Baekyeol, mpreg, smut,
parents!au, fluff, humor
Kwiecień 2009 rok.
Nigdy nie myślałem o tym, jak moje życie będzie wyglądać za pięć,
dziesięć czy dwadzieścia lat. Wolałem raczej przejmować się tym, co aktualnie
się działo i to chyba w zupełności mi wystarczało. I tak miałem zbyt wiele
wszystkiego na głowie, w ciągu zaledwie kilku miesięcy wydarzyło się więcej, niż
mógłbym pomyśleć.
Chanyeol. Tak, mowa o nim.
Chanyeol był moim sąsiadem właściwie od najmłodszych lat. Pamiętam, że
gdy mieliśmy po dziesięć lat, graliśmy razem w piłkę w moim ogródku. Raz Park
kopnął ją tak mocno, że poleciała wprost w szybę starej pani Lee. Rozbiła się
na miliony kawałków, a ten przerośnięty bachor zwalił na mnie. Mimo wszystko nie
potrafiłem się na niego gniewać, nawet jeśli dostałem przez niego karę na telewizję
na tydzień. Na drugi dzień i tak znów się z nim bawiłem. Chodziliśmy też razem
do szkoły, siedzieliśmy w jednej ławce i na szkolnym balu razem tańczyliśmy. I
gdzieś pomiędzy drugim a trzecim rokiem studiów Chanyeol powiedział, że kocha
mnie bardziej, niż przypuszczał.
Byłbym głupcem, gdybym nie zaakceptował jego uczucia.
– Ahh, Chanyeol – mruknąłem, przymykając oczy przez nieopisaną
przyjemność, jaką mi dawał. – Błagam, mocniej – powiedziałem po chwili ciągle
łamiącym się głosem przez jęki, które niechciane uciekały mi z ust z każdym
nowym pchnięciem bioder Chanyeola. – Mocniej!
Zrobił to, o co prosiłem, opierając spocone czoło o moje. Jedną z
dłoni przeniósł na moje udo, unosząc je do góry. Potem wbił się we mnie jeszcze
mocniej, co sprawiło, że lekko wygiąłem plecy w łuk, zapominając o tym, jak się
oddycha. Kolejne pchnięcie było jeszcze bardziej intensywne i dało mi więcej
przyjemności. Jemu najwyraźniej też, bo jego ciche pomruki sprawiły, że byłem
na skraju.
To był nasz pierwszy raz. Całkiem niezaplanowany i cholernie
spontaniczny. Nie byliśmy przygotowani, po prostu kilka niewinnych pocałunków
sprawiło, że nie wytrzymaliśmy i pękliśmy, kończąc w łóżku w jego mieszkaniu. Nadal
mieszkaliśmy osobno. On w swoim własnym mieszkaniu w centrum miasta, ja z
rodzicami w domu na przedmieściach. Ale często nocowałem u Parka, zwłaszcza gdy
nie musieliśmy iść na drugi dzień na uczelnię.
– C-Chanyeol – jęknąłem.
Właśnie wtedy nastąpiło decydujące pchnięcie, które doprowadziło do
mojego orgazmu. Krzyknąłem głośno, zaciskając palce na ramionach Chanyeola i
nogi wcześniej rozłożone, teraz ciasno owinąłem wokół jego pasa. Park jeszcze
wykonał kilka ruchów, aż sam doszedł we mnie, wciskając nos w zagłębienie
mojej szyi.
– Kocham cię – powiedział po wszystkim.
W odpowiedzi uśmiechnąłem się radośnie, ponownie smakując jego ust.
Maj 2009 rok.
Siedziałem na szpitalnym krześle wraz z Taeyeon, która przeglądała
jakiś magazyn z modą. Właściwie, gdyby nie ona, w życiu sam nie opuściłbym
zajęć na uczelni. Potem było zbyt dużo do nadrabiania, a ja wolałem sam
wszystko uzupełniać w pierwszych terminach. Ale uparła się, widząc, jak cały
blady latałem co dwadzieścia minut do toalety, by zwymiotować wszystko, co
wcześniej zjadłem. Chociaż... w takim stanie nie byłbym w stanie przetrwać ani
godziny, słuchając profesorów. Naprawdę nie wiedziałem, co mi dolega, ale
miałem dość.
– Pan Byun – powiedziała niska pielęgniarka z masą kart pacjentów w
dłoniach, które wcześniej zostały idealnie ułożone w kolejności, za jaką
proszono do gabinetu. Na jej głos od razu zerwałem się z miejsca i posyłając
Taeyeon lekki uśmiech, udałem się w stronę pomieszczenia, w którym urzędował
doktor Choi.
Wchodząc do środka czułem się naprawdę dziwnie. Bystre oczy doktora od
razu mnie dostrzegły i przyciągnęły do biurka. Usiadłem na miękkim krześle,
czując, jak pocą mi się dłonie. Nie wiedziałem dlaczego tak się denerwowałem,
przecież u lekarza byłem wiele razy.
– Pan Byun – lekarz przeczytał z karty. – Co Pana sprowadza?
– Od pewnego czasu czuję się dziwnie – odparłem, sam nie wiedząc jak
zacząć. – Męczą mnie poranne mdłości. Dziś wymiotowałem co dwadzieścia minut,
ale to nie pierwszy raz. To trwa już od kilku dni – dodałem, wciskając splecione
dłonie pomiędzy uda. Zawsze tak robiłem, kiedy się denerwowałem.
– Coś jeszcze temu towarzyszy?
Kiwnąłem głową.
– Mam częste skurcze żołądka, bolą mnie plecy i zbyt często oddaję
mocz – wyliczałem, zastanawiając się nad tym, co działo się że mną już od
jakiegoś czasu. – Nie wiem, czy to też ważne, ale dziwi mnie, że skoro ciągle
wymiotuję, zwiększył się mój apetyt. Przeważnie przez mdłości nie miałem ochotę
na nic, teraz byłbym w stanie zjeść za trzy osoby naraz – zaśmiałem się
niezręcznie. Naprawdę dziwnie było opowiadać o swoim stanie ciągle
uśmiechającemu się facetowi, który wyglądał jakby się cieszył z mojej choroby.
– Tak, gdyby był to zwykły wirus, prawdopodobnie nie towarzyszyłby
temu nadmierny apetyt – stwierdził prosto, notując coś w notatniku. – Nie wiem,
nie jestem ginekologiem, ale słysząc te objawy przychodzi mi do głowy jedna
rzecz – stwierdził po chwili. – Zadam teraz panu dość osobiste pytanie –
uprzedził, a ja kiwnąłem głową. – Czy pan odbywał stosunek seksualny w
przeciągu miesiąca, góra dwóch?
Nie musiałem długo zastanawiać się nad odpowiedzią.
– Tak.
– Cóż – zaczął ponownie. – Nie jestem pewny, ale może być pan w ciąży,
Panie Byun – powiedział, a ja otworzyłem szeroko oczy, mając wrażenie, że się
przesłyszałem. – Tak jak powtarzałem, nie jestem ginekologiem, dlatego dla
pewności proszę się do jakiegoś wybrać i zrobić testy ciążowe. Mogę się mylić,
ale to najbardziej możliwa opcja. Jeżeli jestem w błędzie, proszę przyjść
ponownie, wtedy przeprowadzimy dalsze badania i będziemy się zastanawiać, co
panu dolega.
– Dobrze – odpowiedziałem wciąż w szoku, po czym wstałem, nie
potrafiąc się uśmiechnąć. – Dziękuję. Do widzenia.
– Do widzenia, Panie Byun.
Gdy wyszedłem, pierwsze co zobaczyłem, to uśmiechnięta twarz Taeyeon
naprzeciwko mojej.
– I jak? Co powiedział?
– Że muszę wstąpić do apteki po test ciążowy. Albo najlepiej dziesięć.
Kilka godzin później, z samego wieczora, siedziałem na kanapie w
salonie przykryty fioletowym, puchowym kocem z poduszką w ręce. Było mi
potwornie gorąco, ale nie zamierzałem się odkrywać. Po prostu tak lepiej mi się
myślało.
Przez kilka godzin siedziałem w łazience i sprawdzałem, czy
przypuszczenia doktora były słuszne. Dziesięć testów ciążowych potwierdziło to,
że wkrótce będę wyglądał jak tocząca się beczka i sam nie wiedziałem, czy mam
się cieszyć, czy może raczej zadzwonić do Chanyeola i nawrzeszczeć na niego, bo
oczywiście była to tylko i wyłącznie jego wina. Jednak nie musiałem się tyle
trudzić, bo sam pofatygował się do mojego domu.
– Baek – powiedział, wchodząc do salonu. – Taeyeon mówiła, że byłeś u
lekarza. Dalej ci nie przeszło?
Pokręciłem głową.
– Co lekarz powiedział? – zapytał.
– Że za osiem miesięcy będziesz przewijał pieluchy swojemu dziecku,
Park – warknąłem, jeszcze bardziej zagrzebując się pod kocem.
A jego reakcji mogłem się spodziewać.
Uśmiechnął się jak kretyn, mocno mnie przytulając.
Wrzesień 2009 rok.
Przeprowadziłem się do Chanyeola. Nie, nie przez reakcję moich
rodziców. Raczej ucieszyli się, że zostaną dziadkami, w końcu na to czekali.
Nie miałem rodzeństwa, więc nie mieli kogo rozpieszczać, a moja mama już
szykowała się na swojego wnuka. Po prostu potrzebowałem być blisko mojego
chłopaka. Chciałem też, żeby był obecny przy każdym etapie ciąży, która
naprawdę szybko się rozwijała. Nim się obejrzałem, mój brzuszek był okrągły i na
tyle duży, że ciężko było mi go ukryć. Śmiałem się, że nasz synek będzie tak
duży jak jego tatuś. Tak, syn. Zdążyliśmy poznać jego płeć.
– Chanyeol – mruknąłem, biorąc piątego z rzędu ogórka kiszonego, który
był ostatnio moim ulubionym posiłkiem. – Myślałem nad imieniem dla dziecka.
– Wymyśliłeś coś? – zapytał, odkładając na bok swoją komórkę i uciszył
telewizor, który włączony był na jakimś programie rozrywkowym, który wcześniej
oglądałem.
– Kilka – odpowiedziałem i odsunąłem słoik z ogórkami od siebie, przybliżając
się do Chanyeola. Obaj siedzieliśmy na kanapie w naszym niedużym salonie.
Lubiłem mieszkanie Chanyeola. Było niewielkie, utrzymane w kremie, brązie z
dodatkami złota i beżu. Było przytulnie, tak, jak zawsze lubiłem. Nawet nie
myślałem o tym, żeby szukać czegoś większego. Wiedziałem, że pomieścimy się we
trójkę. Było wystarczająco pokoi na nas wszystkich, a do innego miejsca nie
potrafiłbym się tak szybko przyzwyczaić. Lubiłem też widok jaki rozciągał się z
okien mieszkania. Seul. Kochałem to miasto. – Powiem ci je wszystkie, a ty
wybierzesz najlepsze.
– Jasne – mruknął i przytulił mnie do siebie, kładąc dłoń na moim
brzuchu. Ten gest sprawił, że uśmiechnąłem się lekko.
– Jaehoon, Taehyun, Daeyoon i Yihoon – wymieniłem po kolei, patrząc z
uwagą na Chanyeola.
– Yihoon jest ładne – stwierdził i pocałował mnie w czoło – ale
Taehyun bardziej mnie przekonuje.
– Czyli Taehyun?
Park kiwnął głową.
– Mam nadzieję, że jak dorośnie, nie znienawidzi cię za wybór tego
imienia – zaśmiałem się, mrużąc oczy. Przy Chanyeolu naprawdę było mi dobrze, nawet
jeśli tego nie okazywałem przez moje huśtawki nastrojów.
Park przewrócił mnie na plecy i zawisnął nade mną, patrząc mi prosto w
oczy.
– Będziemy najlepszymi rodzicami.
– Mam taką nadzieję, Yeollie – odparłem i pocałowałem go mocno.
Grudzień
2009 roku.
– Chanyeol! – zawyłem do telefonu, siedząc w taksówce. Tak, taksówce.
Nie miałem czasu na czekanie na tego idiotę, aż łaskawie zwolni się z pracy,
przyjedzie do domu, zbierze wszystkie rzeczy i przewiezie mnie do
szpitala. Ja umierałem. Może niedosłownie, ale byłem temu bliski. Brzuch mi
dosłownie rozrywało i miałem ochotę ryczeć i znów obarczać o wszystko winą
Chanyeola. Ten człowiek był jednym, wielkim przekrętem biologicznym i to on
mnie w to wpakował, płodząc syna potwora, ale i tak go kochałem. No może nie
w tej chwili, bo panikowałem, rycząc do słuchawki.
– Baek? Co się dzieje?
– Zbieraj dupę i przyjeżdżaj do szpitala! Nie chcę sam umierać na tej
przeklętej porodówce! – krzyknąłem, czując kolejny skurcz, który sprawił, że
zgiąłem się w pół, zaciskając dłoń na komórce. – Przyjeżdżaj, w tej chwili –
warknąłem i rozłączyłem się, czekając, aż taksówkarz dotrze do celu.
Naprawdę trzymałem się jak mogłem i starałem się nie drzeć za bardzo,
żeby nie rozproszyć faceta za kierownicą. Co jak co, ale wolałem najpierw
urodzić, potem umrzeć, nie odwrotnie. Jeszcze przeze mnie spowodowałby jakiś
karambol na jednej z głównych ulic Seulu i miałbym na sumieniu połowę miasta.
Póki co musiałem tylko urodzić i miałem nadzieję, że nie będę się
męczył cała noc.
Cóż, nadzieja matką głupich.
Marzec 2010 rok.
Mogłem powiedzieć, że równocześnie byłem najszczęśliwszym i
najbardziej zmęczonym człowiekiem żyjącym na świecie. Taehyun był cudownym
dzieckiem, okropnie słodkim z buźką aniołka, którą miało się ochotę cmokać
przez cały czas. Niestety charakter odziedziczył po mnie, przez co darł się
dwadzieścia cztery godziny na dobę. Był aniołkiem, pod którego skórą czaił się
diabeł. Nie dawał mi żyć, i kiedy tylko wykończony chciałem choć na chwilę
położyć go do łóżeczka, wpadał w szal i darł się tak głośno, że nasza sąsiadka
przychodziła sprawdzić, czy przypadkiem się nad nim nie znęcam. Niestety
musiałem przywyknąć, że mój malutki synek kochał, gdy noszono się go na rękach
i bał się swojego łóżeczka jak ognia. W nocy też. Spał pomiędzy mną i
Chanyeolem, bo wyjątkowo upodobał sobie nasze łóżko, niestety tylko wtedy, gdy
my byliśmy w nim.
Przez tą sytuację nauczyłem się gotować, sprzątać i w ogóle pracować
jedną ręką, bo na drugiej cały czas spoczywał Taehyun otulony w niebieski
kocyk.
Mimo to byłem szczęśliwy. Moja mama często przychodziła mi pomóc, mama
Chanyeola zresztą też. Zajmowały się nim, a ja wtedy mogłem choć przez moment
odpocząć albo przynajmniej dokładniej posprzątać, co ciężko było mi zrobić, gdy
byłem sam.
Chanyeol pracował w biurowcu swojego przyjaciela Sehuna. Na początku znałem go tylko z
widzenia, ale całkiem lubiłem, zwłaszcza jego chłopaka Luhana. Był młodszy ode
mnie o trzy lata, z kolei Sehun starszy o rok, ale dało się z nimi dogadać.
Również mieli synka, tylko starszego od Taehyuna o dwanaście miesięcy. Praca
Chanyeola była dobrze płatna, ale to wiązało się z tym, że często wracał do
domu wieczorem, a wychodził wczesnym rankiem, kiedy jeszcze spałem. Tak
naprawdę tylko w weekendy ze sobą więcej rozmawialiśmy, ale nie narzekałem, bo
wiedziałem, że nie mam powodu. Chanyeol i tak bardzo mnie kochał, a ja jego,
natomiast Taehyun był naszym małym skarbem, który był najlepszym, co mogło nam
się przytrafić.
Sehun i Luhan często przychodzili w niedziele. Chanyeol i Sehun
oglądali mecze, a ja i Luhan siedzieliśmy w którymś z pokoi, piliśmy kawę i
bawiliśmy się z naszymi dziećmi. Lubiłem to, w jakiś sposób mogłem się
odstresować, podzielić wszystkimi wrażeniami bycia tatą z Luhanem, bo w końcu
on doskonale mnie rozumiał. Co nie znaczyło, że Chanyeol wcale się nie
udzielał. Był cudownym rodzicem i wiedziałem, że niesamowicie kochał swojego
synka. Potrafił spędzić z nim cały dzień, nie marudząc nawet, jak Taehyun
nieustannie płakał. Gdy był w pracy czasem też dzwonił i pytał, jak się
czujemy. Wiedziałem, że dobrze w życiu postąpiłem, że trzymałem się Chanyeola.
Był najlepszym facetem, jakiego kiedykolwiek mogłem poznać.
– Jestem wykończony – mruknął Chanyeol, wychodząc z łazienki. Ściągnął
z siebie szlafrok i wsunął się pod kołdrę, od razu całując w czoło swojego
synka. – Był dziś grzeczny?
– Tak, płakał tylko przez dwie godziny – westchnąłem i uśmiechnąłem
się ze zmęczeniem.
– Jestem tak cholernie szczęśliwy. Nie sądziłem, że bycie tatą będzie
takie...
– Ja też. Ale teraz chodźmy spać. Tego najbardziej potrzebujemy.
Chanyeol kiwnął głową i pocałował mnie na dobranoc. Po tym mogłem
zasnąć jeszcze bardziej szczęśliwy.
Grudzień 2010 rok.
– Nie, Taehyun, powiedz tata – powtórzyłem już chyba po raz trzydziesty
z rzędu, tracąc już jakiekolwiek nadzieję, że się uda.
– Yu – Taehyun wykrzyczał
radośnie, śmiejąc się przez cały czas. Przez ten swój dobry humor prawie się
przewrócił, lądując na choince stojącej obok, ale w porę zdążyłem go złapać. Z
miesiąc na miesiąc przekonywałem się, jak nieprzewidywalny może być mój syn.
– Nie Yu, tata – poprawiłem go.
– Yu.
– Tata.
– Yu.
– Tata – powtórzyłem, łapiąc się za głowę.
– Yu!
– Baek, daj mu już spokój – powiedział Chanyeol, całując mnie w głowę,
po czym przytulił mnie od tyłu, kładąc głowę na moim ramieniu. – Powie to w
swoim czasie. Jeszcze nie musi tego mówić. Ważne, że w ogóle gaworzy.
– Może masz racje – westchnąłem.
– Wiem, że mam – dodał i pocałował mnie w usta. Nie potrafiłem się od
niego oderwać. Zamiast tego przylepiłem się do niego jeszcze mocniej, całując
tak, jak dawno nie potrafiłem. Nie mieliśmy dla siebie nigdy za dużo czasu, a
takich kilka sekund w razem było dla mnie czymś magicznym. Dlatego obróciłem
się przodem do niego i oplotłem jego szyję rękami. Ten z kolei przycisnął mnie
mocniej do siebie, pogłębiając pocałunek. Powoli zaczynało brakować mi tchu.
– Ziyu! – Usłyszeliśmy obaj.
Momentalnie oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na naszego synka,
który śmiał się wesoło.
– Ziyu – powtórzył, wymachując rączkami.
Przynajmniej wiedzieliśmy, że jego ulubionym hyungiem będzie syn Sehuna
i Luhana.
Maj 2017 rok.
Warknąłem cicho pod nosem, starając skupić się na jeździe. Kilka chwil
wcześniej dostałem telefon od dyrektora szkoły, w której uczył się Taehyun. Poinformował
mnie, że mój ośmioletni syn wdał się w bójkę i nie ma zamiaru nawet przeprosić
chłopca, któremu spuścił lanie. Byłem naprawdę zły. Wcześniej Taehyun nie
sprawiał żadnych problemów ani kłopotów, to był pierwszy raz i nie chciałem,
żeby się powtórzył. Ten chłopiec musiał naprawdę rozzłościć Tae, bo byłem
zdziwiony, ale mój syn naprawdę uspokoił się od czasów dzieciństwa. Był
spokojny i uwielbiał z tatą oglądać mecze w niedzielne wieczory. Potem zasypiał
na kanapie, a Chanyeol musiał go przenosić do jego pokoju. Potem mieliśmy czas
dla siebie, na który zawsze tak bardzo czekałem.
Gdy dojechałem pod szkołę, niemal wyskoczyłem z samochodu, idąc prosto
do drzwi głównych. Nie dzwoniłem po Chanyeola, nie chciałem go denerwować. I
tak by się nie przejął. Prawdopodobnie
stwierdziłby, że to normalne w tym wieku i rozłączyłby się. Dlatego musiałem
zająć się tym sam.
Zapukałem do drzwi dyrektora, a kiedy usłyszałem zaproszenie, wszedłem
do środka.
Od razu zauważyłem wielce obrażonego Taehyuna i o wiele większego od
niego chłopca z podbitym okiem, który siedział na krześle obok. Zdziwiłem się,
bo byłem pewien, że przylał komuś mniejszemu, w życiu nie powiedziałbym, że pobije
kogoś ze starszej klasy.
– Dzień dobry, Panie Byun – powiedział dyrektor – Taehyun dziś nabroił
i nie chce powiedzieć, czemu to zrobił. Nie odzywa się od bójki. Mógłby pan z
nim porozmawiać? – zapytał z nadzieją, a ja kiwnąłem głową, uśmiechając się
lekko.
– Oczywiście – odpowiedziałem i złapałem Taehyuna za rękę, prowadząc
go za drzwi. Razem usiedliśmy na krzesełkach w długim korytarzu, gdzie
spojrzałem na niego poważenie. – Co się stało?
Taehyun milczał.
– Tae – powiedziałem – jeżeli nie powiesz, zabronię ci się widywania z
Ziyu.
– Tato – krzyknął oburzony – to nie fair.
– Niesprawiedliwe było też to, że pobiłeś tego
chłopca – odpowiedziałem, po czym pogłaskałem Taehyuna po głowie, patrząc się
na niego wyczekująco. – No, dalej.
– Ugh – oburzył się, ale po chwili złagodniał. –
Powiedział, że wyglądam jak dziewczyna, a moje uszy są jak skrzydła – wyżalił
się, a ja miałem ochotę się roześmiać. Jak byłem mały, też śmiałem się z uszu
Chanyeola, a ten złościł się na mnie i nie odzywał. Ale ich uszy były urocze, nigdy
nie uważałem ich za wadę.
– Oj Tae – powiedziałem, patrząc się na syna – mogłeś
go po prostu zignorować. Wcale nie wyglądasz jak dziewczyna, a twoje uszka są
urocze – powiedziałem, łapiąc go za jedno.
– Ja to wiem, tylko ten pajac nie.
Tak, zdecydowanie odziedziczył samouwielbienie i w
ogóle cały mój charakter po mnie.
Lipiec 2027
rok.
Siedziałem przy wyspie kuchennej na wysokim krześle z głową w
rachunkach. Nienawidziłem tego robić, wyliczać tych cholernych pitów, rozliczać
wszystkiego, ale na Chanyeola nie mogłem liczyć, więc musiałem radzić sobie
sam. Poza tym Taehyun tym bardziej nie rwał się do pomocy, najgorszym zawsze
mnie obarczali.
Miałem akurat dzień wolny od pracy, Chanyeol też, tylko zniknął gdzieś
w domu, pewnie w salonie i oglądał telewizję. A Taehyun gdzieś się wybierał.
– Wrócę późno, nie czekajcie na mnie, pa – powiedział na jednym
wydechu, otwierając drzwi frontowe.
– Ej, Tae, czekaj, chodź tu – rozkazałem, patrząc na niego
podejrzliwie, a gdy już stanął przede mną, odłożyłem długopis i zmrużyłem oczy.
– Gdzie ty idziesz?
– Do Ziyu, będziemy się uczyć – odpowiedział z uśmiechem.
– Acha – mruknąłem – czyli idziesz do Ziyu i do późna cię nie będzie,
bo będziesz zajęty nauką – podsumowałem, a Tae kiwnął głową z zadowoleniem. – W
wakacje? – W tym momencie uśmiech z jego twarzy zniknął. Ha, punkt dla mnie.
– No dobra, nie uczyć się, ale to pierwsze jest prawdą. Będę z Ziyu.
– I co będziecie robić?
– No pewnie to i to i takie tam – odpowiedział, zupełnie nie wiedząc,
co mówił, a ja śmiałem się z głupoty mojego syna. To akurat odziedziczył po
Chanyeolu. – No do dobra, Ziyu zabiera mnie na randkę, zadowolony?
– Tak – odpowiedziałem z uśmiechem – idź. Ale jak coś, to się
zabezpieczcie, nie chcę jeszcze być dziadkiem! – krzyknąłem zanim wyszedł. Ten
wywrócił oczami i zniknął, natomiast drugi debil wrócił, przytulając mnie od
tyłu. – A ty czego znowu chcesz?
– Mamy cały wieczór dla siebie.
– I co w związku z tym?
– Może postaramy się o córeczkę?
– Postaram się o twój mózg.
– Baekhyun – niemal jęknął Chanyeol i przyssał się do mojej szyi. –
Taehyun jest już duży, a ja naprawdę chcę takiego małego bobasa.
– Dobra – zgodziłem się, cmokając go w usta – ale przysięgam, że
jeżeli znów spłodzisz takiego szatana, to własnoręcznie cie wykastruję.
Kocham takie mpregi, więc super mi się pisało, ale ręce odpadają.
Jeżeli wam się spodobało, napiszcie, naprawdę lubię czytać wasze komentarze :3
Do zobaczenia w grudniu :D
Brak mi słów. To jest takie kochane, że aż chce mi się płakać. Bardzo, bardzo mi się podobało, a to był mój chyba drugi mpreg.
OdpowiedzUsuńCałość naprawdę przeurocza. Baek jako tatuś to najlepsza rzecz na świecie, jaką można sobie wyobrazić. Czekam na więcej cudownych ff w tym stylu.
Życzę weny i miłego odpoczynku~ :3
JA BĘDĘ KOMENTOWAĆ, UWAGA POKŁONY
OdpowiedzUsuńTym razem nie zrobiłam tego co zwykle, czyli "omg, potem' tylko od razu przeczytałam. I... Kocham tego ficzka. Jest taki zwyczajny i taki fajny. Nie noo, why jesteś taka supcio?
Widzę Cię Martyna >> Baekyeol, YHY, taaaa
Historia hunhana opisana 100 %. XD ♥
(zawsze jak czytam mpreg-i to sama chcę mieć dziecko, omg jestem dziwna) W każdym razie bardzo mi się przyjemnie czytało, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. looooveee ♥
Jejku dlaczego zawsze mpreg-i są takie kochane i słodkie? Ja tutaj umieram pod namiarem kolejnych feelsów ^*^ Chyba jeszcze nigdy nie czytałam mpreg z Baekyeolem a to źle bo powinno być ich znacznie więcej :( Co do samego oneshota ahh...Uszati nigdy nie zawiedziesz swoich czytelników. Jest wspaniały i od początku wiedziałam, że taki będzie. Coś cudownego! <3
OdpowiedzUsuńKocham Kocham Kocham ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńOCH BOŻE
OdpowiedzUsuńUwielbiam mpregi ;;;;;; choć kiedyś uważałam że to dziwne i myślałam że nigdy się do nich nie przekonam.... NO ALE TO JEST TAKIE UROCZE JAK TEGO NIE KOCHAĆ OTL
A ten mpreg to takie cudo, takie fluffowe, takie kochane, takie jakie lubię najbardziej <3 (oh, chce być Baekiem............ xD)
Chce więcej takich historii bo tak przyjemnie się to czyta, mogłabym czytać i czytać <333
Uszati! ♥
OdpowiedzUsuńCzytając to, przez cały czas miałam wielki uśmiech na twarzy. No bo, kto nie lubi tak uroczych mpregów? I do tego Baekyeol! Oczywiście, nie mogło zabraknąć chociażby namiastki Hunhana.
Może zacznę od środka, co mnie najbardziej rozwaliło.
"– Oj Tae – powiedziałem, patrząc się na syna – mogłeś go po prostu zignorować. Wcale nie wyglądasz jak dziewczyna, a twoje uszka są urocze – powiedziałem, łapiąc go za jedno.
– Ja to wiem, tylko ten pajac nie." <--- Ten cytat moim życiem. Uwielbiam ich syna i zapewne jego uszy są tak urocze, jak wszyscy myślą (oprócz tego pajaca.)
Chanyeol rzeczywiście był super ojcem i partnerem dla Baekhyuna, to było naprawdę piękne, jak zawsze trzymali się razem, a później stali się parą...
Tak, Baekyeol w Twoim wykonaniu to czysta poezja.
Mam nadzieję, że będzie można przeczytać od Ciebie coś równie słodkiego następnym razem!
powodzenia ♥
"Przynajmniej wiedzieliśmy, że jego ulubionym hyungiem będzie syn Sehuna i Luhana." WIDZĘ W TYM UKRYTY SEN, OKEY XD
OdpowiedzUsuńJejciu, to było super. Podobało mi się niesamowicie. Nie jestem aż taką wilką fanką BaekYeola, ale feelsowałam, bo niektóre sceny były mega urocze i kochane. Baek super mama i Chanie taki mega gigant tata. To musiałoby super wyglądać : D
Nie mogę doczekać się świtą i tego Twojego świątecznego ff, bo na tt doczytałam się czegoś o św. Mikołaju i Krisie xD
Powodzenia! <3
Jej <3 Kocham tego ff, ja teraz to stwierdzam! nie dość, że Baekyeol, któryck kocham ponad życie, to jeszcze mpreg! Kocham tutaj teksty, Baekhyuna i ich synka! Serio, ten oneshot jest boski! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś napiszesz coś tak słodkiego! Ale na razie życzę Ci duuużo zdrowia. Czekam już na grudzień. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMiś Yogi
Jezu, jak ja filsowałam na tym shocie!
OdpowiedzUsuńMam tendencję do komentowania na bieżąco rzeczy, które czytam i tak trochę znicz ([*]) dla mojej znajomej, która musiała to znosić. UWIELBIAM mpregi i fluffy, po prostu UWIELBIAM, a już zwłaszcza te od Ciebie. Zaraz to chyba przeczytam od nowa, bo serce mam roztopione, zostało jeszcze pierdyliard innych narządów. Najbardziej mnie rozwalił związek Tae i Ziyu, TEGO SIĘ POWAŻNIE NIE SPODZIEWAŁAM. Przysięgam, wydrukuję sobie to ff i wsadzę do portfela, bo dawno nie miałam tylu feelsów przez one shota.
Ja nie wiem----
Mija szczęka boli od ciągłego uśmiechu ;-;
OdpowiedzUsuńTo było genialne, naprawdę <3
Wszystko idealnie ze sobą współgrało.
Mam pytanie, czy będziesz kontynuować Summer Memories?
Dużo zdrowia Uszati! :3
Dziękuję :3
UsuńJeśli chodzi o Summer Memories, to pewnie tak, ale w przyszłe wakacje, o ile ktoś będzie chciał czytać.
Jestem zdecydowanie na tak! Jak ustalili imię tae to się prawie posikałam, oto dowód na pokrewieństwo wi i baeka ;w; związek tae i ziyu kompletnienie zaskoczył, punkt dla ciebie :D a baek ma cudowny charakter i humor taki, jaki najbardziej lubię <3 więcej baekyeolowych mpregów, proszęproszę <3
OdpowiedzUsuńJa nie wytrzymam <3! Takie kochane i słodziutkie !! *--*
OdpowiedzUsuńWeny !! :*
Mpregi z Baekyeolem górą! :) Po obejrzeniu odcinka TRoS z Baekhyunem i Chanyeolem, zaczęłam uważać, że idealnie nadają się na rodziców :3
OdpowiedzUsuń