sobota, 1 lutego 2014

Porcelain: Broken Doll [2/2]

Tytuł: Broken Doll [2/2]
Gatunek: Angst, supernatural, romans, au.
Pairingi: główne - Hunhan, Krishan, Sekai, poboczne - Baekyeol, Sunny x Suho, Chanyeol x Yoona, Xiuchen, Kyungsoo x Sumin, 2min. 
Bohaterowie: Lu Han, Oh Sehun, Kim Jongin, Wu YiFan, Byun Baekhyun, Sunny, Lee Taemin, Yoona, Baek Sumin, Do Kyungsoo, Kim Minseok, Kim Jongdae i inni. 
Autorka: Uszati.
Od autorki: Dłuuugi part (najdłuższy ze wszystkich), w którym dzieje się naprawdę wiele. Myślę, że końcówka może was zaskoczyć. Na początku sama jej nie planowałam, ale jakoś wyszło w trakcie. Co do samego opowiadania, jestem średnio zadowolona. Niektóre fragmenty pisało mi się zaskakująco dobrze, jednak nad innymi strasznie się męczyłam. Ciężko było mi też napisać końcówkę, zapewne przez sentyment do tego opowiadania, bo przeciągam je jak tylko mogę, wierzcie mi. Co do błędów - wybaczcie za nie. Przy tak dużej ilości tekstu nie byłam w stanie ich dostrzec, a póki co nie dostałam zbetowanego tekstu (na który właściwie dalej czekam, więc jak się doczekam, ten zbetowany opublikuję). Jeżeli znajdziecie jakieś śmieszne literówki, to piszcie, a ja je poprawię :3.  Dalsza część notki autorskiej na samym końcu tekstu, tylko po to, by wam nie spoilerować, więc przeczytajcie ją po skończeniu tego ff. 
P.S. W ankiecie wygrał Krisbaek, lub Baekris, jak kto woli, ale obawiam się, że nie zdążę napisać do walentynek tego one shota. Założyłam się z moją przyjaciółką i jestem zmuszona napisać inny one shot. Mam czas do 10 lutego i muszę teraz na nim się skupić. Ale one shot będzie smutem, czyli gatunek, który wcześniej wygrał w ankiecie XD. Później dodam Double Rainbow - wreszcie.  

Pod cyferkami ukryty jest soundtrack.

9.
Sehun westchnął ciężko, zaciskając oczy. Letnie, uporczywe słońce zaglądało przez wielkie okna do jego sypialni i najwyraźniej nie zapowiadało się na to, by zaraz miały je zasłonić chmury. Dodatkowo miał wrażenie, że świeciło coraz mocniej i intensywniej, chcąc jakoś wygonić go z łóżka. W tym wszystkim był zły wyłącznie na siebie – zapomniał spuścić rolety, ale wieczorem był tak przejęty, że nawet o tym nie pomyślał. To była niewielka czynność ginąca wśród tych istotnych. Niby lubił jasność i lato, ale w tamtym momencie był zbyt zmęczony i niewyspany.
Mimo że już nie spał i był wypoczęty, nie chciał otwierać oczu. Bał się, że jeżeli to zrobi, niemal cały świat runie mu na głowę i nie poradzi sobie z tym. Stanie się bezbronny i bezsilny. Właściwie miał świadomość, że już taki był. Przecież to nie on kierował światem, a świat nim. Zupełnie jak marionetką. Był tylko małą kukłą pośród nieskończoności i miłości, która okazała się być zbyt okrutna dla niego. Nie był pewien, czy może na nowo zaufać swojemu sercu, ponieważ już raz go zawiodło.
Delikatnie przygryzł dolną wargę, przesuwając dłonią w bok. Zatrzymał ją dopiero, gdy natrafił na ciało leżące obok. W pierwszej chwili zamarł na chwilę, będąc sparaliżowany nagłą bliskością drugiej osoby, jednak po chwili zdał sobie sprawę, kto tak naprawdę spoczywa przy nim. Okazało się, że miniony wieczór nie był snem, a wszystko zdarzyło się naprawdę. Luhan żył i wrócił do niego, zaskakując go. Objęty ciemnością był niczym zjawa piękna i niedosięgalna. Jednak im dłużej widział go, tym przekonywał się coraz bardziej, że się myli. Ponieważ Luhan nie był zjawą, był prawdziwy, ale doszczętnie zniszczony przez los. W każdym razie Sehunowi to nie przeszkadzało. 
Leniwie uchylił powieki, od razu tego żałując. Ostre promienie słoneczne na chwilę oślepiły go, sprawiając, że obrócił się do nich tyłem i jeszcze bardziej przyległ do ciałka skulonego obok. Było chłodne i zarazem nieruchome, a jedyną oznaką, że jeszcze żyje, był miarowy oddech i wolno unosząca się, a później opadająca klatka piersiowa. Sehun mógł przysiąc, że podczas snu Luhan wygląda jak prawdziwa lalka, tyle że większa i jeszcze piękniejsza od normalnych, tych sztucznych. Jego złote włosy idealnie układały się na czole, w niektórych miejscach zasłaniając zamknięte oczy. Różane usta miał lekko uchylone, a małe dłonie ułożone przy głowie. Jedna z nich mocno ściskała białą poduszkę, która niemal zlewała się z niezwykle bladą cerą. Tylko długie pęknięcia świadczyły o tym, jak wiele w swoim długim życiu przeżył i jak bardzo się nacierpiał. Sehun przyłożył dłoń do jednego z nich i przesunął po nim palcem do góry, naznaczając niewidzialną ścieżkę ciągnącą się aż od szyi po całej ręce. 
Nie mógł uwierzyć, że jest tutaj z Luhanem. Gdyby cztery lata temu ktoś mu powiedział, że blondyn wróci, Sehun wyśmiałby go, bo przecież sam na własne oczy widział, jak ten się kruszył. Na jego rękach zamienił się w porcelanę, która pękła i zniknęła, nim dotknęła piasku, bo Luhan był zaklęty, a jego ciało nieprawdziwe. Tylko dusza była oryginalna, nienaznaczona, niedotknięta czarami Wu YiFana. Ona była czysta, podobnie jak serce Luhana, które w przeciągu lat nauczyło się kochać. 
- Hunnie – jęknął cicho, otwierając oczy. Bystre, brązowe tęczówki zlustrowały szatyna, który uśmiechnął się łagodnie, cofając rękę, którą nadal trzymał na szyi blondyna. - Wszystko w porządku? - zapytał, gdy uśmiech z twarzy Sehuna znikł.
- Tak – odpowiedział, przyglądając się swojemu towarzyszowi. - Nie śpisz.
- Już od dawna, ale nie chciałem cię budzić – przyznał, puszczając poduszkę, którą tak zawzięcie trzymał, po czym podniósł się do pozycji siedzącej, wygrzebując się przy tym z ciepłej pościeli, którą był okryty. - Jak się czujesz?
- Chyba to ja powinienem ciebie o to zapytać – prychnął, powtarzając ruchy blondyna. - Sam nie wiem, Lu – przyznał szczerze, przykładając dłoń do twarzy, którą przetarł zaspane oczy, po czym westchnął. - Cieszę się, że wróciłeś, że jesteś tu przy mnie, bo bardzo za tobą tęskniłem, ale... to dla mnie zupełnie nowa sytuacja, której chyba nie potrafię  zrozumieć. Przez te cztery lata zdążyłem przyzwyczaić się do tego, że cię nie ma, a ty nagle zjawiasz się ponownie w moim życiu, nawet nie uprzedzając. Chyba muszę przyzwyczaić się na nowo do tego, że tu jesteś – dodał, wstając. Miał na sobie te same ubrania, co wczoraj. Wieczorem nawet nie miał kiedy ich ściągnąć. - Ale mimo wszystko jestem szczęśliwy, ponieważ wróciłeś. Kiedy straciłem cię, cholernie bolało i myślałem, że to już ostateczny koniec.
Luhan spojrzał na niego ze smutkiem w oczach i kiwnął powoli głową, również wstając z wygodnego łóżka.
- Ale nie gniewasz się, że znowu wtargnąłem do twojego życia? - zapytał dla pewności, podchodząc do szatyna, który uśmiechnął się łagodnie i pokręcił głową. - To wystarczająca odpowiedź – stwierdził i przytulił się ufnie do Sehuna, który podczas tej rozłąki znacznie urósł, przez co stał się jeszcze wyższy od Luhana. Zmienił również kolor włosów, styl ubierania na bardziej dojrzały, rysy jego twarzy również nieco się zaostrzyły. Dla Luhana jednak wyglądał tak samo, nadal był tym Sehunnim, który kochał grać w piłkę nożną i był kapitanem szkolnej drużyny. Zupełnie jakby świat stanął dla niego w miejscu i nie mógł zauważyć żadnych zmian. 
- Ale jest coś, o czym powinieneś wiedzieć. - Luhan zmarszczył lekko czoło, intensywnie wpatrując się w Oh. - Nie przyjechałem tutaj sam. Jest ze mną Jongin i wiem, że już się znacie, ale minęło dużo czasu, obaj się zmieniliście i... 
- W porządku – odparł nieśmiało, odsuwając się o krok od Sehuna. - Wiem, jak może na mnie zareagować, dlatego lepiej będzie, jak nie pokażę mu się na oczy. To będzie wygodne, zaoszczędzi wielu tłumaczeń – przyznał i zacisnął mocno usta, hamując łzy, które niemal szczypały go w oczy. 
- Nie – szybko zaprzeczył, czując się głupio, że tak to wszystko zrozumiał Luhan. To nie tak, że Sehun się go wstydził. Nie. Nadal uważał, że jest najpiękniejszą istotą żyjącą na Ziemi i nic tego nie mogło zmienić, po prostu znał Jongina i wiedział, że czasem nie potrafił trzymać języka za zębami. Zawsze był rozgadany, ale ostatnio to jeszcze bardziej się nasiliło. - Chcę, żebyś poszedł tam ze mną i chcę, żeby Jongin wiedział, że tu jesteś. Problemem tu jest jedynie magia, która wszystko komplikuje. Nie wspominaj o niej przy Kaiu.
Luhan kiwnął głową i niepewnie złapał Sehuna za dłoń, pozwalając, by ten ruszył przodem, mimo że sam zdążył nauczyć się całej struktury domu na pamięć. Każdy zakamarek w ciągu kilku dni stał się dla niego znajomy, a duży dom przestał być obcy. Można powiedzieć, że znów czuł się jak u siebie, czego nie mógł powiedzieć, gdy mieszkał razem z WuFanem w Pałacu Cesarskim. Tamto miejscu już dawno stało się dla Luhana nic nieznaczące, dlatego pozwolił, by wspomnienia go dotyczące wymazał się z jego pamięci. Przekonał się jedna, że to wcale nie było tak proste, jak sam na początku myślał.
Mimo że korytarz był długi, Sehun miał wrażenie, jakby wcale nim nie przeszli, ominęli go i ot tak znaleźli się na schodach, którymi można było zejść na dół. Wszystko mijało zbyt szybko, a Oh chciał zatrzymać czas i nie dopuścić do spotkania, które było nieuniknione. Od razu, gdy stanęli na najwyższym szczeblu, dało się wyczuć śniadanie, które przygotowywał Jongin. Zapach smażonych jajek roznosił się po całym salonie oraz kuchni i dopiero wtedy Sehun zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo głodny jest. Ostatni raz jadł popołudniu ubiegłego dnia, gdy dopiero szykowali się do odjazdu, ale w chwili takiej jak ta nie zamierzał nawet myśleć o niczym innym, prócz Luhanie. Ścisnął mocno jego bladą, delikatną dłoń, po czym pociągnął w dół schodów, szykując się w myślach na rozmowę ze swoim przyjacielem, która prawdopodobnie wcale nie miała należeć do najprzyjemniejszych.
- Wreszcie wstałeś, Sehun – mruknął Jongin, gdy usłyszał kroki stawiane na panelach, jednak nie odwrócił się przodem do chłopaka. Za bardzo zajęty był smażeniem jajek, które powoli przyjmowały ładny, rumiany kolor. - Siadaj, zaraz podam śniadanie – dodał po momencie, wyciągając z szafki u góry dwa talerze.
- Jongin...
- No wiem, że gotujesz beznadziejnie. Dlatego ja zajmę się jedzeniem, ty po prostu będziesz sprzątał, żebyśmy nie zginęli w tym bałaganie – odburknął, rozdzielając na w miarę równe porcje potrawę, którą przygotował. 
- Kai...
- Co tobie znowu nie pasuje? - zapytał wreszcie z wyrzutem, odkładając patelnię na kuchenkę, po czym odwrócił się przodem do przyjaciela i zamarł. Nie spodziewał się tego, że ujrzy kogoś jeszcze. Kogoś, kogo praktycznie nie powinno być, bo właściwie Sehun nie uprzedzał go, że podczas ich wakacji wpadnie ktoś jeszcze, oprócz ich bliskich przyjaciół, którzy mieli przyjechać za jakiś czas. 
- Musimy pogadać.
- Właśnie widzę – odpowiedział, dokładnie lustrując spojrzeniem ciało drobnego blondyna, który mrużył w niezadowoleniu swoje duże, sarnie oczy, zupełnie jakby samym wzrokiem chciał unicestwić Kima. - Luhan? - zapytał niepewnie, przypominając sobie, jak kilka lat temu zostali sobie przedstawieni przed ostatnim meczem w sezonie. Kiedy w odpowiedzi dostał nieśmiałe kiwnięcie głową, uśmiechnął się pogodnie, zatrzymując oczy na twarzy Xi, która wprowadziła go w małe zakłopotanie. - Zmieniłeś się.
- Wiem – odparł sucho, jeszcze bardziej przylepiając się do ciała Sehuna, który stał obok, dokładnie przysłuchując się każdemu słowu. - Ty ani trochę – warknął, jednak ani on, ani Oh nie usłyszeli jadu, który czaił się w głosie Luhana. Umiejętnie ukrył go przez ciepły uśmiech, który po krótkiej chwili wstąpił na jego twarz. 
- Luhan zrobił nam niespodziankę i przyjechał do nas. Zostanie z nami przez wakacje, mam nadzieję, ze to dla ciebie nie problem – mruknął Sehun, spoglądając to na Luhana, to na Jongina, którzy stali tylko i spoglądali na siebie nawzajem. Kai z wyraźną ciekawością, natomiast Lu z uwagą i ostrzeżeniem. - Chciałbym, żeby został jak najdłużej – dodał po momencie, na co Luhan przestał mierzyć wzrokiem Jongina i spojrzał na Sehuna z wyraźnym zadowoleniem. Uśmiechnął się promiennie i pokiwał głową, jakby dając mu cichą odpowiedź.
- Jasne – powiedział brunet, ocknąwszy się. Kąciki jego ust uniosły się ku górze, a brązowe oczy kształtem zaczęły przypominać dwa małe półksiężyce. - Im więcej ludzi, tym lepiej – dodał, starając się nie patrzyć tak często na Luhana, który w tamtym momencie wydawał mu się niezwykle obcy. Cztery lata temu, gdy przyglądał się mu, chłopak wyglądał na niesamowicie delikatnego, spokojnego. Jego zdanie jednak uległo zmianie, podobnie jak sam Luhan, który stał się swoim przeciwieństwem. 
- Świetnie – skwitował Sehun, spoglądając na posiłek przyrządzony przez Jongina. - Lu, zjesz z nami śniadanie? - zwrócił się do blondyna, który bawił się rękawami od swojej nieco przydużej bluzy.
W odpowiedzi dostał nieśmiałe kiwnięcie głową.
*
10.
Luhan nie mógł uwierzyć, że to, co zaplanował tak spontanicznie, udało się. Wcześniej mógłby przysiąc, że to wszystko nie jest warte podjęcia nawet jednej próby, bo po co, skoro YiFan miał znaczną przewagę. To jakby rzucać się na głęboką wodę, gdy nie potrafi się pływać, a jedynym ratunkiem jest niewielkie dmuchane koło, które w każdej chwili może pęknąć, zupełnie jak on sam na początku. Brak pewności siebie mógł doprowadzić do całkowitej klęski, jednak jego spryt i wrodzony urok pomogły. Właściwie wystarczyło tylko to, że po prostu był blisko Wu, ponieważ ten tracił dla niego głowę. Przez to sam skazał się na cierpienie, dlatego, gdy Luhan zaczynał miewać wyrzuty sumienia, wmawiał sobie, że sam nie zrobił zbyt wiele. Tylko wypowiedział kilka słów, którymi wcześniej manipulował Wu YiFan, on też raz ich użył. Wtedy nie miał litości.
Przyciągnął swoje nogi do siebie, opierając się plecami o bok łóżka. Skierowany był przodem do wielkiego okna, zza którego rozciągał się widok plażę, którą oświetlało słońce. Przez te promyki, Luhanowi wydawało się, że piasek stał się jakby bardziej jasny, a woda nieskazitelnie czysta, momentami ozdobiona tym ciepłym blaskiem. To jakby kąpać się w rozpuszczonym złocie, które delikatnie faluje obok, otulając całe ciało. Chciał tam zejść, zanurzyć stopy w chłodnej wodzie i przespacerować się brzegiem plaży, która wydawała się nie mieć końca. Jakby ciągnęła się za widoczny horyzont, do nieba. Najprostsza droga, by skosztować raju. Wiedział jednak, że jeśli pokonałby cały dystans, na mecie czekałoby na niego rozczarowanie, ponieważ on już nie mógł zaznać pełnego szczęścia, nic nie potrafiło go cieszyć.
- Luhan. - Usłyszał za sobą ciepły, dobrze znajomy głos, który należał tylko i wyłącznie do Sehuna. - Wszędzie cię szukałem. Myślałem, że jesteś na dworze – mruknął szatyn, zamykając za sobą drzwi, po czym ostrożnie podszedł do swojej zguby, siadając na łóżku.
- Przed chwilą wróciłem. Wcześniej siedziałem na tarasie – wyjaśnił, następnie uniósł wzrok do góry, tak, by nakierować go na Sehuna i uśmiechnął się blado, zdając sobie sprawę, jak blisko siebie się znajdują. - Miałem już dość siedzenia w domu, ale ciągłe przebywanie na świeżym powietrzu też nie jest zbytnio interesujące, jeśli nie ma się nikogo do towarzystwa – dodał. - Poza tym kiedyś coś mi obiecałeś.
Sehun uniósł pytająco brwi ku górze, nie mając pojęcia o co chodzi Luhanowi.
- Pamiętasz, jak mówiłeś, że razem będziemy tam siedzieć? - zapytał niepewnie, wstając, by po chwili ponownie usiąść, tym razem jednak obok Sehuna, na łóżku. - Tymi cieplejszymi wieczorami, a gdy będzie tylko chłodniej, przeniesiemy się do salonu, obok kominka, żeby oglądać filmy. Może te słowa nie znaczyły dla ciebie zupełnie nic, ale ja nimi żyłem, Hunnie. Przez ostatnie lata w głowie wyobrażałem sobie nas w takich sytuacjach i nawet nie wiesz, jak bardzo męczyłem się, nie mogąc nawet ruszyć z miejsca – powiedział, a jego głos z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej cichy i drżący. - Te wszystkie plany stały się moją motywacją do życia, ale kilka lat temu wydawało się to bardziej realne... teraz sam nie wiem, czy to najlepszy pomysł.
- Dlaczego? - Sehun zacisnął mocno usta w wąską linię, sięgając swoją ręką do dłoni Luhana, by po chwili ją uścisnąć. - Przecież nic się nie zmieniło.
- Naprawdę nie wiesz, jak bardzo chciałbym, żeby była to prawda – odburknął, spuszczając wzrok na ich splecione palce. - Ale nie, Hunnie. Wszystko jest inne, począwszy od atmosfery, tego, co teraz się dzieje, a kończąc na mnie. Już nie ma dawnego Luhana i chyba bardzo żałuję. Chciałbym być taki jak wcześniej, ale nie mogę i to najbardziej boli. A ten nowy Luhan jest beznadziejny... Wyglądam jak potwór – westchnął, biorąc większy wdech. Wiedział, że niewiele brakowało mu do tego, by całkowicie się rozkleić, dlatego tę wolną dłoń przyłożył do twarzy, by w razie czego, zasłonić łzy. - Będąc w Chinach, naprawdę chciałem do ciebie wrócić, ale bałem się, że mnie odrzucisz, że nie zaakceptujesz mojej odmienności. Te myśli trochę bolały...
Sehun spojrzał z uwagą na twarz starszego i posmutniał, widząc, jak bardzo mu ciężko. Nie chciał, by Luhan był smutny, by znów cierpiał. I tak już zbyt wiele przeszedł.
- Luhannie – szepnął, jakby bał się mówić głośno. Przysunął swoją twarz do tej blondyna i oparł czoło o jego. Z tej pozycji idealnie widział jego oczy. - Posłuchaj. Nic nie mów, tylko skup się na moich słowach i zapamiętaj je raz i na zawsze, jasne? - zapytał, ale postanowił kontynuować, nawet nie czekając na odpowiedź. - Jestem typem człowieka, który może zakochać się w każdej osobie, ponieważ kocham sercem, nie oczami – wyjaśnił, kładąc prawą dłoń na delikatnym policzku Luhana. Przejechał po bladej skórze kciukiem, uśmiechając się nikle. - Nie obchodzi mnie, jak wyglądasz, to ma w tym wszystkim najmniejsze znaczenie. Przestań myśleć o tym, co jest na zewnątrz, bo to się nie liczy. Uroda zawsze przemija, a to, co ma się wewnątrz, pozostaje do śmierci. - Powoli musnął wargami kącik ust Luhana. - A Luhan, którego zapamiętałem, miał wspaniałe serce i myślę, że ono wciąż jest takie samo. 
Luhan uśmiechnął się słabo, przymykając oczy. Wzrok Sehuna zdawał się palić, wręcz przeszywać go na wskroś, natomiast dotyk koił, znacznie go uspokajał. Przy nim czuł się naprawdę bezpieczny i było tak zawsze. Nawet wtedy, gdy wręcz rozsypywał się na milion kawałków w jego ramionach. 
- Kocham cię, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo, Hunnie.
Ta odpowiedź wydawała się Sehunowi niezwykle trafiona, ponieważ każde słowo wprawiło w szybszy ruch jego serce, które zaczęło nierównomiernie kołatać w jego klatce piersiowej. To potwierdziło ważność tych słów, które na pozór, dla innych mogły wydawać się bezwartościowe. Dla Oh jednak znaczyły niebywale wiele.
- Wiem. Ja ciebie też, Lu – odpowiedział, łącząc ich usta.
Był spragniony warg Luhana, one zawsze wydawały się niesamowicie idealne, a mógł skosztować ich jedynie raz, cztery lata wcześniej, przed rozłąką, która wydawała się trwać wiecznie. Ale mimo upływu czasu, one się nie zmieniły. Nadal były miękkie, pełne i miały ten delikatny, różany posmak. Skóra na policzkach, które teraz były uroczo zaróżowione, dzięki czemu swym kolorem pasowały do ust, nadal była gładka, a jedyną zmianą były pęknięcia, które nie były wyczuwalne pod opuszkami palców Sehuna. Urocza delikatność pozostała, w końcu to ona cechowała Luhana, stała się jego atrybutem.
Zacisnął palce na dłoni Luhana, jakby bał się, że ten go opuści, odejdzie. A przecież nie musiał się o to bać, nie teraz, gdy blondyn ufnie wtulał się w jego ciało, sugerując, że nigdzie się nie wybiera, ponieważ jego miejsce jest przy Sehunie. Bo pasują do siebie jak nikt inny, bo kochają się... Poza tym Luhan nigdy nie chciał odejść. Za bardzo starał się, by powrócić. Opuszczenie Sehuna nie wchodziło w grę. Z własnej woli nigdy nie zrobiłby tego, chyba że Oh by mu rozkazał. To zmieniało postać rzeczy. Całe życie Luhana zależało od Sehuna. Każdy jego ruch, oddech, uśmiech. Wszystkim kierował Oh, choć było to nieświadome.
- Nawet nie wiesz, jak długo czekałem na te słowa – wychrypiał ledwo słyszalnie, choć Sehun doskonale wiedział, co Luhan powiedział. Właściwie nie potrzebował słów, by to zrozumieć, wystarczyło jedno spojrzenie w ciemne niczym kawa oczy, aby przekonać się, co ten w sobie skrywa.
Sehun przeniósł usta na ciepłe policzki, które kolorem przypominały mu słodkie maliny, powoli muskając nimi każdy skrawek skóry. Z każdym nowym pocałunkiem, coraz bardziej wydawało mu się, że tak naprawdę dotyka lalki, nie człowieka, ponieważ Luhan był zbyt delikatny, a ukazywało to każde pęknięcie biegnące po jego twarzy i drobnym ciele. Nie wiedział, jak ma się z nim obchodzić, bo wydawało mu się, że każdy gwałtowniejszy i nieprzemyślany ruch mógłby być ostatnim, bo Luhan nie był taki jak inni. On się wyróżniał, całkowicie odbiegał od normy. Dlatego Sehun czasami żałował, że Xi nie mógł być zupełnie zwykłym chłopakiem, który wcale nie przybyłby ze starożytnych Chin, a żył we współczesności. To wszystko ułatwiłoby, ale najwyraźniej nic nie mógł zrobić i musiał zaakceptować to, że Lu nigdy taki nie będzie.
- Nie bój się mnie dotknąć, Sehun. Nie rozpadnę się – szepnął wprost do ucha Oh, po czym przyległ mocniej całym swoim ciałem do niego. Wydawało mu się, że wraz z tym ruchem znalazł się jeszcze bliżej swojego szczęścia, choć pragnął większej bliskości. Zarzucił dłonie na szyję Sehuna, ponownie zbliżając swoje usta do niego, czule je muskając. Czuł, jak szatyn popycha go do tyłu, ostrożnie kładąc na miękkim materacu, który nieco ugiął się pod wpływem ciężaru. Później nad sobą zobaczył pochylającego się chłopaka, który jedynie uśmiechnął się szczerze, widząc pod sobą blondyna.
- Wiem to – odparł, kładąc ręce po obu stronach głowy Luhana. - Ale boję się o ciebie - westchnął, uginając nieco ręce, by skraść jednego całusa z jego ust. - Choć wiem, że niepotrzebnie. 
Luhan skinął głową, wznawiając pocałunki. Czuł, jak ich usta ocierały się o siebie, nie mogąc przestać. Mimo ponownych, wolnych ruchów, nadal byli siebie spragnieni, wciąż było im mało, obaj chcieli więcej, jakby to miał być koniec, jakby drugi raz już nigdy miał się nie zdarzyć. Sehun powędrował jedną ręką do koszulki Luhana, po czym powoli zaczął odpinać po kolei małe, czarne guziki. Nie spieszył się, starał się, by jego ruchy nie były gwałtowne, a przemyślane i spokojne. Delikatne. 
W końcu Luhan pomógł mu rozpiąć do końca i zsunął ze swoich ramion cienki materiał, pozostając przed Sehunem w połowie nagi. Nie czuł skrępowania, zawstydzenie odsunął na bok. Nienawidził swojego ciała, uważał je za szkaradne, ale jeżeli Oh je akceptował, i on potrafił to zrobić. Chciał być idealny właśnie dla niego, ponieważ to na nim skupiał swoje myśli, oddawał mu się, robił wszystko, by ten kochał go jeszcze bardziej. Zależało mu na tym, bo bez jego miłości, byłby nikim. Na nowo stałby się pustą lalką, która potrafi tylko obserwować i słuchać.
Wczepił swoje długie, szczupłe palce w brązowe kosmyki włosów swojego kochanka, czując, jak ten składa czułe, mokre pocałunki na jego szyi. Powoli przenosił swoje usta na obojczyki, a następnie na klatkę piersiową, która unosiła się i opadała wraz z szybkim rytmem rozszalałego serca. Uśmiechnął się delikatnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Sehun mu uległ, całkowicie stracił dla niego głowę, bo Lu sprawił, że Oh zapomniał o wszystkim innym i skoncentrował się tylko na nim. Chciał tego, pragnął go i w tym momencie stawiał go na pierwszym miejscu. Po chwili wyplątał dłonie z jego włosów i przeniósł je na koszulkę, którą szybko ściągnął z Sehuna i odrzucił na bok. Teraz mógł dokładnie przyjrzeć się wypracowanym przez ćwiczenia delikatnym mięśniom na brzuchu, po których przejechał palcami i westchnął cicho, całkowicie zapominając o tym, że w domu jest jeszcze Jongin. Teraz liczył się tylko Oh.
Luhan zagryzł lekko dolną wargę, zamykając oczy. Dłonie Sehuna złapały za brzegi od ciemnych, obcisłych spodni i nieco je zsunęły, ukazując zarysowane, lekko odstające kości biodrowe. Przejechał palcem po nich, drażniąc przy tym wrażliwą skórę na podbrzuszu blondyna, co skutkowało cichym chichotem, jednak tak dźwięcznym i melodyjnym, że Sehun sam się uśmiechnął, całując szczękę Luhana.
- Łaskoczesz – sapnął, otwierając powieki. Swoje oczy od razu skierował na twarz uśmiechniętego Oh, który nadal się nad nim pochylał. - Ale to przyjemne uczucie – dodał po chwili, nawet nie zwracając uwagi na to, że młodszy rozpina jego spodnie, później płynnym ruchem zdzierając je z jego nóg. Nie opierał się, co więcej uniósł nieco swoje biodra, by ułatwić mu jego rozbieranie. Chwilę później pozbył się również jego bokserek, a Luhan nadal nie czuł wstydu, jedynie szczęście, że Sehun jest przy nim.
Westchnął cicho, ponownie odnajdując usta Sehuna, które naparły na te jego. Wsunął język pomiędzy nie, rozchylając je lekko i wyciągnął ręce przed siebie, odszukując pleców Sehuna, na których je zatrzymał. Czuł ciepło od niego bijące, słyszał jego ciężki oddech i ciche mlaśnięcia pomiędzy pocałunkami. Ich usta ocierały się o siebie, a ręce błądziły po prawie nagich ciałach, jakby chciały poznać je na pamięć, zbliżyć się do siebie maksymalnie, sprawić, że druga osoba praktycznie umierałaby pozbawiona kontaktu z tą pierwszą. Uczyli się siebie, zapamiętywali każdy widok i dźwięk, rozkoszowali się tym. 
Luhan włożył dłonie pod materiał jego spodni, jak i bokserek, które zsunął ze szczupłych ud. Drażnił paznokciami wrażliwą skórę Sehuna i uśmiechnął się zadziornie, kiedy usłyszał przytłumione westchnięcie, które niemal pieściło jego uszy. Po momencie Oh pozbył się całkowicie swojego odzienia, swoją uwagę całkowicie skupiając na kochanku.
- Dalej nie wierzę, że jesteś tu, przy mnie – mruknął, wyciągając rękę tak, by odgarnąć kilka kosmyków włosów z czoła Luhana, na którym powoli rosiły się małe kropelki potu. - Że nie zniknąłeś na zawsze z mojego życia – dodał po chwili, pochylając się lekko, by sięgnąć jego zaczerwienionych, mokrych warg, które musnął bez pośpiechu. - Że nadal mnie kochasz, mimo że tak wiele czasu minęło.
- Kochałbym cię nawet, gdyby przeminęły wieki, a jak nadal byłbym lalką. Kochałbym bez względu na wszystko i za nic – szepnął, wpatrując się wprost w ciemne oczy towarzysza, który nadal znajdował się pochylony nad nim. - Nie wiem co ze mną zrobiłeś, Hunnie, ale nie potrafię funkcjonować bez ciebie. Bez twojej bliskości czuję się samotny. Może otaczać mnie milion ludzi, ale kiedy nie ma ciebie obok, ja wariuję – wychrypiał, kładąc dłonie na policzkach Sehuna, po czym zmusił go, by zbliżył swoją twarz do jego. Powoli ucałował jego policzki, później nos i uśmiechnął się uroczo, mrużąc oczy. - Kochałbym cię również, jeśli byś mnie nienawidził. 
Sehun zacisnął mocno wargi, nadal analizując słowa Xi. Słyszał w nich jedynie tę dobrą stronę, która maskowała tę o wiele gorszą, która mogłaby doprowadzić do całkowitego kataklizmu, zniszczenia ich więzi i wszystkiego, co razem przez ostatni czas wznieśli. Być może nie chciał tego słyszeć, bo znacznie wygodniejszym było pozostawanie głuchym lub ślepym, jak kiedyś stwierdził Luhan. Sehun nie umiał dostrzec tych wszystkich znaków, dla niego były zbyt delikatne, wręcz niewidoczne, gdy jest się zaślepionym miłością, która szybko może stać się nienawiścią, uczuciem, które doszczętnie niszczy wszystko inne na swojej drodze.
- Xiaolu – jęknął, wpijając się w jego usta, od których tym razem się nie oderwał. Przywarł do niego całym ciałem, nie chcąc odsuwać się od niego ani na chwilę. Pragnął być bliżej, mieć go tylko dla siebie i nigdy nie wypuszczać. Być może był samolubny lub po prostu uległ niebezpiecznemu urokowi, który powoli zabijał wszystkie ostatnie oznaki zdrowego rozsądku. 
A jedynym dowodem, że tamta noc miała miejsce, były głośne jęki wypełniające prawie pusty dom i długie ślady paznokci na plecach splątanych ze sobą kochanków. 
*
11.
Kai uśmiechnął się szeroko, zabierając z blatu dużą miskę popcornu, którą przed momentem przygotował, po czym spojrzał na Sehuna rozłożonego na kanapie. Prawie nie zostawił dla niego miejsca, choć ten opuścił go jedynie na chwilę.
- Nie za wygodnie ci? - prychnął, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek. - Nie posuniesz się mi? - zapytał, a w odpowiedzi Sehun pokręcił głową, uśmiechając się wrednie. - Dobra, jak chcesz. Usiądę w fotelu i popcorn wezmę dla siebie. Ty nie dostaniesz ani jednego – prychnął, zaciskając dłonie na misce, po czym podszedł do usiadł na jednym z fotelów daleko od Sehuna. 
- Jak chcesz. Zrobię sobie sam – mruknął, wystawiając mu język, po czym wrócił do śledzenia akcji w filmie, który wybrał. Właściwie sam nie wiedział, co dokładnie oglądają. Jego ojciec zostawił mnóstwo płyt DVD w szafkach obok, a były to głównie filmy, których Oh nigdy nie oglądał. Nie lubił siadać z rodziną w salonie i urządzać razem z nimi maratonu filmowego w wolne wieczory. Nie był tym typem człowieka. Raczej izolował się od nich i gdy tylko mógł, wychodził na zewnątrz i grał w ogrodzie piłkę, ewentualnie dzwonił po Jongina i resztę przyjaciół, by rozegrać mały mecz na miastowym, większym boisku.
- Co to jest? Znowu jakaś komedia? - jęknął ze zrezygnowaniem, osuwając się w dół. Niechętnie zerkał na duży ekran telewizora, już na samym początku nie będąc zainteresowanym. - Wiesz jak ich nienawidzę.
- Przestań marudzić – odburknął, spoglądając na przyjaciela, który jedynie wzruszył ramionami, pakując rękę do miski z popcornem. - I skup się na filmie.
- Jasne. - Nie zwracając na niego większej uwagi. - Gdzie Luhan?
- Powiedział, że zaraz przyjdzie. Chyba siedzi na tarasie i coś czyta. Zaraz pewnie skończy, bo robi się ciemno – powiedział, podnosząc się z kanapy, po czym podszedł do Jongina i usiadł na dość dużym fotelu obok niego. - Posuń dupę, bo nie chcę spać i się potłuc.
- O, czyżby Hunnie zatęsknił za mną? - prychnął Kim, śmiejąc się cicho, po czym przesunął się w bok, robiąc miejsce przyjacielowi, który rozłożył się wygodnie, z wielkim zadowoleniem wypisanym na twarzy.
- Nie schlebiaj sobie. Bardziej zależało mi na popcornie niż na tobie. Wybacz – zaśmiał się i oparł wygodnie, starając zrobić dla siebie jak najwięcej miejsca. Już nawet nie zwracał uwagi na to, że Jongin wiercił się obok bardziej niż Hana, gdy nie mogła znaleźć wygodnej pozycji. Swój wzrok nakierował na ekran telewizora, natomiast rękę włożył do miski, biorąc z niej garść popcornu, który powoli wsadzał sobie do buzi. Mimo wszystko wydawało mu się, że cały ten film, który wybrał przypadkowo, ciągnął się w nieskończoność. Sam nie lubił za bardzo komedii, często go nużyły, bo raczej nigdy nie były śmieszne. Przynajmniej jego nie śmieszyły. Mógł nawet stwierdzić, że Jongin potrafił go bardziej rozbawić niż te tandetne, mało ambitne produkcje. W każdym razie lepsza głupia komedia od badziewnych horrorów, w których lubował Jongin. 
- Sehunnie – przeciągnął Jongin, wpatrując się w niego. - Ten film jest straszny – jęknął. - Twój gust do filmów nie zmienił się od czasów liceum.
Sehun zmrużył groźnie oczy i prychnął, uderzając przyjaciela w ramię, przez co ten syknął cicho i zmierzył go wzrokiem. Niezadowolony odsunął się kawałek na bok, chcąc pokazać jak bardzo jest urażony jego zachowaniem. Mimo to Oh wiedział, że Jongin wszystko wyolbrzymia, dlatego nie zwrócił na to szczególnej uwagi.
- Pamiętam, jak w kinie nie pozwalaliśmy ci na wybór filmów, bo zawsze ten, na który chciałeś iść, okazywał się klapą, a biedny Taemin zasypiał na tych niewygodnych fotelach – zaśmiał się, z rozbawieniem kręcąc głową. - Wcale mu się nie dziwiłem. Sam miałem ochotę na sen, ewentualnie wylecieć z tego kina i nie wracać – mruknął, zabierając trochę popcornu z miski, którą jeszcze mocniej przycisnął do siebie, jakby była jego skarbem.
- To wszystko przez te ładne okładki. Skąd ja mogłem wiedzieć, że te filmy okażą się jedynym, wielkim chłamem? - zakpił, odwracając wzrok i ponownie nakierował go na ekran telewizora. Już zgubił się w fabule filmu, nie potrafił powiedzieć o czym jest, mimo to nie przejmował się tym zbytnio. - Właściwie to szkoda, że tamten okres tak szybko się skończył. Tęsknię za tym, jak byliśmy wszyscy razem, za meczami, za narzekaniem Baekhyuna na Yoonę. Brakuje mi tego.
- Mnie też – westchnął Kai. - Zwłaszcza Jongdae i Minseoka i ich głupich kłótni, przez które później tak się śmiali, że uspokoić ich nie można było. 
- Co się z nimi stało? - zapytał Sehun, obracając głowę w kierunku Jongina. - To znaczy wiem, że Jongdae nie za bardzo przejął się swoją edukacją i zrezygnował z nauki, tak przynajmniej powiedział mi Baekhyun. Ale on sam nie wie, co się dzieje z Minseokiem. I Kyungsoo. O nim też nic się nie dowiedziałem.
- Kyungsoo wyjechał na studia ze mną, do Busan. Ale już nie wrócił, to miasto tak mu się spodobało, że postanowił zostać. – Uśmiechnął się lekko. - Znalazł dziewczynę - Sumin. Strasznie ładna i cholernie wesoła, polubiłem ją. Z tego co wiem, chcą zamieszkać razem, ale jak im idzie szukanie tego mieszkania, to nie mam pojęcia. Mam tylko nadzieję, że Kyungsoo ułoży sobie z nią życie, bo szkoda byłoby, gdyby się rozstali. Ciężko jej nie lubić – stwierdził, nie tracąc uśmiechu wymalowanego na twarzy. - A Minseok... Właściwie o nim wiem niewiele. Jongdae mówił, że razem z rodzicami wyjechał na wieś do dziadków. Miał dość miasta. Ale nie chce mi się w to wierzyć. Minseok i wieś... wyobrażasz to sobie?
- Tak, to tak jakbyś ty poszedł do pracy na cały dzień. To trochę podejrzane – stwierdził, za co oberwał od Kima. - Minseok to miastowy dzieciak, nie poradziłby sobie na wsi – mruknął po momencie, przymykając oczy. - On chyba nawet nie wie, jak wygląda krowa. Bardziej bym uwierzył, jakby Jongdae powiedział, że Minseoka zgarnęła policja – dodał, wdychając ciężko. Nie znał tak dobrze chłopaka jak Jongdae, ale podczas ich licealnej znajomości zdążył zauważyć, że życiem chłopaka były imprezy, alkohol, gry wideo i słodycze. Lubił spać do późna i nienawidził chodzić nigdzie pieszo. Zawsze uważał, że jest na to zbyt leniwy. Nie potrafił wytrzymać dnia bez WiFi i zasięgu. I to, że wyjechał na wieś do dziadków, zaskoczyło Sehuna. Nie spodziewał się tego, a już na pewno nie po Kim Minseoku. 
- Ale po co Jongdae miałby kłamać? - zapytał bez zrozumienia Jongin, a Sehun w odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami., jakby temat nagle przestał go całkowicie interesować. - Sam Jongdae nieźle się zmienił. Chyba przez to, że nie ma przy nim Minseoka. Oni razem się napędzali – zaśmiał się cicho i nabrał do ręki trochę popcornu, po czym rzucił nim w Sehuna, który oburzył się natychmiast, wydając z siebie warknięcie pełne niezadowolenia. 
- Co ty robisz?! - wrzasnął, jednak mimo uśmiechał się, ponawiając ruch przyjaciela, by mu oddać.
- Nie wiem, po prostu mi się nudzi – odpowiedział, po czym odstawił miskę z popcornem na ziemię obok fotela, na którym siedzieli. - Ale stop. Nie chciałem, żebyś mi oddawał. Później pewnie to ja będę musiał sprzątać , bo ty znowu gdzieś znikniesz z Luhanem. 
Sehun prychnął, otrzepując swoje ubranie z prażonej kukurydzy, którą dostał od Jongina. - Nie bój się, nie zostawiłbym cię z takim bałaganem. Może – dodał, zastanawiając się przez moment. Prawdą było to, że sprzątanie domu z Kaiem było ostatnią rzeczą, jaką chciał robić. Zdecydowanie wolał znaleźć Luhana i pobyć z nim jeszcze przez chwilę, nim ten znów wymknie mu się przez palce, co było możliwe. Ich sytuacja była niesamowicie niestabilna i niepewna i Sehun nie mógł przewidzieć, co przyniesie kolejny dzień. Po ostatnim rozstaniu z Lu i tak było mu ciężko, jak stracił go, gdy dosłownie rozpadał się w jego ramionach. Gdy wrócił, powiedział przyjaciołom, że Xi dostał pilny telefon z Chin i natychmiast musiał wracać. Oni uwierzyli, ale Sehun cały czas żył wtedy w kłamstwie i samotności, ale przywykł, przestał narzekać.
- O, Luhan. - Sehun usłyszał głos Kaia, na co momentalnie podniósł głowę i spojrzał na chłopaka, który siedział jak najdalej od nich – na drugim fotelu, przyciśnięty plecami mocno o oparcie. - Dawno przyszedłeś?
- Nie – odpowiedział beznamiętnie, obrzucając wzrokiem dwójkę siedzącą naprzeciw niego. - Niedawno – dodał po momencie, mrużąc oczy. Kai uśmiechnął się szeroko i pokiwał ze zrozumieniem głową. - Coś mnie ominęło?
- Nie bardzo – odparł brunet, powracając do oglądania filmu, który nie interesował go ani trochę. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie lepiej byłoby, gdyby poszedł zwyczajnie spać. Ale dla niego było jeszcze zbyt wcześnie. - Chyba, że wlicza się w to bitwa na popcorn, to tak, trochę straciłeś. 
Luhan nie odpowiedział. Zacisnął jedynie mocno zęby, z trudem odwracając wzrok od Kaia i Sehuna leżących obok w siebie. Sam nie wiedział co się z nim działo, ale czuł niesamowitą złość. Miał ochotę siłą zwlec Kima z łóżka i gdzieś go zamknąć, skąd nie mógłby wyjść, a później wrócić spokojnie do Sehuna i wtulić się w jego ciepłe ciało. Powracając do Korei, nawet nie brał pod uwagę, że razem z Sehunem mógłby przyjechać nad to morze Kai. W ogólnie nie myślał o tym, był bardziej skupiony na tym, że wreszcie go zobaczy, to liczyło się najbardziej. 
Nie chciał dzielić się z Jonginem, przecież Sehun był tylko i wyłącznie jego. Poza tym, to nielogiczne. Nie mógł oddać swojej miłości w łapska innego człowieka. Gdyby to zrobił, popełniłby największy błąd w swoim życiu, bo wisiałoby nad nim ryzyko, że nigdy już go nie odzyska, straci na zawsze.
- Jeśli masz ochotę na popcorn, jest jeszcze trochę w kuchni – mruknął Kai, jednak Luhan całkowicie zignorował go na rzecz Sehuna, który przez cały czas milczał, ze znudzeniem wpatrując się w ekran telewizora. - Jest chyba ziołowy i zwykły, ale będziesz musiał zrobić go sobie sam, mnie się ruszać nie chce. 
- Jakoś straciłem apetyt – stwierdził po chwili, przeplatając ręce na torsie. - Ale dzięki.
- W porządku. Więcej dla mnie. - Uśmiechnął się szeroko i zsunął nieco na dół, tak, że niemal leżał na fotelu, z którego prawie spadał przez Sehuna. Oh postanowił znaleźć sobie o wiele wygodniejszą pozycję, co spowodowało, że zajął większą część wypoczynku. - Czy mógłbyś się posunąć, kochanie? - warknął przesłodzonym głosem, przez co Luhan zgromił go wzrokiem. Nie podobało mu się, jak Jongin nazywał jego Sehuna.
- Nie.
- Cóż, przynajmniej próbowałem.
Sehun zaśmiał się, zaciskając wargi w wąską linię, po czym przeniósł swój wzrok na Luhana, który tym razem nie patrzył się na nich, a na swoje dłonie położone na udach. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, ale Oh nie chciał wnikać. Czuł, że Xiao ma po prostu gorszy dzień i nie chciał na niego naciskać. Rozumiał, że chce spokoju, dlatego nie odzywał się do niego. Poza tym milczenie okazało się wygodne.
- Hunnie – Kai mruknął chwilę później.
Sehun westchnął ciężko, mając już dość marudzenia przyjaciela.
- Czego ty znów ode mnie chcesz?
- Zmień film. Jeszcze chwila i zasnę – skwitował ze znudzeniem, przymykając oczy, które powoli lepiły się ze zmęczenia. Ku jego uciesze, Oh wyłączył DVD i przełączył na kablówkę, zostawiając na całkowicie przypadkowym kanale, po czym rzucił pilonem w Kaia, który uśmiechnął się szeroko. - Dziękuję – powiedział wesoło, ostatni raz poprawiając w fotelu, by znaleźć wygodniejszą pozycję. I znalazł, ponieważ moment później prawie przygniatał Sehuna do oparcia, a jego głowa była spokojnie położona na ramieniu przyjaciela. Szkoda tylko, że nie był w stanie dostrzec wzroku Luhana, który póki co był tylko ostrzeżeniem.
*
12.
Każdą chwilę spędzoną razem z Sehunem uważał za magiczną. Nieważne czy całowali się, przytulali, zasypiali w swoich ramionach, czy zwyczajnie rozmawiali. Luhan po prostu cieszył się, że może być tak blisko swojej miłości, że praktycznie może obserwować go, kiedy się budzi, albo zasypia, że może okazywać mu tę miłość i ją pielęgnować jak tylko się da. Powierzchownie wszystko wydawało się łatwe i aż nazbyt piękne, ale im więcej się o tym myślało, można było dojść do wniosku, że ta miłość powoli się psuła, znikała i pozostawiała tę zewnętrzną powłokę, jednak nie od strony Luhana. On nie wyobrażał sobie, by kiedykolwiek Sehun zniknął z jego życia na zawsze. 
Od ostatecznego rozstania z WuFanem, ani razu nie żałował, że postąpił tak, jak podpowiadało mu zranione serce. Stojąc nad jego mogiłą, wręcz był z siebie dumny, uśmiechał się, bo uważał, że to ostateczny koniec, że passa złych zdarzeń się kończy i właśnie zaczyna się nowe, lepsze życie, takie jakiego oczekiwał. Wyobrażał je sobie z Sehunem, ale nie było w nim ani YiFana, ani tym bardziej Jongina, który zaskoczył go swoją obecnością, a co więcej – rozzłościł. Sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć i dlatego, póki co nie robił nic. Czekał na moment, aż sprawy się pokomplikują i jego interwencja będzie konieczna. Teraz jedynie pilnował Sehuna, delikatnie przy tym ostrzegając Kima, który i tak stał się jego wrogiem. W przyszłości będzie musiał go wyeliminować, podobnie jak YiFana i nie obchodziły go konsekwencje, one stały się najmniej istotne. 
Przybrał swój promienny, jednak już nie tak szczery uśmiech, po czym zacisnął mocno palce na ciepłej dłoni Sehuna, której nie wypuszczał ani na chwilę z uścisku. Wiedział, że nie musiał martwić się o to, że Oh mu ucieknie, zresztą tak nie mógł go powstrzymać. O to był całkowicie spokojny, przynajmniej w tej chwili, ale mimo to chciał być jeszcze bliżej swojego ukochanego. Wydawało mu się, że przez to staje się coraz bardziej szczęśliwy, a każda spędzona samotnie chwila okazywała się czasem straconym i zmarnowanym.
- Coś się stało, Lu? - zapytał po dłuższej chwili ciszy Sehun, dokładnie taksując wzrokiem twarz chłopaka, który pokręcił jedynie głową.
- Dlaczego miałoby? - Zdziwił się, bez zrozumienia wpatrując się w towarzysza.
- Ani na moment nie przestajesz się uśmiechać. Dawno nie widziałem cię takiego – odparł po momencie, po czym spuścił wzrok na swoje bose stopy, które niemal topiły się w suchym i nagrzanym od słońca piasku. 
- Nie wiem – mruknął, wzdychając cicho. - Po prostu mam dobry humor, bo jestem tutaj, bliżej ciebie niż kiedykolwiek wcześniej – wyjaśnił, obracając głowę w kierunku morza, które delikatnie falowało, obijając się o skały. - Jeszcze trzy lata temu nie wierzyłem, że kiedykolwiek znów cię zobaczę. I w pewnym momencie się poddałem, wiesz? WuFan robił wszystko, żebym zrobić z ciebie mojego wroga, ale słysząc te wszystkie brednie, nie potrafiłem cię znienawidzić. Odpuściłem, ale kochałem cię dalej i chyba to pozwoliło mi później znów uwierzyć, że wreszcie się uda. I doczekałem się tego. - Uśmiechnął się szeroko, a Sehun odwzajemnił ten gest, gdy tylko podniósł wzrok i nakierował go na radosną twarz Luhana. - A teraz może być tylko lepiej. Mam nadzieję.
- Lu – odpowiedział, zatrzymując się. Położył koszyk z przekąskami i kocem na piasku, po czym nie wyplątując dłoni z uścisku Luhana, zbliżył swoją twarz do jego i musnął delikatne usta, które rozchyliły się pod wpływem czułego dotyku innych warg. - Ja sam nie wiem, jak życie się potoczy, ale nie chcę, żeby się zmieniało. Myślę, że teraz jest dobrze i kolejna zmiana byłaby trudna dla nas obu. Już jedna przewróciła całe moje życie do góry nogami i przez cztery lata próbowałem jakoś sobie z tym poradzić. Nie wiem, czy dał bym sobie radę z kolejną.
- Przepraszam. - Przymknął lekko powieki, tylko po to, by nie patrzeć prost w oczy Sehuna. - Ja wiem, że to przeze mnie. Najpierw pojawiłem się praktycznie znikąd, choć wcześniej byłem lalką, później zniknąłem i znów się pojawiłem. Ale wiedz, Hunnie, że tobie zawdzięczam życie i jestem ci wdzięczny. Jesteś dla mnie najważniejszy i nie zapominaj o tym. I nawet, jeśli będzie źle, to ja zawsze będę przy tobie. Nigdy bym cię nie opuścił, chyba że sam byś tego chciał.
Sehun pokiwał głową, po czym po raz kolejny ucałował usta Luhana, które wykrzywiły się w słabym, ale pełnym szczęścia uśmiechu, którym karmił go Oh. I Luhan wierzył, że już zawsze będą razem, że ta miłość jest wyjątkowa, bardziej silna i piękniejsza od innych. Nie dopuszczał do siebie myśli, że powoli zaczyna się psuć jak owoc. Powoli gniła od środka, zostawiając tylko ładną otoczkę, która była tylko pozorem. Niczym więcej. 
- Przygotowałem coś dla ciebie – powiedział po jakimś czasie Sehun, rozkładając brązowy koc na piasku, na którym usiedli. Otworzył jasny, wiklinowy kosz, po czym wyciągnął z niego pudełeczko, które wręczył Luhanowi. - Zapamiętałem, że strasznie lubiłeś czekoladę. Smakowała ci, może i to ci się spodoba.
Xiao z zaciekawieniem uchylił wieczko, zaglądając do środka, po czym uśmiechnął się najszerzej, jak potrafił. - Dziękuję, Sehunnie – niemal pisnął, odkładając pokrywkę obok swoich nóg. - Te babeczki wyglądają pysznie – stwierdził, spoglądając na szatyna. - Ale zrobił je Jongin, prawda? - zapytał, nadal śmiejąc się cicho. - Bo jeżeli robiłeś je ty, boje się próbować. Jesteś świetnym piłkarzem, chłopakiem i człowiekiem, ale wybacz, do gotowania i pieczenia zdecydowanie talentu nie masz.
Oh wypuścił powietrze ze świstem, zakrywając zarumienione policzki.
- No dobra, to robota Kaia. Ale ja je przyozdabiałem – powiedział na swoją obronę, wskazując na czekoladowe babeczki, które zdobiła bita śmietana i różowa, słodka posypka w kształcie serduszek. - I się starałem, poza tym... nie chciałem cię otruć, dlatego resztę zleciłem Jonginowi. Ale i tak mam nadzieję, że będą ci smakowały.
- Dziękuję – szepnął, przykładając do buzi jedną z kilku babeczek, jakie dla niego przyszykowano. - Sehun, kim tak właściwie jest dla ciebie Kai? - zapytał, nie mogąc dłużej się powstrzymać. Te wszystkie domysły, jakie musiał snuć w swojej głowie powoli go wykańczały. Nie chciał być niepewny, wolał wiedzieć po czym stąpa, czy ten chłopak faktycznie jest dla niego takim zagrożeniem, za jakie wcześniej go brał.
Sehun zacisnął usta, wpatrując się w usta Luhana, które pochłaniały słodycz. - Nie wiem, na pewno kimś niebywale ważnym. Jongina znam od dzieciństwa. Zawsze byliśmy razem, nasze rodziny całkiem dobrze się dogadywały, więc robiły wszystko, by mieć ze sobą kontakt. Pamiętam, jak byliśmy mali. Nasi ojcowie zawsze urządzali wspólne grillowanie w ogrodzie, kiedy było ciepło. Były to zwłaszcza letnie niedziele. Oni siadali na tarasie, a ja z Jonginem grałem w piłkę. Były też takie momenty, kiedy jeździłem z Kaiem i jego rodzicami na wakacje, bo nie chciałem ze swoimi. Wtedy przyjeżdżaliśmy tu. Spędziliśmy naprawdę wiele dni na tej plaży. - Uśmiechnął się słabo, kładąc dłonie za sobą, by się podeprzeć. - Chodziliśmy do tej samej szkoły, siedzieliśmy w jednej ławce, graliśmy w tej samej drużynie. To było tak, że zawsze byliśmy przy sobie, jeden pomagał drugiemu i odwrotnie, kiedy była taka potrzeba, chodziliśmy razem na wagary. Praktycznie całe swoje dzieciństwo zawdzięczam Jonginowi. Byliśmy nierozłączni – zaśmiał się, obserwując Luhana. Wyraz jego twarzy był nieodgadniony, ale nie uśmiechał się tak jak Sehun, dlatego nie wiedział, czy ma kontynuować. - To wszystko trochę popsuło się w liceum. Jongin zaczął dużo imprezować, trochę się zmienił, ale to nie przekreśliło naszej przyjaźni, przetrwała do dzisiaj i w sumie sam nie wiem, co bym bez niego zrobił. Wiele mu zawdzięczam.
- Jest nieodłącznym elementem twojego życia... - stwierdził beznamiętnie Luhan, wycierając chusteczką ręce klejące się od bitej śmietany, po czym wbił swoje spojrzenie w Sehuna. - Co byś zrobił, gdyby nagle zniknął? Na przykład wyjechał, zostawił cię – dodał szybko, widząc jak szatyn mruży pytająco oczy.
- Prawdopodobnie zastanawiałbym się, co zrobiłem nie tak, skoro nie chciałby mnie znać – odparł, wzruszając ramionami. - Ale tak naprawdę nie wiem. Nie jestem w stanie przewidzieć swojego zachowania. Ale nie chciałbym, żeby mnie zostawiał. Z Jonginem wiąże się dużo wspomnień, tych dobrych i tych złych, można powiedzieć, że dzięki niemu miałem co zapamiętać i chcę, żeby tak było dalej – mruknął, uśmiechając się delikatnie. - Myślę, Lu, że najlepsze wspomnienia są te w głowie, nie na zdjęciach. Te spontaniczne, których nie da się uwiecznić. I właśnie takie są wszystkie moje i Kaia. Wiem, że to nierozgarnięte człowiek, który jest potwornym leniem i często mnie denerwuje, miewa dziwne pomysły i raczej okazują się nieźle pochrzanione, ale kocham go. Nie wyobrażam sobie, mieć innego przyjaciela. Nie jest idealny, ma wiele wad, ale to właśnie czyni go realnym, wyjątkowym. 
Luhan zacisnął mocno dłonie w pięści, starając się uśmiechnąć. Chciał ukryć przed Sehunem fakt, że każde jego słowo dotyczące Jongina, potwornie go raniło, denerwowało. Przez to miał ochotę zrobić coś, by ten zniknął, zostawił jego Sehuna w spokoju i nigdy nie wracał. Uważał, że najlepszym byłoby, gdyby Oh zapomniał o nim, by Kim po prostu odszedł, zabierając ze sobą wszystkie wspomnienia, o których mówił jego ukochany.
- Nie sądziłem, że znaczy dla ciebie aż tak wiele – powiedział, próbując sprawić, by głos nie drżał mu tak bardzo jak dłonie, które nadal mocno zaciskał w pięści. - Zazdroszczę ci, że masz kogoś takiego – dodał nieszczerze, będąc bliskim do płaczu i rozerwania Kaia na strzępy. Mimo wszystko powstrzymywał się przed Sehunem.
- A ty, nie miałeś kogoś takiego?
Xiao pokręcił głową.
- Nie – odpowiedział krótko. -W Pałacu Cesarskim zawsze był tylko Wu YiFan. Właściwie tylko jego pamiętam. Nie miałem przyjaciela, bo Wu nie okazał się nim. Dopiero teraz widzę, jak samotny byłem i ile straciłem, ale myślę, że da się to naprawić. - Uśmiechnął się lekko, przysuwając się bliżej do Sehuna, po czym wyciągnął rękę, by złapać w palce jego dłoń. - Bądź moim wspomnieniem, Hunnie, a ja zostanę twoim. 
*
13.
Wieczory, podczas których nie towarzyszył mu Sehun, kojarzyły mu się z samotnością i momentami, kiedy spał u jego boku YiFan. Jego ciało znacznie różniło się od tego Oh, tak samo jak jego głos, dotyk, spojrzenie... Wszystko było inne, dlatego Luhan nie potrafił go zaakceptować. I mimo że Wu przez cały czas starał się, by Xiao o nim zapomniał, chłopak nie dał rady. Wciąż pamiętał i kochał tak samo mocno jak na początku.
Nie otwierając oczu, powoli wysunął rękę, którą wcześniej trzymał pod głową z zamiarem odszukania ciała Sehuna, który teoretycznie powinien spoczywać przy nim, tak jak zawsze. Jednak gdy dotarł do jego miejsca, pod opuszkami palców poczuł tylko zimne prześcieradło, przez co zaklął pod nosem. Nie dość, że zasnął dosyć wcześnie, to ten czas spędził samotnie, bez Sehuna, którego obowiązkiem było bycie przy nim. Nie dopuszczał do siebie myśli, że chłopak mógłby być teraz gdzieś indziej, z kimś, kogo nienawidził całym swoim sercem. 
Powoli uchylił zmęczone powieki, rozglądając się po pogrążonym w ciemności pokoju. Przez szpary w roletach wpadało cienkie, ale długie księżycowe światło, rozświetlając nieco pomieszczenie, tym samym dając mu nieco blasku i życia. Ciche tykanie zegara było jedynym dźwiękiem w środku, pomijając ciężki oddech Luhana, który stawał się coraz szybszy z każdą sekundą. Sam nie wiedział, co się dzieje i dlaczego tak reaguje na myśl, że w pobliżu nie ma Oh. Wariował? Nie, on tylko się martwił. Przynajmniej tak sobie wmawiał.
Nie wiedzieć kiedy, Luhan przestał się kontrolować. Kłamstwa, które wymyślał, stawały się podstawą jego życia, budował na nich wszystko; miłość, zaufanie, swój spokój. Nie wiedział jednak o tym, że właśnie wszystko może się kiedyś posypać, zniszczyć go. Ale on nie chciał o tym słyszeć, wolał żyć chwilą, tym co daje teraźniejszość. Wolał nie rozmyślać, co szykuje dla niego przyszłość. Mogła być jeszcze bardziej bolesna i okrutna od przeszłości, która i tak zrysowała jego serce, całkowicie zniszczyła tego Luhana, jakim był na samym początku. On mimo to nie widział różnicy w swoim zachowaniu, wszystko robił przecież z miłości do Sehuna. Obiecał sobie, że będzie tak dalej, póki Oh nie wyraża sprzeciwu.
Obrócił głowę i spojrzał na niewielki tykający zegarek, wyświetlający godzinę za pięć dwudziestą czwartą. Była to pora, o której zawsze odpoczywał, ale wtedy zazwyczaj kładł się spać o wiele później, a Sehun leżał tuż obok.
- Hunnie? - mruknął, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej, po czym rozejrzał po pokoju, jakby miał nadzieję, że chłopak gdzieś tu jest. Mimo to nie dostrzegł tych charakterystycznych, brązowych, prostych włosów, szczupłej sylwetki czy dużych, zgrabnych dłoni, natomiast wielkie lustro umieszczone naprzeciwległej od łóżka ścianie odbijało tylko Luhana. Warknął pod nosem, nie mogąc dłużej patrzeć na siebie, nawet w mroku, po czym zeskoczył z łóżka, nie kłopocząc się, by założyć na siebie szlafrok, ponieważ powietrze w środku było gorące. Popołudniem zapomniał przewietrzyć.
Podszedł do okna, z którego uwielbiał podziwiać plażę, po czym nie podnosząc rolet, otworzył je zgrabnie, wreszcie czując świeże powietrze, które momentalnie napłynęło do środka, niosąc za sobą dwa znajome mu głosy. Przez chwilę myślał, że się przesłyszał, ponieważ po momencie po rozmowie nie było śladu, a wszystko wykreował w swojej głowie sam, ponieważ tak brakowało mu Sehuna, nawet jeśli nie widzieli się zaledwie kilka godzin. 
Otworzył szerzej ramę z oknem, by móc wychylić się w dół. Od razu dostrzegł kilka świateł zapalonych na tarasie, które oświetlały dwie sylwetki niemal w siebie wtulone. Siedziały na drewnianej ławeczce skierowanej na wprost plaży, która tamtej nocy była wyjątkowo spokojna. Nawet drzewa stały w bezruchu nie popychane przez wiatr, wszystko wydawało się zatrzymać w miejscu. 
- Co się stało, Hunnie? - Usłyszał, gdy Jongin odsunął się od Sehuna tylko po to, by na niego spojrzeć. - Wydajesz się taki bez życia. Nie udała się randka z Luhanem? - prychnął, za co dostał od młodszego w ramię. - Ej, to bolało! - oburzył się, gromiąc wzrokiem przyjaciela, który jedynie uśmiechnął się i spuścił głowę w dół.
- Nie... Właściwie było cudownie – odparł po chwili, zaciskając dłoń na butelce z piwem, którą wcześniej dał mu Jongin.
- Więc w czym problem? Nie obraź się, Sehun, ale czasami zupełnie cię nie rozumiem. Raz jesteś wesoły, chwilę później zachowujesz się, jakbyś wszystkich miał ochotę wymordować – stwierdził, upijając trochę napoju ze swojej butelki. - Powiesz wreszcie o co chodzi?
- Sam nie wiem, Kai – odpowiedział, wzruszając ramionami. - Po prostu cieszę się, że Luhan wrócił, ale nie byłem na to gotowy. Nie wierzyłem, jak go zobaczyłem po tylu latach, ale to była taka sytuacja, że nawet nie miałem chwili, żeby to wszystko przemyśleć. Ja byłem pewien, że on już nie wróci, kiedy okazało się zupełnie inaczej. Nie oswoiłem się jeszcze z tą myślą – dodał, a Luhan zacisnął dłonie w pięści, cały czas przysłuchując się rozmowie. Przykucnął pod ścianą, po czym oparł głowę o nią, czekając w ciszy na ciąg dalszy. 
- To brzmi, jakbyś nie chciał go widzieć.
- To nie tak – zaprzeczył szybko, odkładając butelkę z piwem obok. - Wiesz, mimo że byłem w szoku, cieszyłem się, że znów go mogę zobaczyć. Na początku nie miałem żadnych wątpliwości, co do tego, że cieszę się, iż tu jest, przy mnie. Ale z każdym dniem coraz więcej ich przybywa. Boję się, że za kilka dni będę cały czas o nich myślał, że nie dadzą mi spokoju – przyznał, przysuwając się do Jongina, który po chwili go objął, przytulając do siebie.
- Może mu to powiesz?
- Nie, póki co nie chcę. Nadal mam nadzieję, że te wątpliwości znikną i będzie tak jak cztery lata temu. Właściwie chciałbym się cofnąć i zatrzymać czas wtedy, gdybym tylko mógł. Brakuje mi tego wszystkiego, począwszy od drużyny, szkoły, a kończąc na tym dawnym Luhanie.
- Dawnym Luhanie? Słabo go pamiętam, ale nie wydaję mi się, żeby bardzo się zmienił. To znaczy... Ja zapamiętałem go takim, jaki jest teraz. Prawie.
- Wiem, ale nie o wygląd mi chodzi, Jongin. Po prostu czuję, że Luhan się zmienił, ale wewnątrz. Kiedyś był naturalny, teraz wydaje mi się, że to wszystko jest na siłę i pokaz. Nie chcę tak myśleć, ale to samo mi się nasuwa. A ja już sam nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć.
- Najlepiej będzie, jak przestaniesz się tym zadręczać. Jesteś na wakacjach, powinieneś odpocząć, a nie stresować się jeszcze bardziej – mruknął, zaciskając ręce wokół ciała Sehuna. - A jeżeli nawet jest tak jak myślisz, to nie przejmuj się, nadal masz mnie – dodał wesoło, opierając podbródek o czubek głowy Oh. - Ja zawsze przy tobie będę.
Kilka słów, przez które został jeszcze bardziej znienawidzony przez Luhana. To wystarczyło, by prawdziwe ja wreszcie się ujawniło.
*
14.
Piątkowy poranek Jongin mógł zaliczyć do tych bardziej udanych. Pogoda na dworze była piękna, zupełnie jak przez ostatni tydzień, a ponadto świetny humor nie opuszczał go od siódmej rano, kiedy został brutalnie obudzony przez Sehuna tylko po to, by ten mógł się dowiedzieć, czego w domu brakuje do jedzenia i ewentualnie innych ponoć niezbędnych rzeczy, bez których nie przeżyliby ani chwili dłużej. Mimo to chamska pobudka wcale nie okazała się być taka zła, a co więcej była przydatna, ponieważ rankiem miał jeszcze więcej energii niż popołudniem czy wieczorem. 
Nigdy wcześniej raczej tak nie wstawał, chyba że zmuszał go do tego Kyungsoo, który pilnował, by Jongin nigdy nie spóźniał się na zajęcia. Przez te lata okazało się, że Do jest o wiele bardziej przykładny i grzeczny, niż myślał. Zawsze pilnował porządku w ich wspólnym mieszkaniu, ogólnego ładu, przez co Kim był mu niejednokrotnie wdzięczny. Wiedział, że sam nigdy by sobie nie poradził, wywaliliby go ze studiów przez ciągłe nieobecności, a w domu zginąłby przez bałagan w nim panujący. Mógł powiedzieć, że wiele nauczył się od swojego starszego kolegi, który przez pierwszy miesiąc w ich domu robił za gosposię, co jak się zorientował, wcale mu nie przeszkadzało. 
Westchnął cicho, wpatrując się w kubek z parującą, gorzką kawą, którą chwilkę wcześniej sobie zaparzył, po czym uśmiechnął się dumnie, odchodząc od blatu, w poszukiwaniu ciastek, które ukrył przed przyjacielem. Doskonale wiedział, że ten ich i tak nie znajdzie, ponieważ Sehun od kuchni trzymał się z daleka. Od zawsze nie potrafił gotować, co wcale nie dziwiło Jongina. Właściwie sam taki był – bał się garnków jak ognia, ale Kyungsoo pokazał mu, że to nic strasznego i w przeciągu kilku miesięcy nauczył się robić kilka przyzwoitych dań, które pozwalały mu przetrwać i nie umrzeć z głodu.
Z zadowoleniem sięgnął do jednej z górnych szafek kuchennych, wyciągając pudełko ciastek czekoladowych z kawałkami orzechów – jego ulubionych, po czym uśmiechnął się najszerzej jak tylko potrafił, odkładając paczuszkę na stół, by po momencie ją otworzyć i wyłożyć łakocie na talerzyku, który położył obok kubka z kawą. Usiadł na wysokim krześle, które było przyłożone do wysepki, która oddzielała kuchnię od obszernego salonu. Uważając, by nie wylać kawy, przysunął kubek oraz talerzyk z ciastkami bliżej siebie, niemal pochłaniając wszystko samym wzrokiem, po czym uśmiechnął się do siebie, zabierając pierwszą lepszą słodycz, która po momencie rozpłynęła się w jego ustach i prawdopodobnie gdyby nie Luhan, który chwilkę później zjawił się w kuchni, pochłaniałby kolejną.
- Późno wstałeś – stwierdził, gdy Xiao zbliżył się na tyle, by mógł go usłyszeć. - Dochodzi jedenasta. Dobrze ci się spało? - zapytał, obserwując chłopaka, który póki co nie mówił nic. Stanął naprzeciwko Jongina, opierając się o rząd szafek, które znajdowały się naprzeciwko wysepki, po czym zmrużył oczy, przeplatając dłonie na torsie. 
- Przestań udawać, że cię to interesuje – powiedział po chwili, niemal mrożąc wzrokiem swojego rywala, jak zaczął go nazywać. - Poza tym... to jest teraz najmniej ważne.
- Chciałem być tylko miły - odparł Jongin, beznamiętnie wzruszając ramionami, jakby postawa Luhana wcale go nie obchodziła, właściwie i tak było mu wszystko jedno. To nie tak, że nie lubił go, chłopak był mu całkowicie obojętny, ale skoro spotykał się z Sehunem, Jongin postanowił utrzymywać z nim przyjazne stosunki. To wyjście wydawało mu się najlepsze. - Ale dobrze, nie odpowiadaj, jeśli nie chcesz.
- Gdzie Sehun?
Kai westchnął, spoglądając na okno znajdujące się za Luhanem.
- Pojechał do miasta na jakieś zakupy, wróci pewnie za jakąś godzinę – odpowiedział bez jakichkolwiek emocji, popychając w stronę chłopaka talerz ze swoim śniadaniem. - Ciastko?
Luhan zmierzył jedynie go wzrokiem, prychając pod nosem. - Zostaw Sehuna w spokoju – warknął, całkowicie ignorując wcześniejsze pytanie Jongina. - Nienawidzę się dzielić, a nim w szczególności, więc dobrze ci radzę, póki masz jeszcze czas na samodzielne podjęcie decyzji – dodał z uśmiechem, przez co Kim zaśmiał się cicho, kręcąc z rozbawieniem głowa.
- Dobrze, a jeśli tego nie zrobię, to co się stanie? - zapytał niby zainteresowany, biorąc z talerzyka kolejne ciastko, które wsunął pomiędzy swoje wargi.
- Zabiję cię – odpowiedział bez żadnych oporów.
- Jasne.
- Mówię poważnie.
- Ale się uśmiechasz, to cię zdradza, Luhannie – poinformował go. - Jesteś uroczy i fajnie, że tak kochasz Sehuna, ale nie dam się nabrać, więc więcej nawet nie próbuj.
- Wcale nie musisz mi wierzyć, Kai – powiedział , zbliżając się do niego tak, by spojrzeć mu w oczy, które z zaciekawieniem chłonęły każdy ruch. - Jednak później będziesz żałował. Powtarzam to ostatni raz, nie zbliżaj się do Sehuna, najlepiej stąd wyjedź i zostaw nas w spokoju. I tak później prawdopodobnie więcej się nie spotkacie, więc lepiej, jeśli dasz sobie z tą przyjaźnią spokój już teraz.
W odpowiedzi Jongin parsknął śmiechem, schodząc z krzesła.
- Oczywiście. Ale jak będziesz mnie zabijał, to bądź chociaż delikatny, co? - zapytał z nadzieją w głosie, nie przestając się śmiać, po czym zabrał z blatu talerz z ciastkami i kubek z nadal parującą kawą. - Możesz mnie otruć, to chyba najlepsza śmierć – zaproponował z uśmiechem, przenosząc wzrok na na słodycze. - Na pewno nie chcesz ciastka? Są pyszne. 
- Jesteś idiotą, Jongin, ale możesz mi podsunąć więcej pomysłów na własną śmierć.
- Jasne, spiszę ci je na kartce – obiecał, wychodząc z kuchni, natomiast jego śmiech sprawił, że Luhan zacisnął mocno dłonie w pięści, mając ochotę udusić Kima już teraz i nie dawać mu jednej, ostatniej szansy, która mogłaby go naprawdę ocalić.
Bawiła go postawa Jongina. On był nieświadomy, co być może go czeka, jeżeli nadal będzie odbierał mu Sehuna. To była kara i Luhan uważał, że należy się mu, podobnie było z YiFanem – karma wreszcie go dopadła i nie ważne, że jej trochę pomógł. Kiedyś wreszcie przecież musiał zapłacić za swoje czyny, ale nie pomyślał o jednej istotnej, małej rzeczy. Jakie konsekwencje będą w jego przypadku?
- Wróciłem! - Usłyszał głos Sehuna, dzięki czemu momentalnie się uśmiechnął.
- Co tak szybko? Myślałem, że jeszcze trochę tam posiedzisz – odkrzyknął Kai, który aktualnie wygrzewał się w słońcu na tarasie. Z zaciekawieniem spoglądał przez otwarte drzwi balkonowe na swojego przyjaciela, który wraz z kilkoma siatami pojawił się w kuchni.
- Nie było kolejek. I tak nie było mnie kilka godzin – westchnął, odkładając pakunki na szafki. - Jongin, możesz skoczyć po resztę zakupów?
- Nie.
- Wielkie dzięki za pomoc – odburknął, przelotem spoglądając na Luhana, który stał obok. - Cześć, Lu. Wyspałeś się? - zapytał, podchodząc do niego, po czym musnął zarumieniony policzek chłopaka, który na ten gest odsunął się trochę od niego.
- Tak, spało mi się świetnie, dziękuję, że pytasz. A teraz idź rozpakuj te zakupy, pomogę ci za moment – obiecał i popchnął Sehuna w kierunku wyjścia, czekając, aż ten zniknie za drzwiami frontowymi, które nadal były otwarte. - Czekam na listę – zwrócił się do Jongina, który pokiwał jedynie głową, śmiejąc się głupio.
- Jasne, zaraz zacznę ją pisać.
- Żartuj sobie ze mnie tak dalej, to nie dożyjesz jutra – mruknął do siebie, kierując się w stronę, gdzie wcześniej szedł Sehun.
*
15.
Bystre oczy szatyna dokładnie lustrowały każde słowo zapisane drobnym drukiem na białych, niezniszczonych stronach dość obszernej książki, którą zabrał z biblioteczki swojej mamy, a właściwie, którą kobieta wepchała mu na siłę, twierdząc, że mu się spodoba, dlatego koniecznie musi ją przeczytać. Na początku był raczej sceptycznie do niej nastawiony i nie uśmiechało mu się w ogóle brać jej do rąk, jednak w końcu się przełamał i z wyraźnym zaskoczeniem musiał przyznać, że jego mama miała rację. Najwyraźniej znała go lepiej, niż on sam i korzystała z tego póki jeszcze mogła. Poza tym wiedział, że to jedna z ostatnich książek, jaką ma czas i okazję przeczytać, bo więcej takich momentów na wakacje razem z przyjaciółmi mieć nie będzie. Wraz z powrotem do rodzinnego domu zasypie go lawina papierów z biura jego ojca. Rodzinną firmę uważał za dobry start ku swojej przyszłości. Nie była jakoś nie wiadomo jak wielka, ale wystarczająca, by zapewnić przyzwoite dochody im, jak i każdemu jej pracownikowi. Najlepsze było to, że jego ojciec wcale go nie zmuszał do pracowania tam. Tę decyzję podjął sam. Jeżeli później uda mu się znaleźć coś lepszego – rzuci obiecane stanowisko i dalej będzie brnął, by w końcu sam zajść do sukcesu, ewentualnie w przyszłości przejąć firmę, nad czym raczej wolał się nie rozwodzić. 
Sehun musiał przyznać, że ciężko było mu się pogodzić z tym, że to tak naprawdę koniec tej młodości, którą już dawno powinien zostawić za sobą. Te młodzieńcze lata przepadły, choć już potwornie za nimi tęsknił. Nie chciał dorastać, pragnął znów mieć dziewiętnaście lat, grać w piłkę razem ze swoimi przyjaciółmi na szkolnym boisku, przy okazji będąc kapitanem drużyny, chodzić na imprezy organizowane przez znajomych, którzy zawsze go zapraszali, a nawet męczyć się w liceum podczas długich lekcji matematyki czy fizyki, których szczerze powiedziawszy nienawidził. Ale był w stanie je znieść, byleby tylko móc przeżyć tamten okres swojego życia jeszcze raz. Nie żałowałby, ponieważ za bardzo za tym tęsknił.
Wraz z mijającymi kolejnymi latami, dochodził do wniosku, że on nie chce brnąć do przodu, bo zwyczajnie się boi zmian, a przeszłość zbyt mocno się go trzyma, nie chcąc puścić ani na chwilę. A przez jakiś czas myślał, że zdążył już się od niej uwolnić, zapomnieć o tym, co w jego życiu było dobre czy złe. Był przekonany, że wreszcie jest wolny, że może wystartować z czystym kontem, dopiero później okazało się, że tak naprawdę nigdy nie było tak, jak myślał, bo przeszłość nadal się za nim wlekła razem z Luhanem, który wybrał go sobie za cel. Nie było nawet mowy o nowym starcie, ponieważ najpierw musiał rozliczyć się ze sprawami, które dawno nie dawały mu spokoju. 
Sehun westchnął ciężko, zamykając z hukiem książkę, którą odłożył na stoliczku, który znajdował się przed nim, po czym spojrzał na Luhana siedzącego na leżaku, od dwóch godzin nie zmieniającego pozycji. Uparcie wpatrywał się w niego, jakby strzegł go przed wszystkimi innymi ludźmi mieszkającymi na Ziemi. Nie obchodziło go nic poza Sehunem, nawet nieco chłodniejszy – zważywszy na porę dnia wiatr, który targał jego włosami, czy szum fal obijających się o skały, którym akompaniował szelest liści pobliskich drzew. Był niewzruszony, całkowicie pochłonięty przez nieustanne czuwanie. 
- Luhan? - zapytał niepewnie Sehun, wyrywając towarzysza z całkiem długiego zawieszenia. Ten spojrzał na niego z zaciekawieniem, oczekując ciągu dalszego wypowiedzi. - Wszystko w porządku? Wyglądasz trochę blado – stwierdził po chwili, przechylając głowę w bok. - Wiesz, jeżeli czegoś potrzebowałeś, wystarczyło zapytać, a nie czekać, aż skończę to czytać. - Wskazał ręką na książkę leżącą tuż obok szklanki z sokiem pomarańczowym, którego nawet nie upił, całkowicie o nim zapomniał.
- Nie – odrzekł blondyn, uśmiechając się blado. - Chciałem ci tylko towarzyszyć. To źle?
- Jasne, że nie – powiedział, uspokajając Xiao, który jedynie kiwnął w zadowoleniu głową i oparł się plecami o oparcie leżaka. - No może trochę. Nie obraź się, Lu, bo na na ile na początku to ciągłe łażenie za mną było urocze, to teraz jest trochę przerażające – dodał, splatając palce obu dłoni, którymi zaczął się bawić. Denerwował się. - Jesteś kochany, naprawdę, cieszę się, że o mnie dbasz i mnie pilnujesz, by nie stała mi się krzywda, ale jestem dorosły, umiem poradzić sobie sam, przysięgam – zakomunikował, starając się jakoś przekonać Luhana do tego, że sobie poradzi. Nie uważał, że chłopak robił coś źle, bardziej uważał, że wszystko robi to nieświadomie z miłości do niego, dlatego wolał wszystko mu wyjaśnić, jeśli tylko potrafił. - Nie przejmuj się mną.
- Kiedy nie mogę – odparł, nie spuszczając ani na sekundę wzroku z Oh. - Ja muszę być przez cały czas przy tobie.
- Dlaczego? - zapytał bez zrozumienia.
- Ponieważ inni chcą mi cię odebrać – rzekł automatycznie, wstając z leżaka, który okazał się potwornie niewygodny, po czym podszedł do dużej huśtawki, na której siedział Sehun i spoczął obok niego. - A ja nie chcę cię im oddać. Być może jestem chytry, ale nie dzielę się miłością, a ty należysz do mnie.
Sehun zmrużył oczy, rozchylając nieco usta w zdziwieniu. Nie bardzo wiedział, o co do końca chodzi Luhanowi, bo ten zachowywał się dziwnie, jakby nie był sobą. Przez myśl przeszła mu nawet opcja, że być może zwariował, jednak stwierdził, że to niemożliwe, Lu przecież nie mógł mówić tego naprawdę.
- Co?
- Dokładnie to, co usłyszałeś, Hunnie – odpowiedział, uśmiechając się lekko.
- Nie potrafię cię zrozumieć.
- To nie jest konieczne teraz. Zdążysz dowiedzieć się o co mi chodzi, jak tylko stąd wyjedziemy. Tylko kiedy wakacje się skończą, wreszcie będę mógł ci pokazać, co miałem na myśli – wyjaśnił, kładąc swoje delikatne, niewielkie dłonie na tych Sehuna, przy czym pochylił się lekko do przodu.
- Wątpię, Lu. Po wakacjach czeka mnie mnóstwo pracy. Nie będziemy mieli dla siebie wiele czasu, jedynie weekendy i późne wieczory w tygodniu. Przepraszam cię, ale ja mam obowiązki, nie mogę z nich zrezygnować i ty musisz to zrozumieć – mruknął spuszczając wzrok na ich splecione dłonie. - Nawet nie jestem do końca pewien, czy będę wolny też w soboty. Ze wspólnych weekendów zrobią się tylko niedziele.
Luhan zaśmiał się, kręcąc głową.
- Ja nie wiem, o czym ty mówisz – przyznał, pochylając się do przodu tak, by skraść z ust ukochanego jeden, niewinny pocałunek. - Tuż po zakończeniu wakacji, zabieram cię do Chin, do mojego domu – zakomunikował, odsuwając się nieco. - Ale jeśli chcesz, możemy wyjechać wcześniej, nawet już teraz – dodał wesoło i miał już zamiar wstać z miejsca, kiedy powstrzymała go ręka Sehuna zaciskająca się na jego nadgarstku.
- Ty sobie ze mnie żartujesz, prawda?
- Nie – mruknął. - Nigdy nie byłem jeszcze tak poważny jak teraz. Za niedługo pałac stanie się twoim prawdziwym domem. A najlepsze będzie to, że nikt nie będzie nam przeszkadzał. Tylko ja, ty i wieczność – powiedział, natomiast Sehun otworzył oczy w osłupieniu, puszczając nadgarstek Luhana. Przyciągnął swoją rękę do siebie i zamrugał powiekami, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć. - Już zadecydowałem. Poza tym powrót do twojego rodzinnego domu, byłby wielkim błędem. Jestem pewien, że Hana by mnie rozpoznała.
- Nie jadę z tobą do żadnych Chin – warknął po jakimś czasie, gdy wreszcie dotarł do niego sens słów Luhana. - Mój dom jest w Korei, a w Chinach czeka pewnie YiFan, prawda?
- O niego nie musisz się martwić. On już dawno przestał odgrywać jakąkolwiek rolę w moim życiu. Powoli o nim zapominam, to łatwe, naprawdę – odrzekł z uśmiechem malującym się na jego pełnych, kształtnych ustach. - I nie oszukujmy się, i tak nie masz wyboru, zrobisz to, co ja uznam za słuszne. Twoje zdanie nie w tym momencie nie liczy się wcale.
- Co się stało z Wu YiFanem? - zapytał Sehun, wstając z huśtawki, która pod wpływem ruchu, zafalowała lekko razem z Luhanem, który przez ten czas milczał. - Odpowiesz?!
- To nieistotne. Teraz najważniejszy jesteś ty. 
- Nie odpowiadaj wymijająco – rozkazał, jednak to na niewiele się zdało.
- Robię to tylko i wyłącznie dla twojego dobra, lepiej żebyś nie wiedział. I nie podnoś głosu na mnie, nienawidzę tego – odburknął, również wstając z huśtawki.
- Nie poznaję cię, Luhan – przyznał, wpatrując się w spokojną twarz towarzysza, na której nie malowały się żadne emocje. - Ja... mam wrażenie, że wraz z ostatnim naszym spotkaniem twoja dusza umarła, a na jej miejsce YiFan wstawił nędzną kopię. - Przymknął oczy i uśmiechnął się słabo. - Ja... - zamilknął na chwilę, uchylając powieki, po czym spojrzał na otwarte drzwi balkonowe znajdujące się za Luhanem. - Myślę, że będzie lepiej, jak przestaniesz marzyć i się ode mnie odzwyczaisz. Wtedy będzie ci lepiej, kiedy mnie przy tobie zabraknie – warknął, ruszając z miejsca. Za sobą jednak usłyszał ruch, zwiastujący protest, a po chwili poczuł mocny uścisk na swojej dłoni. 
- Nie zostawiaj mnie – jęknął błagająco, niemal wbijając zgrabne palce w skórę Sehuna, przez co ten syknął z bólu, wyrywając rękę z dłoni Luhana. - Nie poradzę sobie sam.
- A dlaczego miałbyś? - prychnął, odwracając się przodem do niego. - Ty nie potrafisz zasnąć, kiedy mnie nie ma obok, nie umiesz znaleźć sobie innego zajęcia niż chodzenie za mną krok w krok i obserwowanie mnie... - westchnął, mierząc wzrokiem Luhana, który wydawał się jeszcze bardziej kruchy niż był w rzeczywistości. Chłopak cofnął się kilka kroków od Sehuna, nadal na niego patrząc, choć zmrużył oczy przez ostre promyki zachodzącego słońca, które padły na jego twarz. - Nie mówię tego, bo chcę ci zrobić na złość, po prostu mam dość, jasne?
- Ale Sehun! - wrzasnął, kiedy ten się obrócił.
- Daj mi spokój – poprosił, zatrzymując się przy drzwiach. - Muszę to wszystko przemyśleć. - I zniknął.
Luhan zacisnął mocno usta, opadając bezsilnie na huśtawkę, która cicho zaskrzypiała pod wpływem jego ciężaru, po czym przymknął oczy, biorąc większy oddech. Nie chciał kłócić się z Sehunem, bo jego serce pękało jeszcze bardziej, niż kiedy byli od siebie oddaleni. Pragnął tylko spokoju i tego, by wreszcie było dobrze, by Sehun kochał go i był przy nim, a reszta świata im nie przeszkadzała, bo póki co tylko zawadzała. A on sam nie był pewien, jak jeszcze jest w stanie posunąć się daleko, tylko po to, by zatrzymać swoją miłość przy sobie.
*
16.
Mimo swojej wielkiej miłości do Sehuna, Luhan był w stanie zrozumieć, że ubiegłego popołudnia przesadził, że swoim zachowaniem skrzywdził osobę, na której tak potwornie mu zależało. Nie chciał być powodem jego smutku, prędzej wolałby umrzeć. Najgorsze było to, że sam nie wiedział, co tak naprawdę się z nim dzieje. Wariował, nie kontrolował się, nie potrafił, kiedy chodziło o Sehuna. Za bardzo mu na nim zależało i prawdopodobnie załamałby się, gdyby na zawsze go stracił. Nie mógł do tego dopuścić, nie teraz, gdy wszystko stało pod jednym wielkim znakiem zapytania.
Wstając z samego rana, postawił sobie jeden warunek - musi przeprosić Sehuna i obiecać, że dla niego się postara z całych sił, by znowu być takim, jak dawniej. On chciał być lepszy dla niego, być powodem, przez który mógłby się uśmiechać. I doskonale wiedział, że będzie to trudne, bo dni świetności już dawno przeminęły, ale liczyły się chęci, które jak myślał – posiadał. To uczucie było jednak mylne, zaślepiało go podobnie jak miłość do Sehuna, odbierało resztki jakiegokolwiek zdrowego rozsądku. Pozostawał tylko szaleniec, który kocha jednego człowieka i nie opuści mu, dopóki jest w stanie o niego walczyć. 
Najgorsze było to, że Luhan zaczął zauważać, że powoli się gubi, że jeszcze chwila, a całkowicie przestanie się kontrolować. Były momenty, kiedy miał ochotę zwyczajnie się wypłakać i powrócić do tego, co było przed czterema laty, ale mimo wielkości księgi, nie mógł cofnąć się w czasie bez konsekwencji, o których doskonale wiedział. YiFan również, dlatego przez wiele lat wmawiał mu, że jest bezsilny, że nie może nic zrobić, by zabrać go do rodziny. Udawał przed Luhanem słabego, kiedy tak naprawdę tryskał siłą i swoją potęgą. Ukrywał swą prawdziwą duszę, tak jak Lu wcześniej przed Sehunem. Wszystko, co kiedyś spotkało YiFana, teraz w jakiś sposób odbijało się na nim i nawet mając księgę, nie potrafił temu zapobiec. Dlatego Wu nie potrafił sprawić, by Han go pokochał. I tylko w tym był na przegranej pozycji. Jednak w tamtym momencie go nie było, wielki czarnoksiężnik zniknął, ale mimo to pozostawił po sobie wiele cierpienia, obdarzając nim Xiao. A on był zbyt słaby i nie potrafił sobie poradzić. Nim się spostrzegł, zaczął błądzić w swoich myślach i w tym, co robił.
- Sehunnie? - zapytał cicho, zatrzymując się przed pierwszymi drzwiami, jakie miał okazję na swojej drodze zobaczyć, jednak gdy je otworzył, pomieszczenie okazało się być puste. Mimo to wszedł do środka, być może tylko dlatego, że tak bardzo przypominało mu pokój Hany. Jasne, różowe ściany jak zawsze kojarzyły mu się ze słodyczą dziewczynki, a białe meble z jej delikatnością. Czuł się, jakby wrócił się kilka lat wstecz, brakowało tylko sterty miśków, niewysokiego, okrągłego stoliczka razem z kilkoma krzesełkami na środku i tego wyniosłego, białego kota z perłową kokardą, który zawsze panoszył się po domu, jakby był jego. Nie sądził, że mógłby za tym kiedykolwiek zatęsknić, za byciem tylko lalką, która jedynie obserwuje, słucha i kocha w głębi duszy, bo tak naprawdę ją posiadała. Ale wtedy w jakiejś części był szczęśliwy, bo był obok Sehuna i nie krzywdził go, nawet jeżeli inne czynniki sprawiały, że okropnie cierpiał. 
Wszedł powoli do środka, z trudem hamując łzy, które powoli napływały mu do oczu. Nie chciał płakać, starał się być silny, ale to wszystko sprawiło, że wspomnienia wróciły, a wraz z nimi fala smutku, która popchnęła go pod samą toaletkę, na której spoczywało kilka porcelanowych laleczek, w tym jedna różniąca się od reszty. Była zbita i posklejana, ale właśnie to czyniło ją wyjątkową. Była jego mniejszą wersją, nawet przypominała jego wnętrze. Po zbiciu uleciała z niej dusza, tak jak teraz ulatywała z niego. 
- Nadal to ma – szepnął do siebie, zaciskając drobne palce na ciele laleczki. Jej martwe oczy wpatrywały się z niego z tęsknotą, jakby ponownie zapraszały do tego, by zamieszkał w środku. Po momencie przeniósł wzrok z nich na wielkie lustro, w którym odbijała się jego sylwetka, twarz i przerażone, pełne łez oczy, które różniły się jednak od tych lalki. Tamte przestały obserwować, stały się jedynie szkłem. - Hunnie – załkał, odkładając porcelanową ozdobę z powrotem na toaletkę, po czym tęsknym wzrokiem spojrzał na drzwi, które nadal były otwarte. Powoli nie wiedział, co ma robić, nie umiał poradzić sobie z walącą się rzeczywistością, zbyt długo był nieżywy. Zbyt długo ginął pośród wszystkich tych bibelotów, które Hana uważała za swój skarb.
Rzucił okiem po raz ostatni na swoje odbicie, po czym wierzchem dłoni starł łzy, które powoli spływały po jego bladych policzkach, po czym wziął głębszy wdech, zastanawiając się, gdzie może być Sehun. Zostało mu do sprawdzenie kilka pokojów, ale bał się, że ten nie będzie chciał się z nim widzieć. Odrzucenie bolałoby najbardziej. Kilka sekund później zamykał drzwi do pokoju, w którym najprawdopodobniej miała swoje miejsce Hana, a następnie skierował się do kolejnych, za którymi również nie było nikogo. Dopiero, gdy otworzył kolejne, dostrzegł dwie wtulone w siebie postacie, odpoczywające na dużym łóżku leżącym na wprost niego. Zastygł w bezruchu, zaciskając palce na mosiężnej klamce. 
Nie wiedział co bolało bardziej – to, że Sehun spędził noc z Jonginem, zamiast przy nim, czy to, że tak naprawdę Luhan był sprawcą całego zamieszania. Ale widząc swoją miłość w objęciach innego człowieka, w dodatku takiego, którego nienawidzi się jak tylko się da, można popełnić wiele błędów, których później nie da się naprawić słowami, czynami, a nawet magią. Ona stawała się bezczynna, kiedy w grę wchodziły ludzkie uczucia.
- Hunnie – jęknął, wchodząc w głąb pomieszczenia. Chłopak spał wtulony w ciało bruneta, który wydawał się już wypoczęty i wraz z usłyszeniem głosu Luhana, wyrwał się z zamyślenia i spojrzał w stronę drzwi, gdzie stał roztrzęsiony Xiao. I Kai musiał przyznać, że jeszcze nigdy wcześniej nie widział człowieka tak szalonego na punkcie drugiej osoby. - Ostrzegałem cię, Jongin – warknął blondyn, zaciskając dłonie w pięści. Jego oczy nadal były wypełnione łzami, a usta drżały wraz z każdym wypowiadanym przez niego słowem. - Mówiłem, do cholery, że masz go zostawić w spokoju! Nie możesz mi go odebrać! - krzyknął, nie hamując łez, one i tak już wielokrotnie naznaczyły stałą drogę na jego mokrych policzkach.
- Lu, co się dzieje? - zapytał zaskoczony i jednocześnie nieco przerażony, powoli podnosząc się do pionu, tym samym budząc Sehuna, który spojrzał na Luhana pytająco.
- Luhan? - mruknął, wpatrując się w roztrzęsioną sylwetkę przed sobą. - Wszystko w porządku?
- Nie – odrzekł, kręcąc głową, chcąc podkreślić swoje słowa. - Nic nie jest w porządku. Chciałem cię przeprosić, ale widzę, że to nie ma sensu. Wystarczyła jedna, pieprzona chwila, żeby ten dupek mi cię odebrał – powiedział do Sehuna, po chwili przenosząc wzrok na Jongina, do którego tym razem się zwrócił. - Nawet nie wiesz, jak bardzo cię nienawidzę. Żałuję, że nie pozbyłem się ciebie już wcześniej, ale nie myślałem, że tak będziesz mi przeszkadzać. Ale nic nie szkodzi – dodał, uśmiechając się zwycięsko. - Jeszcze nie wszystko stracone.
- O czym ty mówisz? - wtrącił Sehun, którego Luhan całkowicie zignorował.
- Zabiję cię. Będziesz cholernie cierpiał, bardziej niż ja przez te sześćset lat. Dopiero wtedy zrozumiesz, co w tej chwili czuję! - wrzasnął, stawiając małe kroki w kierunku Jongina, który tylko spoglądał na niego, nie rozumiejąc zupełnie nic. - Ta twoja przyjaźń zniszczyła moją miłość.
- Luhan, uspokój się! - warknął Sehun, zeskakując w pośpiechu z łóżka, po czym złapał Xiao w pasie, nim ten zdążył dosięgnąć szyi Kaia, który zamarł na kilka chwil. - Co ci się dzieje? - zapytał, próbując utrzymać szarpiącego się Luhana.
- Ja tylko dotrzymuje swojej obietnicy – odpowiedział, próbując zdjąć ręce Sehuna ze swojego pasa, które mocno go obejmowały. - Puść mnie, proszę. On nie zasługuje na to, żeby żyć!
- Kai, idź. Zostaw mnie z nim.
- Jesteś pewien? - dopytał, schodząc z łóżka.
- Tak, poradzę sobie. Twoja obecność teraz tylko pogarsza sytuację. Nie martw się – dodał, wskazując wzrokiem na drzwi, za którymi chwilę później zniknął Jongin, natomiast Luhan opadł z sił, zaprzestając jakichkolwiek ruchów. Puszczony przez Sehuna upadł na podłogę, podpierając się rękami o nią, by nie upaść. - Wyjaśnisz mi, co to było?
- Nie wmawiaj mi, że nie wiesz – prychnął, nie podnosząc ani na moment głowy. Cały czas miał ją opuszczoną, a wzrok skierowany na swoje nadgarstki. - Muszę go zabić, on nie zasługuje na to, żeby dalej żyć – powtórzył swoje wcześniejsze słowa, po czym starł jedną dłonią łzy, które kapały na ciemne panele. - On nie może dalej żyć.
- Dlaczego?
- Bo odbiera mi ciebie - mruknął już ciszej, czując, jak głos zaczyna mu się łamać.
- To mój przyjaciel, Luhan – odparł, obracając się, by spojrzeć na otwarte drzwi. - I on jest częścią mojego życia, przykro mi, że nie potrafisz tego zrozumieć – przyznał, zaciskając palce na nadgarstku swojej lewej ręki. - A jeżeli to tak dalej ma wyglądać... może lepiej będzie, jak już pójdziesz, znikniesz z mojego życia.
Luhan nie podniósł głowy nawet, jak usłyszał kroki Sehuna, który po kilku chwilach wyszedł z pokoju, zostawiając go zupełnie samego z powoli umierającą, słabą duszą. Zniszczył nieśmiertelnego. Wystarczyło jedynie kilka słów.


*
17.
Niebo płakało. Małe, przeźroczyste łzy wolno skapywały na ziemię, na dobre ginąc w odmętach morza, które wraz z każdym podmuchem wiatru falowało z gracją, padając wprost pod bose stopy Luhana. Przymrużonymi oczami obserwował uważnie, jak wzburzona, lodowata woda obija się z wielką siłą o wysokie, ostre kamienie do połowy w niej zanurzone. Miał ochotę iść na wprost i podobnie jak deszcz zniknąć w morzu. Zostać zapomnianym, rozstać się z cierpieniem, które jakby teraz uderzało w niego z podwójną siłą, zabijało go, osłabiało. On tylko pragnął być kochanym, mieć dla kogo uśmiechać się każdego dnia... Zrozumiał jednak, że już nigdy tej miłości i zaufania Sehuna nie odzyska. Stał na przegranej pozycji, bliski całkowitego unicestwienia samego siebie. 
Żałował, że sprawy nie potoczyły się inaczej, że nie może cofnąć się w czasie i zrobić czegoś, przez co uniknąłby wielu chwil zawodu, momentów, które rozszarpywały na strzępy jego ledwo bijące serce. Ale nie mógł. Stał przez cały czas w tym samym miejscu, bezsilnie obserwując, jak jego świat się wali. Jak znika to, na co tak długo pracował. I zamykał oczy, ale to nic nie dawało, bo kiedy je otwierał, wszystko zdawało się być jeszcze gorsze niż kilka chwil wcześniej. Dlatego bał się wszystkiego, ponieważ wydawało się niesamowicie kruche i niestabilne, nietrwałe, nawet miłość, którą kiedyś darzył go Sehun, a to była jedyna podpora w życiu Luhana. Małe światełko na lepsze jutro. Wystarczyła jedna chwila, by całkowicie zgasło. 
Wyciągnął ręce do przodu, pozwalając, by zimne kropelki deszczu powoli na nich osiadły. Widział, jak przeźroczysta woda leniwie spływa po jego popękanych rękach, ostatecznie skapując na szary piasek, który teraz całkowicie różnił się od tego, który podziwiał, gdy spacerowali brzegiem plaży z Sehunem. Tamten był złoty, pełen blasku, lekki, natomiast ten niesamowicie zwykły i smutny. Tak samo jak Luhan w tamtym momencie. Ta szarość nie wyróżniała się na tle innych kolorów. One maskowały ją, sprawiając, że w końcu całkowicie znikała, podobnie jak nadzieja, której już nigdy nie odzyskał.
- Luhan. - Usłyszał za sobą niski, ochrypły głos, który tak doskonale znał. Mimo to nie obrócił się, nie spojrzał na Sehuna, ponieważ ten widok byłby dla niego zbyt bolesny. Wszystko, co wiązało się z Oh, raniło go. Nienawidził się, ponieważ był zbyt słaby. - Wytłumaczysz mi, co to jest? - zapytał, a Lu momentalnie zadrżał. 
Powoli obrócił głowę w bok i spojrzał na ręce Sehuna, w których trzymał grubą księgę, która niegdyś była skarbem YiFana. Zacisnął mocno swoje wargi, przenosząc wzrok na oczy Sehuna, które były puste. Zabolało. Nie wiedział, co dokładnie poczuł w tamtym momencie. Złość czy raczej zawód. Był rozdarty pomiędzy dwoma odczuciami.
- Nie powinieneś tego ruszać – warknął, zaciskając dłonie w pięści. - Dlatego ją schowałem, byś nie miał do niej dostępu – dodał, mocno wypuszczając powietrze z płuc, po czym ruszył w stronę Sehuna, odbierając od niego swoją własność. - Poza tym, to nie twoja sprawa. Nie mieszaj się w to – ostrzegł, marszcząc groźnie nos i cofnął się kilka kroków do tyłu, by być jak najdalej od Oh. - To wszystko? Przyszedłeś tutaj tylko po to, żeby zapytać co to za książka?
Sehun pokręcił głową. - Nie – zaprzeczył, splatając na piersi ręce. - Przyszedłem porozmawiać, po wczorajszym nie mieliśmy za bardzo jak – westchnął, oblizując zaschnięte, wąskie wargi. Bał się spoglądać na Luhana. Miał wrażenie, że ten niemal zabija go samym wzrokiem. - Co się z tobą stało? - zapytał z wyrzutem, stawiając krok na przód. - Kim tak naprawdę jesteś, Luhan? Bo mam wrażenie, że jesteś dla mnie kimś zupełnie obcym. Przez te cztery lata stałeś się inny, dlaczego? 
- Bo chciałem mieć ciebie tylko dla siebie. To chyba nie jest złe.
- Nie, ale twoje późniejsze działania tak – odburknął, z niedowierzaniem kręcąc głową. - Przez ten cały czas kochałem cię, Lu. Byłeś dla mnie niesamowicie ważny i nie wyobrażałem sobie, że kiedyś mogę cię stracić – przyznał, a Luhan otworzył szerzej oczy, dokładnie wsłuchując się w każde słowo. - Ale gdy odszedłeś, musiałem się nauczyć żyć bez ciebie. I udawało mi się. Powoli o tobie zapominałem i zaczynałem być szczęśliwy. - Na chwilę zamilkł, obrzucając wzrokiem zmartwioną twarz Luhana. Nie był pewien, czy chce mówić dalej. - Przez te cztery lata przekonałem się, że utrata ukochanej osoby cholernie boli, ale złamane serce można posklejać na nowo, jeśli się bardzo chce. Mnie się udało, więc i ty byś potrafił.
- Więc nie chciałeś mnie – stwierdził szeptem, czując, jak pierwsze łzy powoli spływają po policzkach, mieszając się z deszczem. - Bawiłeś się moimi uczuciami. - Zacisnął mocniej palce na okładce księgi, tak, że pobielały mu knykcie. Mimo to nie zluźnił uścisku. - Jesteś pieprzonym oszustem, który doszczętnie mnie zniszczył, ale nie potrafię cię znienawidzić – krzyknął, starając się zatrzymać szloch, który z każdą sekundą nasilał się coraz bardziej. 
- Nie, jest zupełnie inaczej. Winny jesteś temu wszystkiemu ty i twoja zazdrość. Wybacz, ale nie wyobrażam sobie życia z kimś takim. Zwłaszcza, że już dawno wymazałem cię ze swojej pamięci – powiedział, przenosząc wzrok na swoje stopy. - Dlaczego wcześniej nie potrafiłem dostrzec twojej prawdziwej natury? - prychnął, rozplatając ręce, które zwiesił wzdłuż tułowia. 
- Bo oślepiała cię miłość? Albo uczucie bardzo do niej podobne.
- W takim razie ta miłość była zła, nieodpowiednia. Zakrywała prawdę, którą chciałem znać i żałuję, że nie dowiedziałem się wcześniej.
- Czyli żałujesz, że wróciłem.
- Luhan...
- Powiedz prawdę! - Słaby krzyk rozniósł się echem po pustej plaży, skupiając na sobie uwagę Sehuna, który pokręcił głową, łapiąc się za nią w ramach protestu. Żałował też, że w ogóle tu przyszedł.
- Przestań. Nie chciałem, żeby wszystko to tak zabrzmiało.
- Mów!
- Dobrze! Masz rację! - wrzasnął, po czym wziął głęboki oddech. - Cholernie tego żałuję i oddałbym wiele, żeby cofnąć się w czasie i do tego wszystkiego nie dopuścić. Gdybym nie kupił cię na tym targu i nie zbił, byłoby lepiej. Siedząc w swoim małym, głupim więzieniu byłeś nieszkodliwy i taki powinieneś pozostać. Ale najwyraźniej wszystko nie jest takie łatwe, jak wydawało się na początku. 
Luhan uchylił lekko usta, przyciskając księgę do swojej piersi. Jego głos zamarł, a on sam nie potrafił powiedzieć przez moment nic. Słowa Sehuna wystarczyły, by całkowicie przesądzić jego los, by wreszcie zrozumiał, że Oh, jako człowiek już nigdy go nie pokocha. Ale to z kolei sprawiło, że uśmiechnął się blado i spojrzał na swojego towarzysza, mrużąc groźnie ciemne niczym węgiel oczy.
- Ale może być jeszcze łatwiejsze – przyznał, starając przypomnieć sobie jedno zaklęcie, którego uczył się jeszcze w Pałacu Cesarskim. - Ty nie potrafisz mnie zrozumieć, bo sam nigdy nie doświadczyłeś tego, co ja. Ale nie szkodzi, pomogę ci w tym – szepnął, obserwując, jak Sehun cofa się o kilka kroków w tył, jakby chciał przed nim uciec. - Jeżeli sam nie staniesz się mój, ja zrobię wszystko, byś był mi wierny na wieki. Obiecuję, Hunnie. Nikt nas nie rozdzieli. Ani Wu, ani Jongin. Będziemy razem, sami. Zabiorę cię do pałacu, pokażę ci YiFana. I wiesz co? Będziemy tam żyli już zawsze, szczęśliwie – mruknął po chwili, z zadowoleniem obserwując, jak twarz Sehuna znacznie blednie, a oczy otwierają w przerażeniu. - Mam nadzieję, że jako lalka wreszcie zrozumiesz moje uczucia. 
Odpowiedziała mu cisza i głośny oddech Sehuna, który wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć. Mimo to otrząsnął się i przełknął ślinę, czując, jak jego całe ciało drży ze strachu. Po raz pierwszy tak bardzo bał się Luhana.
- Naprawdę jesteś tym samym Luhanem, którego poznałem cztery lata temu? - wychrypiał ledwo słyszalnie, jednak wiedział, że Lu doskonale słyszał jego słowa. - Wtedy miałem wrażenie, że jesteś aniołem, kimś kto odmieni całe moje życie w raj. Twoja delikatność i urok mnie do ciebie przyciągała, to, jak uczyłeś się żyć, ale teraz... Co Wu YiFan z tobą zrobił przez te lata? Bo mam wrażenie, że zrobił z ciebie potwora.
Potwór. Jedno słowo, które sprawiło, że Xiao wstrzymał oddech, jedną rękę przykładając do twarzy. Starł kilka łez, które szybko spłynęły po poranionych policzkach i zamknął mocno oczy. Jednym zdaniem Sehun potrafił uświadomić go o tym, że główny problem skupiał się na jego wnętrzu. Mógł nie być idealny na zewnątrz, ponieważ wygląd nigdy tak naprawdę nie liczył się dla niego w przeciwieństwie do uczuć, które w największym stopniu uległy zmianie. Stał się potworem, bo zapomniał, jak to naprawdę jest być człowiekiem. 
- Sehun – szepnął, na moment przenosząc wzrok na księgę trzymaną w rękach. - Ja... przepraszam. Naprawdę przepraszam za to, co robiłem i chciałem zrobić – wyszlochał, powoli podchodząc do niego. Piasek pod stopami trochę go drażnił, ale nie zwracał na go uwagi, ponieważ całą ją skupił na Oh. - Przepraszam też, że przeze mnie cierpiałeś, nawet jeśli była to tylko chwila – dodał cicho, milknąc na chwilę. Przyglądał się twarzy młodszego od siebie chłopaka. Była blada, a sam jej wyraz nieodgadniony. Pusty, zupełnie taki sam, jak na początku. Wyciągnął jedną rękę, by dotknąć lekko zaróżowionego policzka, jednak zrezygnował z tego i ponownie położył dłoń na księdze. Przez moment nie mówił nic, obserwując wszystko dookoła. Starał się zapamiętać jak najwięcej rzeczy, choć nie był pewien, czy będzie mu to potrzebne. Zauważył też, że przestało padać, ale nadal słyszał huk fal uderzających o ściany skał. - Ja naprawdę tego nie chciałem. Zmieniłem się z miłości do ciebie, ta tęsknota zrobiła ze mnie potwora, którym teraz dla ciebie jestem. – Posmutniał jeszcze bardziej, spuszczając wzrok. Nie mógł patrzyć w oczy Sehuna. - Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę, by było jak kiedyś. I masz rację. Tamten Luhan był lepszy. Teraz mam za dużo wad i nienawiści w sobie. Poza tym za mocno cię kocham. Ale odejdę, bo dzięki temu uczynię cię szczęśliwszym. 
- Luhan...
- Nie, powiedziałeś wystarczająco dużo i rozumiem – powiedział słabo, powoli otwierając księgę na stronie z zaklęciem, którego tak bardzo nienawidził, z którym przez wieki był związany. - Pytałeś, co to. – Wskazał na przedmiot trzymany w ręku i uśmiechnął się blado. - To pierwszy krok do zmienienia życia na lepsze, na takie, jakie chcesz. Lub ja wolisz – źródło wszelkich problemów. Ta księga wyrządziła w naszym życiu wiele krzywd, ale teraz wszystko naprawi, obiecuję – wyjaśnił, po czym podniósł głowę do góry i uśmiechnął się blado. - I wiesz, YiFan wcale nie pozwolił mi odejść. Zrobiłem coś strasznego, by od niego odejść i to między innymi dało innym powód, by mnie znienawidzić, żeby nazwać mnie potworem, choć sam wmawiałem sobie, że nim nie jestem. Byłem tchórzem niemogącym zaakceptować prawdy. - Ukucnął powoli, kładąc księgę na piasku, po czym uśmiechnął się lekko, widząc jak wiatr delikatnie faluje kartkami, jednak nie przewraca ich. Po chwili jednak wyprostował się, czując na sobie uciążliwy wzrok szatyna. - Naprawdę chcesz, bym uczynił cię szczęśliwszym? 
Sehun niepewnie pokiwał głową.
- Tak, ale nie wiem, czy to jest możliwe. Zbyt wiele się zdarzyło, już nie będzie tak dobrze jak kiedyś. 
- Mylisz się – odpowiedział. - Masz zapalniczkę?
Oh sięgnął do kieszeni spodni, z których wygrzebał przedmiot, o który pytał Luhan. Czasem nosił ją ze sobą, podobnie jak paczkę papierosów. Z tego nałogu nie potrafił wyleczyć się od czasów liceum.
- Spal to – rozkazał Lu, wskazując na księgę leżącą pomiędzy nimi. - Wraz z ostatnimi płomieniami odejdzie miłość i wspomnienia, pozostawiając po sobie spokój, względną harmonię. Będzie idealnie, zupełnie tak jak chciałeś – zapewnił, pospieszając wzrokiem Sehuna, który niepewnie kucnął przy księdze i złapał w dwa palce jedną z jej kartek. Powoli przyłożył do niej ogień wypływający z zapalniczki, który po momencie zawładnął bezwładnym przedmiotem. Luhan patrzył na to ze łzami w oczach, jednak nie pozwolił, by ponownie wypłynęły spod powiek. Poczekał aż Sehun wstanie, po czym podszedł do niego i stanął naprzeciwko. - A teraz zamknij oczy i nie otwieraj dopóki nie poczujesz, że musisz.
- Dlaczego?
- Przekonasz się. Po prostu mi zaufaj, ten ostatni raz – mruknął, a Oh powoli przymknął powieki, oczekując jakiegokolwiek ruchu Luhana, który po momencie położył lodowate dłonie na jego policzkach i przysunął swoją twarz jeszcze bliżej. - Kiedyś opowiadałem ci, że gdy żyłem sześćset lat temu, naprawdę często chorowałem i tylko Wu był w stanie mi pomóc. Ale gdy to wszystko się skończy, jego nie będzie, bo zniknie wszystko, co jest złe. I prawdopodobnie wcześniej umrę, nie doczekam nawet swoich siedemnastych urodzin, ale przecież tak miało być. Zginę w swoim czasie, tym właściwym, który był mi przypisany, zgodnie z naturą, z samym sobą. Nie zostanę cesarzem, a jeśli mi się uda, będziesz mógł poczytać o mnie w książce do historii – zaśmiał się słabo, gładząc opuszkami palców policzek Sehuna. - Ale najlepsze będzie to, że nie stanę się lalką i zapanuje spokój. Ty zapomnisz, że kiedykolwiek mnie znałeś, a ja nawet nie będę wiedział o twoim istnieniu. Bo w moich czasach cię nie ma, Hunnie. I to powinno działać w obie strony, dlatego błędem jest to, że tu jestem – wyszeptał praktycznie do ucha Oh, po czym lekko ucałował jego rozchylone wargi. 
- To ostateczny koniec?
- Tak – odparł, odsuwając się od niego. - I chyba najlepszy dla nas obu – przyznał, kątem oka spoglądając na palącą się księgę. Wszystkie zaklęcia, obietnice i wspomnienia ginęły niszczone przez ogień. - I jeszcze raz przepraszam. Nie chciałem, byś mnie nienawidził. Mimo to bardzo cię kocham i mam nadzieję, że ta miłość do ciebie pozostanie we mnie. O nic innego nie proszę – dokończył, spoglądając po raz ostatni na Sehuna, który nadal miał zamknięte oczy.
Lu uśmiechnął się blado i obrócił się przodem do morza, które nadal było tak wzburzone, jak jeszcze tego samego ranka. Postąpił ku niemu jeden niepewny krok, później kolejny i jeszcze następny. Później nie zostało po nim nic prócz małych śladów stóp odbitych na piasku, które i tak rozmyła woda. 
*
18.
Baekhyun nie wiedział dokładnie, dlaczego postanowił rzucić swoje nic nierobienie, tylko po to, żeby na kilka dni wpaść do Sehuna na wakacje. Nie chciał tam przyjechać, wzbraniał się od tego jak tylko mógł, ale Jongdae nie chciał słyszeć ani cienia sprzeciwu. Niemal siłą wytargał go z jego mieszkania, na chwilę stając się całkowicie głuchym na błagania swojego przyjaciela, który był gotowy paść na kolana, tylko po to, by dał mu wreszcie spokój i go zostawił, bo nie chciał ruszać się nigdzie ze swojego domu. Tak samo, jak ciągłe telefony od Sehuna, który nieustannie namawiał go na wizytę, cały czas powtarzał, że bez niego nie będzie tak samo, że ma być cała paczka – nawet Minseok. Ale Baekhyun doskonale wiedział, że Sehun mówi tak tylko dlatego, żeby być miłym i go nie zranić, bo tak wypadało. Przecież Baekhyun nigdy nie był jakoś wyjątkowo towarzyski, kiedy była taka okazja, by zagrać ze swoimi przyjaciółmi - odmawiał. Nie interesował się piłką nożną, jedynie grami wideo, w które zawsze grał razem z Chanyeolem. Oczywiście tylko wtedy, gdy olbrzym nie był zajęty swoją przyszłą żoną. Tak czy inaczej miał ochotę wyjść z tego domu i już do niego nie wracać. I tak prawdopodobnie nikt nie zauważyłby jego zniknięcia, niezbyt rzucał się innym w oczy. Był dosyć drobny, a co za tym idzie – szczupły i niski, miał ciemno-brązowe włosy i najzwyklejsze ubrania. Nie był charakterystyczny, był tym odłamkiem społeczeństwa, które łatwo można przeoczyć, jeżeli dobrze się nie przygląda, ale nie mógł powiedzieć, że mu to przeszkadzało. Raczej cieszył się z tego, bo właśnie to okazywało się przydatne, na przykład w takich sytuacjach jak ta.
- Czyli mówicie, że jesteście razem – powiedział Minseok, kierując swoje spojrzenie na Jongina i Sehuna, których dłonie były złączone. - Nie sądziłem, że w naszej spedalonej bandzie doszukam się prawdziwej pary gejów. Wow – mruknął po chwili, jednak uśmiechał się tak szeroko, że dawał tym wszystkim do zrozumienia, że cieszy się ze związku swoich przyjaciół. - Wreszcie, myślałem, że nigdy się nie zejdziecie. Właściwie szkoda, że nie zrobiliście tego w liceum. Byłoby jeszcze więcej powodów do imprezowania i może na większości tych imprez byłbyś, Sehun.
- To i tak nic by nie zmieniło – odburknął Sehun, po momencie spoglądając na swojego chłopaka, który pochylił się do przodu tylko po to, by ucałować jego usta. - W każdym razie cieszę się, że akceptujecie nasz związek. To wiele dla nas znaczy, naprawdę. - Uśmiechnął się szeroko, zaciskając palce na oliwkowej skórze bruneta, który po momencie objął go ramieniem, przytulając do siebie mocno.
- I od kiedy jesteście parą? - rzucił pytaniem Chanyeol, kładąc podbródek na ramieniu Yoony, która właśnie siedziała mu na kolanach.
- Właściwie dzień po tym, jak tu przyjechaliśmy, tak jakoś wyszło – wyjaśnił tym razem Kai, nadal nie wierząc, że Sehun jest jego, że może całować go, przytulać i szeptać czułe słowa bez żadnych konsekwencji. On nie mógł wymarzyć sobie lepszych wakacji, te były idealne, pod każdym względem. - A ty Minseok? Słyszałem, że byłeś na wsi.
- Cóż – zaczął, wygodnie rozsiadając się na fotelu, na którym siedział również Jongdae. - Byłem i wiem, że to może wydawać się głupie, ale z początku nie chciałem stamtąd wyjeżdżać – wyjaśnił wszystkim, uśmiechając się głupkowato. - Myślałem, że tam nie wytrzymam, wśród tych wszystkich pasących się krów, świń i kogutów, które piały pod oknem mojego pokoju o czwartej nad ranem. Tak, ten naturalny budzik niesamowicie działał mi na nerwy, zwłaszcza, że nie miałem żadnego sposobu na to, że go wyłączyć. To znaczy, udało się, kiedy w pewnym momencie dziadek przerobił go na rosół – stwierdził zadowolony, zabierając Baekhyunowi siedzącemu na podłodze obok miskę z chipsami paprykowymi, za którymi wręcz przepadał. - I prawdę powiedziawszy przez pierwsze dni było okropnie. Śmierdziało tam, nie było zasięgu, wifi, nic. Zero. Myślałem, że mnie szlag trafi, a jak dziadek wspomniał o grabieniu siana, myślałem, że żartuje. Ale okazało się, że to jednak okrutna prawda. Boże, oni mnie tam zmuszali do ciężkiej pracy fizycznej – jęknął, będąc bliski płaczu. - Jedna kura mnie raz nawet podziobała, bo zabrałem jej jaka.
- Może do rzeczy – jęknął Taemin, na chwilę odrywając wzrok od ekranu swojej dotykowej komórki, do której śnił się bardziej niż na widok przekąsek i alkoholu ustawionego na stole.
- A, no tak. Jednym słowem było tam beznadziejnie, dopóki nie odkryłem, że dziadkowie mają sąsiadów, a ci sąsiedzi mają córkę. Całkiem niezłą córkę, swoją drogą – przyznał zadowolony, niemal podskakując w miejscu, za co dostał od Jongdae, który prawie spadał na ziemię. - Miała na imię Jessica – rozmarzył się, zarzucając jedną rękę na ramiona Jongdae. - Była nieziemsko piękna, a te jej kształty... Cycki i ten tyłek, było za co złapać. Miała ładne... oczy, tak, oczy miała bardzo ładne – dokończył, widząc przeszywający wzrok Yoony, która gotowa była go rozszarpać za kolejne takie stwierdzenia na temat płci pięknej. - I było pięknie, rąbaliśmy razem drewno, wieczorami siedzieliśmy na stogach siana, a w upalne dni chodziliśmy nad jezioro. Dopóki nie okazało się, że ma chłopaka. A ten jej chłopak ma kolegów, którzy byli chyba zrośnięci z kijami bejsbolowymi. Szkoda tylko, że nie uprawiali tego sportu – mruknął z zawodem, przyciskając Jongdae do swojego ciała.
- Nie powiedziała ci, że już kogoś ma? Właściwie, to gdzie był ten jej chłopak przez cały czas? - zapytała Sunny, spoglądając z wyraźnym zainteresowaniem na Minseoka.
- W areszcie – odpowiedział zgodnie z prawdą, po czym wysunął nieco dolną wargę do przodu. - A ta mała, wredna, ale cholernie seksowna pinda nie powiedziała mi, że ma napakowanego bezmózga za chłopaka. Który swoją drogą był wygolony na zapałkę, a wisiory na jego szyi wyglądały, jakby zapieprzył krowie łańcuch. Coś strasznego – wzdrygnął się, pokazując wszystkim zebranym jak bardzo jest tym oburzony. - Jessica nie pasowała do niego, ona była przeznaczona mi!
- Spokojnie, kochanie, masz jeszcze mnie – wymruczał Jongdae niczym rasowy kot, łasząc się do Minseoka, który pokręcił przecząco głową.
- Wybacz, słonko, ale nie interesują mnie kasjerzy w sklepie. Szukam ustawionego gościa. Jak zostaniesz menadżerem, to pogadamy – odgryzł się, nabierając garść chipsów, które za jednym zamachem wepchał sobie do buzi.
Baekhyun westchnął ze smutkiem, nie będąc ani trochę rozbawiony opowieścią Minseoka, ani żartami, które ciągle padały z różnych części salonu. Beznamiętnie przesuwał wzrokiem po droczących się Minseoku i Jongdae, wtulonych w siebie Sehunie i Jonginie, Sunny karmiącej ciastkami jej chłopaka – Joonmyuna, który swoją drogą okazał się całkiem fajnym gościem, Taeminie wysyłającym sms`y podobno do swojej koleżanki z pracy, choć Sunny twierdziła, że ta koleżanka ma ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, krótkie, brązowe włosy, penisa i ma na imię Minho. Zaraz obok siedziała śliczna Sumin, która cały czas opowiadała żarty Kyungsoo. I chyba on jako jedyny jej słuchał. Wzrok Baekhyuna dopiero zatrzymał się na Chanyeolu przytulonym do Yoony. Wyglądali na szczęśliwych. Ona przez cały czas uśmiechała się szeroko, poprawiając swoją letnią, zwiewną, kwiecistą sukienkę, w której prezentowała się niezwykle pięknie, natomiast Park wpatrywał się w nią, jakby była jego największym skarbem. Kimś, kogo nie mógł stracić, bo życie bez tej właśnie osoby stałoby się smutne, bez jakiegokolwiek wyrazu. Po chwili wstała z jego kolan i pocałowała go w policzek, później szepcząc coś na ucho. Każdy był czymś zajęty, tylko nie on. Poza tym... Baekhyun przyzwyczaił się do samotności i prawdę powiedziawszy przestała mu przeszkadzać tak bardzo, jak na początku. Wcześniej przez nią cierpiał, teraz pogodził się z myślą, że nic nie może zrobić. Chyba tylko czary pomogłyby w jego sytuacji, ale przecież to była rzeczywistość, tak brutalna, że nie miał co o nich marzyć. W tym świecie nie istniała magia, wróżki, smoki, czy inne stwory. Przynajmniej tak myślał. 
Kiedy podniósł wzrok, Chanyeol siedział sam i przez ramię zaglądał do telefonu Taemina, o czym ten chyba nawet nie wiedział. Uśmiechał się głupkowato, zapewne zauważywszy całkiem niecenzuralną treść, za co chwilę później został zgromiony wzrokiem przez Tae, który wreszcie się zorientował, że nad jego ramieniem niemal wisi Park. Zdenerwowany przesunął się w bok, całkowicie odcinając się od ciekawskiego spojrzenia przyjaciela, co nie umknęło uwadze Baekhyuna, który uśmiechnął się lekko. Taemin w przeciągu tych lat nie zmienił się wcale. Nadal był nieco chamski, lekko zdziczały i wyniosły. Właściwie każdy z ich paczki nie różnił się wiele od swojej wersji sprzed czterech lat. Prócz Baekhyuna, który przez miłość okazał się całkiem innym człowiekiem, takim, który nie ma nawet ochoty, by rano wstać, bo wie, że nie ma dla kogo. 
Podniósł się z miejsca i ruszył w stronę korytarza, by zabrać stamtąd nieco za luźny sweter, który pozwoliłby mu się ochronić przed zimnem panującym na zewnątrz. Mimo letniej pory roku, pogoda od kilku dni była godna pożałowania, a chłód bijący od morza robił swoje. Nie zamierzał później przez kilka tygodni chorować, zważywszy na swój niezwykle słaby organizm, przez który często siedział owinięty w masę koców, tylko po to, by nie rozchorować się jeszcze bardziej. Miał ochotę na spacer, nie ważne gdzie, na jak długo. Czuł po prostu, że musi wyjść, przewietrzyć się i odetchnąć, by nie zrobić niczego głupiego. Nawet nie przeszkadzało mu to, że nikt nie zauważył, że w salonie jeszcze kogoś brakuje. I tak doskonale wiedział, że tak będzie. Miał świetnych przyjaciół, którzy byli najlepsi na świecie, ale mieli inne zajęcia, niż obserwowanie go przez cały czas. Poza tym nie chciałby tego. Zdecydowanie lepiej było tak, jak jest.
Stanął na palcach u nóg, by sięgnąć do najwyższego wieszaka, z którego ściągnął swój sweter, który po chwili narzucił na siebie i otulił się nim jak tylko mógł. Kiedy już uważał, że najwyższy czas zniknąć na dobrych kilka godzin, złapał za klamkę, która dzieliła go od raju, jednak nie zdążył nawet otworzyć drzwi, gdy usłyszał głos, którego właścicielką była osoba, której Baekhyun tamtego dnia nie chciał już więcej widzieć. To przecież ona była sprawczynią jego podłego humoru, który trzymał się go już od prawie pięciu lat.
- Wychodzisz gdzieś? - zapytała Yoona, stając obok niego. Czy ona też nie mogła choć na chwile stać się ślepa? Zupełnie jak reszta jego przyjaciół? - Na dworze jest zimno, zostań z nami – zaproponowała, wskazując gestem dłoni na salon, skąd było słychać głośne rozmowy mieszające się ze śmiechami. 
- Idę tylko na chwilę, spacer mi się przyda – odpowiedział jej, mając już dość. Chciał wyjść jak najszybciej, byleby tylko nie patrzyć na jej przesłodzoną twarz. Denerwowała go samym istnieniem, ale nie mógł jej tego powiedzieć. Tym sposobem skreśliłby jakąkolwiek szansę na dobre stosunki z Chanyeolem, na których mimo wszystko mu zależało. Bał się całkowitej rozłąki, Park w jego życiu był zbyt ważny, nawet jeśli nie rozmawiali zbyt wiele, a ich kontakt ograniczał się jedynie do obserwacji.
- Jasne, ale przyjdź zaraz – poprosiła, uśmiechając się wesoło. - Chłopcy wymyślili sobie, że rozpalą na tarasie grilla. Powodzenia im życzę na taką pogodę – zaśmiała się i spojrzała na uchylone drzwi. Wracaj tylko jak będziesz głodny, przypilnuję, żeby coś dla ciebie zostawili.
- Dzięki – mruknął bez jakichkolwiek emocji, wychodząc z domu, po czym trzasnął za sobą drzwiami, wyraźnie dając Yoonie do zrozumienia, że ma jej dość, nie potrzebuje jej głupich odzywek, bo one niesamowicie go dołują. Ale w taki sposób pokazywał wszystkim dookoła, jak słaby jest. 
Nie odwracając się za siebie nawet na chwilę, zanurzył swoje dłonie w długich rękawach swetra, po czym zapiął wszystkie jego guziki aż pod samą szyję, czując, jak w jego twarz dmucha zimny wiatr, całkowicie roztrzepując jego i tak nieułożoną fryzurę. Nie przejął się tym, że wygląda prawdopodobnie strasznie. To było dla niego zupełnie bez znaczenia, podobnie jak głupie słowa Yoony i czułe uściski pomiędzy nią a Chanyeolem. Świat i tak powoli schodził na psy, a przejmowanie się takimi drobiazgami byłoby całkowitą głupotą. Szkoda, że te drobiazgi raniły jego serce z dnia na dzień coraz bardziej i okrutniej. A on chciał skosztować tylko trochę odwzajemnionej miłości, przecież nie prosił o zbyt wiele. 
- Pieprzony Chanyeol – warknął do siebie, ruszając całkowicie nieznaną mu ścieżką, która ciągnęła się daleko naprzód, z lewego boku udekorowana lasem, natomiast prawego – wzburzonym morzem, które wypychało fale na brzeg. - I głupia Yoona – dodał chwilę później, przymykając oczy. Nie chciał płakać tylko dlatego, że jego najbliższy przyjaciel nie może dostrzec uczuć, jakimi go darzy. Wiedział tylko, że wszystkiemu winna jest Yoona. To ona wepchała się pomiędzy nich już w liceum. Oczarowała Chanyeola i tym samym sprawiła, że Park zapomniał o swoim przyjacielu, który wcześniej był dla niego najważniejszy. Bo przecież byli nierozłączni, wszystko robili razem i Baekhyun tęsknił za tym. Nawet jeżeli Chan często go denerwował, kiedy oszukiwał w grach tylko po to, żeby z nim wygrać, albo dogryzał mu przy każdej możliwej okazji. Jemu to nie przeszkadzało, póki byli ze sobą blisko. I oddałby wiele, by Yoona zniknęła i zostawiła Chanyeola jemu. 
Z każdym nowym krokiem oddalał się coraz bardziej od domu Sehuna. Już nie był w stanie usłyszeć śmiechów przyjaciół, które roznosiły się po okolicy przez otwarte okno. Zdał sobie sprawę, że im dalej od tego tego wszystkiego jest, czuje się lepiej, jakby wielki kamień wreszcie spadł z jego serca. Mimo to wiedział, że nie ucieknie przed problemami, bo gdy tylko wróci, znów zobaczy Yoonę klejącą się do Chanyeola, który nawet nie zwróci na niego uwagi. Bo Baekhyun był przecież jedynie dodatkiem w jego życiu. Równie dobrze mógłby mu powiedzieć, że więcej już go nie potrzebuje. Bolałoby to tak samo, jak ignorowanie. Byun nie pamiętał, kiedy ostatni raz mógł z nim porozmawiać dłużej. Przez ostatnie miesiące porozumiewanie się pomiędzy nimi wyglądało tak, że mówili do siebie tylko te najpotrzebniejsze słowa, które ograniczały się do powitań i ewentualnych powiadomień. Najgorsze było to, że Baekhyun nie mógł zrobić zupełnie nic, wiele razy próbował, a zakończyło się klęską.
Zacisnął usta, zatrzymując się nagle, gdy zauważył coś białego wystającego spod warstwy piasku. Zmrużył nieco oczy i przykucnął wyciągając w kierunku znaleziska dłoń, po czym pochwycił je w pace i wyciągnął na wierzch. Na pierwszy rzut oka mógłby powiedzieć, że to zwyczajna, w połowie spalona kartka, na której zapisane są słowa w języku chińskim i łacinie, że ten papierek nie ma żadnej wartości. Nie wiedział jednak, że w swojej dłoni trzyma klucz do bram szczęścia.
***
A/N: Tak, będzie druga część, tym razem z Baekyeolem i już nie ma co liczyć na Hunhana, z czym ciężko mi się pogodzić. Ewentualnie wplączę jeszcze Taorisa lub rozwinę jakiś wątek, który zaczęłam w ostatniej scenie. Jeżeli na jakimś szczególnie wam zależy, możecie napisać w komentarzu, a ja zobaczę, czy coś da się z nim zrobić :3. I na koniec chciałam was poprosić o komentarz, jeżeli oczywiście przeczytaliście to opowiadanie. Opinia nie musi być pozytywna, napiszcie to, co czujecie... Naprawdę włożyłam w ten fanfick całe swoje serce i wiele sił, bo pisałam go naprawdę długo. Całość, z poprzednimi scenami wyszła na prawie 75 stron. Z opowiadania, które miało być one shotem wyszło naprawdę długie ff. Ale nie żałuję, że tak je przeciągnęłam.  Wcześniej czułam, że zakończenie pierwszej części było niekompletne, dające pewne pole do popisu, dlatego napisałam sequel, który będzie miał kolejny sequel i chyba tym razem już ostatni. 

18 komentarzy:

  1. ahh w końcu się doczekałam ♥ nie wiem jak inaczej wyrazić to, że ff jest naprawdę cudny i jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności pisarskich ^^ a najlepsze jest to, że masz zamiar pisać sequel sequela, gdzie będzie BaekYeol (ahh Baekyeol i Hunhan - moje dwa ulubione pairingi :D)~
    Także trzy razy tak, czekam na dalsze ff i weny życzę~ :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, to nie mam zielonego pojęcia co napisać. O wiele bardziej podobała mi się pierwsza część, ale może to dlatego, że zaczynałam wtedy moją przygodę z fanfiction.
    Myślę, że Luhan stał się tak bardzo zaborczy wobec Sehuna przez Wu Yifana. Sam traktował Lu jako swoją własność, którą może łatwo manipulować, trzymać zamknięciu i decydować o jej losie. Traktował Jelonka jak pustą lalkę bez uczuć i nie dostrzegał tych rys, które sam sprawiał na duszy chłopaka. Może i staram się usprawiedliwić blondyna, ale nawet po ucieczce od Krisa, on nadal był pod jego wpływem.
    Co do Sehuna, to go w pełni rozumiem. Sama jestem osobą, która nienawidzi kiedy ludzie za nią decyduja. Dlatego nie zdziwiłam się kiedy tak zareagował na wieść o Chinach, ale też mógłby bardziej otworzyć się na Lu. Chodzi mi o to, że powinien usiąść z chłopakiem i z nim porozmawiać, a nie uciekać do Kaia. Rozumiem, że sa przyjaciółmi, ale Jongin to nie Luhan.
    Co do Sekaia, to cieszę się, że ich tu wplotłaś. Jest, to jeden z moich ulubionych pairing'ów, więc oczy nacieszyłam. Baekyeol, mam nadzieję, że Byun nie porwie się z motyką na słońce i nie stanie się drugim Yifanem, bądź Lu.
    No, to chyba tyle z mojej strony. Na koniec powiem Ci, że genialnie czyta się twoje opowiadania. Są prosto napisane i widoczny gołym okiem przekaz, który przeklada się na prawdziwe życie. Dodam już tak na daleki koniec, że cichutko liczę na sequel (nie mam zielonego pojęcia czy dobrze napisałam; wybacz) Baeklu/Lubaek.
    HWAITING! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza! XD
    Strasznie się ucieszyłam, jak zobaczyłam, że dodałaś drugą część. Już powoli traciłam nadzieję, wiesz? XD
    Wcześniej pisałam już, jak bardzo podoba mi się Porcelain. Fabuła jest bardzo pomysłowa. Lalka, w której jest uwięziona dusza człowieka? Świetne :3 Luhan w pierwszej części bardzo mi się podobał. Był taki delikatny, subtelny, pełen uroku- jak powiedział Sehun, był jak anioł. Strasznie się zdenerwowałam, kiedy Yifan go Hunowi odebrał. No bo pls, najpierw taka śliczna scena na plaży (mam fetysz na pocałunki w ffach xD) a potem bach! Wu wbija z nikąd i "zabija" Xiao .__. No jak tak można xd
    Z niecierpliwością czekałam na sequel. W końcu się doczekałam i omo, jaka byłam szczęśliwa <3
    Biedny Luhan. Yifan uwięził go w świecie, gdzie tylko oni dwaj byli prawdziwi. Biorąc pod uwagę czas, jaki tam spędził, wcale się nie dziwię temu, kim się stał potem. Mimo wszystko współczuję także Wu. Tak bardzo kochać kogoś, kto jest dla ciebie nieosiągalny... Dawno temu przeżyłam coś podobnego i choć nie wiele z tego pamiętam, potrafię Yifana poniekąd zrozumieć. Chciał mieć po prostu ukochanego przy sobie. A że postąpił w niewybaczalny sposób, to już inna kwestia xD
    Dalej, Lu mnie zaskoczył, gdy zmienił Wu w lalkę i zwiał. Tak w ogóle to jak on uciekł z tego pałacu? Po prostu sobie wyszedł czy jak? XD Kiedy spotkał się z Oh- jeej, jaka byłam happy <3 HunHan foreva~! XD
    Ale oczywiście coś się musiało spieprzyć. A spieprzyła się psychika Lu, który wbrew sobie zaczął postępować dokładnie jak Wu. Te lata, które spędził w pałacu, tęskniąc za Hunem, odcisnęły na nim straszne piętno. Zaczął myśleć jak jego oprawca. Bo uważam, że w starożytności z Yifanem stało się to, co z Luhanem we współczesności- pogubił się we własnych uczuciach do Xiao i chcąc mieć go dla siebie zrobił to, co zrobił. Lu również chciał zmienić Sehuna w lalkę, choć z nieco innych pobudek. Popraw mnie, jeśli się mylę co do Yifana ^^''
    Ah, ten Luhan mnie przerażał... Nie przyjemnie mi się czytało te fragmenty pełne zazdrości, bo miałam wrażenie, jakbym czytała o młodym padawanie Wu Yifana xd Dlatego, chociaż uwielbiam Lu, cieszę się, że zniknął. Nie ważne, jak kocham szczęśliwe zakończenia- odejście Xiao było jedynym logicznym zakończeniem tego wątku. Chociaż oczywiście mogło to nastąpić inaczej xD Cały czas miałam wrażenie, że Wu znowu zrobi wejście smoka xD Albo że Lu dobrowolnie do niego wróci, chcąc odpokutować winy.
    Cieszę się na wieść o kolejnym sequelu, choć mam złe przeczucia. Będzie powtórka z rozrywki? Baek zakochany w Chanyeolu, który ma narzeczoną. Zalatuje mi to Wu Yifanem i HunHanem. Mogę prosić tym razem o happy end? Ślicznie proszę? :3
    O, zapomniałam napisać, że cieszę się z tego KaiHuna (??). Zasłużyli na szczęście :D
    Życzę ci weny, droga Uszati! Mam nadzieję, że dalej będziesz tworzyć tak wspaniałe fanficki :3
    Ps Wspominałam wcześniej o jednym z moich ffowych fetyszy. Podczas sceny seksu (za skromnej moim yaoicowym zdaniem ><) przypomniałaś mi o kolejnym- obojczyki *o* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawka, trzecia :c Ale na telefonie wolniej się pisze! XD

      Usuń
  4. To było naprawdę piękne. Płaczę jak głupia. Trochę zmartwił mnie ten SeKai, ale ten paring dopełnił to opowiadanko. Podobało mi się jak opisywałaś uczucia Luhana- czułam się w jego postać. Śliczne. Życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. "(...)napiszcie to, co czujecie..." Jak? Po przeczytaniu tego ff jestem jak wyprana ze wszelkich emocji. Podobało mi się... cholernie mi się podobało xD W pewnym momencie nie wiedziałam co mam myśleć o tej sytuacji. Raz byłam zła na Sehun'a, raz na Luhan'a, ale pod koniec uświadomiłam sobie, że jest mi ich po prostu cholernie (znów to słowo) żal i lepszego zakończenia ich wspólnej historii nie mogłabym sobie wyobrazić. Bo jakie by miało niby być? Żyliby długo i "szczęśliwie" w Chinach, a Lulu stał by się mini imitacją Wu? A może byliby ze sobą, aż do śmierci Sehun'a? Uwielbiam, kocham i wielbię to co piszesz. Wybacz, że nie komentuje, ale jakoś nie potrafię przelać swoich uczuć w litery :) Jednakże Porcelain mnie do tego wręcz zmusiło. Mam nadzieje, że za jakiś czas znów wrócę do tego ff ze łzami w oczach, zapartym tchem i paćką z mózgu. xD Jestem ciekawa co wykombinujesz z kolejnym sequel'em. Mam się spodziewać szczęśliwego zakończenia? Tak bardzo cię proszę! Nigdy nie przestawaj pisać! Jesteś genialna. Kocham cię, a zarazem nienawidzę (mam spuchniętą twarz od płaczu). Aż ci chyba prezent na walentynki wyślę :D Życzę dużo weny, a co do mnie... postaram się zacząć komentować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pod względem budowania fabuły nie ma się do czego przyczepić..ale przykro mi że nie było happy endu. Za bardzo polubiłam postać Luhana z ostatnich 3 części, ta jego przemiana mi nie pasowala xD ogólnie bardzo dobry pomysl..zakonczenie moglo byc inne ale juz przestaje się czepiać xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Okey wiec najpierw...uh. Wdech.
    Najpierw zauważę, że Minseok jest mistrzem świata okey? Wygrał życie powiadam ci Jezu śmiałam się przez łzy ale do tego dotrę za (dłuższą) chwilę.
    Kiedy zobaczyłam że dodałaś nowy post było już późno w nocy, bo ja nieogar XD Stwierdziłam że przeczytam rano no i oto jestem.
    Szczerze to bałam się tego czytać. Bałam się co ty tutaj wymyśliłaś no na serio bałam się. Ale przełamałam się, byłam zbyt ciekawa by sobie to odpuścić.
    No i zaczęłam czytać. Na początku uśmiech nie schodziło mi z twarzy. Wszystko było w porządku, Luhan wrócił do Sehuna on też się cieszył. Cudownie.
    Jestem zła że nie było tego smuta >.< Ale okey okey wiem że było ci ciężko to napisać i tak jest świetnie :D
    Cały czas jak czytałam czułam niepokój. Na początku byłam zaskoczona kiedy już przekonałam się że wszystko jest w porządku. Skąd ten niepokój? Ale to postać Luhana właśnie napawała mnie tym niepokojem. W głębi duszy czułam że coś jest z nim nie tak ale na samym początku nie byłam w stanie określić co takiego. I później Luhan stał się zaborczy. I zaczęłam się martwic. Martwić o niego, o Sehuna i o Jongina. Bo Jongin jest głupi. Gdy ktoś mówi ci że cie zabije, uśmiechając się ty powinieneś wiedzieć że nie żartuje. Zwłaszcza gdy jego oczy są poważne a uśmiech taki delikatny. Ale jeszcze raz- Jongin jest głupi. Wtedy naprawdę się przestraszyłam. Patrzyłam na tekst i bałam się przesunąć dalej że być może Luhan zabije Jongina. Użyje zaklęcia z księgi, zmieni go w lalkę, udusi nie wiem. Bałam się Jezu to takie głupie. I jeszcze jak on wyskoczył z tym że zabiera Sehuna ze sobą do Chin to po prostu...zaśmiałam sie z taka goryczą bo wiedziałam że już jest coś nie tak. Że to już nie tylko zazdrość, że Luhan się zepsuł i bałam sie jeszcze bardziej jaki będzie koniec tego ff. Kiedy Luhan znalazł Sehuna i Jongina śpiących razem wiedziałam że to już w sumie koniec, że nie ma odwrotu no że Luhan go zabije. Dobrze, że Sehun też tam był i udało mu się to wszystko jakoś opanować bo ja już miałam perfidnie łzy w oczach. YiFan może i odrobinę podniszczył Luhana ale myślę że bardziej zniszczyła jego duszę ta miłość niż te wszystkie rzeczy które zrobił mu WuFan. Luhan miał piękną powłoczkę z okropnym wnętrzem. I to jest w cholernie smutne. Ostatnia scena nad morzem, zastanawiałam się jak to się skończy. Co się stanie? Jak Luhan zniknie? Nie spodziewałam sie że spalenie tej księgi wszystko naprawi. Tak jakby. A Luhan stał się lalką z powrotem i zabrało go morze czy jak? W sumie...chyba nie chcę wiedzieć XD Kiedy zaczęłam czytać już ostatnią scenę z Baekhyunem zmarszczyłam brwi. Nie wiedziałam o co chodzi co z załamanym Sehunem czy czymś w tym stylu? I nagle wyskoczyło SeKai i w tedy zaczęłam płakać. Bardziej ze szczęścia niż ze smutku. Że Sehun jest w końcu szczęśliwy. Że to wszystko ci działo się w poprzednich częściach zniknęło. Ulżyło mi. Później płakałam dalej ze śmiechu przez Xiumina i ze smutku przez Baekhyuna. W poprzedniej części tez już płakałam z tego powodu. I kiedy w końcu poszedł na ten spacer i znalazłam tą karteczkę wypuściłam przestraszona ciężko powietrze. Mocno się przestraszyłam i kurde dalej się boje bo nie wiem co ty wymyśliłaś znów! Jak będzie angst z Baekyeolem to umrę na serio. Tak samo angst jakbyś miała pisać SeKai. Powiedz że tak zrobisz, to zabiorę cię do tego domu strachów w Krakowie i cię tam zostawię. Na serio ;-;
    Skończyłaś tego HunHana. Jezu 75 stron, ja się zastanawiam czy jakaś moja wielopartówka ma tyle stron XD I wyszło Ci świetnie jestem pod wrażeniem i gratuluje!
    Ten ff zawsze wprawiał mnie w takie dziwne emocje. Porcelain najpierw w wielką radość a potem dogłębny smutek. Broken Doll najpierw w strach przez zaskoczenie aż do szczęścia by później zamienić się w niepokój i taką dziwną melancholie. Na serio Uszati zawierasz zbyt dużo emocji w swoich ff jak na moje biedne zajęcze serce (sorry tata na mnie wpłynął ze swoją dziwną gadka XD). Jak sie spotkamy chyba ryknę niczym mordowany wieloryb łzy polecą i cię hugne. Huh xD
    Weny dużo i teraz skoro wolne to czasu na pisanie~!
    Do zobaczenia!!
    G.G

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem ci, że stworzyłaś coś cudownego. Tak, na początek.
    Tak bardzo wyczekiwałam Broken Doll, a kiedy w końcu się pojawiło, od razu wzięłam się do czytania. O ile wczoraj nie byłam w stanie kompletnie nic sklecić, mam nadzieję, że mój ubogi w słowa komentarz sprawi ci tyle samo radości, co te dłuższe~
    Okej, zaczynam.
    Nie spodziewałam się takiego obrotu zdarzeń. Byłam pewna, że Sehun i Luhan będą żyć już szczęśliwie, jako mega zakochana parka. Oczywiście, mój piękny z założenia plan w ogóle nie przypominał twojego c: I powiem więcej, ten twój jest o wiele ciekawszy.
    Moim zdaniem, Kris zniszczył Luhana. To przez niego Xiao stał się taki, jaki był (zaraz, co?). Ta zaborczość momentami trochę mnie przerażała, ale również czułam jakieś ciepełko w środku, że Luhan tak bardzo pragnie wciąż być przy Sehunie.
    Ale, mimo tego, nie było fajnie, kiedy groził Jonginowi. Chociaż tamten brał to raczej żartobliwie, pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy, jak poważnie mówił to Luhan. W ogóle, jak ja się powtarzam ;;;
    Bardzo podobała mi się scena, gdy palili księgę. I powiem szczerze, że czułam łzy w oczach, kiedy Luhan mówił, że może Sehun kiedyś przeczyta o nim w podręczniku historii. To chyba jest mój ulubiony fragment.
    Ale również to zakończenie nie było najgorsze. Zabrzmiało trochę nie tak, jak chciałam, ale nie zrozum mnie źle, ładnie wyszło ^^ Powiem ci (znów...), że tak myślałam, że gdyby nie Luhan, to Oh i Kim byliby razem. Pasowali do siebie *^*
    A, właśnie, Taeminnie ma bardzo przystojne koleżanki z pracy, jak już jesteśmy w tym temacie xD
    Ale oczywiście uważam, że i Porcelain i sequel Broken Doll, są jednymi z moich ulubionych opowiadań. Czytając to doznawałam wielu emocji, których nie miałam wcześniej przy czytaniu ff.
    Z niecierpliwością czekam na Baekyeola ♥ Jestem ciekawa, jak to wszystko rozwiniesz~
    Hwaiting! ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Uszati... Albo Martynko, bo to drugie brzmi tak jakoś mniej oficjalnie i tak słodko aaa ♥ Będę tak do Ciebie mówić od teraz, bo coś mnie naszło na zdrobnienia xD Może zacznę od tego, że jestem obecnie wrakiem człowieka, dziękuję bardzo, próbuję się z powrotem wtoczyć z podłogi na krzesło ale nie mam siły, potrzebuję mopa żeby się zetrzeć z ziemi bo jestem jakąś dziwną substancją płynną, rzadszą nawet niż papka. Zaczęłam czytać wczoraj, doczytałam do 12 fragmentu, po czym przerwałam, bo wychodziłam. No ale do tej pory było cudownie i uroczo, i może własnie dlatego bałam się czytać dalej. Coś mi podpowiadało, że jeśli zaczyna się tak pięknie, to potem może być już tylko coraz bardziej angstowo, ale nigdy nie spodziewałam się, że... Dobra, może zaczną od początku, postaram się chociaż trochę zebrać do kupy, chociaż nie obiecuję, że z mojej paplaniny wyjdzie coś składnego i logicznego.
    Zacznę od tego, że smuty są dla słaabyyych~! :DDD Załóżmy klub anty-pisania-smutów, proszę Cię ;; Nie będę się czuła osamotniona w tym zboczonym świecie, gdzie wszyscy nic, tylko by perwersyjne smuty wypisywali :c A tak na poważnie - może to dziwne, ale cieszę się, że jednak zrezygnowałaś z tego opisu. Nie to, że uważam, żeby nie wyszedł Ci świetnie, bo jestem przekonana, że gdybyś przemogła się i spróbowała, powstałoby coś niesamowitego, delikatnego i słodkiego, po prostu idealnie pasującego do HunHana. Ale niestety ja jestem taką osobą, że... No nie wiem, smuty nie są mi potrzebne do pełni szczęścia. Owszem, fajnie, jak są, ale czasem po prostu nie są wymagane w fabule i chyba tak właśnie było z Broken Doll. Pięknie to rozpoczęłaś i urwałaś w idealnym momencie, rezygnując z tych wszystkich przemaglowanych na dziesiątą stronę "członków" i "penisów". Ekhm. Uważam, że ta scena była idealnym podsumowaniem związku Sehuna z Luhanem, ich tęsknoty, miłości, która, jak się później okazało, była jednak już tylko gasnącym płomyczkiem, przynajmniej ze strony Hunniego. Lu z kolei... Jego miłość sprawiła, że stał się kimś przerażającym.
    Przypomina mi się, jak spoilerowałaś, że będzie trochę Sekaia, a ja fangirlowałam na tą wiadomość, z drugiej strony zastanawiając się, co Ty chcesz w takim razie zrobić, bo przecież Porcelain miało być od początku do końca HunHanem... Ale tak coś czułam, że będzie chodziło o zwykłą zazdrość Luhana, kiedy zobaczy, jak blisko Hunnie jest z Jonginem. Albo może... nie, nie "zwykłą zazdrość". To była raczej obsesja. I oto wraz ze słowami "Zabiję cię" nastąpił ten moment, kiedy zaczęłam naprawdę bać się Lu. To było straszne, jakby cała jego delikatna osobowość rozprysła się nagle na porcelanowe kawałeczki. Potwór. Sehun miał rację, nazywając go tak, chociaż w scenie na plaży byłam trochę rozdarta. Z jednej strony było mi cholernie żal Luhana, bo słowa, które kierował do niego jego bądź co bądź - ukochany, raniły i to bardzo. Jedak nie dało się zaprzeczyć, że były tak bardzo trafione. Lulu, co się z tobą stało...? Nie sądziłam, że tak to się skończy. Jejciu, nadal w to nie wierzę. Martynko, mówiłaś, że nie będzie AŻ TAK źle... ;_; Chociaż chyba wiem, o co Ci chodziło. Sehun zdobył swoje szczęście, miłość, która nie była toksyczna, miłość osoby, którą znał i której nie musiał się obawiać. Zapomniał o Luhanie, a Luhan o nim. Nigdy nie wpadłabym na takie zakończenie, chodziło mi po głowie kilka innych rozwiązań, między innymi takie, że Wu Yifan wróci i zamieni ich obu w lalki, przez co nie będą martwi, ale za to na zawsze pozostaną razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz widzę, że takie zakończenie nie miałoby najmniejszego sensu. Finał Porcelain był idealny, taki, jaki tylko mogłam sobie wymarzyć. Lu chyba też wyszło to na dobre. Wrócił do swoich czasów, żył tak, jak powinno wyglądać jego życie, nie musiał już cierpieć w porcelanowej skorupie. Nawet, jeśli umarł, to zyskał wolność, a to zdecydowanie lepsze wyjście. No a Sehun i Jongin... Cóż, nie powiem, że nie kocham tego paringu. Dziękuję Ci za to, że końcowo ich ze sobą połączyłaś, bo oboje na to zasłużyli. Wspierali się, ufali sobie. I nawet kosztem Luhana cieszę się z ich szczęścia.
      Hej, ale to nie koniec! Nie byłabyś sobą, gdybyś to skończyła ♥ Baekyeol! Już po ostatnim fragmencie widzę, że mogę tylko zacząć psychicznie przygotowywać się na kolejną porcję geniuszu. Porcelain trylogią! Wiedziałam, wiedziałam! ;; Kiedyś ta trylogia będzie tak znana jak "Władca Pierścieni", zobaczysz :D Czekam na to bardzo, bo chociaż zakończenie Broken Doll wydawać by się mogło pięknym domknięciem, to jednak wciąż pozostał ten niedosyt. Zdesperowany Baekhyun, oślepiony miłością do kogoś, kogo nie może mieć i magia, pozostawiona strona ze spalonej księgi... Dlaczego to mi wygląda na angst, Martynko...? ;; Uhh. Znowu mam sprzeczne uczucia. Kocham Cię i nienawidzę jednocześnie. Jesteś okrutna! :<
      I byłabym zapomniała! "Sunny twierdziła, że ta koleżanka ma ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, krótkie, brązowe włosy, penisa i ma na imię Minho." Czy mogę uściskać Sunny...? Albo poznać szanowną koleżankę z penisem, bo całkiem sympatyczna się wydaje...? XD Normalnie czułam się, jakbyś ukradła kij baseballowy uroczym kumplom chłopaka Jessiki i dobiła mnie nim, bo już i tak leżałam na ziemi. Tak, jedno zdanie 2mina i już Lusi się cieszy jak psychopatka. Powtórzę się, bo już ubolewałam nad tym na twitterze, ale jak Ty to robisz, że kiedy chcesz, by wyszedł angst, to łamiesz ludziom serca, a jak chcesz, żeby było zabawnie i błyskotliwie, to sprawiasz, że duszę się ze śmiechu...? Dlaczego ja tak nie umiem...? Dlaczego kiedy ja chcę angst, to wychodzi jeden wielki suchar bez ketchupu?!
      Dobrze. Pozostaje mi życzyć Ci powodzenia ze wszystkim, co chcesz napisać i pogratulować Ci tego opowiadania po raz kolejny ♥ Uwielbiam, jak budujesz napięcia, jak tworzysz taką magiczną atmosferę. Rób to nadal, okej? ;; I trzymaj się, zdrowiej szybciutko, jak coś to ja zawsze mogę pojechać do Ciebie z aspiryną i kocykiem, żebyś szybciej dosżła do siebie~ Bo musisz być 12, rozumiesz? Musisz! ♥
      Całusy, Aliss~

      Usuń
    2. Całe opowiadanie przeczytałam trochę dawniej ale nie miałam siły, napisać jakiś kompletny komentarz.
      Wiesz? Zacznę od tego, że całe ff streszczę w tym komentarzu, bo jak już zaczęłam czytać opowiadanie, to na prawdę nie miałam czasu i chęci komentowania, bo jedyne o czym myślałam to to, żeby przeczytać następny rozdział...
      No to od początku. Cały nastrój początku pierwszego parta, aż mnie ciarki przechodziły, to że Luhan był zamknięty w porcelanowym więzieniu, to było okropne. Tak się cieszyłam kiedy Sehun i Boo rozbili laleczkę, że uwolnili Xi po tylu latach. Jego przeszłość była straszna, wiele razy miałam przez to szklanki w oczach. Pierwszy raz w życiu spodobał mi się motyw uroczego, ślicznego, delikatnego, niewinnego Luhana, bo ogółem nie przeferuje takich postaci, no przepraszam, ale co innego mogło pasować do lalki? (Zresztą ja zawsze twierdziłam, że on wygląda jak lalka, bo jest zbyt idealny! ) Nie dziwiłam się kiedy rzucił się Sehunowi na kolana, co miał zrobić? Miał 600 lat a tak na prawdę nie miał pojęcia na temat współczesnego życia. To wszystko było takie piękne! Ich miłość do siebie taka delikatna, nieskazitelna.
      Wu Fan - nienawidzę człowieka, jak mógł zrobić coś tak okropnego? Wtedy na plaży to było na prawdę poruszające, a on zniszczył całą magię tego momentu i Luhan się posypał na drobne kawałki, wtedy pierwszy raz się popłakałam na tym ficku. To było okropne ale wiedziałam, że w następnym parcie Luhan jednak będzie żył. No właśnie "Broken Doll" To zupełnie inna bajka, Luhan nie jest słodką, laleczką. Kris też był okropny jak on mógł tak namącić Lu w głowie, znienawidziłam go wtedy, aż mną nosiło kiedy czytałam o tym jak Luhan mówił że należy do Krisa? No, jakim prawem, na jakiej pieprzonej podstawie, Jifan był jego panem, skoro Sehun go uwolnił, nie był już lalką, był człowiekiem, potrafił mówić, chodzić, a skoro Jifan go kochał to mógł pozwolić mu cieszyć się szczęściem razem z Hunniem.
      Ale mimo wszystko nie spodziewałam się, że Luhan tak to wszystko rozegra, zrobiło mi się szkoda Krisa, zrobił na prawdę wiele złego, ale mimo wszystko Luhan Krisa nie kochał, a Wu Xiao już tak i myślę, że sam fakt tego, że został oszukany przez ukochaną osobę w taki sposób był ogromnym bólem, a kiedy jeszcze sobie wyobraziłam, że on siedzi tam pod ziemią w ciemnościach w wiecznie otaczającej go ciszy to już w ogóle uznałam że Luhan zrobił się straszny..
      Ale to jeszcze nic, jak spotkali się w domu Sehuna, myślałam, że będzie już miło i sympatycznie, że będą się kochać nocami, wieczorami siedzieć na tarasie i tak dalej ale nie, Luhan musiał być zazdrosny o Kaia, w sumie zazdrosny to nie jest dobre określenie, on oszalał czytając parta cały czas powtarzałam, " Luhan spokojnie, nie możesz tego zrobić", "Luhan jeżeli zabijesz Jongina, to masz gwarancję, że Cię znienawidzę!" To było strasznie dziecinne z jego strony jak groził Kai'owi wtedy w kuchni. Podłamał mnie też fakt, jaką to on sobie piękną przyszłość wymarzył z Sehunem, on zwariował. Ale nie powiem mi też było by smutno, i czułabym się oszukana kiedy mój chłopak siedziałby sobie z jakąś typą na tarasie i mówił jaka to ja nie jestem i jak się zmieniłam i robił z nią wszystko to co miał robić ze mną, tu na prawdę go rozumiem, nie popuściłabym, ale na serio się wystraszyłam kiedy Xiao prawie zabił Kai'a . I to był kluczowy moment znienawidziłam go. Bardzo lubiłam postać Jongina w tym powiadaniu i nie chciałam żeby mu się coś stało. Gdyby nie Sehun...

      Usuń
    3. (...)
      I teraz najlepsze a za razem najgorsze. Wtedy na plaży, ryczałam.. co chwilę odstawiałam laptopa i pytałam sama siebie "Dlaczego" powtarzałam sobie, że "Już wolę żeby Luhan zabił Kima, niż żeby o sobie zapomnieli, albo żeby zamienił Sehuna w lalkę." Jeszcze te ostatnie słowa Sehuna, że Luhan jest potworem, wtedy na prawdę przestałam go nienawidzić i zrobiło mi się go po prostu żal, że tak na prawdę w swoim życiu, które trwało sześćset lat, zaznał tak mało chwil szczęścia. Kiedy spalili książkę, nie mogłam po prostu nie mogłam i dalej nie mogę, dobiła mnie wtedy jeszcze mowa końcowa Luhana i ten pocałunek na pożegnanie (na samo wspomnienie mam już szklanki w oczach *^*). może dla niektórych to dobre zakończenie, ale nie dla mnie, bo mając świadomość tego co przeszli, bardzo bym chciała, żeby jednak pamiętali sobie, chociażby, myśleli, że to sen cokolwiek, cały dzień po przeczytaniu tego myślałam jak inaczej mogło się to skończyć, trułam dupę przyjaciółkom o opowiadaniu, mimo, że nawet nie wiedzą kto to Luhan, Sehun i tak dalej, bo to wszystko, tak siadło mi na psychice, tak mi ją rozwaliło, że Ty sobie tego nie wyobrażasz.
      I jeszcze dokopałaś mi Baekhyunem, no kurde ja już się powoli ogarniałam z płaczu, starałam się uśmiechnąć jak wszyscy opowiadali o tych swoich 4 latach, a tu Byun ma załamkę z Chanyaolem i to całkiem poważną. Znalazł kawałek księgi co? Kocham to opowiadanie i czekam na dalszą część z BaekYeol ^.^
      Wiesz, tak trochę poza tematem, ale jesteś autorką, przez którą najwięcej razy się rozpłakałam, przecież ja u Ciebie ryczę na prawie każdym opowiadaniu, i to mnie zadziwia O.o ale co się dziwić, skoro takie dzieła tworzysz c:
      Hwaiting! I duużo weny!

      Usuń
    4. Chciałam dać ładny komentarz a i tak są błędy ;-; Gomenasai ~

      Usuń
  10. Nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego zakończenia, niż Sekai. Polubiłam bardzo to opowiadanie ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Dopiero niedawno zaczęłam czytać Hunhany (na każdy pairing przychodzi u mnie czas) ale po trafieniu na to opowiadanie przenigdy nie będę żałować. Sam pomysł i fabuła to totalne MISTRZOSTWO i wszystko czego nie mogę się doczekać to druga część. Taoris? Nie wierzę, ktoś wykopie Yifana z tych chińskich ogrodów? XD
    W ogóle to feelsuje tu mocno, bo SeKai, i ta zapowiedź Baekyeola! Tak sądziłam, że akurat TA strona nie spaliła się do końca i akurat po nią licho pognało Bacona na plażę.
    Przez wszystkie części bardzo szkoda było mi Luhana, a w tej to już konkretnie. Biedak był taki samotny i w jego życiu zdarzyło się tyle, że na końcu wręcz upodobnił się do swojego oprawcy.
    GDZIE JEST DRUGA CZĘŚĆ, JA SIĘ PYTAM?
    Kocham Cię za tego fika mocno <3 uwielbiam coś więcej niż zwykły fluff, a sama koncepcja EXO mówi, że jest to zespół idealnie się do takich ficzków nadający.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy napiszesz kiedyś 3 część?

    OdpowiedzUsuń
  13. Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń

Followers