music: 1
— Luhan, spokojnie — powiedział Baekhyun, zapewne widząc, jak zaciskam
dłonie w pięści. Z tej siły aż pobielały mi knykcie, a paznokcie wbiły się w
skórę, ale nie zamierzałem zluzować uścisku. Dawno nie doświadczyłem takiej
furii, jak tamtego dnia.
— Spokojnie? Powiedz mi, jak w takiej sytuacji mam być spokojny?! — krzyknąłem, atakując go. Wiem, to nie było fair w stosunku do niego, zwłaszcza,
że dla mnie zerwał się z uczelni, a teraz robił za prywatnego szofera. Swoją
drogą przydałby mi się taki na stałe. — Czy ty byłbyś spokojny na moim miejscu?
Szczerze w to wątpię, więc się przymknij i jedź.
— Ale to tylko test ciążowy — mruknął — one zawsze mogą coś pomieszać.
Dopiero wyniki badania krwi potwierdzą jego rację albo nie. I wtedy będziesz
się martwił, bądź cieszył, nie wiem. Ciebie ciężko jest rozgryźć.
No dobrze, może z tym miał rację, ale to nie zmieniało faktu, że wręcz
czekałem aż dorwę Sehuna i go rozszarpię. Byłem na niego bardziej wkurzony niż na
Eunjin przez cały wyjazd na Hawaje razem wzięty, więc tak, było tragicznie. Oczywiście,
wszystko to było winą tylko i wyłącznie Sehuna, on zawsze musiał coś zrobić,
żeby mnie wyprowadzić z równowagi. Zazwyczaj to było nieświadome, ale
zaskakująco częste. Bywało tak, że przymykałem na to oko, ale tym razem nie
zamierzałem odpuścić.
— Ugh, wszystko mnie denerwuje — warknąłem, już nie mogąc znieść drogi
ze szpitala. Znów było mi niedobrze, ale to tym razem, raczej przez nerwy,
których nie potrafiłem utrzymać na wodzy. Bo kto na moim miejscu byłby w
stanie? Nie codziennie dowiaduje się, że się jest w ciąży, zwłaszcza w
najgorszym ze wszystkich możliwych momentów. Nie, żebym za bardzo narzekał, ale
teraz miałem egzaminy, potem zaczynałem wakacje, ale po nich rozpoczynał się
kolejny rok na uczelni. Nie mogłem z niego ot tak zrezygnować. — Później zabiję
Sehuna, ale najpierw to zrobię z tobą, jeśli nie wyłączysz tej przeklętej
Britney Spears — zagroziłem, mając już dość piosenek, które praktycznie znałem
na pamięć. Rok mieszkania z Baekhyunem niestety robił swoje.
— Ty się odczep od Britt.
— Mam wyrzucić to przeklęte radio przez okno?
— Dobra, jasne, rozumiem — powiedział ze zrezygnowaniem i uciszył
wreszcie te piosenki, które jeszcze chwila, a doprowadziłby do mojego wybuchu. Wziąłem
dwa większe wdechy, po czym ze spokojem wypuściłem powietrze z płuc, przenosząc
wzrok na zmieniający się za szybą krajobraz. Oczywiście dalej byliśmy w centrum
Seulu, co do tego nic się nie zmieniło, ale mijane budynki bywały inne. Jedne
pięły się do nieba, zasłaniając chmury, a inne znowu bywały mniejsze, nieco
kameralne, mające całkiem inny klimat od wieżowców.
Gdy zatrzymaliśmy się przed stadionem, wypadłem z samochodu szybciej
niż lew gotowy do ataku, po czym bez słowa zatrzasnąłem za sobą drzwi i
ruszyłem w stronę wejścia. Baek potulnie poszedł za mną, nie mając pojęcia
czego może się spodziewać. Tak już to ze
mną było, bywałem dosyć - lub bardzo nieprzewidywalny i nawet Baek nie mógł
zrozumieć mojego postępowania, bo mogłem zabić Sehun i zakopać jego zwłoki na środku boiska, albo równie dobrze
mogłem rzucić się na jego szyję i zacząć całować, piszcząc, że go kocham i że
sprawił mi najlepszy prezent jaki tylko mógł. Dlatego ja sam nie potrafiłem do
końca się zrozumieć.
Po drodze przez szatnię było praktycznie pusto. Zauważyłem jedynie
jakiegoś młodego chłopaka z miotłą, przy której prawie zasypiał, ale
zignorowałem go, wychodząc wreszcie na świeże powietrze, gdzie niemal od razu
zauważyłem w połowie gołych kretynów goniących za piłką.
— Luhan, cześć — powiedział zdziwiony Minho, który był trenerem mojego
narzeczonego. Zdecydowanie się mnie nie spodziewał w tym miejscu, ani o tej
porze, ani też w tym stroju. Tak, oni latali w samych gaciach z umięśnionymi
brzuchami na widoku, kiedy ja męczyłem się w czarnych obcisłych spodniach i
białej koszuli w trzydziestostopniowym cieple. I wciąż nie potrafiłem
zrozumieć idei chodzenia ubranym elegancko tylko po to, by napisać głupie
egzaminy, kiedy równie dobrze mogłem to zrobić w normalnych ciuchach. — Co ty
tu robisz?
— Przyszłem odwiedzić tego idiotę?
— Jakiego idiotę?
— No Sehuna — mruknąłem — widzisz tu innego idiotę? — zapytałem, przygryzając dolną wargę.
— Teraz gra, chodź usiądziesz sobie — zaproponował i pociągnął mnie w
stronę ławek obok wejść do szatni, gdzie najczęściej siedzieli rezerwowi i
trenerzy podczas meczu, ale skoro był to trening, to dosłownie wszyscy byli
zaangażowani, oprócz Taemina, który pojawił się obok mnie i Minho zupełnie
znikąd. Usiadł obok Baekhyuna, który również do nas dołączył, zarzucając mu
rękę przez ramię i uśmiechnął się szeroko, natomiast Byun wyglądał, jakby
chciał stamtąd uciec w trybie natychmiastowym. No tak, nie znał Taemina. Ale
Taemin z reguły był taki, że przyklejał się do wszystkich jak Sehun do mnie. — Wyglądasz
na złego, coś się stało?
Kiwnąłem głową.
— Sehun się stał — warknąłem — każ im przestać — poleciłem Minho. Nie
mam całego życia, żeby tu siedzieć, czekając aż wreszcie Sehun łaskawie do mnie
podejdzie, chociaż nawet mnie nie zauważył.
— Nie mogę — odpowiedział — dobrze im idzie. Poza tym za dwie minuty kończą mecz.
— To sprawia, że jeszcze bardziej się irytuję.
— A co takiego zrobił, jeśli mogę wiedzieć? — zapytał Minho, patrząc
na mnie ciągle.
— To sprawa osobista.
— No dobrze — odpowiedział i spojrzał na zegarek, by w końcu dmuchnąć
w gwizdek tuż przy moim uchu. Skrzywiłem się. Nie dość, że za niedługo będę
toczył się jak beczka, to ogłuchnę do tego, tak w gratisie. — Dobra chłopaki,
przerwa — powiedział głośno, a ja momentalnie wstałem, odszukując wzrokiem
mojego idiotycznego narzeczonego. Tak, moja złość wcale nie zmalała, co więcej,
jeszcze bardziej się wkurzyłem. Emocje się we mnie gotowały, cały wrzałem.
Wstałem gwałtownie z wcześniej zasiadanego miejsca, po czym wbiłem
swoje piorunujące spojrzenie w mojego narzeczonego, którego udało mi się
odszukać w grupie tych nagich idiotów. Ten kretyn nawet mnie nie zauważył, bo
zaczął jakąś pasjonującą wymianę zdań z Jonginem. Zaraz po tym dołączył do nich
Taemin, a ja mogłem śmiało powiedzieć, że idealnie się dobrali. Głupi, głupszy
i najgłupszy, ale nie wiedziałem kto zasługuje na jakie miano, chociaż gdyby
byłaby przy nich Eunjin, zdobyłaby wszystkie trzy tytuły równocześnie.
Natomiast na swojego chłopaka już nie miałem słów, dlatego zacisnąłem dłonie w
pięści, idąc groźnie do przodu. Baekhyun jako dobry przyjaciel oczywiście
poleciał za mną, chociaż nie wiem co to miało na celu.
— Oh Sehun — ryknąłem na całe boisko, zwracając na siebie uwagę
wszystkich zebranych, w tym chłopaka z miotłą, który w zaskakującym tempie
dotarł na górę, zakładałem, że dłużej pośpi sobie na dole. Sehun natomiast raczył mnie zauważyć i posłał mi jeden z tych
swoich zniewalających uśmiechów. Może czarował nimi Eunjin i inne laski bądź
niewinnych, uroczych chłopców, ale na
mnie dawno przestały już działać. Właściwie
w jego sytuacji nawet walizka z pieniędzmi, odrzutowy samolot i pobyt w
siedmiogwiazdkowym hotelu w Dubaju w apartamencie królewskim jako rekompensata
nie pomogą. Facet był na przegranej pozycji.
— Lu, kochanie, co ty tu robisz?
— Co ją tu robię? — warknąłem w odpowiedzi. — Już ja ci powiem, co ja tu robię.
— Sehun, lepiej uciekaj — uprzedził Baekhyun, łapiąc mnie za
nadgarstek. Oczywiście zaraz po tym wyszarpałem rękę z jego uścisku, nie
zwracając uwagi na prośby uspokojenia się. Mina Sehuna natomiast zmieniła
się, nie uśmiechał się już, jedynie
patrzył z zainteresowaniem w naszą stronę, zapewne zastanawiając się, co
musiało mnie tak rozzłościć, że pofatygowałem się aż tutaj.
— Kotek? — zapytał niepewnie,
kierując wzrok w moją stronę.
— Ty się już lepiej nie odzywaj — fuknąłem na niego, pochodząc do
niego i nie zastanawiając się ani chwili, z otwartej dłoni uderzyłem Sehuna w
policzek. Moja dłoń momentalnie zrobiła się różowa, tak samo jak twarz Oh
dodatkowo ozdobiona odbiciem moich palców. Z tyłu usłyszałem dzikie rżenie
Jongina i Taemina, którzy prawie ryczeli ze śmiechu, zapewne widząc bezradność
Sehuna.
— Ale skarbie...
— Przestańcie mi wreszcie tak słodzić! — powiedziałem, grożąc palcem,
choć musiało to komicznie wyglądać wnioskując po reakcji Minho, skoro nawet on
się zaśmiał, choć starał ukryć się swój uśmiech pod dłonią, którą przyłożył do ust.
— Co się stało? — zapytał, zupełnie nic nie rozumiejąc. Właściwie mu
się nie dziwiłem, bo nie codziennie przychodziłem do niego na trening,
wrzeszcząc na niego przy wszystkich. Nie potrafiłem się uspokoić. Nie miałem
pojęcia czy to przez to, że jestem w ciąży i moje humorki zaczęły być ode mnie
niezależne, czy ukazywała się moja prawdziwa natura, jeszcze wredniejsza niż poprzedno
zakładałem, że jest... W każdym razie,
nie miałem czasu, żeby się nad tym teraz zastanawiać, zwłaszcza, że Sehun
wbijał we mnie ten swój wyczekujący wzrok.
— Zniszczyłeś mi życie! — oskarżyłem go, zaciskając dłonie w pięści.
Baek odsunął się ode mnie, zapewne z obawy o własne bezpieczeństwo. — Wiesz
jak? — zapytałem. — Poszedłem dziś na egzaminy, przygotowany i wyuczony
dosłownie całego tekstu na pamięć, potrafiłem wyrecytować go z marszu! Ale nie.
Oczywiście w połowie zachciało mi się rzygać i byłem zmuszony do przerwania
egzaminu!
— Zaszkodziły ci cukierki, które ci dałem?
— Nie — warknąłem — zaszkodziły mi twoje plemniki, Sehun!
— Nie przypominam sobie, żebym dochodził w twoich ust...
— Nie! Sehun, zamknij się, błagam cię, bo się ośmieszasz — odpowiedziałem, biorąc głębszy wdech. Miałem dość. Zaczynałem się zastanawiać,
czy nie zamienił się mózgiem z Eunjin. To samo myślał chyba Taemin, który
schował się za Jonginem, by Sehun przypadkiem nie zobaczył jego rozbawienia. — Przy okazji się mi naraziłeś! Mówiłem ci, że nie jestem gotowy! Mówiłem, że mam
swoje plany, które chcę zrealizować! Jak mój ojciec się dowie, to mnie zabije.
A ciebie wykastruje, przysięgam — powiedziałem już bardziej panikując aniżeli
złoszcząc się na Sehuna. Chociaż wciąż byłem wkurzony. — Miałem skończyć
studia, potem założyć własną firmę i zrealizować własne cele, tymczasem będę
musiał przewijać pieluchy i wstawać po nocach, wkurwiony na ciebie, bo krzyki
przyszłego dziecka doprowadzą mnie do szału! — już nie kontrolowałem się, tylko
po prostu krzyczałem, natomiast mina Sehuna z sekundy na sekundę się zmieniała. — Nie jestem gotowy!
— Będę tatą? — zapytał, uśmiechając się przerażająco. — Naprawdę?!
— Nie, na żarty, a przyjechałem tu, żeby porobić sobie jaja — warknąłem, natomiast Sehun uśmiechnął się jeszcze szerzej, od razu otaczając
moje ciało rękami. Ścisnął mnie tak mocno, że oddychać nie mogłem.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę Lu!
— A ja mam ochotę cię zabić — odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
— Ale Lu — jęknął, odsuwając się do mnie, jednak swoje ręce nadal
zaciskał na moich ramionach. Dopiero wtedy zauważyłem, że jego oczy zaszły
łzami i zaświeciły się jak dwie żarówki w sklepie z lampkami. — To najlepsza
wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszałem! — pisnął, jak na niego bardzo
niemęskim głosem z podekscytowania, całując mnie prosto w usta.
Zaskoczył mnie, ale oddałem pocałunek, starając się jakoś
zrekompensować to uderzenie w policzek. Choć nadal byłem zły, to nieco mnie
uspokoił. Mimo to nadal byłem do tego wszystkiego niezbyt pozytywnie
nastawiony. Wciąż uważałem, że byłem na to wszystko za młody... na zaręczyny,
na ślub, na dziecko. Miałem dopiero dwadzieścia lat i nie bardzo uśmiechało mi
się decydować o wszystkim już teraz, zwłaszcza, że ponosiło mnie przez nerwy,
których już nie kontrolowałem, ale przynajmniej wiedziałem, że Sehun będzie
przy mnie zawsze i w razie czego mi pomoże.
Potem podeszli do nas chłopacy, gratulując spodziewanego dziecka, a
Baekhyun uśmiechnął się szeroko, widząc, że Sehunowi udało się mnie uspokoić.
Może i ochłonąłem na zewnątrz, ale w środku wciąż we mnie wrzało.
Nie miałem pojęcia, co musiałoby się stać, żebym zmienił zdanie i
zaczął się cieszyć.
***
Po sytuacji na boisku, nie odebrałem ani jednego telefonu od Sehuna,
który dzwonił cały czas i mnie denerwował, choć na jedno widziałem też, że mu
zależy i jakoś się o mnie martwi. Ale postanowiłem przemyśleć to wszystko
jeszcze raz, w samotności z pudełkiem lodów malinowych na kolanach przed
telewizorem. Nawet nie wiedziałem co szło, może zwyczajnie mnie to nie
obchodziło, nie byłem do końca pewien, ale moją głowę raczej zaprzątały myśli
dotyczące mojej przyszłości, która okazała się być jedną wielką zagadką. To
było dla mnie trudne, cała ta sytuacja taka była, a Sehun nie pomagał,
wysyłając mi niekończące się wiadomości, które co dziwne, tak bardzo mnie już
nie irytowały. Miałem małe wyrzuty sumienia przez to jak potraktowałem Sehuna
na jego treningu, ale nie panowałem nad
złością, tak jak teraz nad łzami, które uciążliwie cisnęły się do moich oczu.
Wciąż miałem to samo zdanie, jak na początku. Nie zmieniłem go, ani
równocześnie wcale nie nienawidziłem tej istotki rosnącej w moim brzuchu. Niby
to nie było potwierdzone, bo wykazał to test ciążowy i przypuszczenia lekarza,
ale byłem przygotowany na to, że i wynik badania krwi będzie taki sam. Zbyt
wiele się zgadzało i niemal krzyczało, że tak, jestem w ciąży, a Sehun... on
był taki szczęśliwy. To chyba odbijało mnie najbardziej, bo on był
najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a ją miałem ochotę się rozryczeć i
zniknąć. Najlepiej też wrócić do mojego wcześniejszego życia, najlepiej tego
sprzed wyjazdu na Hawaje.
Gdzieś koło dwudziestej, gdy wepchałem w siebie całe pudełko
lodów, poszedłem do kuchni i zaparzyłem
sobie herbatę z imbirem według zaleceń lekarza. Mimo wszystko nie miałem
zamiaru spędzać kolejnych godzin w toalecie nad muszlą klozetową, bo kolejnego
dnia czekał na mnie kolejny egzamin. Chciałem jeszcze powtórzyć trochę notatek,
ale nie zdążyłem nawet ich wyciągnąć, bo po moim mieszkaniu rozszedł się dźwięk
dzwonka do drzwi. Podszedłem i otworzyłem, choć nie miałem ochoty na żadne
odwiedziny. W drzwiach stał nie kto inny jak Sehun z pudełkiem czekoladek w
ręce i wielkim uśmiechem na twarzy, który mnie przytłoczył.
— Lu — powiedział z uśmiechem mój narzeczony, wchodząc di środka,
nawet nie czekając na to, aż go zaproszę. Od razu przycisnął swoje usta do
moich, witając mnie nieco inaczej niż miał w zwyczaju. — Jak się czujesz? — zapytał.
Zmarszczyłem czoło, wpuszczając go do środka.
— Tak jak wyglądam — odburknąłem smętnie, niemal wlokąc się z kubkiem
parującej herbaty w ręce. Jednak po chwili przystanąłem i obróciłem się na
pięcie, by zabrać od Sehuna czekoladki, na które tak bardzo miałem ochotę, choć
nie mogłem się bardziej na wieczór obżerać, bo jutro znów wylecę w połowie
egzaminu do toalety. — Mówiłem ci, żebyś nie przynosił mi słodyczy, bo mnie
spasiesz, a teraz i tak do tego będę już gruby z przyczyn oczywistych — warknąłem, kierując się do mojego niewielkiego salonu, w którym dominowała
biel, czerń i szarość, choć i zielony można było znaleźć przez kwiatki, których
również było pełno. Biedne usychały, bo nie miałem czasu się nimi zajmować.
— Wyglądasz pięknie — odpowiedział bez zastanowienia, idąc za mną, a
ja przewróciłem teatralnie oczami, stwierdzając, że gorszej głupoty w takiej
sytuacji powiedzieć nie mógł. Ale to był Oh Sehun i szczerze wątpiłem, że
kiedykolwiek w ogóle potrafił powiedzieć coś stosownego do sytuacji. W ciągu
tych trzech lat cholernie zdziecinniał. — Ale, Lu — zaczął, patrząc się na moją
twarz, kiedy usiedliśmy na mięciutkiej, niezbyt dużej kanapie, którą swoją
drogą uwielbiałem, bo była idealna do całodziennego nicnierobienia. — Płakałeś?
Westchnąłem cicho, zastanawiając się, co mu odpowiedzieć. Nie miałem
ochoty na głupie żalenie się, ale wiedziałem, że i tak czeka nas rozmowa, albo
teraz, albo za kilka dni, ale to było nieuniknione. Temat niełatwy, bo dotyczył
naszej przyszłości, a ja nie potrafiłem do końca się otworzyć, bo nadal nie
byłem pewny niczego.
— Wydaje ci się — odpowiedziałem prosto. — Załzawiły się ze przemęczenia.
— Zdecydowanie za dużo się
uczysz — stwierdził odkrywczo, po czym zabrał z moich dłoni kubek z herbatą i
odstawił go na stolik przed nami. Po tym wlazł cały na kanapę i przybliżył się
do mnie, otaczając całe moje ciało swoimi rękami. Poczułem się przy nim w
tamtym momencie jak mała, włochata kulka, która jeszcze trochę, a zostanie
zgnieciona. Ale przynajmniej mogłem wąchać te cudowne tropikalne perfumy
Sehuna, których nie zmienił od czasów liceum. — Zwłaszcza teraz. Wiesz, że nie
musisz się tak męczyć z tymi studiami, twój ojciec nawet jeśli ich nie
skończysz, na pewno ci pomoże. A jeśli nie, zawsze masz jeszcze mnie — dodał i
uśmiechnął się ciepło, a zobaczyłem to tylko dzięki temu, że podniosłem wzrok.
— Błagam, nie zaczynaj tego tematu, bo niepotrzebnie mnie wkurzysz, a
moja odpowiedź jest wciąż taka sama i jej nie zmienię — warknąłem.
— Jasne, zrozumiałem — rzucił z przekonaniem, opierając podbródek o
czubek mojej głowy. Momentami przez ten ścisk i jego ciało mnie otaczające
dosłownie z każdej strony nie miałem jak zaczerpnąć powietrza, ale nie mówiłem
tego na głos, bo było mi przyjemnie.
Przez chwilę pomiędzy nami panowała cisza przerywana jedynie dźwiękami
telewizora, na którego nawet nie zwracaliśmy uwagi. I tak jakiś film, który wcześniej szedł został
przerwany reklamami, od których odwróciłem wzrok. Sięgnąłem po herbatę i upiłem
jej trochę, czując jak przyjemne ciepło bijące od kubka ogrzewa moje dłonie.
— Zrobiłem kolejny test ciążowy.
— I jaki wynik? — zapytał przejęty.
— Taki sam jak poprzedni — odpowiedziałem i odłożyłem naczynie. Po tym
obróciłem się przodem do Sehuna i spojrzałem na niego, nie wiedząc, co tak
naprawdę mam zrobić. Gdzieś cała moja złość uleciała, a pozostały we mnie
wszystkie myśli, które szeptały mi, że od teraz moje życie będzie całkiem inne,
dużo cięższe i nie takie, jakiego chciałem. — Zostały wyniki badania krwi, ale
boję się, że tylko wszystko potwierdzą, a ja wciąż mam nadzieję, że to jednak
nieprawda...
Sehun znów zamilkł, a ja wreszcie zobaczyłem go spokojnego. Przeważnie
zawsze się uśmiechał czym mnie niesamowicie denerwował, bo ile można się
cieszyć, zwłaszcza że ja takim optymistą nigdy nie byłem. Poza tym, przez to
wydawał się niesamowicie dziecinny, jeszcze gorszy niż za czasów liceum, a
powinno się to zmienić, w końcu był już starszy, więcej przeszedł, ale z tego
co zauważyłem, to nie miało najmniejszego znaczenia.
— Dlaczego tak cholernie się przed tym bronisz, Luhan?
— Zwyczajnie nie jestem gotowy — odpowiedziałem zgonie z prawdą. — Mam
dopiero dwadzieścia lat i kilka planów na przyszłość, których nie zdążyłem zrealizować — dodałem po momencie, odsuwając się od Sehuna. Nie chciałem, żeby w takiej
chwili mnie przytulał, otłumiał swoim cudownym zapachem i w ogóle, żeby
naruszał moją przestrzeń osobistą, dlatego postanowiłem przesunąć się na koniec
kanapy. — Dziecko to wszystko skomplikuje, nawet jeśli będzie cholernie urocze,
a ty zapewnisz mnie, że będziesz najlepszym ojcem na całym świecie.
— Lu...
— Ja w to nie wątpię, Sehun — odparłem — ale nie mogę obiecać, że ja
taki będę. Nie nadaję się na rodzica. Ja w ogóle nie nadaję się do związku i
dziwię się, że ze mną wytrzymujesz, bo na twoim miejscu już dawno postanowiłbym
uciec — dodałem i uśmiechnąłem się pod nosem, zdając sobie sprawę, że to
całkowita prawda. Chociaż Sehun też miał te swoje wady, a ja mimo to wciąż przy
nim byłem. — Poza tym nie chodzi też o mnie. Wiem, że moja mama nie będzie o to
zła, ale ojciec mnie zabije. Każe wracać do Chin i zrobi coś, że będę żałować,
że w ogóle cię poznałem. Wiesz dlaczego wciąż tu jestem? — zapytałem, a Sehun
pokręcił głową. — Po zakończeniu liceum miałem wracać do Chin, potem wyruszyć
do Europy albo stanów na studia. Ale przekonałem mojego ojca, żeby pozwolił mi
zostać tu... nic nie powiedziałem o tobie. On wciąż powtarza, że wyjdę za mąż
bądź ożenię się po studiach, że to wszystko ma nastąpić później. To cholernie
konserwatywny człowiek, który ma swoje zdanie i łatwo go nie zmieni. Nie mogę
do niego tak po prostu pojechać z wielkim brzuchem, mówiąc „Tato, zostaniesz dziadkiem! Niespodzianka!”. Ale on na pewno się
dowie. Za kilka miesięcy nie będę mógł chodzić na studia, wtedy się zorientuje,
że wziąłem przerwę i wtedy będzie koniec... — powiedziałem, zaciskając dłonie w
pięści. Byłem spięty, nieco zdenerwowany, ale przede wszystkim smutny. Kochałem
mojego ojca, ale wiedziałem, że nie mogłem na niego w takiej sytuacji liczyć. — Zapewne zerwie ze mną wszystkie kontakty, przestanie przelewać mi pieniądze na
konto, a ja wyląduję na ulicy, nie mając na czynsz ani na czesne — warknąłem po
momencie. — To nie tak, że ja obwiniam to dziecko o wszystko, albo że go nienawidzę...
Ja się po prostu boję.
Sehun westchnął ciężko i również się przesunął w tę samą stronę co ja.
Pochylił się nade mną i zabrał moją twarz w swoje dłonie. Jego zimne palce
złączyły się z moimi gorącymi policzkami, przez co przez moje plecy przeszły
dreszcze.
— Słuchaj, kochanie — zaczął stanowczo, patrząc się w moje oczy. — Ja
wiem, że jesteśmy młodzi, że mamy swoje marzenia i plany, ale ja jestem w
stanie zrezygnować z nich dla naszej rodziny, którą w końcu i tak stworzymy...
Musimy w końcu wziąć się w garść i poradzić sobie z tym, co zgotował dla nas
los — mruknął i pocałował mnie lekko w usta. — Poza tym pomyśl... To będzie
nasze dziecko, cząstka mnie i ciebie, coś niesamowitego — powiedział z
przekonaniem, uśmiechając się niesamowicie szeroko. To dziwne, jak jeden
człowiek potrafił mnie jednocześnie zdenerwować i całkowicie zmiękczyć moje
serce. Czasem nie potrafiłem go zrozumieć, ale byłem dumny, że jest mój. — I
jestem w stanie zrobić dla ciebie wszystko, nawet rzucić marzenia o reprezentacji i stać się typową kurą domową, wychowującą dziecko i robiącą
obiady, kiedy ty mógłbyś dbać o swoją karierę, tylko proszę o jedno. Tylko
jedno, Luhan. — Spojrzał na mnie poważnie, swoją jedną, dużą dłonią
przykrywając moje dwie, nieco mniejsze. — Kochaj to dziecko i nie myśl o nim
jak o karze, tylko jak o najcudowniejszym prezencie, jaki kiedykolwiek mogliśmy
dostać. Wtedy i ja będę cholernie szczęśliwy, bo wy będziecie się dla mnie
liczyć — dodał, a ja przymknąłem oczy, czując, jak wzbierając się w nich łzy. — Poza tym zawsze możesz na mnie liczyć i nie bój się. Z twoim ojcem czy bez,
poradzisz sobie, bo ja zawsze będę przy tobie.
Przez chwilę milczałem, wtulając się w tors Sehuna. I w takich
momentach ten dziecinny Sehun gdzieś się ulatniał, a ukazywała się jego
niesamowicie odpowiedzialna i dorosła strona, do której nie mogłem się
przyzwyczaić. Ale sam na moment przestawałem być tym typowym Luhanem, bo emocje
brały nade mną górę.
Po kilku minutach ciszy zagłuszającej nierównym rytmem naszych
oddechów, wybuchłem śmiechem.
— Wybacz Sehun, ale do kuchni cię nie wpuszczę. Ty nie potrafisz
posprzątać swoich ubrań z podłogi, a co dopiero utrzymać porządek w takim
miejscu, gdzie łatwo zostawić bałagan. A twoje jedzenie jest paskudne, więc
możesz pomarzyć — dodałem i ucałowałem go w usta, uśmiechając się lekko. — Ale
doceniam to i przepraszam za dzisiaj... Nie powinienem ci uderzyć.
— Wybaczam — odpowiedział i ponownie zamknął mnie w uścisku.
_____________________________________________________________
Macie ode mnie rozdział, w moje dziewiętnaste urodziny, jezu, czuję się megaa stara, trochę za stara na pisanie fanfików, ale to kocham więc póki co nie mam zamiaru przestawać.
Nie gniewajcie się na Luhana, on już tak ma, jest wybuchowy i to nie mogło skończyć się inaczej. XD Z jego charakterem jest bardzo ciężko, to wiecie już od dawna, więc miejcie litość. A Sehun to idiota, ale szczęśliwy przynajmniej. Ale w każdym razie zaczynam zastanawiać się nad kolejną rozdziałówką, zwłaszcza, że zostałam przymuszona do Lukaia xD Przyda się nieco odmiany od Hunhana i Baekyeola więc na pewno napiszę, oczywiście już bez mpregu, bo wreszcie przyda się coś normalnego. Poza tym zaczęłam pisać Beautiful Player i dfjgkdfjhgdfg, kocham to opowiadanie, naprawdę.
Co do błędów, nie wiem czy są czy ich nie ma, nie mam siły ani ochoty sprawdzać, jestem mega wkurwiona sytuacją w szkole, bo dziś dowiedziałam się, że ze średnią 2.40 ważoną i samymi 3 i 2 ze sprawdzianów (które są jak mini matury), z jedną jedynką z kartkówki z logarytmów muszę jeszcze zdawać, żeby mieć 2 z matmy na koniec roku. No szlag mnie trafia i nawet hunhany nie pomagają, rlly. Poprawię za kilka dni, bądźcie cierpliwi :)
Ya, ale słodko. Wszystkiego jeszcze raz uszatku, dużo chcicy na hunhana, tak dużo jak ilość fanfikszyna z nimi, żebyś miała też w pełni zdrową rękę, przybycie jak najwięcej weny do opowiadania.
OdpowiedzUsuńJak masz w planach napisać coś innego niż Hunhany, to jestem za Krishanem! A baekyeol na Kaibaeka!!!
Hahahaha jak przeczytałam moment na boisku to wybuchłam śmiechem. A rozdział genialny ♡
OdpowiedzUsuńO matko to było genialne siklashfkasgbkagfvkgcbkasgfvkasgfklasg ._.
OdpowiedzUsuńSkisłam, jak Luhan go opieprzał na boisku XD
Jak Sehun zaczął się uśmiechać, kiedy tamten lamentował to ja takie "najebany czy co?" :___:
Kocham tego fika, pomimo, że nie przepadam za mpreg, ale zmieniam nastawienie dzięki temu opo :")
weny życzę i czekam na dalsze rozdziały~~
/Miyuki
Wszystkiego najlepszego! Rozdział cudo, mam nadzieję, że wszystko będzie hapi i tata Luśka nie przestanie hajsów przesyłać :// XD Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOh gawd, Sehun, Ty głupi buraku. Zmiękło mi serduszko podczas czytania tych ostatnich scen, naprawdę. Fakt, że Hun totalnie nie zareagował na fakt, że Luhujuś strzelił go przez ryj, zignorował to i zaczął jarać się niczym ja na widok jego tyłka, hejhej.
OdpowiedzUsuńMimo, że te sceny były poważniejsze i decydujące o dalszych losach HunHana, nadal czuć tu tę lekkość, ludzkość, normalność. Bardzo lubię za to tego ficka, nie jest przesadzony.
Najlepszego, tak na marginesie. Nigdy nie jest się za starym na coś, co się kocha, noona. Mam nadzieję, że miło spędzisz (spędziłaś, tak w sumie) dzisiejszy dzień i życzę Ci wielu wejść, jeszcze więcej komentarzy i słonecznej pogody, byś nie musiała cierpieć przez swoje ręce i móc pisać w spokoju.
Luhan jest denerwującym stworzeniem, to fakt, ale mam nadzieję, że zostanie okrzesany przez Sehuna :D
OdpowiedzUsuńrozdział superaśny, nie mogę doczekać się opowiadania z Baekyeolem <3
uszati, dużo zdrowia:****
Ouuuuu końcówka była taka słodka *.* Scena na boisku całkowicie mnie rozbroiła, mam nadzieję, że Sehuna teraz będzie częściej tym poważnym niz dziecinny mimo że bardzo lubię jego postać. Ogólnie to nie mogłam się doczekać tego rozdziału, tak strasznie chciałam się dowiedzieć co Lu zrobi Sehunowi i jak on na to zareaguje. Świetne jak zawsze, czekam na ciąg dalszy. Weny i powodzenia z matmą! :]]]
OdpowiedzUsuńNa Luhana nie da się gniewać,zwłaszcza, że taki charakter do niego pasuje :D
OdpowiedzUsuńTa końcówka była taka axahsbcsvv *^*
Kocham twoje opowiadania <3 rzez ciebie się zmieniłam i zaczęłam komentować XD
PS. jeszcze zdążę, jak dobrze czytam masz urodziny :D Wszystkiego najlepszego <3
Jak zawsze rozdzial genialny! Nie przepadam za mpreg, ale to ff zmienilo moj poglad:')
OdpowiedzUsuńweny!
Ja płaczę. To takie idealne i zarazem przerażające. Bo Lu jest tutaj w naszym wieku i ma dziecko.(!) (Swoją drogą, ja zawsze chcę już mieć dziecko, jak czytam mpregi, bo to takie cudowne.) Sehun jest wprost idealny. NIEREALNY. Takiego faceta szukać ze świecą, a i tak zbiję się o własne nogi.
OdpowiedzUsuńKocham scenę, w której Luhan wyjawia sprawy Sehunowi. Wyobrażam sobie tego zdesperowanego Luhana i Sehuna z głupim uśmieszkiem.
Ja się nie dziwię Luhanowi, że tak zareagował...