music: 1 | 2
Nasze wakacje mijały powoli i dość spokojnie, choć cały czas właściwie
coś się działo, zwłaszcza za sprawą Baekhyuna, który nie potrafił usiedzieć
dwóch minut na miejscu. Momentami miałem wielką, nieodpartą ochotę przykleić
jego tyłek do leżaka, ale tym sposobem zniszczyłbym piękne, białe obicia
poduszek, a ich było mi naprawdę szkoda.
Któregoś dnia, w pierwszym tygodniu naszego wypoczynku, po raz pierwszy
wybraliśmy się na plażę publiczną. Wcześniej praktycznie siedzieliśmy przy
naszym domku, korzystając z samotności, czasem jeździliśmy do miasta, które
tętniło życiem w nocy jak i w dzień, nieważne czy pogodny czy pochmurny, choć w
tym miejscu praktycznie cały czas świeciło słońce. Mimo wszystko pięknego,
słonecznego piątku, Eunjin stwierdziła, że chce wyjść do ludzi i poznać
kogoś nowego. Cóż, życzyłem jej powodzenia, zwłaszcza, że jedynym językiem, jaki
znała był koreański, a i nawet nim nieszczególnie dobrze władała.
Jasnym było też, że wszystko, co powiedziała, było święte i każdy
musiał się jej słuchać, jakby była jakąś Królową Elżbietą czy prezydentem
Obamą. Skupiała na sobie również uwagę wszystkich, prezentując swój wygląd, bo
mózgiem nie mogła się pochwalić, niestety.
— Te laski w ogóle nie mają gustu — mruknęła Narea, marszcząc nos — i
oczu.
— Lub lustra — dodałem, wyciągając do Sehuna rękę, by podał mi mój
wychłodzony koktajl ananasowy, który po momencie dostałem. Jego widok ucieszył
mnie tak bardzo, że uśmiechnąłem się szeroko, mając dość prażącego słońca. Nie
ustępowało już od samego rana, a przez gorąc i duchotę, praktycznie cały się
topiłem. — Ubrałbym worek, gdybym tak wyglądał. — I poprosił o mózg, gdybym był
Eunjin, ale to dodałem w myślach. Wolałem póki co nie zaczynać z nią wojny.
— Jesteście gorsi niż Sharpay Evans z High School Musical i Regina George z Mean Girls, razem wzięte — podsumował Baekhyun siedzący na piachu.
Dopiero co wyszedł z wody, a już musiał komentować.
— Ty oglądasz takie filmy? — Zdziwiła się Narea.
— A kto nie? Mean Girls to klasyk — odpowiedział całkowicie niezawstydzony, jak to mogłem się po nim spodziewać, po czym podpełzł do
Chanyeola, siadając na nim okrakiem.
— Nie przy ludziach — powtórzyłem słowa Baekhyuna z początku naszych
wakacji, po czym uśmiechnąłem się szeroko, widząc, jak Baekhyun otwiera szerzej
oczy, od razu siadając w innej pozycji na Chanyeolu, tak, żeby przypadkiem nie
wyglądało to dwuznacznie. Potem i tak przykleił się do niego jak tylko potrafił i cmoknął go w usta. Musiałem przyznać, że
mimo wszystko wyglądało to nawet słodko, zwłaszcza, że Baek przy Yeolu stawał
się takim słodkim miśkiem, którego ma się ochotę tulić i pieścić.
Zsunąłem się na leżaku, zasłaniając oczy okularami przeciwsłonecznymi.
Westchnąłem z ulgą, kiedy słońce przestało mnie tak bardzo razić, po czym
włożyłem słomkę pomiędzy usta i skosztowałam koktajlu, który awansował na
pierwsze miejsce moich ulubionych smakołyków. Byłem gotowy wykupić całe litry
tego napoju i przemycić je do Korei albo po prostu wykorzystać do tego
biednego, nieświadomego Sehuna.
— Woda jest cudowna! — powiedziała z zachwyceniem Eunjin, biegnąć w
naszą stronę. Trochę mnie zdziwiła, zwłaszcza, że była całkowicie sucha, ale
wzruszyłem jedynie ramionami, biorąc kolejne łyki koktajlu.
— A poznałaś kogoś nowego? — zapytała Narea.
— Nie — odparła ze smutkiem — nikt
nie zna tu koreańskiego.
— Żartujesz! — zironizowałem, otwierając szerzej usta — to niemożliwe.
Jak przeciętny mieszkaniec Hawajów i innych zakątków Ziemi może nie znać tak
popularnego i prostego języka jak koreański? Jestem zaskoczony — podsumowałem, zastanawiając
się, czy wyłapie sarkazm, ale cóż, przeliczyłem się.
— Też tak uważam, to bez sensu — odpowiedziała całkiem poważnie. — Sehunnie — jęknęła, wpychając się tym swoim płaskim dupskiem na jego leżak, tak
jakby nie było innych w pobliżu, czyli może jakiś dziesięciu w obrębie
dwudziestu metrów, bo zdecydowana większość ludzi raczej wybrała wodę. — Chodź
ze mną, może ty mi pomożesz? — zaproponowała, nachylając się nad nim, przy okazji wystawiając na wysokość jego oczu te dwie kluchy, które nazywała cyckami, a ja
zacisnąłem palce na kubku z koktajlem, mając wielką ochotę cisnąć nim jej w
twarz, ale powstrzymałem się, dochodząc do wniosku, że na nią mi szkoda, bo
ananasy były takie pyszne. — Będzie zabawnie, oppa! — pisnęła z zachwytem,
łapiąc za dłoń zdziwionego Sehuna, po czym postawiła go do pionu i pociągnęła w
stronę grającej nieopodal grupy jakiś nastolatków.
— Będzie zabawnie, jak wydrapię ci oczy — powiedziałem cicho, swój
wzrok nakierowując na Eunjin.
— Spodobał jej się — zaśmiała się Narea, podnosząc swój mrożony
koktajl truskawkowy — uważaj na Jinę, Luhan. To moja przyjaciółka, więc
uwielbiam ją, ale równie uwielbiam ciebie, więc nie chcę, żeby ukradła ci
Sehuna, a uwierz, że jest do tego zdolna —uprzedziła mnie.
Narea była chyba jedyną dziewczyną na całej Ziemi, która nie
doprowadzała mnie do szału. Jasne, może i była wredna, chamska, czasem nawet
dwulicowa, ale ceniłem jej szczerość i to, że nie była przesłodzoną idiotką,
która piszczy na prawo i lewo, nie używając swojego mózgu, który mimo wszystko
czasem się przydawał. Narea była dosyć mądra i przebiegła, poza tym miałem ją
po swojej stronie i wiedziałem, że mnie nie zawiedzie, choć w niektórych
sprawach wolałem jej nie ufać. W tej jednak miała słuszność.
— Wątpię — odparłem — przedszkolaki są mądrzejsze od Eunjin.
— Ale one nie udają — rzuciła z uśmiechem. — Znam ją od siedmiu lat,
Lu. I jasne, może nie jest szczególnie błyskotliwa jeśli chodzi o nauki ścisłe
i w ogóle jakąkolwiek naukę, ale jej te głupie gadki, to ściema — podsumowała
ją. — Sehun jej się spodobał, widzi, że już kogoś ma, więc robi wszystko, by
zwrócić na niego swoją uwagę. Jeśli chodzi o podrywanie, to jest w tym całkiem
dobra. Chce być całkiem inna od ciebie, a faceci lecą na te niewinne, czasem
głupie zachowanie. Wystarczy, że spędzisz z nią kilka chwil sam i się przekonasz — dodała i uśmiechnęła się lekko, popijając koktajl.
Wydawało mi się, że Narea miała rację, choć to nie zmieniało faktu, że
dla mnie Eunjin miała w głowie pustak zamiast mózgu. Bo kto normalny podrywa
osobę, która już kogoś ma, a poza tym jest szczęśliwa w tym związku? No jasne,
wiem, że narzekałem na Sehuna i nie dawałem mu tej pełni szczęścia, ale te
najlepsze momenty zostawiałem na później, żeby nie było zbyt nudno. Poza tym byłem jaki byłem i za żadne skarby świata nie mogłem dopuścić
do tego, żeby jakaś przekoloryzowana, narwana nastolatka zgarnęła mi spod nosa
mojego własnego boga seksu. On był już zaklepany i nie zamierzałem się nim
dzielić, zwłaszcza z kimś takim jak Jina.
Mimo wszystko było mi ciężko patrzyć, jak ręka Lee powoli wędruje z
ramienia Sehuna na plecy, a potem schodzi tak nisko, że prawie spoczywa na
tyłku. Sehun odsunął się od niej nieco, ale Eunjin to był ten typ przylepy
podobnej do Kyungsoo czy Jongina. Jak już się przyklei, to nie odlezie i chyba
to irytowało mnie w niej najbardziej. Co ja mówiłem, w niej wszystko było
wkurzające, nawet włosy, które były dosłownie wszędzie. Leniła się jak stary kocur
mojego dziadka.
— Znam też Sehuna — powiedziała po jakimś czasie Narea — praktycznie
od urodzenia. I wiesz, doskonale wiem, kiedy się w coś zaangażuje. I to
zrobił, widzę jak na ciebie patrzy i uwierz, że jest w tobie zakochany na
zabój. Prędzej umarłby niż wybrał Eunjin zamiast ciebie, choć wiem, że Jina
starać będzie się jeszcze bardziej. Zawsze to robi, kiedy się jej nie udaje.
— To dopiero jest irytujący
człowiek. A ja myślałem, że pierwsze miejsce w tym fachu zajmuje Sehun.
Narea roześmiała się, kiwając głową.
— On jest drugi.
Całkowicie się z nią zgodziłem, odkładając pusty kubek, po czym
zabrałem z torby jakiś magazyn o modzie i zasłoniłem nim widok przed sobą,
ciesząc się, że nie będę musiał więcej patrzyć na Eunjin, która momentami
przechodziła samą siebie.
Na szczęście nowe, letnie trendy umiliły mi nieco południe.
***
Po powrocie z plaży, wkurzony zamknąłem się w pokoju i na moment
przysiadłem przed notatkami, żeby cokolwiek powtórzyć, zwłaszcza, że wcześniej
nie miałem okazji się pouczyć. Przy Sehunie w ogóle nie mogłem się skupić,
zwłaszcza przez te jego cholerne usta, które momentami doprowadzały mnie do
szału i czasem do omdleń spowodowanych przyjemnością lub duchotą, ale to zależało.
Poza mną zniknęła Narea razem z Chanyeolem, którzy udali się do miasta
po jakieś zakupy. Prawdą było to, że musieliśmy coś jeść, a nasza lodówka
świeciła pustkami. Dlatego nie czekając dłużej, wykopaliśmy ich za drzwi,
uprzedzając, że jeśli nie kupią nic do jedzenia, nie zostaną wpuszczeni. Wiem,
że metody wręcz okrutne, ale trzeba było być konsekwentnym. A ja właściwie
chętnie zafundowałbym im nocleg na plaży, w towarzystwie komarów. Chociaż
jeszcze chętniej sprawiłbym tę nieprzyjemność Eunjin, która nie próżnowała i
chodziła za Sehunem krok w krok. Sam szału dostawałem, chociaż Sehun wydawał
się dobrze bawić w jej towarzystwie.
— Nie przeszkadza ci to? — zapytał Baekhyun, zajadając się arbuzem.
Siedział obok mnie na kanapie w salonie, z nogami wyłożonymi na jednej wielu z
niewielkich puf. Spoglądał na taras przez uchylone drzwi do połowy zasłonięte
firankami i obserwował Sehuna, który zdawał się być zadowolony z towarzystwa
Eunjin, która śmiała się jak zarzynana hiena w trakcie porodu. Gdyby nie fakt, że ten domek był jego, to już
dawno bym go z niego wykopał. Ale co jest jego, jest też moje, więc cóż, będzie
spał przed drzwiami na wycieraczce. — Bo wiesz, ona na niego leci. Narea sama
to przyznała. A poza tym dobrze się bawią ze sobą.
— Widzę, Baekhyun. Ślepy nie jestem — warknąłem.
— I pozwolisz na to? Nic nie zrobisz?
Wybuchłem śmiechem, który, jak jestem przekonany, brzmiał o wiele lepiej
niż ten należący do Eunjin, po czym spojrzałem na Byuna głupio, jakby nie
wiedział, że w mojej głowie zawsze kształtował się jakiś plan. Czasem nieco
zbyt brutalny, czasem dziwny, ale zawsze coś miałem.
— Oj, Baek — odezwałem się po chwili, uspokajając — pytasz, jakbyś
mnie nie znał — prychnąłem. — Masz łopatę?
— Nie?
— A grabie? Kopaczkę? Widły? — pytałem, ale cały czas kręcił głową.
Cholera, przynajmniej wiedziałem, że na następne wakacje będę musiał dodatkowo
zaopatrzyć się w zestaw małego ogrodnika, tak na wszelki wypadek, jeśli zechcę
coś zakopać w lesie tropikalnym. Oczywiście nic nie planowałem. — Świetnie,
więc nie mogę nic zrobić — warknąłem, przeplatając ręce na piersi. Nie miałem
już ochoty na wymyślanie kolejnych świetnych pomysłów, zwłaszcza, że one
przychodziły same, zazwyczaj w złości, a Eunjin nie potrzebowała dużo, żeby
mnie zdenerwować. Wystarczyło, że o niej pomyślałem.
Zabrałem pilot, który znalazłem pomiędzy poduszkami kanapy, po czym
włączyłem telewizor, porywając z talerza Baekhyuna kawałek arbuza. Byun zmarszczył czoło w niezadowoleniu, ale nic sobie z tego
nie zrobiłem i wgryzłem się w owoc, przełączając po kanałach. Większość programów
była po angielsku, ale nie byłem tak oporny na języki jak Eunjin, więc bez
problemu rozumiałem dialogi, dlatego w końcu zostawiłem na jakiejś komedii z
Adamem Sandlerem. Przez chwilę obserwowałem przebiegającą akcję w filmie, aż w
końcu znudziła mnie i oparłem się o Baekhyuna, ciesząc się, że mam go przy
sobie.
Szczerze, to nie wiem, co zrobiłbym, gdyby Channie i Baek nie
pojechali. Prawdopodobnie samotnie męczyłbym się z Eunjin i zwariował od
nadmiaru kręcącego się wokół mnie Sehuna. A tak to, przynajmniej miałem
urozmaicenie, chociaż zaczynałem też tęsknić za Kyungsoo i jego pysznym
jedzeniem. Chociaż koktajle ananasowe mi to wszystko rekompensowały.
W pewnej chwili zobaczyłem, jak Eunjin wychodzi z tarasu, zostawiając
rozmawiającego przez telefon Sehuna samego. Zgromiła mnie jedynie wzrokiem w drodze do
swojej sypialni, natomiast ja uśmiechnąłem się do niej słodko, wiedząc, że ją
to zdenerwuje. Ale sama działała mi na nerwach.
— Wiesz, Baek — zacząłem, patrząc na niego — myślę, że do
zrealizowania mojego planu nie potrzebuję łopaty. Jestem tak zdeterminowany, że
wystarczy mi łyżka do zupy —warknąłem, a Byun zaśmiał się melodyjnie.
***
Wieczory na Hawajach bywały piękne. Widać było gwiazdy, co ciężkie
było do zauważenia w Seulu czy Pekinie, głównie przez zanieczyszczenia, smog i
wysokie wieżowce zasłaniające niebo. Tutaj niebo było czyste, rozciągając się
tuż przede mną. Byłem oczarowany tym widokiem, dlatego patrzyłem się na niego
tak długo, starając się go dokładnie
zapamiętać. W mojej wyobraźni chciałem odtwarzać go każdej nocy w Seulu,
kiedy wrócę do nie tak fajnej rzeczywistości, którą zostawiłem za sobą
kilkanaście tysięcy kilometrów stąd.
— Mogę być z tobą szczery? — zapytałem Sehuna, siedząc na kocu rozłożonym
na plaży kilkaset metrów od naszego domku.
W odpowiedzi Sehun kiwnął głową.
— Zawsze.
Uśmiechnąłem się.
— Na początku chciałem cię udusić, że odciągasz mnie od mojego
spokojnego życia i rutyny, którą chyba lubiłem — powiedziałem, ciągle patrząc
na niego. — Miałem cię też trochę dość i chciałem przerwy, o której ci nie
mówiłem, ale byłem niemal pewien, że nie wytrzymam dłużej z tymi twoimi
słodkimi SMS-ami, głupimi uroczymi przezwiskami i ogólnie z tobą —mruknąłem,
chyba po raz pierwszy czując się w jego towarzystwie głupio. Wcześniej raczej
nie odczuwałem wstydu w takich sprawach, ale łatwiej było pomyśleć o tym w
swojej głowie, niż powiedzieć wprost osobie, o którą chodziło. — Ugh, byłeś po
prostu denerwujący. Ale, jak teraz myślę o tym wszystkim, to dochodzę do
wniosku, że to było głupie i nawet jeśli jesteś irytujący, bardzo często
zresztą, to potrzebuję cię. I nie żałuję, że mnie tu przywiozłeś. Gdybym mógł,
spędziłbym w tym miejscu dosłownie całe życie. Gdyby jeszcze Kyungsoo
przyjeżdżał, bo ty dajesz zdecydowanie za dużo soli do kurczaka — dodałem, a
Sehun roześmiał się głośno, przysuwając się do mnie.
Niedługo po tym poczułem jego ręce, które oplatają mnie w pasie. Swój
tyłek posadziłem pomiędzy jego nogami, a głowę oparłem o ramię, uśmiechając się
lekko. Mimo że charakter miałem jaki miałem, i zrzędziłem dniami i nocami, to
naprawdę ucieszyłem się z tego, co dla mnie przygotował. Siedzenie w restauracjach,
poza tą Kyungsoo oczywiście, bywało nudne, dlatego odmiana, którą przyszykował
Sehun była miła. Spodobał mi się pomysł pikniku, zwłaszcza takiego o zmroku,
pod gwiazdami, z lampionami ustawionymi na czerwono-białym kocu w kratę, bez
Eunjin, która oczywiście również chciała się z nami wybrać i nie dochodziły do
niej tłumaczenia, że to randka.
— Wiem, Lu — powiedział mi do ucha, przytulając mnie do siebie
mocniej. —Zauważyłem, kiedy zamknąłeś się przede mną w mieszkaniu — dodał i
ponownie się zaśmiał, całując mnie w czubek głowy. Lubiłem to jego czułe
zachowanie. — Ale nawet jeśli chciałbyś odejść, ja bym ci nie pozwolił.
— Jesteś chory, Sehun.
— Po prostu bardzo cię kocham — przyznał, gładząc kciukami moje nieco
zbyt zimne dłonie. Ale stawały się powoli coraz cieplejsze przez to, że Sehun
siedział przy mnie. — Nie wytrzymałbym bez ciebie. Jesteś dla mnie jak
powietrze, Luhan.
— Uch, jesteś tandetny. Nie działają na mnie takie teksty.
— A co, jeśli mówię to całkowicie poważnie? — zapytał, a ja odwróciłem
głowę w jego stronę, spoglądając na jego twarz poważnie. Nie śmiał się, był
spokojny, lekko uśmiechając się, kiedy moje oczy spotkały się z jego. — I tak
też o nas myślę, Luhan. Dużo myślałem przez ostatnie tygodnie, wiesz?
— I co wymyśliłeś?
— Że jesteś jedyną osobą, o której myślę całkiem inaczej, niż o
reszcie. Myślałem też, jak będzie wyglądało moje życie za kilka lat i widzę tam
ciebie, być może kiedyś nasze dzieci, piękny biały dom z ogrodem w miejscu
takim, jakie sobie wybierzesz. I myślę, że powoli powinniśmy to realizować.
Zmarszczyłem czoło, ściągając brwi w zamyśleniu. Powoli analizowałem
jego słowa, zastanawiając się, czy też tego chciałem, bo wcześniej, przed
poznaniem go, byłem raczej typem samotnika i uważałem, że jestem
samowystarczalny. Właściwie tak naprawdę było, a związki wydawały mi się bez
sensu. Te zakochane pary, kolorowe serduszka słodkie słówka... Nim się
zorientowałem, sam taki się stałem, coś okropnego.
— Nie zapędzaj się, Sehun. Nawet nie myśl o dzieciach — warknąłem. Usadowiłem
się wygodniejszej pozycji, ciągle spoglądając na twarz Sehuna. — Nie będę
rodził ci dzieci. Nie mam zamiaru chodzić gruby jak beczka z rozstępami na
brzuchu. Wybij to sobie z głowy — powiedziałem ostro, zaciskając dłonie w
pięści. — A co do domku, to wystarczy mi moja kawalerka.
— Luhan — jęknął, składając czułe pocałunki na czubku mojej głowy.
Swoje dłonie wsunął delikatnie pod moją koszulkę, masując pod nią moją nagą
skórę. Nie, wcale mnie to nie uspokajało. — Oczywiście, że będziesz nosił moje
dzieci. Nie musisz być chudy i bez żadnych skaz, dla mnie zawsze będziesz
idealny — stwierdził — ale to plany na później, teraz mam ci coś do powiedzenia — dodał, a ja nawet nie odzywałem się, chociaż zastanawiałem się, czy może nie powinienem zacząć się bać. Sehun miewał różne, głupie pomysły. — Rozmawiałem z
moją mamą. Wie o tobie już od dawna, a jeszcze cię nie zna i powiedziała, że w
końcu chciałaby to zmienić.
— Nie mam czasu. Mam ważne egzaminy, muszę je zdać. Ja ciebie na
spotkania z moimi rodzicami do Chin nie ciągam.
— To po egzaminach — odparł — moja mama się nie obrazi, jak
przyjedziemy do niej w wakacje. Myślę, że niecałe dwa miesiące nie zrobią jej
większej różnicy, poza tym mój tata też jest ciebie ciekawy — szepnął wprost do
mojego ucha, skradając z mojego policzka pocałunek, a na moją twarz wpłynął grymas. Wątpię,
żeby mój charakter przypadł im do gustu. Raczej nie byłem ideałem zięcia ani w
ogóle nowego członka jakiejkolwiek rodziny. — Zgódź się.
— Cóż, jeśli twoi rodzice mnie poznają, od razu będą chcieli naszego
rozstania, więc tak, zgadzam się — powiedziałem żartobliwie, uśmiechając się szyderczo. — Może zaprosimy też mojego ojca, gwarantuję, że będzie zachwycony.
— Jak zawsze w humorze — Sehun prychnął i przewrócił mnie na plecy na
koc, zawisając nade mną.
Przez chwilę patrzyłem na niego z dołu, kładąc dłoń na jego policzku.
Zdarzały się takie chwile w moim życiu, być może słabości, ale doceniałem to,
że mam Sehuna przy sobie. Każdy inny miałby mnie już dawno dość, a Sehun...
on był przy mnie nawet jeśli bywałem nieznośny, kiedy go nie chciałem i
potrzebowałem samotności. I wiedziałem, że tak łatwo się go nie pozbędę, ale
wcale tego nie chciałem.
Dlatego podniosłem się na łokciach, wpijając w jego wargi. Poruszył
ustami, pogłębiając z początku całkiem niewinny pocałunek. Sprawił, że stał się
głęboki i czuły, idealny. Nie chciałem się od niego odsuwać, nawet jeśli
zaczynało brakować mi powietrza.
— Przepraszam, że przeszkadzam — pisnęła Eunjin, znikąd pojawiając się
przy nas. Niechętnie odsunąłem się od ust Sehuna, niemal zabijając wzrokiem
Lee, która uśmiechnęła się do mnie wrednie. — Ale mam dla was świetną
wiadomość?
Sehun spojrzał na nią z zaciekawieniem.
— Jaką?
— To było aż tak ważne, że przerwałaś nam w takim momencie? — warknąłem. —Istnieją telefony, mogłaś zadzwonić — dodałem, chociaż w myślach skomentowałem to tak, że jakby zadzwoniła, nadal byłaby wkurwiająca, a ja przy
najbliższej okazji wydrapałbym jej oczy.
— Och przepraszam — powiedziała zmartwiona, ale wiedziałem, że
ściemniała.
— Nie, w porządku Jina — rzucił Sehun z uśmieszkiem. — Luhan nie jest
wcale zły, prawda, kochanie? — zapytał, a ja jedynie kiwnąłem głową, mają ochotę
stąd jak najszybciej odejść, oczywiście ciągnąć za sobą Sehuna.
— Jedziemy razem z resztą do lunaparku. Brakuje nam tylko was.
Zostawcie to, dokończycie tę swoją randkę później, chodźcie z nami, będzie
zabawnie! — powiedziała wesoło, niemal podskakując w miejscu.
— W sumie ona ma rację — mruknął Sehun — jutro to dokończymy. Spędźmy
trochę czasu z naszymi przyjaciółmi, a my mamy dla siebie całą noc — mruknął mi
do ucha, a ja się skrzywiłem.
Gdzie była łyżka i las tropikalny, kiedy tego tak bardzo
potrzebowałem?
_____________________________________________________________
Rozdział dosyć nudny, wiem, przepraszam, ale kolejny już taki nie będzie. Myślę, że czwarty się wam szczególnie spodoba, zwłaszcza przed dzikimi akcjami hunhana, które czekają was w kolejnych rozdziałach, czyli piątym i zwłaszcza szóstym. Dziękuję równie mocno, co ostatnio za komentarze! Znów pojawiło się ich dużo, a ja miałam motywację, by pisać kolejne rozdziały do przodu i piszę dalej, nawet kiedy bolą mnie ręce (ogarnęłam, że bolą mnie na zmianę pogody, jak jest deszcz, ledwo rękami ruszam, jak świeci słońce, magicznie nic mnie nie boli ;-;). Na komórce też się dobrze pisze. Poza tym sama nie mogę się doczekać, aż pospieszę się i zacznę pisać te późniejsze rozdziały, czyli tak od dwunastego w górę. No ale wszystko jeszcze przede mną i przed wami. W między czasie wymyśliłam fabułę na fuffowego, szkolnego Baekyeola i bardzo angstowego hunhana, również szkolnego. Napiszę, jak skończę pisać to. To cóż, do następnego i mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem <3
+ Po lewej dodałam zakładkę PLANOWANE. Radzę zajrzeć, bo znajdują się tam wszystkie fanfiki (wraz z opisami), które napiszę, a przynajmniej mam taki zamiar.
Cudo, cudo i jeszcze raz cudo ♡♡♡
OdpowiedzUsuńTo jest boskie ❤
OdpowiedzUsuńNiech Lu zarżnie tą laske łyżką </3
weny i czekam~~
/Miyuki _(͡° ͜ʖ ͡°)
Uwielbiam to opowiadanie <3 Z każdym rozdziałem staje się coraz ciekawsze i coraz bardziej wciąga. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i innych nowych opowiadań. Kocham Twoją twórczość!
OdpowiedzUsuńnie przesadzaj wcale nie byl nudny, jak dla mnie nic co piszesz nie jest nudne byl wspaniały i czekam na ciąg dalszy ^^
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA TEGO BAEKYEOLKA OMOMO
OdpowiedzUsuńmrumrumru, Luhan jednak jest człowiekiem, a nie bezduszną istotą Xd jeju, no, kocham, to, po, prostu, pozdrawiam. <3
OdpowiedzUsuńPo prostu genialne, g e n i a l n e!
OdpowiedzUsuńPostać Luhana jest świetna! Kocham go, ale nie dlatego że jest moim biasem, nie nie. Stworzyłaś postać, która tak jakby zna wszystkie moje słabości. Życzę powodzenia! Weny ~ ❤
Uwielbiam Luhana w tym opowiadaniu (może dlatego że w jakiś sposób jego charakter tutaj jest podobny do mojego) w każdym razie rozdział wcale nie był nudny. Czekam na dalsze!! Weny ^.^
OdpowiedzUsuńJak czytam o ten Jin, to mam ochotę wyjebać komputer przez okno. Halo, laska, nie wiesz, że zajętych chłocpów się nie dotyka? A za samo patrzenie się płaci? TYM BARDZIEJ NA OH SEHUNA????
OdpowiedzUsuńNie wiem, co Luhan chciał jej zrobić tą łyżką, ale.. ale z wielką przyjemnością bym mu pomogła.
O boże, w planowanych są prawie same angsty /które po prostu uwielbiam/, tyle Hunhanów, Chanbaeków i.. czy ja tu widzę Kaisoo? Rozpieszczasz mnie unni, bez dwóch zdań.
I ja nie wiem, poważnie. Czekam na to wszystko. O jezu, jak mi niebiańsko, o nie.
Nie przemęczaj się, weny i czasu.
@helenamamzawal
To mój pierwszy raz kiedy piszę komentarz pod opowiadaniem. Postanowiłam to zrobić gdyż jak zwykle potem zapomnę i dlatego, ponieważ wiem jakie jest to dla ciebie ważne. Następnym razem napisze z konta :D Bardzo mi się podobała ten rozdział, jest taki lekki, od razu poprawił mi humor. Ogólnie czytam twoje opowiadania os dawna i bardzo lubię twój styl pisania, i hunhana dlatego nigdy mi się nie znudzą. Dzięki za rozdział i pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńMnie rozdział w ogóle nie wydawał się nudny, wręcz przeciwnie. Zawsze coś się dzieje w każdej części. Za to Cię podziwiam, że potrafisz mnie zainteresować dosłownie wszystkim! ^^
OdpowiedzUsuńNawiasem, to chyba trzy minuty się patrzyłam na panoramę miasta w nagłówku, wyobrażałam sobie widok z okna. ;^;
Eunjin wymiata! Kocham jej pustą osobę, którą Luhan chce i potrafi gasić. Świetne są te wątki z nimi, szczególnie kiedy do akcji wkracza jeszcze Sehun.
Łyżka zdecydowanie rozgromiła ten rozdział, haha, zabawnie było czytać o ewentualnym pogrzebaniu Jiny. Przynajmniej Lulu byłby zadowolony. I może w najbliższym czasie dorobi się dzieci? Kto wie. ^^
Czekam na kolejny part!
Pozdrawiam i życzę zdrówka! :3
Dużo się nie działo,ale podobało mi się! Nie mogę się doczekać rozwoju akcji z hunhanem, mpregiem i w ogóle.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że tak często dodajesz rozdziały. Trzymaj się, Uszati! Dużo zdrowia!! <3
No i, ja jebie, będę teraz komentowała. Bo jako #bornzjebo dopiero teraz przeczytałam tak naprawdę 3. rozdział. Nie lubię czegoś czytać, a potem tego nie skomentować, więc chuj mnie obchodzi ile jest już rozdziałów. I tak będę komentowała każdy, który przeczytam, jakby kolejnego nie było, bo przecież tak naprawdę, to ja nie wiem, co będzie w tych kolejnych. ŻAL, SRAM NA SIEBIE.
OdpowiedzUsuńJuż mnie wkurwia Eunjin, czy jak jej tam. I wkurwia mnie Luhan tą swoją niedostępnością. Sehun jest dla niego za dobry. O WIELE. Ja bym już Luhanowi na miejscu Sehuna yebnęła w twarz. Za te jego humorki.
Chcę na Hawaje. Aha, to fajnie mam.