Kaiho, angst, romance, silceoflife
Kai, Suho, Shin Hye
...
soundtrack
....
...
Miłość nigdy nie była prosta do zrozumienia, zwłaszcza dla tych,
którzy nigdy nie byli zakochani, bądź wpadli po uszy. To właśnie ona
najbardziej zaślepiała człowieka. Nie zazdrość, nie nienawiść, nie chciwość ani
pycha, tylko właśnie miłość. W jednej sekundzie z najpiękniejszego uczucia
stawała się tym najgorszym i najbardziej bolesnym. Zadającym zbyt wiele bólu,
którego ciężko było znieść.
Ja zawsze chciałem kochać i przede wszystkim być kochanym. Czuć tę
świadomość, że to właśnie dla kogoś każdego dnia wstaję, oddycham i funkcjonuję.
Chciałem po prostu, by ta miłość mnie uszczęśliwiała, sprawiała, bym nie uronił
już więcej ani jednej łzy i trwał, mogąc ofiarować to uczucie komuś innemu.
Były różne rodzaje miłości. Można było kochać swoją pasję, inaczej
rodzinę i przyjaciół, a jeszcze w inny sposób tę wyjątkową, bratnią duszę,
która wraz z tym uczuciem przewracała cały świat do góry nogami osoby
zakochanej. Właśnie tak było w moim przypadku.
Nie potrafiłem określić, jak mocno kochałem. Być może dlatego, iż było
to zwyczajnie niemożliwe. Z każdym dniem tu uczucie pogłębiało się, a ja miałem
wrażenie, że spadam w otchłań, nie mogąc już powrócić, ani w żaden sposób się
uratować, zwłaszcza, że zupełnie nikt nie wyciągnął pomocnej ręki.
Właśnie tak spadłem na samo dno.
...
Październikowe poranki zawsze były chłodne, zwłaszcza gdy listopad
nadchodził wielkimi krokami. Z okna naszego apartamentowca często było widać
mgłę, która oplatała wszystkie wieżowce pnące się ku niebu. Przysłaniała ziemię, która z tak dużej
odległości, wydawała się nieosiągalna. W pewien sposób odbierała nadzieję na
lepszy czas, jakby ją zasłaniała swą grubą, białą warstwą.
Wszystko było białe. Ściany, podłogi, meble, widok za oknem. To
zaczynało nudzić, wprawiać w rutynę, z której wszyscy chcieli uciec. Widziałem,
jak Sehun często dzwonił do Luhana. Połączenia do Chin były drogie, ale sam nie
potrafił zaakceptować tej codzienności, która nużyła każdego. Podobnie było z
Kyungsoo. On piekł jeszcze więcej ciastek, których przepisy znalazł w
internecie. Niektóre były naprawdę dobre. Baekhyun i Chanyeol zamykali się w
swoim pokoju, a Suho... on po prostu znikał na całe dnie.
– Przestań być taki – powiedział pewnego dnia Kyugsoo, stając po
jednej stronie kuchennej wyspy. Trzymał w rękach trzepaczkę i miskę z ciastem,
zapewne na babeczki, do których wcześniej przygotował foremki. Ja siedziałem
naprzeciwko niego, tępo wpatrując się w wielkie okna zajmujące całą
powierzchnie głównej ściany.
– Jaki?
– Bez życia – podsumował.
Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się słabo, jakbym chciał pokazać mu,
że się myli. W końcu byłem Kim Jonginem, miałem w sobie mnóstwo energii i
szczęścia. Niestety to stało się przeszłością.
– Czuję się dobrze.
– Mnie nie oszukasz – powiedział i odłożył trzepaczkę na bok,
razem z miską. – Znam cię już długo i może nie tak dobrze, jak Sehun, ale
jestem twoim przyjacielem i potrafię zauważyć, kiedy coś cię gryzie. Zwłaszcza,
że tak już jest od dłuższego czasu.
– Mam po prostu dość – szepnąłem i wstałem z krzesła. Okazywało się,
że ukrywanie swojej miłości było znacznie trudniejsze, niż samo kochanie. – Ale
nie mam ochoty się nikomu żalić, przepraszam, Kyungsoo – dodałem i wyszedłem z kuchni,
kierując się w stronę drzwi wejściowych. Potrzebowałem choć chwili spokoju.
....
Narzucony na głowę kaptur czynił mnie kimś zwykłym. Nie Kaiem, którym
byłem dla wielu ludzi, a Kim Jonginem, sobą. Czasami wydawało mi się, że już
nikt nie potrafi dostrzec prawdziwego mnie. Dla nich byłem gwiazdą, inną osobą, wykreowaną na potrzeby zespołu, tak bardzo różniącą się od człowieka, którym byłem
naprawdę. Najgorsze było to, że bałem się, iż któregoś dnia ten Kai zabije Kim
Jongina, że stanę się martwy dla rodziny, przyjaciół i dla osoby, która
czyniła mnie kimś szczęśliwszym. A ja chyba nie byłem na to gotowy.
To wszystko powoli mnie wykańczało. Gdy byłem młodszy, doskonale
wiedziałem na co się piszę, przekraczając próg wytwórni. Ciężka praca, to coś,
o czym ciągle mi powtarzano, ale nikt nie wspomniał o tym, że wreszcie ta sława mnie przytłoczy, a niegdyś
pasja stanie się karą. Taniec już nie był taki sam, kochanie również nie.
Miłość... to coś, na co nie było miejsca w karierze. Dlatego była tak okropnym
uczuciem. Nie niosła niczego dobrego, tylko ból i cierpienie. Nim się
spostrzegłem, nie miałem w sobie już niczego z tego zwykłego chłopaka, który po
prostu uwielbiał przesiadywać z kolegami w salach treningowych do późnych
godzin. Kariera powoli pozbawiała mnie uczuć, choć zostawiła jedno, którego
wolałbym nie znać, choć wcześniej tak bardzo go pragnąłem.
Mijając kolejny sklep, uświadomiłem sobie, jak daleko od dormu jestem,
ale nie chciałem tam wracać, ani tamtego wieczoru, ani każdego kolejnego.
Wolałem po prostu się rozpłynąć i przestać istnieć. Wraz ze mną zniknąłby Kai i
miłość, której nie chciałem już znać.
Z kieszeni czarnej bluzy wyciągnąłem paczkę papierosów. Rzadko
paliłem, właściwie nie mogłem tego robić, ale bunt był ostatnią rzeczą, jaka mi
pozostała. Wkładając fajkę pomiędzy wargi wcale nie czułem się wolny ani
odprężony. Czułem się źle, jak człowiek, któremu pozostało jedynie kilka godzin
życia.
Zaciągając się dymem, nie myślałem o niczym innym, tylko o tym, że w ten
sposób sam siebie zabijam. Ale nie dbałem o to, jeżeli nie papierosy, wykończy
mnie miłość.
Nie pamiętam, jak długo stałem oparty o mur ozdobiony grafity, ale zdążyłem
wypalić trzy papierosy. Wraz z ostatnim usłyszałem dźwięk przychodzącego SMS’a.
Był od Kyungsoo, on zawsze martwił się o wszystkich niepotrzebnie. Byliśmy
dorośli, każdy potrafił o siebie zadbać.
„Wracaj w tej chwili do domu,
jest ciemno i zimno, przeziębisz się. Czekam.”
Uśmiechnąłem się. Dlaczego jego nie mogłem kochać?
...
Gdy wszedłem do dormu, usłyszałem głos Baekhyuna, a zaraz potem
Chanyeola. Kombinowali coś w kuchni pod nieobecność Kyungsoo, dlatego ominąłem
to miejsce szerokim łukiem i skierowałem się do swojego pokoju, który dzieliłem
również z Sehunem. Ten siedział z laptopem na kolanach i szczerzył się do
ekranu. Najprawdopodobniej rozmawiał z Luhanem.
– Hyung – powiedział, wpatrując się w monitor – nauczyłem się mówić po
Chińsku.
– W takim razie udowodnij. – Usłyszałem głos Luhana. W odpowiedzi
Sehun zaczął coś bełkotać pod nosem, a ja spojrzałem na niego żałośnie, kręcąc
głową.
– To po indonezyjsku, próbuj dalej – mruknąłem, przez co Sehun podskoczył
w miejscu. Wcześniej musiał mnie nie zauważyć. – Gdzie jest Suho-hyung?
– W swoim pokoju – poinformował mnie. Wraz z tym niemal natychmiast
ruszyłem z miejsca, kierując się w stronę drzwi i korytarza, który dzielił
wszystkie pomieszczenia. – Ale Kai, lepiej...
– Porozmawiamy później – podsumowałem i wyszedłem.
Pokój Junmyeona nie znajdował się tak daleko mojego. Wystarczyło kilka
kroków, by znaleźć się na miejscu. Przed wejściem do środka, zapukałem cicho,
ale nie dostałem odpowiedzi. Mimo to chwilę później wszedłem do środka.
Junmyeon siedział na swoim łóżku z komórką w ręce. Jego blond włosy w
jaskrawym świetle zapalonej lampki nocnej wydawały się jaśniejsze, a policzki
jeszcze bardziej blade. Wyglądał perfekcyjnie, zwłaszcza jego usta. Były
wykrzywione w delikatnym uśmiechu, a oczy nieco zmrużone. Czy naprawdę byłem aż tak samolubny, skoro to wszystko
pragnąłem mieć dla siebie?
– Junmyeon-hyung – powiedziałem cicho. Chłopak podniósł wzrok znad
komórki i uśmiechnął się do mnie, choć wyglądał na lekko zaskoczonego. – Możemy
porozmawiać?
– Teraz?
Skinąłem głową.
– Jestem trochę zajęty.
– Chyba nie potrafię czekać dłużej – stwierdziłem i zacisnąłem mocno
wargi, mając naprawdę dość. Chciałem pozbyć się wreszcie tego okropnego uczucia
niewiedzy. Ukrywanie miłości było znacznie gorsze od samego kochania.
– Więc mów.
– Ostatnio czuję się coraz gorzej – powiedziałem, zaciskając dłonie w
pięści. Denerwowałem się, bałem się zakończenia tej rozmowy, jej efektu. –
Jestem trochę słabszy i chyba nie umiem tego wszystkiego wytrzymać. Mam
wrażenie, że nie poczuję się lepiej, jeżeli nie pozbędę się uczucia, które to
wszystko powoduje.
– Co masz na myśli? – zapytał i odłożył komórkę.
– Zakochałem się.
Junmyeon uśmiechnął się szeroko, jakby właśnie mu ulżyło. Widziałem,
że chce coś powiedzieć, ale w tym samym momencie do pokoju weszła dziewczyna.
Dobrze ją znałem. Miała na imię Shin Hye i przed debiutem była dobrą
przyjaciółką Suho. Zawsze świetnie się dogadywali.
– Kai – powiedziała wesoło i usiadła tuż przy blondynie, od razu
wtulając się w jego ciało. – Dawno cię nie widziałam.
– Tak, ja ciebie też.
– Trzeba to nadrobić – stwierdziła i uśmiechnęła się lekko – z tego co
słyszałam, wasz kontrakt dobiega końca, więc to chyba nie problem, jeżeli
zrobicie sobie małą przerwę pomiędzy podpisaniem kolejnego? Junmyeon? Co ty na
to, żeby zebrać wszystkich chłopaków i gdzieś wyjechać? Nie jako zespół, ale
grupa przyjaciół?
– Pomyślę nad tym – odburknął i pocałował ją przelotnie w usta. Zabolało.
– A nasza rozmowa... dokończymy ją jutro, dobrze?
– Jasne – szepnąłem i wyszedłem, zostawiając tę dwójkę samą.
Dlaczego miłość sprawiała tyle cierpienia?
....
Przepadłem. Spadłem na samo dno, ale nie chciałem pozostać tam na
zawsze. Chciałem się od niego odbić, na nowo wspiąć się na szczyt. Zrozumiałem,
że i miłość przepadła. Został tylko Kim Jongin, którego musiałem ratować.
Trudnym było pozbycie się Kaia, ale gdy to zrobiłem, ulżyło mi. Wraz z tym
musiałem pożegnać się ze wszystkim, co wiązało się z moją drugą tożsamością. Wiedziałem,
że jeszcze zatęsknię za zespołem, za przyjaciółmi, ale równie byłem świadomy,
że wreszcie będę wolny, a Kai nie będzie przysłaniał prawdziwego mnie.
Kai był odważny, seksowny, uwodzicielski i zawsze wiedział czego chce.
Natomiast Kim Jongin był jego całkowitym przeciwieństwem, dlatego nie miałby
szans na przeżycie, gdybym został. W końcu Kai stałby się mną, a miłość, której
chciałem się pozbyć, zawładnęłaby moim życiem. Dlatego nie miałem wyboru.
Chwytając za ramię plecaka wypełnionego najważniejszymi rzeczami,
spojrzałem na śpiącego Sehuna zawiniętego w kołdrę z telefonem w ręku.
Wiedziałem, że wytrwale czekał na połączenie od Luhana. Przynajmniej on miał
jakieś nadzieje na to, że ta miłość, której ja nienawidziłem, zamieni się w
piękne uczucie. Ja w przeciwieństwie do niego nie mogłem go doznać. Kiedyś jej pragnąłem, teraz uciekałem przed nią.
Wychodząc z dormu porzuciłem przeszłość, zapominając o niej. Te
wszystkie wspomnienia należały do Kaia. A jedynym, co czekało mnie w
przyszłości, było odbicie się od dna i rozpoczęcia życia od nowa.
...
Wiem, że ff mało ambitne, ale te lepsze pomysły zostawiłam na dłuższe opowiadania, nad którymi cały czas pracuję. Mam nadzieję, że pojawią się szybko. Co do kolejnego drabbla może napisze wreszcie sequel do "Awkward schoolmate", dodam hetero bądź jakieś yuri. Wybór należy do was, więc piszcie w komentarzach co wolicie :3
jeju, cudowne. świetnie przedstawiłaś ten klimat i uczcia Jongina, tylko pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńa na kolejne drabble może Lana x Kris? xD
bo nie mogę się doczekać już c:
O tak, sequel zdecydowanie!
OdpowiedzUsuńPłaczę. Ja rzadko płaczę a teraz płaczę! "Mało ambitne", "nic specjalnego" - a idź ty! Powiem ci brzydko aż, że gówno prawda! Jest super. Nawet takie proste pomysły wychodzą ci super i to mi się szalenie podoba! Muzyka, którą dałaś jest taka wspaniała! Idealnie pasuje!
OdpowiedzUsuńZa dużo dzisiaj tych wykrzykników....
Hmm ja jestem ciekawa tego pomysłu z Krisem i Laną. Ja to chcę! ^^ Poproszę ładnie.... :)
Hwaiting kochanie <3
Może według Ciebie ten shot jest mało ambitny, ale mi się podoba. Nie jest przesłodzony, bo już myślałam, że Suho rzuci się na Kaia i wyzna mu miłość a okazało się, że jednak ma dziewczynę. Szkoda mi Jongina. Będzie musiał się wyleczyć z miłości do kolegi z zespołu. A to nie jest łatwe! Pozdrawiam i życzę weny!
OdpowiedzUsuńPS. Fajny szablon! Skromny, ale ma w sobie to "coś"!
Mało ambitne? Jak dla mnie urocze. Trochę szkoda mi Jongina, niespełniona miłość boli i pozostawia blizny... Może jakiś sequel i pocieszenie dka biednego Kai'a ? XD
OdpowiedzUsuńCo do "Awkward schoolmate"- yuri xD
Czekam z niecierpliwością na sequel. Życzę Ci weny !!!
OdpowiedzUsuńMało ambitne? W połączeniu z muzyką naprawdę stworzyło swój klimat, przyjemny. Hm, od kiedy angsty są dla mnie przyjemne? Aż sama się sobie dziwie. Naprawdę, bardzo, bardzo, ale to bardzo żałuje, że to jest takie krótkie. No może nie od razu mnie wciągnęło, bo borykałam się żeby to przeczytać przez parę godzin, ale w sumie nie do końca z własnej winy, choć nie chce się też usprawiedliwiać. Staram się nadrobić najnowsze wpisy u Ciebie, bo nie wiem czy coś innego mi zostało teraz do roboty. Najwyżej sprawdzenie czego jeszcze nie przeczytałam, potem odwlekanie tego, nie robienie niczego i ostatecznie pochłonięcie słów wystukanych przez Twoje palce na klawiaturze.
OdpowiedzUsuńCo ja zrobię jak Twoje ff się skończą na ten czas? Nie wiem czemu tak bardzo je lubie, ale zdecydowanie mi ich brakowało.
Nawet nie wiem czy pamiętasz shot, który miałam dla Ciebie napisać, smut z HunHanem, który już zaczęłam i tak bardzo chciałabym skończyć... Chciałabym żebyś przeczytała go do końca, choć nie sądzę bym wstawiła go na bloga, jest nieaktywny.
Nie mam pojęcia jak się z Tobą skontaktować, napisz do mnie, a przekaże Ci kontynuację tego opowiadania, bo szczególnie mi zależy.