknąłem — bo
twój brat nie potrafi utrzymać kutasa w spodniach — prychnąłem, zaciskając rękę
na malutkiej walizce, w której miałem wszystko, co mi potrzeba na te dwa dni, a
tak jak mówiłem, nie było tego dużo. — Zamknij buzię, kochanie — powiedziałem,
przymykając jej usta — i ewentualne skargi, prośby oraz zażalenia kieruj do
Sehuna, ponieważ to wszystko przez niego — dodałem wciąż zły. No wiem,
pogodziłem się z myślą, że jestem w ciąży, ale to nadal było dla mnie karą,
aniżeli wielkim darem od niebios.
Narea pokiwała głową i zamknęła bagażnik, kiedy Sehun wyciągnął z
niego swój niewielki bagaż, po czym wskazała, żebyśmy ruszyli za nią.
Zaprowadziła nas do dużych drzwi frontowych, które otworzyła jednym ruchem ręki
i zaprosiła nas do środka. I już po momencie stałem oko w oko z moimi
przyszłymi teściami, czując jak moje serce niemal podchodzi mi do gardła, chcąc
się przy okazji wyrwać z mojego ciała przez zbyt szybkie i mocne bicie.
— Luhan, kochanie! — przywitała mnie ciepło pani Oh, przytulając mnie
do siebie mocno. Była strasznie chuda, ale siły miała więcej niż Sehun, który
był w stanie nosić mnie na rękach cały czas i zapaśnik sumo razem wzięci. —
Jesteś taki śliczny, nic dziwnego, że spodobałeś się naszemu Hunniemu — dodała
całkowicie pewna swojego zdania, a ja jedynie uśmiechnąłem się niepewnie w
podzięce. Sama też była naprawdę zjawiskowa. Wyglądała na niesamowicie młodą,
góra pięć lat starszą ode mnie, a zdecydowanie jej wiek musiał już przekraczać
czterdziestkę. Miała długie, blond włosy w kolorze słonecznika, które upięła w
eleganckiego koka, chociaż kilka kosmyków spadało na jej szczupłe ramiona
okryte granatową sukienką. Sehun nie przypominał swojej mamy, raczej jego siostra.
— Dziękuję — odpowiedziałem — miło mi państwa poznać — powiedziałem,
kłaniając się. Zwróciłem się również do ojca Sehuna, który również wyglądał
młodo, chociaż kilka siwych włosów już przebijało się przez gęstwinę czarnych.
Miał zarost i czarne, kocie oczy, ale mimo to, to własnie Sehun bardziej mi go
przypominał, aniżeli Panią Oh.
— Cieszę się, że wreszcie postanowiłeś nas odwiedzić — skomentował,
pieczętując to promiennym uśmiechem. Naprawdę wydawali się przemiłą rodzinę, a
nie snobistycznymi ważniakami, którzy piją kawę za tysiąc dolarów za kubek. I w
jakiś sposób Sehun strasznie mi do nich pasował w tej wersji, bo ta za czasów
liceum, kiedy był playboyem, odbiegała całkowicie od obrazka tej nienagannej, idealnej
rodzinki. — Chodźcie, nie będziemy stać w
holu przez cały czas — powiedział po momencie i wskazał na przejście do salonu,
gdzie się udaliśmy.
W środku dom Państwa Oh był jeszcze bardziej okazały niż na zewnątrz.
Wszędzie panowała biel i granitowe dodatki, które idealnie pasowały do dosyć
nowoczesnego wnętrza. Z tego co zauważyłem, wszędzie były kwiaty. Pełno
kwiatów, których zapach był na tyle intensywny, że zdołałem go zapamiętać. Albo
po prostu to ja byłem wyczulony na zapachy podczas ciąży, sam nie mogłem tego określić.
Salon był duży. Na głównej ścianie znajdowały się wielkie okna
ukazujące ogród, w którym już mogłem dostrzec basen i nieco już ukryty kort
tenisowy. Pośrodku umieszczony był duży, marmurowy kominek, a nad nim wielki
telewizor, naprzeciwko którego umieszczone zostały czarne, skórzane kanapy, na
których usiedliśmy. Zanotowałem sobie w głowie, by męczyć Sehuna o kominek w
naszym nowym domu, bo miałem słabość do takich, zwłaszcza w zimie, kiedy
panowała ta niesamowita, świąteczna atmosfera. A poza tym było ciepło.
— Jak minęła wam podróż?
— Dobrze, dziękuję, mamo — powiedział z uśmiechem Sehun. — Skoro Luhan
nie marudził za bardzo, to nie było źle — dodał z uśmiechem, a Pani Oh zaśmiała
się melodyjnie, kiwnąwszy głową.
— Minyoo, kochanie, przynieś nam herbaty — Pani Oh zwróciła się do
młodej dziewczyny, zapewne gosposi, która uśmiechnęła się do niej i zniknęła za
drzwiami salonu, najprawdopodobniej kierując się do kuchni. My w Chinach nie
mieliśmy gosposi ani sprzątaczek, chociaż mama upierała się i nalegała na
chociaż jedną. Ojciec się nie zgadzał, bo uważał, że nie chce mnie
rozpieszczać. I tak mu się nie udało, byłem najbardziej rozpieszczona i chamską
osobą wszech czasów.
— Sehun!
O nie. Ten głos. Błagam, powiedzcie, że się przesłyszałem.
Obróciłem głowę, zaciskając mocno dłonie w pięści i modliłem się, bym
się przesłyszał, ale nie, to naprawdę musiała być Eunjin, która tu naprawdę
była niepotrzebna. Zastanawiałem się, jakim cudem znalazła się w tym samym
miejscu i o tej samej porze, tam gdzie my.
Nie zdziwiłbym się, gdyby śledziła Sehuna czy coś w tym guście.
— Tak tęskniłam — powiedziała, rzucając się mu na szyję, a mnie
zemdliło. — Dawno się nie widzieliśmy.
— Co tu robisz? — zapytał zaskoczony Sehun.
— Przyjechała razem ze mną — odparła Narea — nudziłoby mi się samej.
Chwilę potem, kiedy Eunjin zdążyła kilka razy umrzeć z ekscytacji,
ponieważ widzi i dotyka Oh Sehuna, a filiżanki z herbatą oraz talerzyk słodkich
ciasteczek zaległ przed nami na niewielkiej, niskiej ławie, zdążyłem się
oswoić. Narea miała rację, ich rodzice naprawdę byli świetni, strasznie mili i
całkiem inni od moich, chociaż moja mama wcale nie była taka zła. Paskudny
charakter miał tylko mój ojciec. I ja przy okazji.
Obserwowałem jak Eunjin patrzy na Sehuna z rządzą w oczach, od czego
robiło mi się słabo, ale nie powiedziałem tego oczywiście na głos. Zwłaszcza,
że kilka chwil później Sehun zabrał moją dłoń z kolana i obtoczył ją swoimi
palcami, biorąc głębszy wdech.
— Mamo, tato — odezwał się w końcu, a ja doskonale wiedziałem, co się szykuje. — Ja...
przyprowadziłem tu Luhana, bo naprawdę myślę o nim poważnie. Wiem, że chcę
spędzić z nim resztę życia, a przede wszystkim, że go niesamowicie kocham —
powiedział, a moje serce zabiło mocniej. Uśmiechnąłem się, zwłaszcza, że była
przy nas Eunjin. Tak, słuchaj kretynko, może w końcu załapiesz, że startujesz
do złego faceta. — I chciałem, żebyście wiedzieli, że Luhan i ja zaręczyliśmy
się.
W odpowiedzi Pani Oh się zaśmiała.
— Wiem — opowiedziała prosto — tego pierścionka na palcu Luhana nie da
się nie zauważyć — stwierdziła, popijając herbatą. — Poza tym Narea się
wygadała. Żałujemy tylko, że nie poznaliśmy cię, Lu wcześniej — mruknęła —
prawda, Hyunwoo?
Mężczyzna skinął głową i rozsiadł się wygodnie na kanapie.
— Ale jest jeszcze coś — dodał Sehun. O nie, może wystarczy tych
ekscytacji na dziś. Moje serce więcej nie wytrzyma.
— Co to takiego? — zapytał Pan Oh i w tym momencie to ja postanowiłem
zabrać głos.
— Ja... to znaczy my. Ja i Sehun... — zmilkłem na moment, biorąc
głębszy wdech. — Spodziewamy się dziecka.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza. Państwo Oh wymieniali pomiędzy
sobą spojrzenia, Narea cieszyła się, klepiąc po ramieniu Sehuna, a Eunjin ledwo
trzymała się na siedzeniu obok Sehuna. Jej twarz była nienaturalnie czerwona,
jakby ze złości, a ja cieszyłem się, że wreszcie udało mi się ją doprowadzić do
skraju wytrzymałości, choć zrobiłem to nieświadomie.
— To cudownie! — zachwyciła się wreszcie Pani Oh.
— Tak, zawsze chcieliśmy wnuki. Cóż, to bardzo wcześnie, bo wciąż
jesteście młodzi, ale to dobra wiadomość — dodał Pan Oh, a ja uśmiechnąłem się,
zabierając z talerzyka ciasteczko, chociaż miałem większą ochotę na mój sorbet
malinowy.
— To kiedy ślub? — zapytała mama Sehuna, a ja zadławiłem się ciastkiem,
podobnie jak Eunjin, która równie mocno się zdziwiła.
To zdecydowanie nie był dobry początek.
***
***
Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, marszcząc czoło. Mój brzuch
stawał się coraz bardziej widoczny, co nie było tak dużym problemem, bo nie
miałem się przed kim ukrywać. Wszyscy z mojego otoczenia wiedzieli – niektórzy moi przyjaciele,
Sehun, rodzice Sehuna, jego siostra, moja mama, a nawet Eunjin! Tylko mój
ojciec nie, ale nie zamierzałem dzielić się z nim tą informacją, przynajmniej
nie w najbliższym czasie, jeszcze chciałem pożyć.
— Kotek — mruknął Sehun, nachodząc mnie od tyłu, po czym mocno mnie do
siebie przytulił. Jęknąłem, opierając głowę o jego umięśnione ramię. — Jak się
czujesz? — zapytał, zsuwając dłoń na mój brzuch, który zaczął pieścić
okrężnymi, delikatnymi ruchami ręki. Musiałem przyznać, że to naprawdę było
przyjemne.
— W porządku — odpowiedziałem — jeszcze żyję, także nie będę narzekał.
Sehun zaśmiał się i zatoczył jeszcze jedno kółko na moim ciele.
Przylgnąłem plecami mocniej do jego umięśnionego, mokrego od wody brzucha.
Wciąż staliśmy w jeszcze zaparowanej łazience, Sehun tuż po kąpieli, natomiast
ja przed, ale nie spieszyłem się. Spodobało mi się stanie w miejscu, kiedy mój
narzeczony bezwstydnie mnie obmacywał, do czego właściwie miał prawo. Byle by
nie posunął się za daleko.
— Polubili cię — przyznał, a ja
uśmiechnąłem się słodko.
— Mnie nie da się nie lubić. Chociaż jeszcze nie poznali mnie od tej
wkurzającej strony. Lepiej niech tak zostanie — przyznałem, przez co tym razem
Sehun się zaśmiał, obracając mnie przodem do siebie. Ułożył swoje dłonie pod mój
tyłek przykryty jedynie ciasnymi bokserkami, po czym podniósł mnie i ułożył na blacie,
obok umywalki. Tak, teraz przysadzał, gdy rozsunął moje nogi i wszedł pomiędzy
nie, łapiąc mój podbródek i mocno mnie pocałował, wpychając swój język do mojej
buzi.
Wplotłem palce w jego włosy, przyciskając nasze twarze i całkowicie
się mu oddałem. Oplotłem jego pas nogami, natomiast Hunnie zsunął swoje dłonie
na moje uda, doprowadzając moje ciało do drżenia. Kochałem to, ale nie
powinienem dopuścić do niczego nieodpowiedniego, zwłaszcza, że w tym domu nie
byliśmy sami, a poza tym właścicielami byli rodzice Sehuna, a ja nie czułbym
się komfortowo, czując mojego narzeczonego w sobie, kiedy para nieco starszych
ludzi całkiem spokojnie siedzi sobie pokój obok, zupełnie nieświadoma naszych
czynów. Dlatego odepchnąłem go od siebie, przygryzając wargę.
— Sehun, uspokój się.
— Ale, Luhan — zaczął marudzić — ostatni raz, kiedy mogłem dotknąć cię
w taki sposób było trzy miesiące temu, ja już dłużej nie wytrzymam.
— Nadal nie — odparłem — twoi rodzice są obok. Miałbym wyrzuty
sumienia — warknąłem i zeskoczyłem z blatu, ciągnąc go za sobą, by wreszcie
wyrzucić go z łazienki. — A teraz idź. Chcę
wziąć prysznic w samotności. Tylko nie wychodź z pokoju — ostrzegłem.
— Dlaczego? — zdziwił się.
Odpowiedź była naprawdę prosta – Eunjin, ale byłbym idiotą, gdybym
powiedział o tym Sehunowi, który musiał pozostać całkowicie nieświadomy.
Dlatego tylko uśmiechnąłem się głupio, patrząc na niego.
— Cóż, po prostu chcę, żebyś zagrzał mi miejsce. No idź — popędziłem
go, ale zanim zamknąłem drzwi, Sehun skradł z moich ust jeszcze jeden pocałunek.
Prychnąłem. Niewyżyty idiota.
Spojrzałem na chłodną wodę w basenie z uśmiechem. Dawno nie miałem
czasu na taki relaks, dlatego postanowiłem przez ten dzień zupełnie nic nie
robić, oczywiście pomijając wieczór, kiedy Sehun i ja znów wyjedziemy do Seulu,
co niezbyt mi się spodobało. Znowu coś mi się spodobało i on musiał to
zniszczyć, zabierając mnie do kłębowiska dymu, smogu i ludzi, którzy mnie
denerwowali samym swoim widokiem, ale przynajmniej znów będę mógł się spotkać z
Baekhyunem, za którym naprawdę zatęskniłem.
Wszedłem powoli do przejrzystej wody, od razu odszukując wielki ponton
w kształcie i wzorze różowego donuta, w którego od razu wepchnąłem dupsko. Słońce
przyjemnie ogrzewało moje ciało, a mnie wydawało się, ze przez moment jestem w
raju, dopóki na horyzoncie nie pojawiła się Eunjin. Dziwnie, że od razu miałem
ochotę zeskoczyć z pontonu i utopić się w tej wodzie po pas, chociaż dalej była
głębsza. Tam postanowiłem podpłynąć, popychając się rękami aż w końcu dobiłem
do ostatniego brzegu basenu, ciesząc się, że oddaliłem się od tej wiedźmy
jak najdalej. Ale wciąż ją widziałem i to jakoś psuło moje całe zadowolenie.
Usiadła szczęśliwa na leżaku, rozkładając się całym swoim cielskiem, a
ja z zadowoleniem zauważyłem, że się jej przytyło. Teraz nie miała żadnych
szans u Sehuna, bo kto by na nią spojrzał w takim stanie? Na pewno nie on.
Przez chwilę patrzyłem na nią spod moich okularów przeciwsłonecznych,
zastanawiając się, co znowu kombinuje. Może nie znałem jej tak dobrze jak
Narea, ale dwa tygodnie na Hawajach z nią pod jednym dachem nauczyły mnie
ostrożności i potwierdziły, że mimo wszystko mam się czego obawiać, bo ta
kobieta jest nieobliczalna. Zawsze w jej tej pustej głowie tworzyły się nowe
pomysły na odebranie mi Sehuna, tylko nie miałem pojęcia jak i kiedy zaatakuje.
Musiałem być przygotowany dosłownie na każdą chwilę.
— Widzę, jak się patrzysz, Lu — mruknęła, rozsmarowując na swoim ciele
jakiś olejek czy inne dziadostwo do opalania. I tak już cała była
wyszpachlowana specyfikami, które bardziej przypominały mi tynk aniżeli
podkład. — I wiem co myślisz — dodała. — Nie bój się, póki co nie masz być o co
zazdrosny — stwierdziła. Póki co? Ona
naprawdę nie wiedziała, z kim zadziera. — Dziś nic nie planuję.
— To naprawdę miło z twojej strony — zironizowałem. — Kwiatki wyślę
pocztą.
Tak, trujący bluszcz już w drodze.
Przez moment nasza chodząca inteligencja nie odzywała się, co uznałem
za dobry znak, bo naprawdę miałem dość jej głosu, który z sekundy na sekundę
stawał się coraz bardziej monotonny i irytujący. Chociaż taki był już od samego
początku naszej znajomości. Nie musiała bardzo się wysilić, żeby doprowadzić
mnie do szału, a stres w ciąży nie był niczym dobrym.
— Poza tym, wiesz. Zdążyłam dobrze poznać Sehuna w ciągu ostatnich
tygodni, więc nie dziwię się, że tak jesteś o niego zazdrosny — powiedziała z
uśmiechem, sięgając po kubek z piciem. A niech się tym zadławi. — Jest
strasznie miły, taki kochany i opiekuńczy — wymieniała, a mnie dosłownie
mdliło. Nagle te wszystkie cechy Sehuna zaczęły mnie irytować, a to wszystko
przez Eunjin, którą najchętniej utopiłbym w tym basenie. Ale byłem zbyt leniwy,
więc tylko pomachałem rękami zanurzonymi w wodzie, przewracając jedynie oczami.
— Poza tym jest tak cholernie przystojny! I ma cało jak marzenie — pisnęła podekscytowana.
Dobra, wcześniej myślałem, że Narea mówi prawdę, ale teraz dochodziłem
do wniosku, że Jina to chodząca porażka i symbol głupoty. Właśnie próbowała mi
wmówić, że umawia się z Sehunem za moimi plecami i przyznała się do tego, że
próbuje go uwieść, by wzbudzić moją zazdrość, wiedząc, jaki potrafię być.
Naprawdę mnie zadziwiała.
— Tak — prychnąłem — gdybyś nie zauważyła, to miałem zdecydowanie
więcej czasu na poznanie mojego narzeczonego niż ty — warknąłem, akcentując te
najważniejsze słowa, by podkreślić to, że Sehun jest mój i że wale nie
zamierzam się nim dzielić.
Na szczęście Eunjin nie zdążyła nic powiedzieć, bo na horyzoncie
pojawiła się Pani Oh z wielkim kapeluszem na głowie. Była blada jak Sehun, a
jej czerwone usta naprawdę odznaczały się na jej twarzy, ale zdecydowanie
dodawały jej uroku i piękna. Nie to co Eunjin, która z różową szminką wyglądała
jak klaun. Ale nie zamierzałem ją tego uświadamiać, bo skryte wyśmiewanie się z
jej wyglądu zaczynało mnie cieszyć i jednocześnie bawić.
— Luhan, kochanie! — powiedziała, jak tylko mnie zauważyła.
— Dzień dobry! — przywitała się Eunjin, zanim ja zdążyłem cokolwiek
powiedzieć.
— O cześć, Jina — odparła, uświadamiając sobie, że w ogrodzie wcale nie
byłem sam. — Narea cię szukała — poinformowała ją i dopiero to zmusiło ją do
opuszczenia ogrodu. Aż odetchnąłem z ulgą, kiedy jej wielki tyłek zniknął za
drzwiami tarasowymi.
— Dzień Dobry, Pani Oh — przywitałem się z kobietą, z trudem wychodząc
z basenu.
— Mówiłam, żebyś mówił mi mamo — odpowiedziała z wyrzutem — albo
przynajmniej Yeorin. Niedługo i będziemy rodziną, będę się czuła niezręcznie
jak ciągle będziesz mówił do mnie na pani — dodała nadal ze skrzywioną miną,
ale zaraz po tym uśmiechnęła się szeroko i wskazała na okrągły, przeszklony
stoliczek pełen owoców. — Jedz, Luhan. W ciąży musisz przekazywać dziecku dużo
witamin. Razem z Minyoo przygotowałyśmy kilka potraw, które będziesz mógł w
domu odgrzać, pamiętaj, musisz się zdrowo odżywiać.
— Dziękuję, ale to niepotrzebne — odparłem z uśmiechem. — Sam też
potrafię gotować i o siebie zadbać.
— W to nie wątpię, ale zależy mi na tym, żeby już od poczęcia mój wnuk
bądź wnuczka był zdrowy. Poza tym witaminy nikomu jeszcze nie zaszkodziły — powiedziała. — No jedz — ponagliła mnie, a ja
kiwnąłem głową, zabierając z talerza kilka winogron, które po chwili wepchałem
do buzi. — A tak poza tym, opowiedz mi coś o sobie. Sehun wiele mówił,
czasami nawet aż za dużo, ale nadal jestem ciekawa tego, o czym mi nie
wspominał — mruknęła, a ja spojrzałem na nią wyczekująco, zupełnie nie wiedząc,
od czego zacząć. — Jakie masz ambicje, plany na przyszłość, marzenia?
— Cóż — powiedziałem, rozpoczynając swoją jakże kreatywną wypowiedź. —
Teraz studiuję zarządzanie i ciągle z tym wiążę moje plany na przyszłość, ale
ciąża niestety nieco je pokrzyżowała — stwierdziłem, kładąc swoją dłoń na
brzuchu. Nadal był mały, ale już widniało niewielkie wybrzuszenie, które
każdego dnia, powoli stawało się coraz większe. W końcu to trzeci miesiąc, do
dziewiątego nie mogłem zostać chudy i płaski jak Eunjin. — Po skończeniu, chcę
założyć własną firmę, jeżeli się nie uda, przejmę tą po ojcu. Ale to póki co
odkładam na bok, bo wątpię, żebym był w stanie jakkolwiek funkcjonować i
spełniać moje postanowienia z dzieckiem, którym na pewno będę musiał się zająć —
westchnąłem, a Pani Oh pokiwała głową. Nadal było mi dziwnie nazywać ją mamą.
— To naturalne — odpowiedziała — poza tym Sehun ci pomoże, jest taki
szczęśliwy — zachwyciła się, a ja jedynie, co mogłem zrobić, to uśmiechnąć się
do niej szeroko. — Na nas też zawsze możecie liczyć — dodała.
— Dziękuję...
— Tylko powiedz mi — zamilkła na moment, a ja spojrzałem na nią,
zastanawiając, co znów wymyśliła — rozmawiałeś z Sehunem na temat ślubu? Z tym
też mogę pomóc. Zorganizować wszystko, załatwić — uprzedziła.
Pokiwałem głową.
— Jeżeli cokolwiek będę wiedział, na pewno powiem. My po prostu jeszcze
o tym nie myśleliśmy. Może za rok albo za dwa — zaproponowałem, nie bardzo się
nad tym zastanawiając — szczerze powiedziawszy nie wiem.
— Mamo... — Usłyszeliśmy. Od razu odwróciłem głowę, tylko po to, żeby zobaczyć
zmierzającego ku nam Sehuna. W samych kąpielówkach, bez koszulki. Na miejscu
zaliczyłem mini zawał. — Przestań dręczyć Luhana — poprosił i usiadł obok mnie,
na leżaku. Objął mnie od tyłu i oparł się podbródkiem o moje ramię.
— Jacy wy jesteście razem cudowni — powiedziała z zachwytem po raz
kolejny mama Sehuna, wstając. — Nie ruszajcie się stąd, lecę po aparat —
zarządziła i szybko wyszła, znikając w domu.
Ja za to spojrzałem na Sehuna, obracając się do niego przodem.
Zarzuciłem ręce na jego szyję i zmarszczyłem czoło.
— Aparat? Po co jej?
— Mama po prostu lubi uwieczniać ważne chwile.
— W takim razie czemu ta jest ważna? — zapytałem.
— Ponieważ widzi mnie szczęśliwego — odpowiedział i mocno pocałował
mnie w usta, przytulając do siebie.
Byłem z siebie dumny, za dawanie mu powodów do radości.
_____________________________________________________________
Kończą mi się rozdziały w zapasie, jest źle. Ostatnio nie miałam głowy do tego, żeby pisać, ale cóż, dziś zaczynają się wakacje, więc myślę, że nadrobię straty! Poznaliście mamę Sehuna, mama Luhana też pojawi się w jednym z rozdziałów, który aktualne piszę, zresztą sami zobaczycie :D
A tak poza tym, zapraszam na mój nowy blog. Nie z fanfiction, ale z opowiadaniem autorskim. Akcja rozgrywa się w Londynie, pomiędzy dwoma bohaterami - Landonem Campbell'em i Christopherem McKinley'em. Mogę wam powiedzieć, że to opowiadanie podchodzi pod angst, romans i dotyczy głównie tematów z nielegalnymi wyścigami i tym, o czym tu jeszcze nie pisałam, zapraszam!
| LONDON RAIN |
oczywiście tego bloga nie opuszczam, nadal będę was męczyła hunhanem.
filsy za
OdpowiedzUsuń3...
2...
1...
vdiwvdjvwidvsddshvdidxsvkw wbddihihd
nie wiem jak Ty to robisz ale rozpływam sie przez tą wersje HunHanów ❤
Jak Eunjin przyszła to miałam wtf... (tak pomiędzy nami - weź ją zrzuć z mostu czy coś ;; )
mama Sehuna jest taka kochana *-* też taką chce /./
weny życzę i czekam na kolejne~~
/Miyuki (͡° ͜ʖ ͡°)
Trochę powtórzeń, ale i tak kochane :)))
OdpowiedzUsuńNie moge no ... Piękne.Masz talent kochanie !
OdpowiedzUsuńJeju to jest takie kochane ... Chciałabym taką mame jak ma Sehun ah ..Eunjin ona coraz bardziej zaczyna mnie irytować! Ona nie wie z kim zadziera ! Mam nadzieje ,ze Lu jej pokaze ,ze Hunnie nalezy tylko do niego! Nie wiem jak to skomentować mam mętlik w głowie :( Może gdy już opadną feelsy to napsize sensowniejszy komentarz.
OdpowiedzUsuńPS.przepraszam za błędy mój telefon mnie nie lubi T.T
A i z czego jest ten gif tej dziewczyny w wannie ? ^^
OdpowiedzUsuńJolin Tsai - PLAY :D
UsuńMOJ BOŻE TO JEST CUDOWNE~!
OdpowiedzUsuńte jego komentarze żeby się zadławiła i ten bluszcz, kocham to XD
i niech to będzie synek
najlepiej podobny do Sehuna *modli się*
Czytam twojego bloga już od dawna lecz nigdy nie komentowałam żadnych twoich opowiadań. Jednak teraz zdałam sobie sprawę ,ze to daje autorowi takiego "kopa" i ma ochotę pisać więcej. Szczerze ? To na początku nie miałam motywacji żeby to czytać (być może dlatego bo mpreg omijałam jak ognia i długo sie zbierałam by przeczytać LTAL za czasów liceum ,ale udało się !). Jednak kiedyś nieświadomie zaczęłam czytać chyba to był 5 lub 6 rozdział i to było takie "jezu to jest genialne" patrze co to i nieźle się zdziwiłam. I tak się zaczęło.Przeczytałam wszystkie rozdziały i teraz czekam z wielka niecierpliwością na następne. Więc życze Ci dużo weny skarbie bo twoje one-shoty są po prostu piękne. Jestem zdziwiona bo mi cieżko dogodzić jesśli chodzi o opowiadania. Obawiam sie ,ze z tego "dobrego i ogarniętego komentarza" wyszła kompletna papka ,ale jestem szczęśliwa ,że go napisałam i będę się starać pisać pod każdym one-shotem i rozdziałem LTAL ! Jeszcze razy weny i udanych wakacji ! :**** A i czekam na London Rain.
OdpowiedzUsuńk o c h a m
OdpowiedzUsuńCieszę się że rodzice Sehuna są tacy super i dobrze przyjęli Luhana <3
Gdy pojawiła się Eunjin to moja reakcja była: WTF CO ONA TU ROBI NIECH SPADA!!!!111!!!11 XD
hunhany takie szczęśliwe to niech wezmą ten ślub i będą mieć z głowy przecież i tak go wezmą i tak xDD
Czekam na kolejny rozdział, powodzenia w pisaniu <3
/domek rodziców Sehuna/ TA, DOMEK.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział jednym tchem i kompletnie nie wiem co napisać. Ale tak od serca.. to cieszę się że Eunjin też tam przyjechała, uwielbiam to jak Luhan jej nienawidzi <3
Czekam na kolejng rozdział, hwaiting!
To byłoby zbyt piękne gdybym nie zaliczyła literówki.
UsuńNiech się Eunjin utopi w tym mega szpanerskim basenie wybudowanym za skandynawskie pieniadze :// Luhann gruby, jezu moja wyobraźnia wariuje XD Kocham to <3 Jesteś istnym geniuszem i wprost nie mogę się doczekać twojego opowiadania i następnych rozdziałów! Pozdrawiam i życzę miłych wakacji :D
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, z każdą chwilą coraz bardziej kocham Sehuna i Lulu, HunHany zawsze dobre. ;w; ♥ Cholerna Eunjin, samo jej imię doprowadza mnie na skraj zirytowania, ale cóż, taka jej rola w tym opowiadaniu. XD Życzę dużo weny! ^^
OdpowiedzUsuńRozdział cudny jak zawsze. Mama Sehuna wymiata. Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńJa się rozpływam, jak czytam tego hunhana - dosłownie. Czy ja mogę umrzeć po scenie, w której stali w łazience??? Chodź, ja to nie wyzyta jestem, Luhan też by mógł być i pozwolić Sehunowi na pójście dalej. SRAM NA NIEGO ZA TO.
OdpowiedzUsuńNawet Jina mnie w tak nie denerwowała w tym rozdziale. JAKI BLUSZCZ??? BARSZCZ SOSNOSKI EKSPRESEM DLA NIEJ!