piątek, 22 stycznia 2016

Mysterious [2/5]


hunhan, slight!xiuhan, angst, romans, supernatural, wolf!au, nc-17
na podstawie "Pięknej i Bestii"


ostrzeżenie: gwałt, age gap (luhan 16, sehun 26, xiumin 19) 
+ nietypowe dla Azjatów cechy szczególne (niebieskie oczy, piegi, inny kolor włosów itp).


Opowiadanie dla mnie bardzo, bardzo ważne. Chyba przez to, że dawno nie pisałam czegoś ambitnego, tak ambitnego jak to. Od Porcelain nie miałam okazji się wykazać, więc teraz daję wam to i mam szczerą nadzieję, że wam się spodoba. 
—   

Zima kojarzyła się mieszkańcom wioski z niszczycielską plagą, która odbierała im to, co najcenniejsze. Była dla nich jak mroczny kosiarz przychodzący późną nocą, chowający się pośród mroku, ukryty pod osłoną nocy. Śnieg zasypywał powoli wszystkie ścieżki, tak jak tamtej nocy, gasząc ognisko, rozpraszając wszystkich poddanych, którzy z iskierką tlącej się w ich sercach nadziei, wracali do domostw. Kładli się spać, ciągle modląc o łaskę swych Bogów, którzy sami zabawiali się ich życiem, zsyłając cierpienie i zabierając ofiary. Karali wszystkich.
Luhan nie pamiętał ostatniego dnia, kiedy naprawdę w nie wierzył. Nie pamiętał również swojego cichego głosu, który wznosiłby do nich swoje modły oraz prośby, ani swojej matki, która uśmiechała się ciepło, powtarzając w koło, że tylko dzięki nim wioska jest w stanie funkcjonować, ponieważ ludzie nie potrafili żyć bez nadziei, bez kogoś, kto teoretycznie ich chronił, dzięki komu czuli się bezpieczniej. Ale w głowie Hana nie było takich wspomnień, zastępowały je te pełne łez i cierpienia, martwych twarzy jego rodziców, których Bogowie nie zdołali ocalić przed mrozem długiej, prawie niekończącej się zimy.
Nocami temperatura bywała niska. Utrudniała oddychanie i mroziła dłonie, ale tym razem Luhan nie czuł zimna, ale przyjemne ciepło podobne do tego, które otulało jego ciało latem, albo wielkie ognisko jakie zapalano podczas obrzędów pożegnania jesieni. Nie chciał otwierać oczu, ponieważ miał wrażenie, że jeśli to zrobi, całe to przyjemne uczucie okaże się złudne i zniknie. Wtedy wszystko było takie, nawet życie. Niesamowicie kruche i nietrwałe, zwłaszcza to Luhana. Minseok zawsze mu powtarzał, by uważał na to, co robi, by ciepło się ubierał, kiedy wychodzi i nie zapominał wrócić do chaty przed zmrokiem. I Han wiedział, że jego przyjaciel robił to wszystko przez troskę i miłość, ale ta kontrola momentami wydawała się zbędna, a gdy naprawdę był w potrzebie, okazywała się niczym.
Otworzył oczy, dopiero gdy usłyszał hałas. Drzwi otworzyły się, a ciemność przeszyła niewielka wiązka światła. Nie zaczęło jeszcze świtać, słońce nadal chowało się pod księżycem, a ogień, który buchał w kominku naprzeciwko wielkiego łoża usłanego ciepłymi skórami, przypominał mu to ognisko rozpalone jeszcze tej samej nocy w wiosce. Był w miejscu, którego nie znał nawet z opowiadań swojej matki, ale wydawało się bezpieczne.
— Zbudziłam cię? — Usłyszał kobiecy głos. Do pomieszczenia weszła młoda brunetka ubrana w ciemną suknię, która z każdym krokiem plątała się pomiędzy jej nogami. W ręce trzymała świecę, której blask oświetlał jej ładną, spokojną twarz, natomiast w drugiej niosła dzban, zapewne z wodą, który postawiła na stoliku niedaleko łoża.  Przepraszam, nawet nie zaczęło świtać  dodała po chwili i podała Luhanowi, który usiadł ostrożnie, naczynie ze szczerego złota, do którego nalała napój.
— Kim jesteś? — zapytał cicho, jakby było niemożliwym podniesienie głosu.
— Wendy — przedstawiła się, odgarniając swoje czarne włosy do tyłu. Uśmiechnęła się lekko, tak, by nie przestraszyć chłopca i odebrała od niego naczynie, kiedy ten zanurzył usta w wodzie i skosztowawszy jej.  Jestem służką, więc jeśli będziesz czegoś potrzebował, po prostu mnie poszukaj albo zawołaj. W tym miejscu zawsze jest tak przeraźliwie cicho, więc na pewno usłyszę — zakomunikowała i schyliła się, poprawiając ciepłe skóry, które przykrywały chłopca, tak, by nie zsunęły się z łóżka. — A tobie jak na imię?
Luhan przez chwilę się wahał. Spoglądał na dziewczynę, dokładnie analizując każde jej poprzednie słowo. Był spłoszony, jak zwierzęta, na które niegdyś polował jego ojciec i nie wiedział, czy mógł jej zaufać.
— Luhan  odparł cicho.
— W takim razie, Luhan — zaakcentowała jego imię — potrzebujesz czegoś jeszcze?
W odpowiedzi pokręcił głową.
— Gdy zmienisz zdanie, wiesz kogo szukać — mruknęła i obrzuciwszy spojrzeniem Luhana, ruszyła w stronę wyjścia.
— Wendy. — Zatrzymał ją delikatny głos. — Gdzie jestem? Ostatnie co pamiętam, to zwiadowcy i ich konie  szepnął, zaciskając dłonie na swym okryciu. Jego oddech stał się ciężki, prawie niemożliwy do zaczerpnięcia, a oczy zaszły łzami, kiedy wszystkie te sceny z wioski w niego uderzyły. — Minseok — wymamrotał, wyplątując się ze skór, które padły na kamienną, surową podłogę.
— Spokojnie — poprosiła służka, podbiegając do niego. Ponownie pomogła mu usiąść i okryła skórami, patrząc na niego ze zmartwieniem. — To zamek, Han — powiedziała cicho, patrząc, jak wyraz twarzy młodego chłopaka się nieco zmienia. — Miejsce, z którego nie ma wyjścia dla takich osób jak my — dodała, westchnąwszy, po czym usiadła obok Luhana, uśmiechając się smutno. —Jestem tu odkąd pamiętam i nigdy nie wyszłam dalej, niż na dziedziniec. Obraz otaczającego świata znam tylko dzięki okiennicom i opowiadaniom Kyungsoo, kucharza, który w wolnych chwilach mówi o wszystkim, o czym tylko zapragnie. Zazwyczaj jest to wolny świat, którego już nikt nie zna — powiedziała z uśmiechem, choć Luhan wiedział, że się smuci. Nie był ślepy na ludzkie uczucia, które w takim miejscu jak to, zdawały się być jeszcze bardziej widoczne. — Zamek nie liczy wiele służby, ale kto raz tu wstąpił, przynależy do króla. Ucieczka karana jest śmiercią.
— Mam służyć królowi?
— Nie — odparła i wstała ponownie, wiedząc, że musi wracać. Niedługo miało świtać, a Kyungsoo skończyć śniadanie, które musiała ułożyć na stole. Nie mogła zostać dłużej. — Musisz po prostu go słuchać. Rób wszystko, co każe i nie waż się mu odmówić. To tylko dla twojego dobra, Han. Król nienawidzi nieposłuszeństwa. Każdy źle wykonany gest potrafi obudzić w nim potwora —wytłumaczyła najciszej jak się da, ale mimo to Luhan zrozumiał. — Niedługo przyniosę śniadanie. A teraz jeszcze odpocznij.
Wraz ze swoimi ostatnimi słowami wyszła z komnaty, zostawiając Luhana samego.

—  

Cały kolejny dzień spędził w komnacie. Obserwował jak słabe promyki słońca próbowały przebić się z trudem przez czarne kłęby chmur, w których niemal topiły się wieże zamku. Ciepłe płomienie ognia ogrzewały jego okryte ciemną szatą, wątłe ciało, jednak mimo to, drżało wraz z każdym silniejszym podmuchem wiatru, przynoszącym ze sobą białe śnieżynki, topiące się na jego skórze. Widział jak wioska u stóp góry, której ściany muskały drzewa iglaste, ciągnące się dalej, aż na północ i zachód, zanikała pośród mroku, który zszedł na Ziemię już popołudniem. Koronami drzew porywał wiatr, a księżyc w pierwszej kadrze poza ogniem dawał jedyne światło, które sprawiało, że ciemne kąty zamku przestawały być tak tajemnicze i niebezpieczne.
Siedząc przed niewielkimi okiennicami, zastanawiał się czy jeszcze kiedykolwiek będzie mógł wrócić do swojego domu, do Minseoka, który zapewne nie spał, wypłakując oczy z tęsknoty i  zmartwienia, które z każdą kolejną godziną piętnowało się i rozdzierało jego serce. Mimo że nie dzieliła ich daleka droga, niemożliwym był powrót, zwłaszcza teraz, gdy sam nie wiedział co go czeka. W myślach tworzył kolejne scenariusze, krótkie urywki rozmów, odtwarzał spotkanie ze zwiadowcą, a później Wendy, próbując cokolwiek zrozumieć, ale nie potrafił. Wszystko wydawało mu się niebezpieczne, a serce podpowiadało mu, by uciekał, bo miejsce, w którym wciąż trwa, stało się dla niego klatką, która w każdej chwili może się zamknąć i zacisnąć, powodując jego śmierć.
Podczas tych wszystkich przemijających godzin, zastanawiał się, gdzie znajduje się jego król, jakie ma zwyczaje, co robi i jak wygląda. Nigdy go nie widział, jedynie kreował jego wygląd w swojej głowie za pomocą słów zmarłej matki, która niegdyś opowiadała mu, ze gdy poprzedni król panował, widziała jego syna. Dziecię było blade jak padający wtedy śnieg, jego włosy zaś kontrastowały z jego skórą przez swój kruczoczarny kolor, tylko jego oczy się odznaczały i sprawiały, że jego matka milkła, zaprzestając opowiadaniom. Teraz jednak był mężczyzną, zapewne silnym, tajemniczym i zimnym jak zima, która zabrała jego rodziców dwa lata wcześniej. Wendy ostrzegała, szeptała, by był ostrożnym i słuchał rozkazów, które miały stać się jego celem w życiu. Ponieważ król nienawidził nieposłuszeństwa.
Nie wiedział, co sprawiało, że król postanowił zamknąć go w komnacie, oszczędzając jego życie, które dla kogoś takiego jak jego władca, okazywało się być całkowicie bezwartościowe. Luhan był pewien, że król musiał mieć powód, przez który postanowił go pozostawić w spokoju, ale równocześnie napawać strachem każdego dnia, podczas którego milczał, a drzwi komnaty były zamknięte.
Pewnej nocy, kiedy księżyc wzniósł się na niebie, ukazując swoje piękno w pełni, a cisza owiała cały zamek i wioskę, ciepłe skóry zostały zrzucone z łoża, a niegdyś tlący się w kominku ogień, zgasł. Czyjaś blada dłoń lekko złapała za masywną, drewnianą ramę mebla, a nogi stanęły na zimnej, kamiennej podłodze ozdobionej w jednym miejscu futrem upolowanego niedźwiedzia. Jego martwy, otwarty pysk pełen kłów skierowany był w stronę drzwi, które otworzyły się cicho.
Błękitne oczy jak niebo w środku lata pociemniały, a powieki nieco opadły. Oddech, który niegdyś był niczym innym jak normalnością, teraz ciążył i roznosił się echem po opustoszałym korytarzu z każdym krokiem zamieniającym się w labirynt. Ciemność zlewała się z powietrzem, a ziąb, który przedostał się przez otwory w zabitych deskami oknach zmroził smukłe palce, które Luhan schował pod szatą, by nie odmarzły. Każdy krok wydawał się bezsensowny, jakby przybliżał go do nicości pochłoniętej przez mrok, jakby zamek nie miał wyjścia, a każdy z korytarzy miał tysiące innych drzwi, za którymi było jeszcze więcej ciemności. Czuł się zagubiony, jakby nie mógł odwrócić sytuacji, tak jak wtedy, gdy obserwował, jak wycieńczone długą i mroźną zimą ciała jego rodziców stawały się sztywne. Ale ich dusze tańczyły, wznosząc się ku górze, w dźwiękach cichej pozytywki roztapiały się we mgle.
— Wendy? — Luhan szepnął cicho, gdy w jednym z bocznych korytarzy usłyszał kroki. Zaraz po tym zauważył światło gasnącej świecy. Skręcił, błagając w duchu, by ta droga doprowadziła go do kogokolwiek.
Miał wrażenie, że w zamku poza nim mieszkają umarli. Nie było tam głośno, tak jak w wiosce, komnaty nie przyjmowały tyle światła co małe izdebki w środku drewnianych chat. Tu wszystko było smutne, tak bardzo surowe i zapomniane. Niedostępne dla innych, choć Luhan oddałby wszystko, by był przy nim Minseok - jego stróż i najważniejsza z pozostałych mu osób.
Luhan wychylił się zza kamiennej ściany, na której rogu zacisnął dłoń. Jego oczom ukazała się duża sala wypełniona złotem. Ciemne ściany przykryte zostały drogimi płótnami z wizerunkiem wilka z otwartym pyskiem, na którego łbie tkwiła korona królewska, a jego czerwone oczy wykonane z rubinu, mieniły się w blasku świec ustawionych w rzędzie wysokich na metr świeczników prowadzących do pustego, żelaznego tronu.
Przez chwilę Luhan myślał, że jest sam. Sala mogła być pusta, ale jego serce zabiło mocniej, gdy usłyszał kroki, które nie należały do niego, ani do Wendy, której buty wydobywały ciche dźwięki ginące gdzieś pośród innych. Te były ciężkie, stawiane pewnie i wolno, po czym ustały, pozwalając Luhanowi postąpić o krok i ujrzeć wysoką sylwetkę obróconą tyłem.
Mężczyzna spoczął w bezruchu. Mięśnie jego wyprostowanych pleców nieco napięły się, a czarne, poszarpane włosy opadły na zmrużone oczy, które zatrzymały się na wielkim oknie, przez które wpadały nieliczne śnieżynki wciąż prószącego śniegu. Zacisnął dłonie w pięści, kiedy jego uszy wychwyciły cichy oddech błąkający się pomiędzy falami ciszy, a korona na jego głowie zsunęła się nieco, gdy poczynił gwałtowny ruch, zaskakując Luhana, na którego szyi zacisnęła się dłoń. Jego plecy zderzyły się z kamienną ścianą, a oczy zamknęły w obawie, oczekując na śmierć, która nie nadeszła. W zamian za to nadszedł ból, który rozszedł się po całym jego ciele, powodując cichy jęk, który uciekł spomiędzy jego rozchylonych, zaschniętych warg.
— Nie pozwoliłem, być opuszczał komnatę. — Luhan powoli podniósł powieki, gdy usłyszał głęboki głos. Jego tęczówki od razu zderzyły się z innymi, rubinowymi, otoczonymi mgiełka nieopisanej żądzy, przez co Luhan zapragnął cofnąć się jeszcze o krok, ale nie mógł. Jedynie obserwował powoli twarz mężczyzny przysłoniętą kosmykami kruczoczarnych włosów. I Lu wiedział, kim jest mężczyzna, bo pamiętał, gdy jego matka opowiadała mu o potomku króla, którego  odcień skóry przypominał śnieg, a oczy krew, której sam Luhan widział zbyt wiele. Każdej zimy barwiła śnieg przed chatami, spływała po oknach i wsiąkała w materiał powiewających zasłon. — Jeżeli jeszcze raz to zrobisz, nie otrzymawszy wcześniej mojej zgody, zabiję cię — warknął, gwałtownie odsuwając rękę od szyi Luhana, który upadł na kolana, próbując złapać na moment utracony oddech. Ale gdy przyłożył dłoń do swojej skóry, poczuł jak ciepła ciecz spod niej wypływa, brudząc jego małe dłonie, które zacisnął w pięści.
Nie mógł się sprzeciwić. Musiał po prostu słuchać.
Król ponownie się obrócił, przez co Luhan już nie zobaczył jego twarzy. Mógł jedynie jeszcze raz, ostatni tego wieczoru, ukradkiem spojrzeć na jego sylwetkę. Był wysoki, postawny. Wielki. Był jak zwiadowcy, ale znacznie potężniejszy, straszniejszy. To on rozkazywał mordować, to on go uwięził i zagroził śmiercią. To on skazał go na coś, czego Luhan z całego serca nie chciał i Luhan wiedział, że nie może nic zrobić przeciwko swojemu władcy. Dlatego cicho wstał z kamiennej podłogi i zniknął z sali tronowej, wracając do swojego małego więzienia, by móc znów marzyć i śnić o powrocie do domu, do Minseoka, który każdej nocy i dnia czekał, aż jego mały Luhan do niego wróci.

—  


Luhan śnił o lecie. Widział las, pełen drzew ozdobionych w liście, które szumiały wraz z każdym powiewem wiatru. Widział wielką jabłoń rosnącą na wzgórzu tuż za miasteczkiem, której właścicielem był Chanyeol. Zawsze zbierał wielkie kosze jabłek i dawał część Minseokowi, który w zamian, w podarku dawał mu upieczony przez siebie chleb, którego piękny zapach już od poranka unosił się w izbie. I widział słońce, którego promyki przebijały się przez okna, malując długie smugi na drewnianej podłodze. To za nim Luhan tęsknił najbardziej, to przez jego ciepło stawał się znów radosny, to przez tamtą porę roku jeszcze żył. Wiedział, że gdyby panowała jedynie zima, całe miasteczko umarłoby. Tak jak on, we śnie, smakując po raz ostatni słońca.
Czuł na swojej skórze przyjemne ciepło po raz ostatni. Słyszał rudego Minseoka, wołającego go na ciasto z jabłkami, ale widział, jak pola pełne trawy zamarzają. Jak przykrywa je gruba warstwa śniegu, a niebo zachodzi chmurami, zasłaniając słońce. I wtedy jego skóra zamarzła. Czuł, jak jego palce stawały się niezdolne do ruchu, a każda jego łza zamarzała na policzkach. I wśród tej bieli zobaczył mieniące się rubiny. Przypomniały mu krew i oczy, które ujrzał tuż po wybudzeniu.
Nie było już lata, była jedynie zima i ciepły płomień ognia tlącego się w kominku. A tuż nad nim rubinowe oczy, ciemniejsze i intensywniejsze niż podczas pierwszego spotkania. Wpatrywały się w niego z zaciekawieniem, sprawiały, że pod nimi Luhan czuł się zbyt mały i wątły. Był jak piórko uwięzione pod śniegiem, całkiem bezbronne, zdane jedynie na łaskę natury, która zdała się rządna krwi. Zapragnęła jej, szepcząc królowi na ucho, by zaatakował.
Jego oddech zamarł, a oczy otworzyły się szerzej, starając się odnaleźć jakąkolwiek drogę ucieczki, nawet tę najbardziej niebezpieczną. Ale nim jego ciało zdążyło się podnieść, duże dłonie króla zacisnęły się na wątłych, małych nadgarstkach i przycisnęły je mocniej do posłania, nie pozwalając na żaden ruch. I nagle oddech Luhana stał się cięższy, trudniejszy do zaczerpnięcia, dusił go, powoli odsyłając kruchą duszyczkę w ramiona śmierci. Ale wtedy długie, ostre paznokcie przebiły jasną niczym śnieg skórę, a jeszcze ciepła krew splamiła rozciągające się na całej szerokości łóżka futra.
 Wasza wysokość  tylko tyle Luhan był w stanie z siebie wydusić.
Nie powiedział nic więcej, ponieważ pełne wargi jego władcy zaatakowały te jego, gryząc je i więżąc pomiędzy zębami. Przez ułamek sekundy Luhan miał wrażenie, że w jego wargi wbijają się kły, które rozrywają go od środka. Ale później nastąpiła kojąca ulga, gdy zastąpił je język, dający Luhanowi odrobinę nieba, które po kilku minutach zamieniły się w piekło. Nastąpiło to wraz z jednym, zdecydowanym ruchem ręki króla, który zerwał z chłopca białą szatę, w którą był odziany. Materiał rozpruł się i opadł na posłanie, a jasne niczym śnieg ciało rozbłysnęło pośród mroku.
Mężczyzna zmrużył oczy widząc, jak kruchy jest pod nim chłopiec. Zacisnął wargi i dłoń na jego rękach, gwałtownie, pozbawionym jakiejkolwiek delikatności ruchem rozsuwając jego nogi na boki. Zaraz po tym wbił się w jego wnętrze, wymuszając jęk pełen bólu i cierpienia z różowych, splamionych krwią ust.
Luhan chciał krzyczeć z bólu, ale każda część mózgu buntowała się i szeptała, by tego nie robił. By zniósł cierpienie i zdusił w sobie płacz. Ten okropny ból, który wciąż rozrywał jego ciało wraz z każdym brutalnym pchnięciem króla. Ta chwila stała się piekłem, ogromną goryczą, która przyprawiała go o łzy i wymuszała kolejne jęki bólu. Ale one zostały stłumione przez usta króla. Jego zęby wbiły się ponownie w poranione wargi, a jego męskość raz jeszcze wypełniła jego ciasne wnętrze.
Choć Luhan mógł rzec, że to w porównaniu z tym, co nadeszło następnie, było do zniesienia.
Prawa, owinięta białym materiałem ręka króla puściła drżące dłonie Luhana, tylko po to, by przejechać palcami po odsłoniętej, mokrej od potu szyi. Była delikatna, a pulsująca w niej krew wręcz przebijała się przez jasną skórę.
Król uśmiechnął się z satysfakcją, wykonując kolejne pchnięcie.
— Błagam — wyszeptał Luhan, starając się uciec od bólu. Ale nie mógł, ponieważ to cierpienie coraz bardziej się potęgowało. A on nie mógł nic zrobić, prócz bezczynnego leżenia i oczekiwania na koniec. Najlepszym wyjściem było przetrwanie tego aktu. Jego przerwanie i ucieczka wiązały się z rychłą śmiercią. Powieszeniem na oczach wioski czy zakopaniem żywcem pośród świeżego śniegu. Pozostawało jedynie błaganie, ale i ono niczym nie skutkowało.
— O co błagasz? — głęboki głos rozniósł się po pomieszczeniu.
Oczy Luhana otworzyły się szerzej, podobnie jak usta, które wypuściły kolejny jęk przepełniony bólem.
— Wasza Wysokość — powiedział ledwo — błagam, przestań.
Nie otrzymał odpowiedzi słownej, jedynie kolejne pchnięcie i przeszywający ból w szyi, który sparaliżował jego ciało. Długie kły wbiły się w jego skórę i uwolniły krew, która splamiła posłanie.
Zamek ucichł na moment, ale zaraz potem ciszę przerwał krzyk i szloch, który nie stopił zimnego jak lód serca króla.

—  

 Ta część jest krótka, krótsza niż tamta, ale wreszcie pojawia się król! Ogólnie wiem, że domyślacie się kim jest i w sumie to oczywiste, ale myślę, że zaskoczę was tym, dlaczego król taki jest. To znaczy - historia wiążę się z dwoma cudownymi legendami, które pomogła wymyślić mi Izzy i które wplotę w ciąg dalszy opowiadania. Poza tym chyba podzielę na więcej części, być może na 6, bo w sumie jeszcze sporo napisania przede mną! Równocześnie prosiłabym was o komentarze, bo naprawdę motywują do dalszego pisania, nawet te króciutkie ♥




13 komentarzy:

  1. Naprawdę nie wiem co powiedzieć. Piszesz po prostu cudowne. Część bardzo mi się podoba, chociaż jest krótka. Biedny Luhan..
    Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział mnie trochę zaskoczył. Nie za bardzo spodobało mi zachowanie króla. Zastanawia mnie dlaczego on taki się stał oraz jego historia. Myślę że po jej poznaniu lepiej go zrozumię i wtedy ten rozdział z innej perspektywy wyda mi się dużo lepszy. Uważam, że to było zdecydowanie za krótkie na moją niezaspokojoną ciekawość, chociaż każdy rozdział i opowiadanie jakie przeczytam wydaje mi się za krótkie ;D Czekam z niecierpliwością na kolejną cześć i życzę niekończącej się weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, niedobry król. Jestem bardzo ciekawa tych legend, które wyjaśnią dlaczego taki jest. Myślałam że będzie jeszcze jakieś spotkanie z wilkiem i trochę się zdziwiłam tym rozkazem nie opuszczania komnaty. Wierzę że Luhanowi uda się dotrzeć do serca władcy tylko ile się do tego czasu wycierpi? Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem jak Ty to robisz ale to jest po prostu cudowne. Sposób w jaki piszesz,kreacja postaci no dosłownie wszystko
    Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Woow, to jest mega :) bardzo podoba mi się twój styl pisania :) jest cudny, oraz historia świetna ;) tylko zły ten król, boję się go xd ej poważnie, nie lubię go :) ale naprawdę mi się podobało, chociaż trafiłam na bloga przypadkowo i nie zorientowałam się, że to rozdziałowiec, głupia ja xd zaczęłam od drugiego :') ale przeczytam pierwszy rozdział i następne, później zabiorę się za resztę, bo naprawdę mi się podoba :) cała ta atmosfera, którą tworzysz, sprawiła że prawie się przeniosłam w tamte czasy...
    Naprawdę cudne :*
    Wybacz mi ten nieskładny komentarz, nigdy nie umiałam ich pisać xd
    Żeby jeszcze zdołować, pozwolę sobie zepsuć tę atmosferę reklamą :'')
    Bardzo serdecznie zapraszam cię na mojego bloga, też ff, trochę inne bo fantasy ;) mam nadzieję, że wpadniesz i mi naskrobiesz opinię, jestem jej ciekawa, bo naprawdę... No wiesz :") jesteś mega <3 weny życzę :)

    http://kpopnajwspanialszezmarzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie ładnie, nie ładnie tak gwałcić małego Luhanka... ;^; Kurcze, opowieść coraz bardziej się rozkręca, ta część była zdecydowanie fantastyczna. Uwielbiam twoje opisy i całokształt. Czekam na dalszy ciąg. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pokochałam każde Twoje opowiadanie, ale to jest chyba moim ulubionym, a jeszcze nie przeczytałam nawet połowy. Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejną część ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie umiem pisać komentarzy, wiec nie wiem co napisać. Po prostu nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam z niecierpliwością na następną część! Cała ta historia i te postacie są świetne! Bardzo chcę poznać te dwie legendy i całą resztę i ugh, no, no, no, no brakuje mi słów do opisania moich uczuć! Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne. ❤ kocham tę zimowe klimaty.~ trochę się jeszcze gubię w fabule, ale myślę że zmieni się to w następnych rozdziałach. Czekam z niecierpliwością. ❤❄

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejo świetne, kiedy next? 😏

    OdpowiedzUsuń

Followers