piątek, 5 czerwca 2015

Together Forever 5/20

music: 1

2 miesiące później. Koniec czerwca.

Ostatnie dwa miesiące nie były wcale inne od poprzednich, nawet za sprawą tego, że zmieniłem status z chłopaka Sehuna, na narzeczonego Sehuna. Nadal był upierdliwy, nachalny i nie do wytrzymania, ale stwierdziłem, że muszę się przyzwyczaić, jeżeli miałem z nim spędzić całe życie. W gruncie rzeczy już to zrobiłem, nawet polubiłem to ciągłe nękanie, choć nie mogłem znieść słodkich SMS-ów, od których robiło mi się niedobrze.
Co do ślubu - nic na ten temat nie mówiliśmy i bardzo się cieszyłem, bo naprawdę mi się nie spieszyło. Byłem jeszcze młody - zdecydowanie za młody na wiązanie się do końca życia i niezdecydowany, poza tym również nieprzygotowany na mieszkanie z Sehunem. Tak, nadal mieszkaliśmy osobno i ja nie myślałem o przeprowadzce, w przeciwieństwie do mojego narzeczonego, który potrafił mówić o swoim wymarzonym domu godzinami. Opowiadał, że chciałby znaleźć taki na przedmieściach Seulu, z pięknym ogródkiem, w którym mógłbym hodować własne roślinki, tyle, że ja nie byłem zbyt dobrym ogrodnikiem, ale dla niego i kwiatki mogłem posadzić. Mimo wszystko nie spieszyło mi się do tego, jak i do spotkania z jego rodzicami, którzy bardzo nalegali na takowe. I zbliżało się wielkimi krokami, bo obiecałem Sehunowi, że poznam ich po moich egzaminach, które zaczynały się dzisiaj.
Otworzyłem niechętnie oczy, kiedy usłyszałem głośne i wprost nie do wytrzymania pukanie do drzwi, które z każdą minutą się nasilało. Obiecałem sobie, że zabiję dosłownie każdego, kto śmiał mnie obudzić o tak nieludzkiej porze jak ósma.
Ósma. O cholera, spóźnię się.
Niemal wyskoczyłem z łóżka, prawie potykając się na mięciutkim, perłowym dywanie położonym tuż obok. Nie zdążyłem ubrać nawet moich seksownych kapci w kształcie królików, które dostałem od Jongina na osiemnaste urodziny, bo w trybie ekspresowym pobiegłem do drzwi, by je otworzyć, nie zwracając już nawet uwagi na okropne mdłości, które od trzech dni mi towarzyszyły. Przez weekend zdążyłem zwymiotować chyba pięć razy, najprawdopodobniej z nerwów przed bardzo ważnymi egzaminami decydującymi o mojej przyszłości. Choć uczyłem się tyle, że bez problemu powinienem je napisać, oczywiście zdając na sto procent.
 Baekhyun, kocham cię  pisnąłem, zauważając przyjaciela po drugiej stronie.
Wpuściłem go do środka, po czym za mną pomaszerował do mojej sypialni, siadając na moim rozgrzebanym, w ogóle nie posłanym łóżku, w którym jeszcze minutę temu słodko sobie spałem.
 Myślałem, że będziesz gotów mnie zabić za budzenie cię o tak nieludzkiej porze  zakpił.
 Tak na początku było  przyznałem  ale się rozmyśliłem. Gdyby nie ty, zamiast Ceo, najprawdopodobniej zostałbym sprzedawcą w KFC, dlatego dzięki wielkie, jesteś moim aniołem  zacmokałem i rozsunąłem drzwiczki ciemno-brązowej szafy, by znaleźć w niej strój galowy. Nienawidziłem tak chodzić ubranym, ale tego dnia byłem do tego zmuszony.
Z wielkim trudem i niemałym zaangażowaniem znalazłem białą, swoją ulubioną ze wszystkich koszulę i czarne spodnie, w których nie chodziłem wieki. Nie czując żadnego skrępowania przy Baekhyunie, z którym dzieliłem pokój przez rok, zrzuciłem z siebie piżamę zostając jedynie w bokserkach i zarzuciłem na ramiona koszulę, po chwili ją zapinając. Już nie siliłem się na żaden poranny prysznic, bo wiedziałem, że nie zdążę, nie byłem pewien czy uda mi się w ogóle zjeść jakiekolwiek śniadanie.
 I jak przygotowania do egzaminów?  zapytał mój towarzysz.
 Świetnie, jestem pewien, że zdam  odpowiedziałem całkiem pewnie, uśmiechając się szeroko, po czym wsunąłem nogi w nogawki spodni i podciągnąłem je na tyłek, ledwo się dopinając.  Cholera, skurczyły się w praniu.
 Albo przytyłeś.
Na moment zastanowiłem się i faktycznie, więcej jadłem, ale to wcale nie znaczyło, że żarłem jak świnia i przy okazji przybierałem podobną posturę. Po prostu stres przed egzaminami robił swoje, ja potrzebowałem więcej cukru, a co za tym idzie codziennie na kolację sprawiałem sobie pudełko z lodami, które potrafiłem zjeść za jednym zamachem. Sehun zabiłby mnie, gdyby dowiedział się, jak się odżywiam i zrobiłby mi godzinny wykład na temat, co powinienem jeść, a ja i tak bym go nie posłuchał i dalej robił swoje. Jestem za bardzo uparty.
 Nie  warknąłem.  Przepraszam bardzo, czy ty uważasz, że jestem gruby?!  Zmarszczyłem groźnie czoło, spoglądając na niego z mordem w oczach w oczekiwaniu.
W odpowiedzi uśmiechnął się jedynie, a ja przewróciłem oczami, mając ochotę go udusić. Sam miał za dobrze, bo swoje egzaminy miał dopiero za tydzień, a co za tym idzie, jeszcze więcej czasu na przygotowanie się i pod względem wiedzy i pod względem psychicznym. Mi na to czasu zabrakło, bo trząsłem się tak, że utrzymanie kubka z herbatą było nie lada wyzwaniem. Podobnie z mdłościami. Miałem wrażenie, że za moment zwymiotuję całe jedzenie jakie zjadłem przez całe życie i już naprawdę miałem dość, ale wiedziałem, że przejdzie mi, jak już będę na tej sali. Zawsze przechodziło, chociaż nigdy nie było tak nasilone. Dlatego obstawiałem też jakiś wirus. Okropny, bezlitosny, który bawił się moim losem i nerwami, których w tamtej chwili miałem mało i byłem bliski wybuchu. Dosłownie.
Okazało się, że ogarnąłem się tak szybko, że zostało mi dziesięć minut na śniadanie, co naprawdę mnie ucieszyło. Usadziłem Baekhyuna przy stoliku w mojej małej kuchni i dałem mu kawę z ekspresu, natomiast sobie nalałem trochę wody. Miałem ochotę na sok pomarańczowy, ale kiedy tylko otworzyłem karton i poczułem ten zapach, miałem ochotę zwrócić wszystko w toalecie, nieważne, że mój żołądek był pusty.
Jedynym, co udało mi się w siebie wepchnąć, była malutka miska płatków kukurydzianych z mlekiem odgrzanym w mikrofalówce, która okazywała się bardzo przydatna przy takim trybie życia jak mój.
 Baek  jęknąłem, prawie wsadzając głowę do miski z płatkami. Byun podtrzymał mi ją, spoglądając na mnie ze współczuciem i odgarnął włosy z mojej grzywki do tyłu.  Ja umrę jak ja tego nie zdam. Co ja zrobię, jak zawalę? No co? Nie chcę umrzeć z braku pieniędzy i żalu, który przyjdzie zaraz po tym.
W tej chwili Baekhyun wybuchł śmiechem, zabierając ręce.
 Wiesz, o ile się nie mylę, to nie musisz się o to tak bardzo bać  powiedział prosto, a ja podniosłem głowę, patrząc na niego, choć nie bardzo pojmując, o czym on do cholery mówi.  No twój tata ma tyle kasy, że wyżyjesz z niej do końca życia, twoje dzieci też  zaczął, rozsiadając się na krześle wygodniej, chociaż pomimo to były okropne i nienawidziłem na nich siedzieć.  Poza tym Sehun po ślubie i tak nie pozwoli ci pracować, więc co to za różnica czy zdasz czy nie.
 Podstępny pajac, mogłem się nie zgadzać, ale wziął mnie na te gadki o tym, że jestem dla niego najważniejszy i chce się ze mną zestarzeć  prychnąłem.
 Ale ślub będzie, nie?  zapytał z nadzieją.  Chcę być waszym świadkiem! O, i mam świetną piosenkę Britt, do której możecie zatańczyć pierwszy taniec!
 Żadnej Britney Spears, Baekhyun.
 A Spice Girls?
 Nie.
 Madonna?
 Nie!  niemal krzyknąłem, już mając dość. Tak, wiedziałem, że Baekhyun poza tymi artystami miał jeszcze ich szeroką gamę, a ja naprawdę nie miałem ochoty wybierać pomiędzy Madonną a Britney Spears, zwłaszcza nie wiedząc nic o ślubie. I nie chciałem nic o nim wiedzieć, bo z całą pewnością mi się do niego nie spieszyło. Równie dobrze mógł się odbyć za rok, dwa, dziesięć a może nawet i nigdy. Było mi dobrze jak było. Nie chciałem mieszkać z Sehunem, bałem się tego, że zacznie mnie kontrolować i że szybko się sobą znudzimy. A tak to, to nam nie groziło, zwłaszcza, że przed egzaminami nie pozwalałem mu przychodzić przez ponad tydzień. Ale zajął się swoimi treningami i tylko wieczorami dzwonił, żeby powiedzieć mi jak bardzo mnie kocha i zapytać, co tam u mnie. Oczywiście o moim małym zatruciu nie mówiłem, bo kazałby mi leżeć w łóżku przez cały czas jak nadopiekuńcza matka, a ja jednak wolałem spędzać czas w nieco inny sposób.  Doceniam twoje chęci, Baekkie, ale my z Sehunem póki co nic nie mówiliśmy nawet o dacie ślubu. Poza tym wolałbym coś mniej... obciachowego?
 Uważasz, że Britt jest obciachowa?  warknął.
 Tak  odpowiedziałem bez skrupułów i wyciągnąłem telefon, by zobaczyć na godzinę, ale przy okazji zauważyłem SMS.  Dopijaj szybko tą kawę i wychodzimy  pogoniłem go, a sam otworzyłem wiadomość.
Od: Sese <3
Lubabe, dziś twój ważny dzień! Zjedz coś zdrowego, wycisz się i daj z siebie wszystko! Pracowałeś ciężko, więc wiem, że sobie poradzisz i bez problemu zdasz. Jesteś najlepszy. Hwaiting, kochanie. <3

Nie odpisałem, ale uśmiechnąłem się pod nosem, mimo wylewającej się słodyczy z tego tekstu. To kochane, że tak myślał. Cóż, teraz musiałem zrobić wszystko, żeby nie zawieść ani siebie, ani jego. Powinienem dać radę.
Cóż, przynajmniej taką miałem nadzieję.

***

Jak się okazało, egzaminy wcale nie były tak okropnie ciężkie, jak myślałem, a ja nie miałem się czego już bać. Najwyraźniej byłem na nie tak przygotowany, że nawet te pytania z górnej półki nie sprawiały dla mnie żadnej przeszkody. Jedyne, czego mi brakowało, to trochę więcej czasu. Wydawało mi się, że te przeklęte wskazówki zasuwały po tarczy zegara dwa razy szybciej niż zwykle, a ja prawie dostawałem jakiegoś ataku. Wciąż po głowie chodziła mi myśl, że jeżeli nie zdam, mój ojciec mnie przekreśli, tak samo jak karierę, a ja wyląduję na jakimś wysypisku śmieci segregując odpadki, albo co gorsza, jako typowa kura domowa i przykładna żoneczka Oh Sehuna. Ugh, okropność.
Po raz kolejny tego ranka przeniosłem wzrok znad w połowie wypełnionej kartki na zegar, którego cichy dźwięk tykania doprowadzał mnie do szału. W dodatku mój żołądek dosłownie postanowił porobić sobie ze mnie jaja i dosłownie wszystkie płatki, które tego ranka udało się mi w siebie wepchnąć, teraz podchodziły mi do gardła.
Wziąłem głęboki wdech, z całej siły starając się skupić na tekście przede mną. Cóż, jasne, może na początku wydawał się łatwy i nadal taki był, ale znacznie ciężej pisało się, kiedy miałem ochotę zwymiotować wszystkie swoje wnętrzności.
 Kurwa  warknąłem cicho do siebie, kiedy nawet mocne zaciskanie ust i głębokie oddechy nie pomagały. Byłem niemalże pewien, że to całe złe samopoczucie brało się przez stres, ale po otrzymaniu arkusza całe te negatywne emocje niemal ze mnie spłynęły, bo cholera, wiedziałem jak to napisać i do zwycięstwa brakowało mi niewiele, ale coś postanowiło mi to w tak banalny sposób utrudnić. To było niesprawiedliwe. Wytrzymałem z Oh Sehunem trzy lata, a nie potrafiłem powstrzymać wymiotów przez głupią godzinę? To w ogóle nie miało sensu.
Nim jednak zdążyłem ponownie wrócić do swojej kartki, wstałem czym prędzej z krzesła i niemal wybiegłem z sali, potykając się o własne nogi.
W duchu dziękowałem architektom, że umieścili toalety tak blisko, bo wystarczyło przejść nie tak długi korytarz, by znaleźć się w jasnych łazienkach. Od razu podbiegłem do pierwszej kabiny i nie zwracając na to, czy ktoś jest w środku, otworzyłem z rozmachem drzwi.
Na moje szczęście środek był pusty, a ja gdy padłem na kolana, nachylając się nad muszlą, zwróciłem wszystko co ostatnio zjadłem. W miedzy czasie moje oczy zaszły łzami, a twarz różem. Nienawidziłem tego i zawsze automatycznie ryczałem, tak po prostu to chyba na mnie działało. Nie byłem dobry z radzeniem sobie w sytuacjach, kiedy moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Choć może to też przez ten cholerny egzamin, który chciałem napisać ze wszystkich swoich sił, ale gdy wstałem, by się ogarnąć, po kilku sekundach znów moja głowa zaświsnęła nad toaletą, nie znosząc zbyt dobrze gwałtowniejszych ruchów.
 Luhan, wszystko w porządku?  Usłyszałem głos mojej koleżanki z roku.
 Ahri?  mruknąłem, kiedy w miarę się ogarnąłem. O ile mogłem tak powiedzieć, bo widok mnie wpatrzonego szeroko otwartymi oczami w muszlę klozetową wcale nie był przyjemny, przynajmniej ja tak uważałem. Ale ona przynajmniej mnie nie widziała.  Co ty tu robisz? zapytałem.  To męska toaleta.
 Wiem  odpowiedziała  ale widziałam cię, jak wybiegłeś z sali.
— Ach, to nic.  Machnąłem ręką, chociaż ona nie mogła zauważyć tego gestu. Powinnaś wracać, trwają egzaminy.
 Już napisałam.
Szczęściara. Ja teraz mogłem się pożegnać ze zdaniem, z w ogóle jakąkolwiek moją przyszłością i w tej chwili miałem ochotę powiesić się na moich sznurówkach, bo innego sznura w zasięgu mojego wzroku znaleźć nie mogłem. Ale dla chcącego nic trudnego.
I nie wytrzymałem, zacząłem ryczeć jeszcze bardziej, zaczynając siebie nienawidzić. Po co pracowałem tak ciężko przez kilka miesięcy, a może i nawet lat, żeby teraz to zniszczyć? No po co? Równie dobrze mogłem wyrzucić te notatki i spędzić te wszystkie lata przed telewizorem, opychając się lodami ananasowymi. Na jedno by wyszło i przynajmniej nie miałbym tak okropnych wyrzutów na sumieniu, dokładnie takich jak teraz, które bardzo skutecznie chciały mnie zniszczyć.
Mój ryk, albo lament w tym przypadku, chyba usłyszała Ahri, która wcale nie ewakuowała się mimo że powinna, bo zapukała w drzwi kabiny.
 Luhan?  zapytała niepewnie, zapewne nie chcąc wchodzić do środka. Nie dziwiłbym się, jakby bała się tego, co może tu zobaczyć, bo tak, sam nie byłem jakoś szczególnie przekonany do tego widoku. Przynajmniej na chwilę przestałem wymiotować, choć mogło się to ponowić w ciągu kilku następnych chwil, dlatego nie odchodziłem od miejsca, w którym tego ranka zdecydowanie nie powinienem być.  Jesteś pewien, że nie potrzebujesz pomocy?
Westchnąłem, wreszcie ulegając, po czym sięgnąłem dłonią do kieszeni moich spodni, odszukując w nich telefon. Otworzyłem niepewnie drzwi kabiny i wysunąłem rękę z urządzeniem, nie pokazując się cały na oczy Ahri.
 Znajdź numer do Baekhyuna, zadzwoń do niego i powiedz, że jeżeli nie przyjdzie do męskiej toalety na pierwszym piętrze, to jego zwłok będą szukać we wszystkich stanach USA. Tego może być pewien  warknąłem.
Nie zdążyłem zrobić nic więcej, bo zwróciłem to, co mi zostało już trzeci raz. Zaczynałem się zastanawiać, czym będę wymiotował następnym razem, bo mój żołądek był już całkowicie pusty, a oczy tak załzawione, że nie widziałem zupełnie nic prócz bieli płytek, która i tak się rozmazywała i niemal mnie oślepiała.
Miałem dość, byłem bliski samobójstwa w uczelnianej toalecie, a przy tym nie było Sehuna obok i chyba naprawdę chciałem, by powkurwiał mnie trochę swoją obecnością. Umieranie samemu, z Ahri za drzwiami wcale nie było takie przyjemne, a myśl, że zaprzepaściłem dosłownie całe swoje życie potęgowała uczucie rozgoryczenia, złości i chęci potraktowania kogoś jak worka treningowego, nawet jeśli biłem jak dziewczyna i nie miałem siły.
Boże, dlaczego moje życie bywało tak trudne?


***

Cóż, reakcja Baekhyuna była inna od tej, której się spodziewałem. Niemal od razu po tym, jak mnie zobaczył, przewrócił oczami i gdzieś zadzwonił. Jak się później okazało, umówił mnie na wizytę u jakiegoś lekarza, za co właściwie byłem mu wdzięczny, bo to chyba było jedynym wyjściem z tej sytuacji, zwłaszcza, że egzaminy trwały jeszcze dwa dni, a ja musiałem dać z siebie wszystko, by nadrobić ten nędzny wynik, który uzyskałem dnia pierwszego.
Dlatego już niecałą godzinę później siedziałem w szpitalnym korytarzu, patrząc na smutno pomalowane ściany, mimo że budynek był nowoczesny. Ale ta szarość zaczęła mnie dobijać, zupełnie jak ludzie dookoła. Ja czekałem tylko na to, aż ta kolejka dobiegnie końca i przyjdzie pora na mnie.
 Chcesz, żebym wszedł z tobą?
 Nie — powiedziałem od razu, a Baekhyun zmarszczył czoło.  Wystarczy, że narzygałem ci na tapicerkę w samochodzie. Przepraszam  powiedziałem, składając ręce. Ten jeden, jedyny raz było mi naprawdę wstyd i to nie za Sehuna, a za siebie samego. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię, kiedy to się stało. Ugh, głupi wirus.
Baekhyun tylko uśmiechnął się rozbrajająco i wrócił do bezczynnego gapienia się na drzwi, które nie otwierały się od dobrych czterdziestu minut i naprawdę zaczynałem myśleć, że kobieta, która weszła tam przede mną, zasnęła albo robiła tam jakieś dziwne rzeczy. Na samą myśl zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze, ale całe szczęście, nie musiałem lecieć do łazienki.
 Pan Xi  powiedziała całkiem ładna, młoda pielęgniarka, przyglądając się po korytarzu, aż w końcu jej wzrok spoczął na mnie.  Pan doktor oczekuje na pana  mruknęła, zaciskając palce na pliku zapewne z kartami pacjentów.
Od razu wstałem z miejsca,  mając dość siedzenia w jednym miejscu ratując się i wkurzając się na ludzi,  którzy z minuty na minutę zaczynali mnie coraz bardziej denerwować samą swoją obecnością.
Po wejściu do gabinetu przywitało mnie jeszcze więcej bieli, a ja przewróciłem teatralnie oczami, wcale nie będąc tym zaskoczonym. Zaraz po tym zauważyłem siedzącego przy biurku, średniego wieku mężczyznę, który uśmiechnął się do mnie.
 Dzień dobry  powiedziałem niepewnie, stojąc jak idiota w drzwiach.
 Witam, witam  odpowiedział nieco zbyt radośnie, wskazując na krzesło po drugiej stronie biurka.  Proszę, siadaj.
Zrobiłem, to co kazał, nie odzywając się w ogóle.  Jedynie zerknąłem  na plakietkę z imieniem i nazwiskiem. Park Daeseok. Westchnąłem, przenosząc oczy na twarz doktora.
 Co pana sprowadza?
 Potrzebuję jakiś leków na mdłości  odpowiedziałem, posiadając się wygodniej na krześle.  Wystarczy to i już mnie nie ma.
 Oczywiście  mruknął, spuszczając wzrok na jakąś kartkę. Przez moment w ogóle się nie odzywał, aż wreszcie oderwał się od swojego wcześniejszego zajęcia i skupił całą swoją uwagę na mnie, uśmiechając się przerażająco. Już miałem dość tej wizyty.  Ale najpierw muszę się dowiedzieć, co dokładnie panu dolega  dodał, splatając ze sobą swoje palce.  Co towarzyszy tym mdłościom i jak często występują?
 Zazwyczaj rankami, od kilku dni. Wieczorami i popołudniami raczej to ustaje. Poza tym, co dziwne mam wzmożony apetyt. Powinienem raczej jeść mniej.
 Coś jeszcze?  zadał kolejne pytanie.  Coś mniej albo bardziej istotnego?
Zastanowiłem się, nie potrafiąc tak na szybko przypomnieć sobie wszystkich trzech dni, które zleciały na nauce. I łazience, bo nie wychodziłem z niej przez dłuższy czas.
 Jest kilka rzeczy, ale nie są tak istotne  odparłem prosto, przysuwając się do biurka. Po tym oblizałem zaschnięte usta językiem, mając już serdecznie dość tej wizyty, ale pan Park Daeseok był moją jedyną nadzieją. Inaczej moja przyszłość nie będzie już tak kolorowa i ciekawa. Choć Sehun ucieszyłby się, gdybym rzucił studia, bo miałbym wtedy więcej czasu dla niego. Jego niedoczekanie. — Częściej oddawałem mocz, miałem też migreny i bóle pleców, ale póki co przeszły.
Po tym pan Park uśmiechnął się podejrzanie zbyt optymistycznie. Zastanawiałem się, czy tak samo uśmiecha się do ludzi, który praktycznie są już jedną nogą w grobie. To było coś w stylu „Umrzesz, ale spokojnie, dla mnie to nic, i tak dostanę wypłatę, cieszmy się razem” czy coś takiego. Nie wiem, nigdy nie potrafiłem ogarnąć myśli lekarzy, wydawali mi się niezrozumiali, zupełnie jak teraz i nawet cieszyłem się, że mój chłopak był idiotą na rozumie i nadawał się tylko do sportu, a nie do przeszczepiania ludziom serc, bo nie wytrzymałbym z nim, albo bym się go bał, bo lekarze dla mnie równali się z szaleńcami. I dentyści, dlatego od małego dbałem o zęby bardziej niż o własną rodzinę.
 A miewał pan przy tych mdłościach i wymiotach gorączkę bądź był pan zmęczony, słabszy?
 Nie przypominam sobie.  Wraz z moimi słowami doktor uśmiechnął się szerzej. — Bawi pana moje nieszczęście?
 Nie, nie, oczywiście, że nie  zaprzeczył od razu  tylko, że takie objawy nie zawsze wskazują na wirus, choć są wirusopodobne  dodał, a ja nie miałem bladego pojęcia, o co znowu może mu chodzić. Jak mówiłem, lekarze byli dziwni.  Najbardziej interesujące są poranne mdłości. Później one ustają, dlatego zaczynam podejrzewać coś innego, zdecydowanie innego niż wirus, choć mogę się mylić  przyznał, a ja kiwnąłem głową, by kontynuował. Zaczynałem się martwić, że jestem poważnie chory. Mówiło się ostatnio o tych Ebolach czy innych grypach. Nie wiadomo czym mogli mnie na Hawajach zarazić.  Zadam panu pytanie, dość osobiste — uprzedził.  W ciągu ostatnich tygodni lub w przeciągu trzech lub dwóch miesięcy odbywał pan stosunek seksualny z mężczyzną?
Spojrzałem na niego jak na idiotę. Całkowicie zbił mnie z tropu i nie mogłem zrozumieć o co mu chodzi.
 Co ma seks do mojego wirusa?
 Czasami zaskakująco dużo  odparł, a ja wywróciłem oczami, notując sobie w głowie, by opieprzyć później Baekhyuna o to, że zabrał mnie do jakiegoś idioty nie lekarza.  Proszę odpowiedzieć.
– Ugh, tak.
Wtedy pan Park uśmiechnął się ponownie, zapisując coś w karcie.
 Wie pan, panie Xi... wiele razy słyszałem podobne objawy i zawsze kończyły się jednym  odpowiedział, a ja nawet nie odezwałem się, tylko dlatego, by szybciej dokończył.  Ciążą.
Wybuchłem śmiechem, kręcąc z rozbawieniem głową.
 Pan chyba żartuje  rzuciłem przez śmiech, który naprawdę nie był sztuczny. Rozbawiło mnie jego stwierdzenie. Jak można z wirusa wrobić kogoś w ciążę? — Oczywiście, już to widzę. Ja nie mogę być w ciąży, studiuję, mam plany i...  zatrzymałem się na moment, ponownie wszystko analizując. Kurwa. A co jeśli on miał rację? W tej chwili mój uśmiech zbladł, a oczy rozszerzyły się.  Co?!
 Oczywiście to nic pewnego. Zrobimy badania krwi, wyniki szybko panu dostarczymy. Ale jeśli chce pan się upewnić w jakiś sposób, może nie na sto procent, ale jednak, to polecam test ciążowy  dodał, a ja nabrałem więcej powietrza do płuc, starając się nie wybuchnąć.
 Ale... ja mam egzaminy i życie przed sobą...
 Co do pańskich planów... w tym nie mogę nic zdziałać, ale mogę polecić coś na mdłości  zaproponował.  Bardzo dobra jest herbata imbirowa. Proszę też dużo pić i nie wstawać gwałtownie z łóżka. Poza tym bardzo ważne są płyny. Woda, nie może się pan odwodnić, a przy okazji może zlikwidować w jakiś sposób częstotliwość występujących nudności  polecił i po raz kolejny uśmiechnął się firmowo.  Teraz proszę, niech pan przejdzie do pani Im, by pobrać krew do badań  poprosił, a ja wstałem bez słowa.  I jeszcze jedno. Jeśli się myliłem, a badania krwi nie wykażą ciąży, wtedy proszę się zgłosić. Rozpatrzymy pański przypadek pod innymi względami.
Po tym skierowałem się w stronę drzwi, żegnając się z doktorem i dziękując za wizytę, choć nie byłem z niej zadowolony. Wciąż miałem w głowie jedno, przerażające słowo, na którego myśl miałem ochotę rozszarpać Sehuna żywcem. Ale nie potrafiłem racjonalnie myśleć w tym momencie, chyba za bardzo byłem tym wszystkim przerażony.
 Luhan, co ty taki blady?
 Baek  warknąłem, zaciskając dłonie w pięści.  Idź po test ciążowy do apteki. A potem odpalaj samochód.
 Co?
 Zabiję tego drania – powiedziałem groźnie, a biedny Byun najprawdopodobniej nic nie zrozumiał. Ale musiałem się wyżyć i wygarnąć Sehunowi.
Tylko najpierw musiałem oddać krew.

_____________________________________________________________

Luhan | via Tumblr

Tak, Luhan zdecydowanie nie jest zadowolony z ciąży, a Sehun... sami zobaczycie w następnym rozdziale. Tu hunhana nie było, ale obiecuję, że w następnych rozdziałach będzie go pełno. Piątkę dodaję szybko, tylko dlatego, że w ciągu dwóch dni byliście naprawdę aktywni i bardzo dziękuję za komentarze pod czwórką! Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie podobnie : ) A kto wiem, może mnie to zmobilizuje, dokończę wszystkie rozdziały i publikacje będą dwa razy tygodniowo. Bo cóż, do napisania zostało mi 9 rozdziałów, tylko, bo cholernie dobrze pisze mi się to ff :D

19 komentarzy:

  1. Weszłam na bloggera i co widzę?
    Rozdział dodany 2 minuty temu <3 Ja to mam wyczucie czasu xD
    A rozdział cudny <3 haha ja już chce widzieć reakcje Sehuna xDD
    kocham to ff, powodzenia w pisaniu <3

    OdpowiedzUsuń
  2. O,mamo! Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział! :3
    Luhannie, tylko nie usuwaj ciąży ;--; A Sehun powinien być szczęśliwy ze swojego dzidziusia, zdecydowanie ^^
    Fajnie, że tak szybko dodałaś rozdział, mam nadzieję, że następny również prędko się pojawi.
    Jesteś cudowna, Uszati, dużo zdrowia chęci do pisania! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha nie mogę się doczekać reakcji Sehuna ;D Rozdział boski ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zaledwie minutę po przeczytaniu i ten komentarz nie będzie miał ładu i składu, ale walić to.
    Nie wiem dokładnie w jakich momentach, ale: pisnęłam trzy razy, raz krzyknęłam i rąbnęłam ręką w szafkę tak bardzo bardzo mocno z tych emocji.
    Tak strasznie żałuję, że w polskim fandomie jest tak mało mpreg, bo to przecież jest tak bardzo kochane. Już widzę jak Luhan narzeka na tą ciążę, jejku. I założę się, że Sehun będzie tryskał radością, a przy okazji będzie traktował Lu jakby był chory, a Lu będzie się wkurwiał i mówił, że to tylko ciążka. Powiedź, że tak będzie, proszę. Jestem też bardzo ciekawa reakcji reszty bohaterów, a najbardziej rodziców Sehuna, no i Lu, jeśli coś z nimi będzie.
    Sam Luhan to jednak ma przerąbane, powiem Ci. Boję się też tego, co zrobisz z tym angstem, bo teraz tak myślę i pisałaś, że wymieszasz, ale że będzie ten angst też. Nie chcę żeby się rozstawali. Wiem, że jeśli tak będzie, to będę po postu płakać przy czytaniu.
    To niesamowite jakie emocje potrafisz we mnie wywołać. Definitywnie powinnam Ci podziękować, bo tym rozdziałem zrobiłaś mi dzień. I jestem naprawdę szczęśliwa teraz. I powinnam jeszcze zaznaczyć, że fakt, iż rozdziały pojawiają się tak szybko jest dla mnie kolejną wspaniałą ręczą.

    Pisz, pisz! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział boski kocham go !!!jesteś najlepsza ... sehun na pewno będzie zadowolony z dzidziusia ... nie mogę się doczekać reakcji sehuna ... już sobie to wyobrażam luhan idzie do niego krzyczy i wyzywa go od debila i szybko w tym czasie idzie z wymiotować do łazienki właśnie tak to sobie wyobrażam .... nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału oby był szybko bo ja nie mam za grosz cierpliwości strasznie się cieszę że luhan jest w ciąży jesteś kochana !!!życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny, czytało się to tak lekko i przyjemnie, że do czasu opublikowania kolejnego rozdziału, zapewne przeczytam wszystkie dotychczasowe rozdziały jeszcze nie raz. Obawiam się rozmowy Lulu z Sehunem, pewnie Luhan sobie troszkę pokrzyczy, a biedny Sehun, pewnie będzie cieszył mordkę pomimo wszystko, zadowolony ze swojego "dzieła". Charakter Luhana jest idealny, początkowo myślałam, że będzie mnie irytował, a jest wręcz przeciwnie, z każdym rozdziałem lubię go coraz bardziej. I w końcu mpreg.. nie przepadałam kiedyś za nim, ale teraz wręcz uwielbiam. Już sobie wyobrażam jak Lulu będzie narzekać, zrzędzić, zmieniać zdanie co kilka minut, a Sehun będzie starał się mu dogodzić /no chyba, że historia potoczy się inaczej/.
    Życzę powodzenia w pisaniu~

    OdpowiedzUsuń
  7. umarłam XD Wiesz cały czas czytając myślałam tylko o tym, zeby Luhan zdał te egzaminy XD chora ja XD licze, że Sehun nie zachowa sie jak niedorozwój xd Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Sehun xD rozdział świetny :3

    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Od początku tego rozdziału uśmiech nie znikal z mojej twarzy. W ogóle takie szok, że rozdział tak szybko, a potem tyle radości. Nie mogę doczekać się reakcji Sehuna, ale pewnie on strasznie się ucieszy. Poczekamy zobaczymy.
    Weny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś czułam, że taka będzie reakcja Luhana i aż mi Sehuna, hahaha. Pewnie ten ucieszy się jak głupi, znając go, ale rozdział jest świetny. Uwielbiam to ff i błagam, zrób na więcej rozdziałów <3

    OdpowiedzUsuń
  11. O boooooziu! Ja wiedziałam, że to w końcu nastąpi, ale nadal mnie to zadziwia~ Biedny Lulu i jego zaprzepaszczona przyszłość. Ale jestem pewna, że Sehun pięknie się nimi zajmie!
    Kocham Cię za ten rozdział, był cudowny! Czekam na kolejny, bo nie mogę się doczekać reakcji przyszłego taty. No i może w końcu dzięki Tobie przestanę być uprzedzona do mpreg, bo jako biol-chema mnie to razi niesamowicie po oczach i odpycha od razu~ Ale teraz jakoś to przełknęłam, więc może być tylko lepiej :3 Powodzenia i weny! ♥

    yehetasshole.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Huh, to ciąża, a Luhan reaguje jakby to był rak. Nie mogę doczekać się już reakcji Sehuna! Wszyscy czekamy z niecierpliwością na rozdział 6 i mamy nadzieję, że pojawi się tak szybko jak 5! <3 Fighting! Weny w pisaniu! ~

    OdpowiedzUsuń
  13. Okej. OKEJ.
    Nie spodziewałem się ciąży tak szybko, o mój borze. Coś czuję, że Sehun też będzie w niemałym szoku.
    Mam nadzieję, że nie pójdziesz teraz na łatwiznę i akcja nie stanie się przewidywalna do bólu. Szkoda by było.
    Bruh, chyba przeczytam całość jeszcze raz, bo w pewnym momencie zupełnie pominąłem większość tekstu i czytałem same dialogi, taki byłem podekscytowany, mimo, że nie lubię mpregu.
    Obiecałem, że zawsze będę dodawał komentarze, więc dodaję i staram się zawsze pisać jak najwięcej, ale dzisiaj nic już więcej z siebie nie wycisnę, wybacz. Czekam na następną część i, ze względu na Twoje ręce, liczę na ciepłą pogodę, mimo, że jej nie cierpię.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jest piątekcza, jeju.
    Woooo, Luhan aktualnie jest bardziej niebezpieczny od bomby atomowej. A Sehun będzie cieszył się z bobo, wiadomo. Będzie opiekował się Lu tak bardzo, że ten będzie miał dość, wiesz, nie będzie mógł sam iść do toalety, będzie musiał leżeć w łóżku 24/7 i jeść zdrowe rzeczy, żeby nie zaszkodzić dziecku etc. Pewnie po jakimś czasie te wszystkie nerwy, te testy i dziecko, wezmą góre i Luhan nie wytrzyma, poprosi Sehuna, żeby zrobili sobie przerwe. A W TYM CZASIE POJAWI SIĘ EUNJIN I POSTARA SIĘ ZASTĄPIĆ LUHANA, A SEHUN JĄ PRZYJMNIE Z OTWARTYMI RAMIONAMI, BO ON TEŻ MUSI TO WSZYSTKO ODREAGOWAĆ.
    Chcę już tego angsta, bo kocham angsty, ale chyba się troszeczkę tego boję. No bo co jak się tak serio rozstaną? Nie chciałabym tego.
    Charakter Luhana z jednej strony mnie denerwuje /nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego, prawda?/, ale z drugiej.. z drugiej strony to jest cudowny. Nie wiem, kurde.
    Pisz dalej, weny.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeju, ten ff jest taki rozczulający. Jebać angst, mam nadzieję, że będzie taki uroczy i kochany do końca; taki fchujsłodki, ale jednocześnie zwyczajny, który będzie się czytać tak przyjemnie jak do tej pory. Kocham cię, to taka miła odskocznia od ruchania się w każdym możliwym koncie, gwałtów, rzucania się z dachu, nałogów, super mocy, czy też ff, w którym dawka cukru jest zbyt przesadzona (tutaj równowagi dodaje sukowaty Luhan, moja lalunia). Każdy myśli, że znów pojawi się królowa wkurwianiawszystkichiwszystkiego Eunjin i znów coś zjebie, ale wierzę, że nas zaskoczysz i tak nie będzie ;^; Mam nadzieję tylko, że Luhan się nie potnie przez tą ciąże, albo nie będzie myślał o aborcji, rozstępy trudna sprawa. :////////////// + W którym mniej więcej rozdziale Lulu spotka się z rodzicami Sehuna? ^^ A tak ogółem rozdział super, ten ff jest coraz ciekawszy i hdjdjsjjshshdjdjsh. Powodzenia w dalszym pisaniu i weny! <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do spotkania z rodzicami - 8 rozdział, który mam już cały napisany, a co do reszty, sami się niedługo przekonacie :d

      Usuń
  16. CIĄŻACIĄŻACIĄŻACIĄŻA Luhan w ciąży. Jezu.
    Czekałam na to od początku. Jezu. Nie mogę się ogarnąć.
    Zastanawiam się reakcji Sehuna na tą wiadomość. I nie mogę się doczekać wizji jego jako tatuśka. Omg, już umieram ze słodyczy. Czekam na humorki Luhana XD. Pls, zabiłaś mnie tym rozdziałem. Bardziej niż poprzednim.
    Weny!! Powodzenia w dalszym pisaniu.♡

    OdpowiedzUsuń
  17. CIĄŻACIĄŻACIĄŻACIĄŻA Luhan w ciąży. Jezu.
    Czekałam na to od początku. Jezu. Nie mogę się ogarnąć.
    Zastanawiam się reakcji Sehuna na tą wiadomość. I nie mogę się doczekać wizji jego jako tatuśka. Omg, już umieram ze słodyczy. Czekam na humorki Luhana XD. Pls, zabiłaś mnie tym rozdziałem. Bardziej niż poprzednim.
    Weny!! Powodzenia w dalszym pisaniu.♡

    OdpowiedzUsuń
  18. POPŁAKAŁAM SIĘ.
    Idealna reakcja Luhana. Czekan na konfrontację z Sehunem. Chodź mam też nadzieję, że Luhan zmieni swoje nastawnie do przyszłości i będą lovey dovey. ;;
    Nie mam weny na ten komentarz, sram na siebie za to.

    OdpowiedzUsuń

Followers