hunhan, romans, smut, nc-17
Prompts: Kiedy Sehun ma żonę, czteroletniego syna i sekretarkę - Luhana, którego czterolatek bardzo lubi. Zresztą, nie tylko on.
7.3k words
Wiecie jakie to uczucie, kiedy o coś się staracie i niesamowicie
bardzo chcecie to dostać? Za wszelką cenę, ponieważ jesteście gotowi
zaryzykować, by osiągnąć cel. Determinacja, upartość, porzucenie wszelkich
dóbr, które wcześniej były podstawą i właściwie podpierały nasze życie. Były stabilne,
ale nie gwarantowały niczego lepszego, ponieważ były stałe. To wszystko
dotyczyło mnie, ale mimo tego zagwarantowanego dobra, nie potrafiłem usiedzieć
w miejscu. Ciągle chciałem iść do przodu, piąć się do góry powoli, ale
skutecznie. Nie musiałem mieć wszystkiego od razu, wystarczyło, że miałem
pewność, iż kiedyś to osiągnę. Nieważne jaką drogą.
I wreszcie to się stało. Zauważyłem, że powoli mój plan działał.
Dostałem awans i właściwie z podrzędnego stanowiska w Chinach,
znalazłem się w samym centrum Gangnam, wiedząc, że stać mnie na jeszcze więcej,
ponieważ nie byłem nawet w połowie tego, co założyłem. Ale byłem z siebie
dumny, ponieważ wiedziałem, że potrafię.
Być może zawód sekretarki był uważany za coś prostego, ale każdy, kto
myślał podobnie, był w błędzie. Nie było łatwo. Dużo stresu, perfekcyjna znajomość
kilku języków, staranność i ciągła myśl w głowie, że nic nie mogę spieprzyć, bo
inaczej się nie uda. Mój cel oddali się ode mnie i być może nigdy nie będę mógł
się już do niego zbliżyć. Dlatego z ciągłym uśmiechem, starałem się za tym
wszystkim podążyć i nie myśleć o utrudnieniach, które padały pod moje nogi
niczym kłody. Wymijałem je, choć czasami zdawało mi się, że nie potrafię,
czując na sobie przenikliwe spojrzenie, które plątało mnie i więziło w jednym
miejscu, nie pozwalając się nawet schować.
Tamtego dnia, jak zwykle było wiele do zrobienia. Siedząc za jasną,
długą, półokrągłą, nieco oszkloną ladą, dokładnie studiowałem papiery, które
dzisiejszego ranka zostały dostarczone do firmy. Potem, z odbytej selekcji, trafiały do pana Oh, by mógł je zatwierdzić i wprowadzić w obroty firmy. Te
ważniejsze, dotyczące kontraktów wręczałem mu osobiście, od razu po otrzymaniu
ich. Ale tym razem musiałem jedynie zająć się mniej ważnymi dokumentami, które
mogły poczekać.
– Zanieś to do działu reklamy i zadzwoń do agencji modelowej Krisa Wu.
Potwierdź wszystko dotyczące piątkowego pokazu. – Usłyszałem nad sobą tak
nagle, że podskoczyłem w miejscu, prawie dostając ataku serca. Spojrzałem
na dużą dłoń trzymającą plik kartek przyozdobioną srebrnym Rolexem i platynową
obrączką, która jak zwykle mi zawadzała w jego perfekcyjnym wyglądzie. Nie
pasowała do niego. – Przy okazji odwołaj moje spotkanie z Choi Seung Hyungiem.
Myślę, że na nie nie zdążę. Albo po prostu wyślij kogoś za mnie, zrób jak
uważasz – dodał, natomiast ja kiwnąłem głową, zapisując to wszystko w moim podręcznym
notesiku mocno drżącą dłonią.
Gdy wszystko zanotowałem, podniosłem wzrok i przeniosłem go na mojego
szefa, który nagle się zatrzymał przed drzwiami, za którymi znajdował się jego
gabinet. Przez moment stał przed nimi, jakby zastanawiał się nad czymś. Nie
patrzył na mnie, tylko na wielką szybę, za którą znajdował się skąpany w
deszczu Seul.
– Coś jeszcze? – zapytałem, wstając, gdy mój szef nie odzywał się przed dłuższą
chwilę.
– Co myślisz o Fashion Week w Nowym Jorku? – zadał pytanie nagle, prawie
wchodząc w moje słowa. Zdziwiłem się, bo nigdy nie pytał mnie o zdanie odnośnie
takich rzeczy, co nie oznaczało, że się ze mną nie liczył. Pracując w tak dużej
korporacji, która zajmowała się wydawaniem pisma Vogue Korea, każde zdanie było brane pod uwagę, ponieważ choć
najmniejszy błąd mógłby przesądzić o porażce. Choć miałem wrażenie, że nie
chodzi tyko o to.
– Cóż – odezwałem się, przygryzając po momencie wargę, kiedy
zamilkłem. Sam nie wiedziałem, co dokładnie mam powiedzieć. – To ważne
wydarzenie, jeśli patrzeć z punktu widzenia mody. Jedno z większych na świecie.
– Masz rację, Luhan – odparł. – Na początku patrzyłem na to z innej
strony, ale trudno się z tobą nie zgodzić – dodał, a ja uśmiechnąłem się
niezręcznie, ściskając w dłoniach skórzany notes, który zaczynał wyślizgiwać
się spomiędzy moich spoconych palców. – Myślisz, że duży popełnię błąd, jeśli
nie zjawię się na takim wydarzeniu?
– Tak? – odpowiedziałem szybko, niezbyt zastanawiając się nad tym, co
powiedzieć. Po prostu to zrobiłem. Potem zacząłem żałować, bo cholera, on mógł
uważać inaczej i wraz z tym właśnie mógłbym oddalić się od swojego celu, ale to
wszystko przez to, że traciłem głowę i zabierało mi oddech, gdy ten człowiek
był blisko. Przeszkadzał, ponieważ nie potrafiłem się skupić, ale nie umiałem być nawet o to zły.
Wariowałem, ale jednocześnie zakochiwałem się w nim. Niebezpiecznie, bo
wiedziałem, że nie mogę go mieć. Sprawiałem sobie zawód i sam kładłem pod swoje
nogi więcej kłód. Byłem masochistą.
– W takim razie zarezerwuj pięć biletów na samolot,
najlepiej na wieczór, apartament w The Westin i trzy pokoje deluxe – polecił, a moje serce nagle
zwolniło. Udało mi się uregulować oddech, ale moje dłonie nadal drżały. –
Zarezerwuj też swój czas. Będziesz mi tam potrzebny – dodał i uśmiechnął się
nonszalancko, czym sprawił, że moje nogi się ugięły.
Po tym wyszedł, a ja bezwładnie opadłem na miękki
fotel, zastanawiając się, czy to wszystko przypadkiem nie zdarzyło się w mojej
głowie. Ale gdy uspokoiłem się i byłem w stanie pomyśleć nad tym, zdałem sobie
sprawę, że te wszystkie jego słowa były prawdziwe, ponieważ słyszałem je i
chłonąłem mimo rozkojarzenia.
I w końcu to do mnie dotarło. Tydzień w nowym
jorku, u boku najseksowniejszego mężczyzny, jakiego spotkałem w swoim życiu na
jednym z najważniejszych wydarzeń dotyczących mody.
Byłem cholernym szczęściarzem.
|CINL|
Następnego dnia funkcjonowanie wcale nie stało się
łatwiejsze, zwłaszcza, kiedy noc, która powinna stać się moim odpoczynkiem,
była nieprzespana. Kręciłem się w łóżku, tracąc oddech, kiedy tylko znów
pomyślałem o tym, co czeka mnie za dwa tygodnie. Dosłownie szalałem, wyobrażając
sobie to, co mogło się zdarzyć. Rzecz jasna wszystko to było przekoloryzowane,
bo szansa na chociaż krótki pocałunek Oh Sehuna była jak jedna do miliona, ale
mimo wszystko cieszyłem się jak dziecko. Nie potrafiłem przestać, ponieważ było
to lepsze nawet od wieści pracowania w innym, lepszym miejscu. To wszystko było
jak sen na jawie, dlatego nie potrafiłem zapaść w ten prawdziwy.
To szalone, ale za każdym razem, gdy zamykałem oczy
widziałem go. Mój mózg nie potrafił odpocząć od tego widoku nawet na krótką
chwilę i to zaczynało robić się niedorzeczne i niebezpieczne, zwłaszcza, że
wiedziałem, że tego celu nie osiągnę.
Oh Sehun był seksownym dwudziestoośmioletnim mężczyzną z
wielką firmą na głowie i najprzystojniejszą twarzą, która powinna reprezentować
wszystkie te okładki Vogue w zamian
za te modelki, które zatrudniał z agencji Krisa Wu. Ale miał również wielki apartament w jednym z najwyższych
wieżowców w Gangnam, gdzie byłem kilka razy. Czekała tam na niego nieziemsko
piękna żona, która była tak samo idealna jak on sam i syn, który był jego
oczkiem w głowie. Dlatego wszystkie moje fantazje musiałem zatrzymać w głowie,
ponieważ wyjawienie ich byłoby czymś niezwykle głupim. W końcu byłem tylko
sekretarzem, który w przyszłości chce osiągnąć coś więcej, ale mimo to nie chce
rozbijać rodziny, nie ważne jak perfekcyjny był Sehun. Ja musiałem się
powstrzymać i zrozumieć, że nie mogę żyć pragnieniami. Ale mimo to, to nie
przeszkadzało mi w tej radości, która towarzyszyła mi od wczorajszego popołudnia.
Gdy wybiła godzina jedenasta pięćdziesiąt,
uśmiechnąłem się, zdając sobie sprawę, że za niedługo zacznie się moja przerwa,
zwłaszcza, że rano nie miałem nawet czasu na przegryzienie jednego tosta. W tym
całym rozkojarzeniu przegapiłem budzik, który potem uświadomił mi, jak bardzo
jestem spóźniony.
– Luhan! – Usłyszałem pisk, który rozniósł się
chyba na całe piętro, ale mimo to uśmiechnąłem się szeroko, wiedząc, do kogo
należy. Mały chłopczyk biegł do mnie, niemal przewracając się po drodze na
swoich nóżkach.
– Jaehyun – powiedziałem radośnie, wychodząc zza
lady, by móc wziąć na ręce tego małego urwisa. Od razu przytulił się do mnie i przylepił
niczym mały rzep, ale jeśli miałem być szczery, było to niesamowicie urocze,
dlatego wyszczerzyłem się jeszcze bardziej i zabrałem go do siebie, by posadzić
na jego ulubionym, moim krześle. Czasem zamieniałem się w nianię, ale dla tego
chłopczyka mógłbym być nią na cały etat.
– Dzień dobry, Luhan – powiedziała Irene, wchodząc
do środka.
– Dzień dobry, Pani Oh – przywitałem się, kłaniając
nisko. Po tym uśmiechnąłem się firmowo, niesamowicie sztucznie, kryjąc swoją
niechęć do niej. To chyba przez to, że niesamowicie jej zazdrościłem. Miała
wszystko, co tylko najlepsze mogła mieć, miała to, czego nie miałem ja. Nawet
jej wygląd był zjawiskowy, zwłaszcza tamtego dnia. Niby założyła zwykłą, luźną,
białą bluzkę i eleganckie, czarne spodnie do ciemnych szpilek od Louis Vuitton, ale mimo to wyglądała
lepiej niż ja w najdroższym i najmodniejszym garniturze od Armani’ego. To chyba przez to, że po
prostu urodziłem się ofiarą z małym szczęściem, które dotyczyło tylko mojej ścieżki zawodowej.
– Sehun jest u siebie?
Kiwnąłem głową w odpowiedzi.
– Powiadomić, że pani przyszła?
– Nie – odparła szybko, kierując się w stronę
wejścia do biura mojego szefa – sama sobie poradzę – dodała i nawet nie
pukając, weszła do środka. Normalnie, gdyby była obca, coś takiego nie miałoby
miejsca, ale właściwie była kimś zasłużonym w firmie, a przede wszystkim, była
małżonką Oh Sehuna. Osoby, która była głową całej gazety i całej reszty, o
której nawet nie śniło mi się myśleć.
– Jae – zwróciłem się do chłopczyka, gdy Irene
zniknęła z zasięgu mojego wzroku. Siedział dalej grzecznie na moim krześle,
kreśląc na jakiejś czystej kartce, która wcześniej pewnie walała się na ladzie.
Był tak zajęty, że najpierw nie zwrócił na mnie w ogóle uwagi. Udało się
dopiero za drugim razem. – Jae – powtórzyłem, a chłopczyk podniósł głowę i
uśmiechnął się do mnie szeroko, co dało mi gwarancję, że mnie słucha. – Byłeś
dziś w przedszkolu?
Jaehyun pokręcił głową, nadal rysując.
– Nie – powiedział – tata obiecał mi coś.
Nie pytałem o nic więcej, wiedziałem, że dzieci
lubiły być wylewne i opowiadać wszystko, co tylko ślina im na język przyniesie,
a ja nie chciałem być wścibski i wykorzystywać czterolatka do swoich głupich celów, dlatego jedynie usiadłem obok i obserwowałem, jak rysuje. Te kształty
nie do końca były sprecyzowane, właściwie były to zwyczajne kreski i poplątane
z sobą linie, co prawdopodobnie dla niego było domkiem albo ludźmi.
Czymkolwiek.
Nie siedziałem z nim długo, zwłaszcza, że Pani
Irene wyszła z biura dosyć szybko. Mimo to od razu skierowała się w stronę
windy, jakby zapomniała o swoim synu. Prawdopodobnie pobiegłbym za nią, gdyby
nie mój szef, który zjawił się po chwili, uśmiechając w stronę swojego swojego skarbu.
– Tato! – pisnął po raz kolejny, a ja mimowolnie
uśmiechnąłem. Całkiem szczerze.
– Gotowy? – zapytał, a malec pokiwał energicznie
głową.
– A Luhan może iść z nami?
Wtedy wzrok Sehuna spoczął na mnie, a po moich
plecach przeszedł przyjemny dreszcz, który przez moment sprawił, że nie mogłem
się ruszyć, jedynie patrzyć na niego i chłonąć widok, który znajdował się
przede mną.
– Panie Lu, ma Pan ochotę na lunch?
– J-Ja? – zapytałem, nie dowierzając, a mój
pracodawca uśmiechnął się, po raz kolejny zbijając mnie z nóg. Ten człowiek
właściwie nie musiał robić nic, bym dosłownie zaczynał świrować. – Z miłą
chęcią.
Byłem szalony, że plątałem się w to wszystko, ale
nie potrafiłem trzymać się z daleka od Oh Sehuna.
|CINL|
Z Oh Sehunem kojarzyło mi się wszystko, co
kosztowne i eleganckie. Luksusowe samochody, drogie garnitury i wina, które
kosztowały pewnie więcej od mojej kilkumiesięcznej pensji. W pewnym sensie
miałem rację, moje skojarzenia były trafne, bo w końcu to było jego życie, tak
funkcjonował, to praktycznie było z nim powiązane, ale mimo wszystko przy
Jaehyunie był inny. Ekstrawagancką restaurację, którą wybierał wieczorami,
zamienił na całkiem przytulną, pełną kolorów. Była dosyć duża, ozdobiona
milionem odcieni tęczy, ale gdy tylko do niej weszliśmy, poczułem ten
niesamowicie ciepły klimat, czego brakowało tym wszystkim wieżowcom z surowym,
modernistycznym wyglądem wnętrz.
Jaehyun niemal od razu wskoczył na jedno z wolnych krzeseł i z uśmiechem
na twarzy czekał na Sehuna, który usiadł obok niego, poprawiając swojego synka
tak, by nie spadł. Wydawał się dobrym ojcem i chyba naprawdę tak było, bo
Jaehyun był do niego bardzo przywiązany. Zawsze mi o nim opowiadał, gdy Pani
Irene na chwilę go ze mną zostawiała.
– Mogę lody?
– Lody na deser, Jae – powiedział Sehun stanowczo,
ale mimo wszystko tak ciepło, że chłopczyk od razu zrozumiał, kiwając głową.
Po tym przyszła kelnerka i wzięła nasze zamówienia.
Sam nie wiedziałem, co dokładnie zamówiłem, chyba przez to, że pewne fakty
jeszcze do mnie nie docierały lub robiły to w spowolnionym tempie.
– Wszystko w porządku? – zapytał Sehun, gdy chyba
dłuższą chwilę siedziałem zupełnie bez jakichkolwiek oznak życia. W odpowiedzi
kiwnąłem jedynie głową i uśmiechnąłem się delikatnie, pokazując, by się o mnie
nie martwił, choć zadał to pytanie najprawdopodobniej z grzeczności.
Ewentualnie mogłem mieć tak przerażającą minę, że zrobił to dla własnego dobra.
– Tak, po prostu jestem trochę zmęczony. Przepraszam
– odparłem.
– Och – mruknął, spoglądając na mnie. Jego wzrok
nadal mnie peszył i to nie przez zmęczenie, tak po prostu się zachowywałem. Ale nie mogłem
powiedzieć mu tego wprost. W najlepszym wypadku zrobiłbym z siebie idiotę,
dlatego chciałem tego wszystkiego uniknąć. – W takim razie powinieneś wziąć
kilka dni urlopu. Przepracowanie nie jest niczym dobrym, lepiej wypocząć,
zwłaszcza, że przed nami bardzo dużo pracy – powiedział i wziął Jaehyuna na
kolana, kiedy ten wyciągnął do niego ręce. To był naprawdę słodki widok.
– Nie, w porządku. Wytrzymam – odparłem, a Oh
uśmiechnął się, kiwnąwszy głową.
Po tym przez chwile panowała cisza, którą przerwał
Jaehyun, wyciągając zgiętą na kilka kawałków kartkę z rysunkiem, który tworzył,
gdy pani Irene poszła do biura swojego męża.
– Narysowałem to – powiedział z dumą, pokazując
swoje dzieło tacie.
– Kto to? – zapytał, wskazując na kreski na
krawędzi kartki.
– To ty – odpowiedział i uśmiechnął się szeroko,
niemal podskakując na jego kolanach. Jaehyun był jednym z tych uroczych i
kochanych dzieci, na które nie dało się złościć czy krzyczeć. Wystarczyło
popatrzeć na nie, a cała złość nagle ulatywała. – To ja, a to Luhan!
Gdy wypowiedział moje imię, otworzyłem szeroko oczy
w zdziwieniu. Byłem zaskoczony, ale skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że nie
schowałem małego, przelotnego uśmiechu, gdy pochyliłem głowę na dół.
Wiedziałem, że Jaehyun mnie lubi, w końcu spędzał ze mną dużo czasu, ale jego
pomysły czasem zawstydzały, zwłaszcza teraz, gdy ponownie poczułem wzrok
Sehuna na sobie.
– W takim razie gdzie jest mama?
– Została w domu.
Czasami wydawało mi się, że to wszystko jest
szaleństwem. I właściwie było. Za bardzo związałem się z Jaehyunem, za bardzo
przepadłem, zakochując się w Oh Sehunie. Oh Irene była dla mnie wrogiem, ale
nie mogłem jej tak traktować, ponieważ tak naprawdę ja byłem nic nieznaczącym
dodatkiem w tej całości, znajdującym się gdzieś w tle, który nie ma żadnego
znaczenia. Wiedziałem, że musiałem się ogarnąć i przestać wreszcie żyć snem.
Skończyć z cichym wielbieniem Oh Sehuna i dorosnąć. Wznowić swój plan pięcia
się po szczeblach kariery zawodowej i zostawić uczucia w tyle, które i tak nie
mogły nic zmienić, ponieważ to moje zakochanie, ta miłość była jednostronna.
|CINL|
m u s i c
Te dwa tygodnie minęły niesamowicie szybko. Dopiero
co dowiedziałem się o tym, że w ogóle mam być na Fashion Week w Nowym Jorku, a już siedziałem na jednym z foteli w
samolocie w klasie biznes. Całkowicie różniła się od klasy ekonomicznej, na
którą było mnie stać. Droga była długa i właściwie trwała już od pięciu godzin.
Za oknami widziałem jedynie ocean skąpany w mroku, żadnych świateł, jakby pod
nami rozciągało się jedynie pustkowie. W niewielkiej, okrągłej szybie odbijała
się biała karta włączonego MacBook'a, którego wziąłem ze sobą. Mimo że
wyjeżdżałem z Seulu, nadal byłem w pracy.
Podniosłem wzrok znad urządzenia i przygryzłem
wargę, gdy moje oczy spoczęły na moim pracodawcy. Siedział na białej, obitej
skórą kanapie na drugim końcu pomieszczenia razem z Huangiem ZiTao, który był
jego przyjacielem, a zarówno drugim co do ważności zarządców pisma Vogue Korea, choć nie takim, jak sam
Sehun. Jak zwykle miał na sobie drogi, czarny garnitur, który idealnie
dopasował się do jego smukłej sylwetki, szary krawat i białą, idealnie
wyprasowaną koszulę. Z jego przystojnej twarzy nawet na moment nie schodził
nieduży, ale przyjemny uśmiech, którym potrafił mnie oczarować, nawet jeśli
nawet się nie starał. Mogłem na niego patrzyć przez cały czas, obserwować jak
jego wargi pracują, kiedy mówi, jak koło oczu robią się delikatne zmarszczki,
kiedy się uśmiecha, jak spogląda na zegarek na jego nadgarstku, kiedy chce
sprawdzić, która godzina. Ale to nie było właściwe, ponieważ moje myśli krążyły
przez cały czas tylko wokół tego faceta. Hipnotyzował mnie, w jakiś dziwny
sposób uzależniał od siebie i sprawiał, że nie mogłem myśleć racjonalnie.
Opuściłem szybko wzrok na MacBook'a, gdy Sehun spojrzał
na mnie. Nie chciałem, by wiedział, że się mu przyglądam i być może fantazjuję
zbyt dużo. Ale nie potrafiłem wrócić do pracy, zbyt się rozkojarzyłem, poza tym
nadal czułem, że na mnie patrzy. To spojrzenie przeszywało.
Wziąłem głębszy wdech, gdy kątem oka zauważyłem,
jak Sehun wstaje i zmierza w moim kierunku. Niemal wbiłem się całymi plecami w
kanapę, na której siedziałem, jakbym chciał się przed nim skryć albo uciec. Ale
nie mogłem tego zrobić, pozostało mi jedynie czekać na swój koniec spowodowany
bliskością, której zarówno pragnąłem i się bałem. Zastanawiałem się tylko,
kiedy mi przejdzie. W Vogue Korea
pracowałem rok, nie byłem kimś nowym, już dawno powinienem się z tym wszystkim
oswoić i przyzwyczaić, zwłaszcza do widoku mojego szefa, ale nie potrafiłem,
nawet jeśli naprawdę się starałem.
Prawie podskoczyłem w miejscu, gdy dłoń Sehuna
zamknęła z hukiem laptopa, który spoczywał na moich kolanach. Otworzyłem
szeroko oczy i spojrzałem na niego. Usiadł obok mnie, chowając w kieszeni
spodni swojego najnowszego Iphona.
– Nie musisz teraz pracować – powiedział z
uśmiechem – to nie czas na to.
– Wiem, po prostu... – zacząłem, gestykulując
rękami. – Po prostu pomyślałem, że mógłbym to zrobić teraz, bo i tak się nudzę,
a podziwianie czarnej dziury pod nami już nie jest tak interesujące –
stwierdziłem i uniosłem ku górze kąciki ust, zdając sobie sprawę, że udało mi
się coś powiedzieć, nadal trzeźwo myśląc.
– Ładniejsze widoki będą dopiero gdy wzlecimy na
Amerykę – odparł i spojrzał na moment za okno, gdzie nadal nie było nic prócz
mroku. – Kiedy byłem mały, bałem się latać nad oceanami. Zawsze w głowie
miałem, że jeśli spadniemy i rozbijemy się, nikt na czas nie dotrze na ratunek –
powiedział po dłuższej chwili ciszy, która zapanowała pomiędzy nami. – Rodzice
czasem siłą wciągali mnie na pokład samolotu. Panicznie bałem się wody,
zwłaszcza tak zimnej i ciemnej, jakby pod powierzchnią nie było nic. Jakby była
pustką – dodał, nie spuszczając ze mnie wzroku nawet na chwilę. Nadal czułem
się przez to skrępowany.
– I co pan z tym zrobił?
– Nauczyłem się pływać – odpowiedział prosto, a ja
się uśmiechnąłem, widząc jego rozbawienie. – Niby banalne rozwiązanie, ale
pomogło. Ocean nie był już dla mnie taki straszny i stał się w pewnym rodzaju
piękny. Chociaż znacznie piękniej wygląda, gdy topi się w nim słońce. Wtedy
woda staje się paletą kolorów, tak samo jak niebo, które jeszcze wcześniej było
złote – stwierdził i nakierował wzrok dokładnie na moje oczy. Wtedy mój oddech
zamarł, podobnie jak serce. – Tego nie
da się opisać, tak jak niektórych rzeczy, które lepiej doświadczyć na własnej skórze.
Przez chwile nie robiłem nic, tylko słuchałem jego
głosu i wpatrywałem się w ciemne jak ten ocean oczy. Były zmrużone, ale
skupione na jednym punkcie. I właśnie czułem to, co opisywał Sehun, choć wiem,
że nie powinienem.
– Oddychaj, Luhan – powiedział, pochylając się nade
mną. Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej, a ten specyficzny uśmiech
nadal przyozdabiał jego usta. Dopiero wtedy zorientowałem się, że moja klatka
piersiowa rusza się tylko za sprawą zbyt mocnego bicia serca, a ja się duszę,
desperacko potrzebując tlenu.
– Przepraszam – odparłem po chwili, gdy doszedłem
do siebie. Odsunąłem się nie co od niego i zacisnąłem dłonie na laptopie. –
Chyba naprawdę potrzebuję przerwy w pracy.
Sehun kiwnął głową i wstał.
– Prześpij się lepiej. Została jeszcze połowa
drogi, a w pierwszy dzień nie będziemy mieli dużo czasu na odpoczynek. Ktoś cię
obudzi, jak będziemy dolatywali – obiecał i odszedł, pozostawiając mnie z
uczuciami plątającymi się w moim sercu i myślami, których nie potrafiłem ogarnąć.
I miałem wrażenie, że on doskonale o tym wie.
|CINL|
m u s i c
m u s i c
Fashion Week zaczął się z rozmachem. Dookoła siebie
widziałem światła Nowego Jorku, znanych projektantów, najwyższej klasy modelów
i gwiazdy, które były właściwie wszędzie. Każdy przy mnie wydawał się
niesamowicie ważny, bardziej doświadczony i mniej speszony. Przez cały pokaz
trzymałem się Sehuna, prawie nie spuszczałem z niego wzroku, co dla innych to
musiało wydawać się dość zabawne. Ale nie zamierzałem przestać, ponieważ będąc
w jego pobliżu czułem się bezpieczniej, ponieważ to już nie był Seul, mój dom,
a Nowy Jork, jedno z największych miast świata, w którym teraz byłem, czując
się jak nic nieznacząca mrówka pośród modowych gigantów.
Po zakończonym pokazie Sehun razem z Kirsem Wu, który
wraz z żoną - Wu Jinah pojawił się w Nowym Jorku, oraz z ZiTao, Kim Jonginem,
również pracującym dla Vogue Korea, jego
narzeczoną Jung Krystal - modelką, i mną udał się do jednej z tych eleganckich
restauracji, które zawsze mi się z nim kojarzyły. Dookoła nas nie było wiele
stolików, reszta znajdowała się pewnie za oddzielającymi pomieszczenia specjalnymi
ścianami, ale mimo to nie byliśmy sami. Nie lubiłem takich wnętrz, ale ta
równie jak mała restauracja w Seulu, którą wybrał kiedyś Jaehyun była dosyć przytulna,
nawet jeśli otaczały mnie kawowe ściany, wielkie okna z widokiem na przykryte
nocą miasto i kosztowne żyrandole, których kryształy mieniły się w pociągłych
lustrach, w których odbijałem się i ja.
Siedziałem prosto na niewygodnym krześle, patrząc
po kolei na każdego z zaproszonych. Kris Wu zawsze był dość surowy, miałem z
nim kontakt kilkukrotnie, kiedy musiałem ustalić parę ważnych rzeczy dotyczących
pokazu, ale poza pracą zdał się być całkiem inny, zwłaszcza przy swojej
pięknej, długonogiej żonie. Jinah z łatwością mogłaby wziąć udział w wyborach
na Miss Korei i bez przeszkód by je wygrała. Miała cudowny uśmiech, duże oczy,
zgrabną sylwetkę i długie, falowane blond włosy, który ładnie spięte, opadały
na jej odkryte ramiona. Nie odzywała się zbyt dużo, ale przez cały czas
towarzyszyła swojemu mężowi, który z przyjemnością ją adorował. Obok znajdował
się Zitao razem z Jonginem, którzy pomiędzy sobą wymieniali się komentarzami dotyczącymi
zapewne pokazu, który dobiegł końca dwie godziny wcześniej. Krystal również się
nie nudziła, włączała się do rozmowy, czasami ukradkiem spoglądając w wielkie
lustra, by upewnić się, że wygląda olśniewająco jak zwykle. Swoje brązowe włosy
upięte miała w wysokiego koka, który odsłaniał długie, szafirowe kolczyki
idealnie pasujące do schludnej, ale wieczorowej sukienki, a czerwone usta
ciągle wykrzywiała w uśmiechu. Jednak największą uwagę jak zwykle przykuwał
człowiek, który siedział naprzeciwko mnie. Idealnie ułożone blond włosy, czarny
garnitur i ten uśmiech. To on dla mnie wyróżniał się najbardziej, choć dla
innych z łatwością mógłby zniknąć w tłumie.
– Irene nie chciała przyjechać? – zapytał zdziwiony
Wu, odkładając kieliszek wina. To był ten moment po skończonej kolacji, kiedy
miał niebawem pojawić się równie dziwny deser. Czułem, że mimo wszystko wyjdę z
tej restauracji głodny. – Dobrze wiem, jak uwielbia pokazy. Byłaby tu w siódmym
niebie – stwierdził i uśmiechnął się, przez chwilę spoglądając na Jinah.
– Nie mogła przyjechać – odparł – coś ją zatrzymało.
– To wielka szkoda – powiedział, a ja w głowie
zaprzeczyłem. Byłem okropny, ale cieszyłem się, że nie ma z nami tej kobiety.
Mimo wszystko nadal mnie denerwowała. Żałowałem tylko, że nie było Jaehyuna.
Wiedziałem, że to nie miejsce dla niego, poza tym mały miał przedszkole, ale
naprawdę czasem brakowało mi tego urwisa. – W ogóle, pomyślałem, jeżeli byłaby
chętna – zaczął powoli Kris, patrząc na Sehuna – że może spróbować w mojej
agencji. Na moje oko nadawałaby się idealnie na modelkę.
Sehun uśmiechnął się i kiwnął głową, biorąc łyk wina.
– Gdy wrócimy, możesz z nią to przedyskutować –
stwierdził po chwili, odkładając lampkę wina na stolik. – Myślę, że będzie zainteresowana
propozycją. Już dawno chciała się wyrwać z domu, a nie miała okazji, poza tym
nie chciała pracować w naszej firmie – skomentował. – Nawet lepiej, jeśli spróbuje
u ciebie. Będzie miała większe możliwości, których ja nie zapewnię jej u siebie.
Wtedy Kris się zaśmiał i zgodził się z Sehunem,
który jedynie uśmiechnął się półgębkiem, westchnąwszy z ulgą, jakby cieszył
się, że temat Irene dobiegł końca. Być może było to jedynie moje wrażenie, a
tak naprawdę za nią tęsknił. Niczego nie mogłem być pewien, zwłaszcza w takich
sprawach. Nie powinienem w ogóle przysłuchiwać się tej rozmowie, nie powinno
mnie tu być.
– Luhan. – Gdy usłyszałem swoje imię, prawie
spadłem z krzesła. Dlatego już dawno chciałem opuścić to miejsce. – To
niespodzianka, że również zjawiłeś się na Fashion
Week. Szczerze powiedziawszy bardziej obstawiałem, że będzie to Irene, nie
sekretarka – zażartował Kris. – Irene nie jest zazdrosna? Jinah pewnie dawno
miała już te swoje podejrzenia – zaśmiał się i pocałował ukochaną w policzek.
Ona jedynie delikatnie się uśmiechnęła.
– Nie ma powodu – odpowiedział krótko, dosyć
chłodno. Coś w jego tonie było innego.
– Daj spokój, Sehun – odezwał się Tao – wszyscy
wiemy, że wcale nie jesteś takim przykładnym mężem, jak wszyscy myślą –
stwierdził.
– Co nie znaczy, że rzucam się na każdą osobę,
którą spotkam – skomentował i zmrużył oczy, a mną zmroziło. Nie lubiłem tego
jego tonu, zawsze taki miał, gdy był zły. Coraz bardziej chciałem, by ta
kolacja się skończyła, ponieważ temat, który powoli skierowywał się na mnie był
niebezpieczny. Nawet jeśli nikt z zebranych nie miał pojęcia o uczuciach,
jakimi darzyłem Oh Sehuna, to lepiej było, by tak pozostało, już na zawsze.
– Ale masz słabość do słodkich buziek – wtrącił
Jongin, spoglądając ukradkiem na mnie, a ja oblałem się rumieńcem.
– Nie tylko ja jeden.
– Dlatego wybrałem Krystal – zaśmiał się Kim i
pocałował Jung prosto w usta.
Wiedziałem, że Sehun nie był zadowolony z rozmowy.
Swoje prywatne sprawy zawsze wolał zostawiać dla siebie i rozwiązywać problemy,
które dręczyły go samotnie. Teraz był w Nowym Jorku, właściwie to w wyjeździe
dotyczącym swojej pracy i nie był nijak powiązany z jego rodziną. Widziałem
jego wzrok, to, jak miał tego wszystkiego dość. Jego wyraz twarzy mówił, że
potrzebuje odpoczynku, porozmawiania o czymś innym, być może o biznesie i
zarabianiu pieniędzy, w czym był mistrzem. Chciał uciec od tej rozmowy tak jak
i ja. Dlatego też przestałem się czuć tak bardzo w tym wszystkim samotny.
Chwilę potem ten temat ucichł, wraz z momentem, gdy
podano nam deser. Nie byłem wielkim fanem słodkości, zwłaszcza tak
wyrafinowanych, jakie podano nam wtedy, ale postanowiłem zatkać sobie tym buzie
i siedzieć cicho. Nieodzywanie wychodziło mi niesamowicie dobrze, co być może
było efektem tego, że Sehun siedział niedaleko. Zawsze, gdy był w pobliżu,
brakowało mi słów. Nie wiedziałem co powiedzieć, ponieważ to wszystko mieszało
się w mojej głowie. Na dłuższą metę było to niesamowicie męczące.
Ale jeszcze gorszym było znajdowanie się od niego
daleko.
|CINL|
Fashion Week
minął szybko. Dopiero co widziałem Nowy Jork z lotu ptaka, znajdując się wysoko
w niebie, oczekując na lądowanie i pierwszy pokaz, a już miałem to wszystko za
sobą, mając świadomość, że jutrzejszego wieczoru wyruszę w drogę powrotną do
Seulu. Mimo to, całe to przedsięwzięcie nie mogło zakończyć się tak łatwo.
Zamykało je after party, które
zostało zorganizowane w wielkiej sali bankietowej w hotelu The Westin, w którym się zatrzymaliśmy. Pojawiło się tam wiele tych
gwiazd, których nieraz spotykałem na pokazach. Wszyscy ubrani wieczorowo,
suknie i garnitury od znakomitych projektantów, bajeczne fryzury i
nieprzesadzone, ale starannie wykonane makijaże... to mnie otaczało, to było
tym, co miałem zapamiętać do końca swojego życia, ale mimo że zawsze pragnąłem
doświadczyć czegoś podobnego, wcale nie czułem się dobrze. Było mi duszno, a w
głowie kręciło mi się tak bardzo, jakbym dopiero co zszedł z wielkiej,
szybko kręcącej karuzeli. Mogłem iść do swojego pokoju, ale wiedziałem, że gdy
zamknę oczy i zasnę, to wszystko szybko się skończy, a ja będę żałował, że nie
dotrwałem do końca.
Wziąłem głębszy wdech, rozglądając się dookoła.
Właściwie jeśli miałem być szczery, byłem zupełnie sam. Sehun gdzieś zniknął
jakieś pół godziny temu, podobnie jak Zitao. Widziałem jedynie Jongina i
Krystal, którzy rozmawiali z Krisem Wu i jego żoną. Ja natomiast stałem jak
ostatnia ofiara na środku Sali, zaciskając w ręce kieliszek szampana. Wypiłem
już go dosyć sporo, ale nadal wiedziałem co się ze mną dzieje i co robię. Nie
byłem bardzo pijany, byłem może tylko trochę bardziej rozmowny i odważny.
Mimo wszystko wiedziałem, że nie wytrzymam zbyt
długo w tej duchocie, która panowała w środku. Odpiąłem nawet dwa guziki białej
koszuli, ale to nic nie dało.
– Przepraszam – mruknąłem, kierując się w stronę
drzwi balkonowych.
Gdy otworzyłem drzwi, zauważyłem, że na balkonie
nie byłem sam. Stał tam jeszcze ktoś, jakiś mężczyzna, który schylony,
spoglądał w dół. Na zewnątrz było dosyć chłodno mimo ciepłej pory roku, przez
co wsunąłem dłonie do kieszeni marynarki
i ruszyłem w stronę barierek. Z dołu słyszalny był hałas uliczny,
silniki przejeżdżających samochodów, reklamy, głosy zmieszane ze świstem
wiatru. To on krótką chwilę później zniszczył moją fryzurę, roztrzepując
kosmyki na każdą możliwą stronę. Przeczesałem je dłonią i również podszedłem do
barierki, by oprzeć się o nią i zaczerpnąć powietrza.
– Luhan. –
Usłyszałem swoje imię. Spojrzałem w tamtą stronę.
– Pan Oh – szepnąłem.
– Mów mi Sehun – powiedział i wyprostował się
nieco. – Gdy mówisz mi na Pan, brzmi to strasznie sztucznie – stwierdził, a ja
zacisnąłem usta.
– Przepraszam – odparłem – ale nie powinienem...
– Nawet jeśli cię o to proszę? – zapytał, a ja milczałem.
Wziął to za odpowiedź, a cała ta sytuacja była dla mnie niezręczna. Kolejnego
dnia i tak wrócimy do Korei, a ja znów przestawię się na ten stary tryb i
ponownie będę zwracał się do niego inaczej. Jeden wieczór nic nie zmieniał. – Też
czułeś się tam tak okropnie?
– Tak – powiedziałem – w środku nie mogłem oddychać
– dodałem i uśmiechnąłem się blado, podążając za wzrokiem Sehuna, który
wpatrywał się w obraz malujący przed nami. Widziałem niebo pozbawione gwiazd,
ale zastępowały je światła wieżowców, które pięły się wysoko nad naszymi
głowami. Mimo wszystko było magicznie, zwłaszcza dzięki tej osobie, która
dotrzymywała mi towarzystwa. – A pan... – zamilknąłem, uświadamiając sobie, że
popełniłem błąd. Przyzwyczajenie. – Dobrze się czujesz? Nie wyglądasz
najlepiej. Mogę wrócić po szklankę wody...
– Nie, w porządku – szepnął i zamilkł. Przez chwile
pomiędzy nami panowała cisza, nie odzywał się nikt, ale mimo wszystko nie było
to nic niezręcznego. Wiedziałem, że Sehuna coś gryzie i musi się zebrać w
sobie, by to powiedzieć. Nie musiał tłumaczyć się mnie. – Mógłbym powiedzieć,
że jest świetnie – prychnął i spojrzał na mnie, taksując moje ciało swoim
wzrokiem. – Rozstaję się z Irene. Myślałem, że potrwa to dłużej, ale przyjęła
to ze spokojem.
– Co? – dopytałem w zaskoczeniu.
– Przez ostatni czas stało się naprawdę wiele, mimo
że nikt inny poza mną nie potrafił tego zauważyć – zaczął i obrócił się,
opierając plecami o barierkę. Swoje ręce przeplótł na piersi i swój wzrok
zatrzymał na mnie. – Trudno to wytłumaczyć, bo nikt inny nie potrafi zrozumieć.
– Może ja będę potrafił – zaproponowałem i
zbliżyłem się do niego o kilka kroków. Sehun
oblizał wargi i uśmiechnął się, kręcąc głową.
– Moich uczuć i myśli nie da się zrozumieć –
stwierdził – ale to wszystko przez ciebie, Luhan. Jeszcze rok temu, kiedy nie
wiedziałem o twoim istnieniu, myślałem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem
na świecie. Miałem piękną żonę, wielką firmę, tyle pieniędzy, że mógłbym kupić
jakiś kraj i najcudowniejszego syna na świecie, myślałem wtedy, że jestem
szczęśliwy, ale nie rozumiałem pojęcia tego słowa. Chyba nadal nie rozumiem –
opowiedział i podszedł do mnie bliżej. Czułem jego mocne perfumy i dłoń, która
zacisnęła się na moim ramieniu.
– Ale... ja nic nie zrobiłem – odpowiedziałem
zniżonym tonem głosu, wpatrując się w jego ciemne oczy. Wtedy ponownie się uśmiechnął.
– Mylisz się, Lu – szepnął – ponieważ kiedy cię
zobaczyłem, zrozumiałem, że jest coś, czego nie mam. Coś, co sprawia, że staję
się szalony, a moje serce jest gotowe, by wyskoczyć z mojej klatki piersiowej. I
najśmieszniejsze jest to, że nie potrafiłem tego w żaden sposób powstrzymać.
Dzień po dniu to wszystko stawało się jeszcze bardziej szalone, a ja
zrozumiałem, że Irene nie da mi tego, co możesz dać mi ty.
Przełknąłem ślinę, czując, jak i moje serce bije
szybciej niż zazwyczaj. Moje dłonie trzęsły się podobnie jak reszta ciała, natomiast
oddech zamarł, wraz z wszystkimi myślami. Potrafiłem jedynie wpatrywać się w
twarz Sehuna, która znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Jego oddech
uderzał w moje policzki, a oczy cały czas śledziły moje ruchy, ale wbrew
wszystkiemu, nie czułem się skrępowany.
– Masz marzenia, Lu? – zapytał, a ja kiwnąłem
głową.
– W tej chwili mam jedno.
– Jakie?
– Będę szalony, jeśli powiem, że w tej chwili nie
marzę o niczym innym, tylko o tym, by cię pocałować?
Nie takiej reakcji się spodziewałem, ponieważ nie
wyśmiał mnie, nie odwrócił się i nie wyszedł, ani nie zezłościł, a w zamian
tego lekko uśmiechnął, usadawiając swoją drugą rękę na moim lewym ramieniu.
– Więc to zrób. Jeśli nie, ja pocałuję ciebie.
– Ja... – Nie pozwolił mi dokończyć.
Nim cokolwiek powiedziałem, jego usta złączyły się
w pocałunku z moimi. Nie było w tym niczego delikatnego, raczej pasja i
namiętność, której od zawsze potrzebowałem. Moje wargi łączyły się z jego w
szalonym tempie, oddając wszelkie uczucia, które w tamtej chwili odczuwałem.
Jego dłonie przyciągnęły mnie jeszcze bliżej do siebie, a usta pogłębiły pocałunek.
– Mieliśmy takie samo marzenie – szepnął w moje
usta. – Czy w takim razie będę szalony, gdy powiem, że chcę pójść o krok dalej?
W odpowiedzi ponownie go pocałowałem.
|CINL|
Światła wszystkich wieżowców Nowego Jorku mieniły
się na drogiej podłodze apartamentu znajdującego się na najwyższym piętrze
hotelu, ale hałasu z zewnątrz nie było słychać, jedynie nasze przyspieszone,
ciężkie oddechy i kołatanie serca, które w mojej piersi biło szybciej
niż zazwyczaj. Moje dłonie drżały, a oczy przymykały się w zawstydzeniu, ale
mimo wszystko nie chciałem, by ta chwila się kończyła. Była jak sen, tak bardzo
odległa, ale mimo wszystko realna, bardziej niż marzenia czy cele, które sobie
wyznaczyłem. Chłonąłem ją powoli, mimo iż przemijała szybko. Czas nie stawał,
biegł, zabierając mi dotyk Sehuna, który był na całym ciele. Jego duże ręce badały
przez materiał koszuli moje plecy, potem zjechały niżej, by szczupłe palce
wreszcie mogły zacisnąć się na moich pośladkach.
Nie miałem kiedy nawet westchnąć. Jego pocałunki
były brutalne, a wargi nawet na moment nie odrywały się od moich. Brakowało mi
tchu, ale odsunięcie się od jego ust zabrałoby kilka cennych sekund, których
już nigdy nie mógłbym nadrobić. Dlatego zamykałem oczy i wpijałem się w wargi
Sehuna mocniej, unosząc dłonie na wysokość jego torsu, by w końcu zacisnąć
dłonie na jego czarnej koszuli. Zmięła się w tamtym miejscu, pozostawiając
nietrwały ślad, który rankiem przypomni o każdym dotyku, który tak chętnie
chłonąłem tamtego wieczoru. I przestawałem myśleć o konsekwencjach, nawet jeśli
miały całkowicie mnie pogrążyć. Liczyła się ta chwila.
Moje nogi splątały się, gdy Sehun ruszył do przodu,
niemal siłą popychając mnie w stronę łóżka, ale mimo to nie pozwolił mi upaść.
Zacisnął mocno ręce na moich biodrach, nie przerywając pocałunku, który stał
się jeszcze bardziej mokry i namiętny. Potem swoje dłonie uniósł tak, by
szybkim ruchem rozerwać moją koszulę, nie chciał rozpinać guzików po kolei, jak robiłem
to ja. Ale za każdym razem, kiedy odpiąłem pojedynczy guzik, moje palce
dotykały jego rozgrzanej, gorącej skóry na klatce piersiowej, która unosiła się
wraz z każdym kolejnym oddechem zaczerpniętym w pośpiechu.
Nie protestowałem, gdy ściągnął ze mnie koszulę i
odpiął pasek, ale moje serce zabiło mocniej.
– Nie denerwuj się – wyszeptał wprost do mojego
ucha, zahaczając językiem o jego płatek. Czuł drżenie mojego ciała, być może
rozkoszował się nim, a być może tylko go to bawiło, ale nie potrafiłem się
uspokoić. Czułem, jakby każda cząstka mnie miała w tamtej chwili dokładnie
eksplodować, ale sam nie wiedziałem czy z zawstydzenia, czy może raczej z
podniecenia, które zacząłem odczuwać coraz bardziej intensywniej. Zabrnąłem do
tego miejsca, skąd już nie potrafiłem zawrócić, mogłem jedynie brnąć w to
wszystko dalej. Nikt jednak nie powiedział, że tego nie chciałem.
Chwilę potem złapał moją szczękę w swoją dłoń i
nakierował mój wzrok na jego twarz. Jego oczy świeciły, a usta były wilgotne od
mojej śliny, ale mimo to wyglądał jeszcze bardziej perfekcyjnie niż zawsze.
Wydawał się cholernym, nieosiągalnym ideałem, który nie może istnieć naprawdę.
Zero blizn, mocno zarysowana szczęka i figlarny uśmiech perfekcjonisty,
który następnego dnia prawdopodobnie odtworzę w swojej głowie jeszcze miliony razy.
– Wiesz, że nie możesz teraz się wycofać? – zapytał
niskim tonem głosu, przejeżdżając kciukiem po moich ustach.
– Nikt nie powiedział, że chcę to zrobić – odparłem
i oddałem uśmiech, który zabłądził również gdzieś i na moich wargach.
Prawdopodobnie były spierzchnięte od całowania i gryzienia, musiałem też
wyglądać żałośnie półnagi z rozczochranymi włosami, w których wcześniej
Sehun trzymał dłonie, ale wyglądał, jakby wcale mu to nie przeszkadzało. Jakby
było to najnormalniejszą rzeczą na całym świecie.
I znów mnie pocałował, po raz kolejny gwałtownie,
ale myślę, że przyzwyczaiłem się do tego. To był pewien schemat, do którego musiałem się dopasować. Powinienem naśladować wtedy jego ruchy warg, ocierać swoim
językiem o jego i cicho wzdychać mu w usta, gdy jego ręce rozpinały moje
spodnie, specjalnie ocierając się o moje przyrodzenie. Starałem się uspokoić moje
ciało, nie trząść się tak mocno i nie mdleć. Po prostu przylegałem mocno do
Sehuna, zsuwając z jego ramion koszulę, którą odpiąłem do końca. Czarny
materiał spadł na ziemię, ukazując idealne ciało, do którego wcześniej moje
oczy nie miały dostępu. Jego ramiona były szerokie, lekko umięśnione, tak jak płaski, wyrobiony brzuch ze ścieżką włosów, która biegła za czarne bokserki od Calvina Klein’a .
– Ty też nie możesz tego zrobić – powiedziałem
cicho, oddychając głośno. Przelotnie zerkałem na jego ciało, sunąc prawą
dłonią od szyi po ramię. Jego skóra w dotyku była przyjemna, ciepła, nie tak
delikatna jak myślałem, ale równocześnie nie szorstka. – Też nie możesz się
wycofać – wyjaśniłem i przymknąłem oczy, zbliżając swoje usta do jego torsu.
Pocałowałem go tam, by po chwili ucałować jeszcze szyję i się uśmiechnąć,
słysząc tak bardzo oczekiwane słowa.
– Nawet jeśli protestowałbyś, nie wyszedłbym stąd –
szepnął, a jego ciepły oddech owiał moją twarz.
Chwilę potem poczułem, jak upadam. Moje nagie plecy
zderzyły się z aksamitną, czarną pościelą, w której niemal utonąłem. Nim jednak
zdążyłem nawet na kilka centymetrów unieść się ku górze, zauważyłem Sehuna,
który opadł kolanami pośrodku moich rozchylonych ud. Nachylił się nade mną
gwałtownie i złączył nasze wargi, niemal zszarpując ze mnie spodnie. Jego
paznokcie nieco drażniły moje uda, które w kontakcie z zimnym powietrzem stały
się wrażliwsze na dotyk. Jęknąłem, nie kontrolując tego, co robię. Szczerze
powiedziawszy, już dawno straciłem kontrolę nad własnym umysłem i ciałem, tak
łatwo oddałem ją człowiekowi, który był dla mnie tym odległym marzeniem,
nieosiągalnym pragnieniem, którego przecież nie mogłem zdobyć. A jednak się
udało i nawet jeśli potem będę miał złamane serce, nie dbałem o to późniejsze
dobro, a o przyjemność, która została dana mi w tej jednej chwili.
Moje bokserki zniknęły wraz ze spodniami, tak samo
jak godność, która przestała się liczyć. Uniosłem głowę do kolejnego pocałunku,
który Sehun ofiarował mi sekundę później, niemal od razu wpychając swój język
pomiędzy moje wargi. Moje dłonie w pośpiechu odpinały jego spodnie, gdy
starałem się całkowicie skupić na pocałunku, jakim mnie obdarowywał. Pomógł mi
zsunąć materiał wraz z bielizną z jego nóg, by po chwili podobnie jak ja,
ponownie pozostać bez całkowitego odzienia, skąpany w mroku. Okrywała nas
tylko hotelowa pościel, która przez dosyć śliską fakturę momentami zsuwała się
z naszych ciał. Jednak z każdą sekundą te stawały się coraz bardziej mokre i
gorące, tak samo jak powietrze, którym niemal zacząłem się dusić.
– Oddychaj, Luhan – powiedział wprost do moich ust,
nim naznaczył je kolejnymi pocałunkami. Przestałem liczyć, ile razy już to
zrobił, zgubiłem się w momencie, gdy wyszliśmy z balkonu i wsiedliśmy do windy. –
Spokojniej – dodał, zjeżdżając idealnie wykrojonymi ustami na zarys mojej
szczęki, potem na szyję, po której przejechał językiem, zostawiając długi,
mokry ślad. W międzyczasie jego dłonie rozsunęły szerzej moje nogi, a jego duża
męskość wraz z ruchem jego ręki przejechała po moich odkrytych pośladkach.
Westchnąłem cicho, wsuwając dłoń w jego nadal idealnie ułożone włosy. Były
miękkie, mimo że rozjaśniał je odkąd tylko pamiętałem. Chwilę potem swoje
przyrodzenie nakierował na moje wejście, w które wszedł najpierw powoli, a gdy
główka jego penisa weszła cała, pchnął do końca, wydobywając z mojego gardła
mocny krzyk. Wraz z tym zacisnąłem kurczowo palce jednej dłoni na kosmykach
jego włosów, natomiast drugiej na pościeli. Zabrakło mi oddechu.
– Boli – szepnąłem, oddychając głęboko. Czułem, jak
po moich policzkach spływają łzy, ale Sehun starł je szybko swoimi ustami, by
na końcu znów pocałować moje.
– Zamknij oczy – rozkazał, co szybko uczyniłem – i
postaraj się po prostu czuć. Czuć to, co nadejdzie zaraz – polecił, a ja kiwnąłem
głową, oplatając jego biodra swoimi nieco trzęsącymi się z nadmiaru emocji
nogami. I wtedy to właśnie się stało, poruszył się, najpierw sprawiając mi
ponowny ból, nawet jeśli chciał być ostrożny i zaoszczędzić mi tego. Po raz
kolejny spadło kilka łez, które wsiąknęło w pościel. Kolejne pchnięcia były
podobne, jego biodra poruszały się szybko, dosyć drapieżnie, a ja miałem
wrażenie, że jego męskość rozrywa mnie od środka. Poprzez ten wir, który nagle
wybuchł w mojej głowie, słyszałem ciche pomruki zadowolenia Sehuna, który już powoli
znajdował swoją rozkosz, ja swojej nie potrafiłem, choć przysięgam, że mógłbym
zadowolić się jego samym dotykiem i pocałunkami, które wznowił.
Wchodził we mnie głęboko i sprawiał, że krzyczałem.
Nieważne, że bolało, to uczucie dyskomfortu w końcu zniknęło i pojawiło się
nowe, całkiem przyjemne, które potem wypełniło cały mój brzuch. Pragnąłem, by
stało się intensywniejsze, bardziej namacalne i realne.
– Achh-h! – wyjęczałem głośno, gdy główka jego
penisa trafiła prosto w moją prostatę. Wtedy zacisnąłem łydki mocniej na pasie
Sehuna, niemal dociskając się do jego przyrodzenia i żądając o więcej. Swoimi
ruchami i mową ciała wręcz o to błagałem, w bezsłowny sposób pokazywałem mu,
jak cholernie bardzo go potrzebuję. Wiedziałem, że mnie rozumiał, ponieważ
przyśpieszył, wsuwając się we mnie aż po samą nasadę swojej męskości. Czułem jak jego jądra złączają się z moimi pośladkami, a jego dłonie odnajdują moje,
by w końcu spleść nasze palce razem, nie przerywając ani na moment tej
przyjemności, która wreszcie stała dostępna dla nas obu.
Pamiętam, że mocno zacisnąłem swoje palce na jego
dłoniach, kiedy czułem, że jestem bliski spełnienia. Praktycznie trzymałem się
na krawędzi, balansując pomiędzy rozkoszą a świadomością, którą w jednej chwili
traciłem. Zaślepiała mnie przyjemność, ponieważ mój mózg skupiał się tylko na
odczuwaniu wszystkich bodźców dawanych z zewnątrz.
Czułem, kiedy zbliżał się koniec. Wtedy zacisnąłem
mocniej nogi i jęknąłem głośniej poprzez ten nierówny oddech, który ciężej było
mi zaczerpnąć. Wygiąłem plecy w łuk, dochodząc z imieniem Sehuna na
ustach na jego i swój brzuch. Wraz z tym zacisnąłem się wokół jego męskości, co
utrudniło jego ostatnie pchnięcia, ale podkurczył nogi i wepchnął mocniej,
osiągając swoje własne spełnienie. Czułem jego oddech na mokrej od potu szyi i
spermę, która wciąż we mnie była. To był ten moment, kiedy staraliśmy
ustabilizować bicie swoich serc i wyrównać oddechy, jeszcze raz przelotnie się
całując.
Sehun zsunął dłoń z mojej na biodro i pocałował zagłębienie mojej szyi.
– Jesteś piękny, Lu – wyszeptał, a ja zrozumiałem,
że nie śnię, że to wszystko stało się naprawdę.
– A ty tak bardzo nierealny.
Wtedy uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie
mocno, pozwalając, bym został w tych ramionach do następnego ranka.
|CINL|
m u s i c
m u s i c
Ten ranek był całkiem inny niż wszystkie inne,
które wcześniej przeżyłem. Zawsze budziłem się w pustym łóżku w moim
mieszkaniu, w którym również nie było nikogo. Zakopywałem się wtedy w zimną
pościel i obserwowałem Seul, który powoli budził się ze snu. Leżałem ze
świadomością, że czeka mnie masa pracy, ale po tym wstawałem i automatycznie
wręcz wszystko wykonywałem. Ten poranek jednak się różnił od tego schematu,
który utworzyłem żyjąc w Korei. Teraz leżałem na wielkim łóżku, wśród ciemnej,
ciepłej pościeli, z głową położoną na czyjejś klatce piersiowej. Przez moment
myślałem, że to sen. Nie chciałem się wybudzać, bałem się, że gdy otworzę oczy,
to wszystko okaże się niczym. Wielką pustką. Ale gdy przesunąłem rękę do góry,
poczułem rozgrzaną skórę i wiedziałem, że mój dotyk mnie nie oszukuje.
Gdy otworzyłem oczy, pierwszym, co zobaczyłem była
jasność. Przez wielkie okna wpadały pierwsze promyki słońca oświetlając nasze,
wtulone w siebie sylwetki.
– Wstałeś – powiedział cicho Sehun, gdy uniosłem
głowę do góry. Mimo że przez chwilę czułem się, jakbym dryfował w niebie, to
zarazem chciałem uciec. Schować się przed jego wzrokiem i ukryć przed
problemami, ale zostałem, wtulając się w niego mocniej. Czułem nierówne bicie
jego serca, które sprawiało, że się uśmiechałem.
– Sehun – szepnąłem, zaciskając palce w pięść.
Denerwowałem się. – To, co wydarzyło się w nocy... nie żałujesz? – zapytałem i
spojrzałem na niego w oczekiwaniu.
Mężczyzna uśmiechnął się i przewrócił mnie na
plecy, przygwożdżając do łóżka. W swoje dłonie złapał moje ręce i nachylił się
nade mną, zbliżając swoją twarz do mojej.
– Nigdy nie będę tego żałował – odparł i pochylił
się bardziej, by pocałować moje usta. – Posłuchaj, Lu – zaczął, nie zmieniając
pozycji. – Jesteś tym, co chcę mieć, czego pragnę całym sobą i wiem, że nie
mogłem lepiej trafić, ponieważ jesteś cudowny – szepnął, a ja czułem, że moje
policzki oblał rumieniec. – Jaehyun cię uwielbia, ja szaleję na twoim
punkcie... Potrzebuję cię, Luhan. Nie jako sekretarkę czy kogoś na jedną noc.
Potrzebuję cię w swoim życiu.
– Więc w nim zostanę – szepnąłem, a Sehun
uśmiechnął się.
– I tak nie pozwoliłbym ci odejść – skomentował, a
ja zaśmiałem się.
Uciszył mnie dopiero jego słodki pocałunek.
|CINL|
Pomysł ff zaczerpnięty z promptsu, jedynie trochę zmieniony, ponieważ mimo wszystko chciałam, by Sehun miał żonę. Napisałam, bo chciałam coś dodać ze względu, że dawno nic nie pojawiło się na tym blogu, a jestem dopiero w trakcie pisania Let's talk about love i Devil may cry. Mimo wszystko mam ochotę napisać jakiś one shot z wolf!au. Co o tym myślicie, chcielibyście poczytać coś o wilkach i starych, średniowiecznych czasach? :3
xoxo buziaki <3
Jezu, kocham cię za tego shota ;_; Kocham całą twoją twórczość i dosłownie piszczałam, kiedy zobaczyłam powiadomienie o tym oneshocie XD I smuuuttt! Lubię smuty, a ten był zajebiście zajebisty. Cały oneshot był tak jakiś... kurde! Nawet nie mogę tego określić. Hunhany twojego autorsta mogę czytać w kółko, bo są perfekcyjne :3 No po prostu c u d o! Chciałabym pisać jak ty ;__; I wolf!au asdfghjkl chce, pragnę :3 Zresztą, wszystko co piszesz wydaje się perfekcyjne. Shot cudny, naprawdę. Moje feelsy przeżywają to naprawedę mocno, a ja nawet nie shippuje hunhana... Ale dobra, fangir made on, co się dziwić :3 Czekam na inne twoje twory. Weny i zdrowia. Pozdrawiam mocno! :3
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy kiedykolwiek u Ciebie komentowałam (może pod inną nazwą użytkownika się zdarzyło?), więc tym razem coś napiszę - a przynajmniej się postaram, nie jestem zbyt dobra w pisaniu komentarzy...
OdpowiedzUsuńUrocze, serio, nie mogę przestać się zachwycać. Czytało się przyjemnie, gładko i bez problemów, idealne na ciche wieczory z gorącą herbatą w ręku, rozpływam się. Ogółem Twój styl jest niesamowity, z niezwykłą łatwością tworzysz cudowne opisy, które mogłabym zacząć wypisywać na ścianie sypialni, gdybym tylko potrafiła ładnie pisać... Czasami po przeczytaniu jakiegoś wyjątkowo świetnego akapitu, zdania czy nawet słowa siedzę i wpatruję się w ekran jak zaczarowana, nie do opisania, co potrafisz zrobić z człowiekiem, naprawdę.
Co do oneshota - krótki, treściwy, nie ma niepotrzebnych opisów, nawet powiedziałabym, że dodanie czegokolwiek mogłoby zepsuć całą jego magię. Szczególnie chwyciły mnie za serce dialogi Sehuna i Luhana, a ich pocałunek na balkonie i to rozmawianie o marzeniach było niesamowite. Sprawiasz, że prosta i nieskomplikowana fabuła opowiadania wciąga bardziej niż wydawane teraz książki. Zachwycam się dosłownie każdym Twoim opowiadaniem, w każdym jest coś wartościowego, co zapada na długo w pamięć. Czasami jedno Twoje zdanie lub krótka metafora potrafią mi chodzić po głowie cały tydzień i nie mam ich dosyć.
Życzę weny i czekam na więcej~ z chęcią oczywiście przeczytam oneshot z wolf, śmiało pisz ^^;;
Idealne :')
OdpowiedzUsuńOmg, ok. Powiem to całkiem szczerze, ale od tego smuta Gomili z HunHanem (pewnie pamiętasz xD) to nie czytałam dobrego polskiego ff, bo ich po prostu nie było. Nic nie sprawiło, że krzyczałam, czy piszczałam z feelsów. Aż tu nagle takie bum! Uszati i smut z HunHanem. Do tego fabuła, która chyba jest moją ulubioną aktualnie, bo ten Sehun... :>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojęcia jak świetne jest to ff, jak przyjemnie się je czytało. Fabuła - genialna, bo CEO Sehun to mój bóg. Ale to już wiesz. Luhan jako sekretarka, to mój typ :> Serio, fajny chłopak z niego tutaj, bo wydaje się miły, pracowity i konsekwentny. Ale stracił głowę przez Oh Sehuna, ale to mu wybaczam. Ale Sehun tu to taki czerswty chleb, cholercia. No bo, skoro od SAMEGO POCZĄTKU coś czuł do Lu i go pragnął to kuźwa mógł te swoje super dupsko ruszyć! A nie milczał jak ogórek w słoiku. Pieprzony burak z niego ;-; Znaczy xD To raczej on pieprzy, ale idk. Własnie, smut był genialny i krzyczałam. Ja Ci tak zazdroszczę tego talentu :c Ale dobra. Zagalopowałam się. Dziecko pomidora Sehuna - mały pomidor - ma coś do Luhana. I jak sądzę marzy mu się taka rodzinka pomidorów z LuLu Mamą Pomidor i Sehunem Tatą Pomidor xD Nie mam nic przeciwko, o ile za szybko się nie popsują, bo potem nie będzie można ich zjeść.
A Luhan w sumie ciota, takie żelazko na wodę, bo, kurde, mógł mu powiedzieć co czuje, ale nie, bo Luhan żelazko wie najlepiej. Fajnie, że Sehun nie zabrał Irene Świnki Peppy do Nowego Jorku xD Ogólnie cieszę się, że się rozstała z czerstwym chlebem Sehunem. Nie pasowali do siebie. No proszę Cię... Świnka Peppa i chleb? ;-; Świnka Peppa je tylko zdrowe warzywka xD Ale ok, wszytsko zmierzało w dobrym kierunku. Balkon, pocałunek, łóżko. Pomidor z pomidorem zawsze spoko (y) Ale to było sweet. Takie uisgk *^* I poranke, a Lu od razu z takim pytaniem.... x.x Mógł się zahamować, pomidor jeden ;-; Ale na warzywne szczęście Sehun go chce. Brawa. Żyją długo i szczęśliwie jako pomidorowa rodzinka. W ogóle ciekawe czy warzywa, lub żelazka potrafią kochać ;-; Ale Luhan żelazko pomidorowe miał problemy z oddychaniem, a ja to lubię xD Dałabym lajk!
Komentarz bez składu i ładu, ale mam nadzieję, że wywołał uśmiech na Twojej twarzy! :D
Pisz *^* Bo ja zawsze będę wiernie czekać!
Opowiadanie ogromnie mi się podobało! Nie czytałam nigdy niczego podobnego, jest naprawdę ciekawe. Zdziwiłam się, na początku, że Sehun też czuł coś do Luhana, myślałam raczej, że ten drugi go uwiedzie. Inaczej, ale świetnie! Obrazek narysowany przez Jaehyuna po prostu zrobił mi wieczór (bo czytałam w nocy). Dzieci są urocze, szkoda, że potem dorastają. ^^ A scena łóżkowa niesamowicie... interesująca. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Dobrze, że historia tak się skończyła, nie wyobrażałam sobie innego zakończenia po taki przeżyciu tych dwojga!
OdpowiedzUsuńWeny!
Hoho ten oneshot mnie zabił. Byl naprawdę genialny~! Gdziekolwiek pojawia się dziecko tam zawsze jest urocze i puchato *-* chyba wczułam się w postać Luhana bo tak samo jak on nienawidziłam Irene xD. Chociaż myślałam że raczej on go uwiedzie.. mimo to zakończenie mnie nie zawiodło c:
OdpowiedzUsuńUgh to było przepiękne, idealne i w ogóle uwielbiam cię <3
OdpowiedzUsuńwolf!au? TAK, uwielbiam wolf!au, a że większość raczej czytałam po angielsku, to fajnie będzie przeczytać jakieś po polsku xDD zwłaszcza z twoim stylem to na pewno będzie cudo <3
Hwaiting~!
Co prawda powinnam uczyć się angielskiego i oczywiście tego nie uniknę, ale uznałam, że jak już wpadłam i przeczytałam to zostawię po sobie ślad, bo dosyć dawno mnie tu nie było. PRZEPRASZAM. ;-; Nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio czytałam jakiegokolwiek ficka, nie mówiąc już nawet o pisaniu.. Tak, trochę się zapuściłam. ;c Mam tylko nadzieję, że jak już skończą się te wszystkie matury i inne bzdety to uda mi się coś nadrobić - nie tylko jeśli o czytanie, ale też o pisanie. Może ktoś jeszcze pamięta o tym moim nieszczęsnym Scornful Hunnie. xD
OdpowiedzUsuńW każdym razie nie przyszłam tutaj, żeby rozwodzić się nad moją niedolą, ale żeby zostawić Ci komentarz. ;p Pewnie nie będzie tak długi jak zwykle, bo jednak ta nieszczęsna nauka, ale postaram się coś naskrobać. ^^
Siedzę tak sobie przed laptokiem i sobie myślę: "Mam ochotę na jakiegoś smuta". Weszłam na bloggera i oczywiście Uszati mnie nie zawiodła - jako pierwszy na mojej liście smut od niej. :D Uznałam, że to przeznaczenie, więc siadłam i wzięłam się za czytanie. Na początek muszę Ci powiedzieć, że pomysł jest świetny. Widzę, że zaczerpnięty, ale i tak laury dla Ciebie, bo bardzo dobrze go wykorzystałaś. <3 Genialnie to wszystko opisałaś, szczególnie chodzi mi o nakreślenie sytuacji, w sensie, że Hunnie jako biznesmen w wielkiej firmie, normalnie widziałam oczami wyobraźni ten przepych, luksus i w ogóle... *^* Wizja Luhana jako sekretarki (jeżu, przez przypadek napisałam seksretarki, co to ma być...) trochę mnie rozbawiła, ale w sumie trochę smutną miał sytuację. Ale jak przeczytałam, że Sehun zabiera Lu na Fashion Week to myślałam, że padnę z radości, wiedziałam, że to coś znaczy i że coś się wydarzy, WIEDZIAŁAM! Duży plus dla Ciebie za postać Jaehyuna - jest przeuroczy. ;-; Jak ogólnie jedna młodsza siostra mi wystarczy, to takiego małego, rozkosznego brata też mogłabym mieć. :D A jeśli chodzi o najważniejszą, smutową scenę tego ficzka - czego mogłam się spodziewać, jest idealna. xD *^*
Ogólnie rzecz biorąc, opowiadanie jest świetne! <3 Już zapomniałam, jak uwielbiałam Twoje ficki i cieszę się, że sobie przypomniałam. <3 Nie obiecuję, że będę często wpadać, bo ostatnio mam istną jatkę, ale jak tylko znajdę choć troszeczkę czasu to chętnie zaglądnę. :D
Trzymaj się tam i dużo hwaiting! <3
Ok, teraz mogę wypuścić trochę swoich feelsów.
FSGAFSGDSFADDFGSFADFASDAFSADFADSFGASDFGASDFADG
Dużo weny życzę~!