wtorek, 4 sierpnia 2015

Together Forever 14/20

music: 1 | 2
W salonie panowała niezręczna cisza przerywana jedynie moim głośnym biciem serca i nierównomiernym oddechem. Pierwszy raz od czasu porodu naprawdę modliłem się o to, by Jiseok się obudził i zaczął płakać, bo mógłbym wylecieć z tego pomieszczenia, pod pretekstem zajęcia się dzieckiem. Ale jak na złość mały spał jak zabity, oczywiście na naszym łóżku w sypialni, bo łóżeczko stało sobie ot tak, dla ozdoby.
Czy się denerwowałem? Bardzo, było nawet gorzej niż podczas porodu, choć teraz nie bolało. No przynajmniej przez jakiś czas, bo później mogło się zrobić nieciekawie. Moja mama piła kawę z białej, niewielkiej filiżaneczki, Sehun siedział obok i zgniatał mi palce swoim mocnym uściskiem, a ojciec nie odzywał się nic, zapewne myśląc, jak mnie zabić, a przez długo panującą ciszę, dochodziłem do wniosku, że miał szeroki wachlarz możliwości. Ale mimo wszystko, wolałem się o tym nie przekonywać, zwłaszcza, że wiedziałem, że mój ojciec jest dosyć kreatywnym człowiekiem.
Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. W mojej głowie tworzyłem miliony przeróżnych dialogów, ale przed moim ojcem tak po prostu nie potrafiłem ich wyjawić. Bo co tak naprawdę miałem powiedzieć? Zawaliłem studia? Nie wrócę na uczelnię? Nie założę firmy? Równie dobrze mogłem wstać, wyjść z domu i rzucić się pod pierwszy samochód, jaki zobaczę. I tak skończyłoby się tym samym.
 Na jak długo przyjechaliście?  zapytałem, przerywając ciszę. Miałem jej dość, była jeszcze gorsza od krzyków, zwłaszcza, że czułem na sobie nachalne, niezbyt miłe spojrzenie ojca.
 Ja na kilka dni, stęskniłam się za tobą i koniecznie chciałam zobaczyć wnuki  odpowiedziała wesoło moja mama, a ja uśmiechnąłem się do niej lekko. — Oczywiście nic nie wiedziałabym, gdyby nie Sehun, który mi o wszystkim powiedział. Czy ty nie zamierzałeś powiadomić własnej matki, że właśnie została babcią?!
 Tak się złożyło?  odmruknąłem.  Ale już wiesz.
Tak, oczywiście Sehun musiał za tym wszystkim stać, bo kto inny. Ale przy okazji przyjechał ojciec. Więc próbę morderstwa na własnym narzeczonym przełożyłem na później. Jemu było łatwo, bo jego rodzice nas akceptowali, cieszyli się z wnuków tak samo jak moja mama, ale czułem, jak mój ojciec wbija mi noże w głowę przez swój zbyt intensywny wzrok.
 Sehunnie  ponownie odezwała się moja matka  chodź ze mną do dzieciaków! Chcę porządnie wytermosić moje wnuczęta  dodała i z wielkim uśmiechem zerwała się z miejsca, pociągając biednego Sehuna na górę. Wiedziałem, dlaczego to zrobiła. Chciała, żebym porozmawiał z ojcem, a na osobności będzie mi łatwiej, według niej. Tak naprawdę każdy moment i sposób był trudny, i naprawdę nie wyobrażałem sobie tego w jakimś pozytywnym świetle. Mój ojciec był konserwatywnym człowiekiem z zasadami, wychowywał mnie – swoje jedyne dziecko tak, bym w jego oczach był idealny, a jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko się posypało. Przynajmniej dla niego, bo mi podobał się taki stan rzeczy.
Po wyjściu mamy i Sehuna z pokoju zrobiło się jeszcze ciszej. Przez to mogłem usłyszeć nawet kroki stawiane u góry i bicie mojego serca. Nienawidziłem tego spokoju, nie pasował mi do tego domu, ale przynajmniej jak będę umierał, mama usłyszy mój krzyk.
— Tatooo  powiedziałem, przeciągając.  Co cię sprowadziło do Seulu?
 Sprawy biznesowe  odparł  i twój narzeczony.
 Idiota.
Tata spojrzał na mnie groźnie, a ja zakląłem.
 Nie ty, tato. Tylko Sehun — wyjaśniłem w pośpiechu, potwornie się stresując. Żołądek niemal podchodził mi do gardła. Podobnie czułem się siedem miesięcy wcześniej, trzymając test ciążowy, ale teraz i tak było jakoś straszniej. Poza tym wiedziałem, że dziś to ten dzień. Ten dzień, kiedy muszę przestać ukrywać prawdę i przyznać się do wszystkiego, nie ważne, jak będzie na mnie zły. To w końcu był mój ojciec i powinien wiedzieć.
A ja byłem złym synem. Jasne, on też nie był pierwszej klasy rodzicem, ale ja zachowałem się cholernie samolubnie i byłem świadom tego, że większość winy leżała po mojej stronie.
 Ojciec jeszcze przez moment milczał, a ja zastanawiałem się, którą drogę ucieczki w razie konieczności wybrać.
 Jestem zawiedziony, Luhan  odezwał się w końcu, a mnie ścisnęło od środka.  Myślałem, że okażesz się dorosły, ale być może wciąż jesteś dzieckiem  dodał. Ta rozmowa nie prowadziła do niczego dobrego, wyczuwałem to w jego tonie głosu. Zawsze taki miał, gdy był na mnie wściekły. Pamiętam to jeszcze z okresu dzieciństwa.  Jestem zawiedziony tym, że nie powiedziałeś. Myślałeś, ze jestem głupi, Luhan?  zapytał, unosząc głos.
 Jak się dowiedziałeś?
 Z twojej uczelni przyszło pismo, gdy chciałem dokonać wpłaty na kolejny semestr. Okazało się, że wziąłeś sobie przerwę i nic nie powiedziałeś. Zamierzałeś w ogóle mi powiedzieć?  Spojrzał na mnie, mrużąc oczy.
  Nie?  odburknąłem, nabierając do płuc więcej powietrza. Czułem, że moja śmierć zbliżała się wielkimi krokami.
Ojciec westchnął, luzując swój ciasno zawiązany krawat. Każdy jego ruch nie wróżył nic dobrego. Przynajmniej nie dla mnie. Poza tym był dziwnie spokojny, nie krzyczał tak, jak się spodziewałem, jeszcze nie próbował mnie wydziedziczyć, ale to wszystko mogło nadejść szybciej niż się spodziewałem.
Kiwnął głową.
 Tak myślałem  powiedział nadal zły, ale nie trząsł się z tej wściekłości, więc musiał już z tą myślą oswoić się jakiś czas temu. To znaczy, tak przypuszczałem.  Nie jestem zadowolony, Luhan. Doskonale znasz moje zdanie na ten temat. Wychowywałem cię tak, żebyś nie zniszczył sobie życia i nie żałował późniejszych decyzji. Żebyś był człowiekiem spełnionym, zadowolonym z własnego dorobku, który osiągniesz po studiach, których jeszcze nie ukończyłeś  prychnął.  Nie chcę patrzeć, jak dalej niszczysz swoje życie, bo...
 Tato, przestań  przerwałem mu.  Może z twojej strony to tak wszystko wygląda i jasne, ja na początku też tak myślałem. Kiedy dowiedziałem się  o ciąży, miałem ochotę ją usunąć i chyba to była najgorsza myśl, jaka w ogóle mogła mi przyjść do głowy. Bo bałem się, że przez dzieci nie osiągnę niczego, co chciałem osiągnąć dla ciebie  powiedziałem, biorąc głęboki wdech. Już nie dbałem o to, czy mnie zakopie w ogrodzie albo wydziedziczy. Ja po prostu nie mogłem tego tak zostawić.  I mimo że dalej jestem tym wszystkim przerażony, to nie uważam, żebym zniszczył swoje życie. Kocham Seul i Jiseoka, chociaż prawie nic nie śpię i jestem zmęczony. Nie zamieniłbym ich na nic na świecie, ani na powrót na studia, ani na takie życie jakie miałem przed zajściem w ciążę, ani na posadę prezesa w wielkiej korporacji. Nie zamieniłbym ich na nic i nie uważam, żeby moje życie było teraz złe, ponieważ jestem szczęśliwy. I myślę, że powinieneś to zrozumieć, ponieważ sam jesteś ojcem  dodałem, patrząc się na niego wciąż.  Znam cię, tato. Jesteś chłodny. Nie było cię prawie nigdy przy mnie, kiedy byłem młodszy, ale wiem, że chcesz dla mnie wszystkiego, co najlepsze. A teraz ja chcę tego samego dla moich dzieci i nie obchodzi mnie, że poświęcę karierę. Ona jest najmniej ważna.
Przez moment nie odzywał się wcale. Jedynie patrzył na swoje dłonie, siedząc pochylonym. A ja zastanawiałem się, co siedzi w jego głowie. Nie potrafiłem zgadnąć.
 I tego chcesz? Siedzieć tu z dziećmi, kiedy mógłbyś być kimś naprawdę wielkim? Ważnym?
 Będę ważny dla Sehuna i dzieci, to mi wystarczy  odpowiedziałem prosto i uśmiechnąłem się lekko.
Wtedy do salonu wpadła moja mama z Seul na rękach. Za nią Sehun stał z już rozbudzonym Jiseokiem, który pił mleko przez butelkę podtrzymywaną ręką mojego narzeczonego.
 Hang-ki, patrz  powiedziała rozradowana  patrz jaka piękna  dodała, podchodząc do mojego ojca i wepchała mu właściwie na siłę jego wnuczkę. I dopiero wtedy, tak mi się wydawało, że przez jego usta przemknął mały uśmiech.
Ale tego wieczora przeżyłem, więc chyba pogodził się z tym, że wybrałem inną drogę od tej, którą sam mi nakreślił.

***

Mój ojciec wyjechał następnego dnia, mama została jeszcze na kilka dni. Tak pokochała swoje wnuczęta, że nie odchodziła od nich na krok, a ja wreszcie mogłem odpocząć, Sehun też i pospać dłużej niż 2 godziny. Zdecydowanie potrzebowaliśmy czasu na odpoczynek i dla siebie, więc czwartkowy wieczór wykorzystaliśmy na zakupy. Musieliśmy sporo kupić, bo wiele rzeczy nam po prostu brakowało, a nie wszystko mogliśmy zamówić przez internet, jak było najwygodniej.
Idąc z nim za rękę, przez galerię handlową, miałem wrażenie, jakbym znów miał siedemnaście lat. Jasne, nie byłem stary, ale zdecydowanie tęskniłem za liceum i czasami, kiedy byłem samotnikiem. Wraz z pojawieniem się w moim życiu Sehuna, cały świat, dla mnie, przewrócił się do góry nogami.
— Mamy pampersy, kaszki, śliniaczki, cumelki, prezerwatywy, lubr...  wymieniał Sehun, a ja zgromiłem go wzrokiem.
 Po co ci prezerwatywy?
 Dla ciebie?  odpowiedział pytaniem na pytanie.  To znaczy, jak dla mnie możemy się kochać bez, ja chcę mieć więcej dzieci, więc to dla mnie nie problem  skwitował, a ja westchnąłem ciężko.
 Zapomnij  odmruknąłem krótko.  Za to, co ja przeszedłem podczas porodu, to powinienem cię zepchnąć wgłąb Etny  warknąłem  albo dać na pożarcie afrykańskim plemionom. Mnie rozrywało  powiedziałem wściekły  jak ci wsadzę w dupsko trzydziestocentymetrowe dildo, to ciekawe czy będzie ci przyjemnie.
 Masz dziwne fetysze  podsumował, a ja przewróciłem oczami  ale podoba mi się to. Może powinniśmy jeszcze kupić kajdanki. I wibrator!  powiedział głośniej, a wszyscy ludzie, którzy przechodzili obok, obdarzyli nas zdziwionym spojrzeniem, może trochę przepełnionym obrzydzeniem i zniesmaczeniem. Nic nie poradziłem, że miałem idiotę narzeczonego, który i tak po chwili dostał ode mnie po głowie.
 ZACHOWUJ SIĘ, OH SEHUN!  powiedziałem zdenerwowany. I tamtego dnia przysięgałem sobie, że nigdy więcej nie zabiorę go na zakupy.  Ja cię błagam, nie odzywaj się więcej, proszę?
 Co za to dostanę?
 Nie dostaniesz po pysku  odpowiedziałem z uśmiechem, ale to nie zadziałało. Buziaka. Więcej i tak ci nie dam.
 Pasuje  odpowiedział i ręka w rękę ze mną, powędrował na drugi koniec galerii. Dotarliśmy, choć nie zamierzaliśmy do jakiegoś dużego sklepu dziecięcego. Sehun od razu mnie tam wciągnął, nie odzywając się nadal nic, więc ten obiecany buziak bardzo go zmotywował. Byle kiedy go nie całowałem, bo nim zdążyłem zrobić cokolwiek, zasypiałem zaraz po utuleniu dzieci do snu. Jasne, sam tęskniłem za tą bliskością Sehuna, ale mnie wystarczyły jego uściski i czułe głaskanie po głowie, które uwielbiałem. Przynajmniej dopóki nie zaczynał bawić się moimi włosami, bo strasznie ciągnął. — Patrz, Lu!  Oho, i już po ciszy.
— Co znów?
 Patrz jakie piękne!  powiedział pełen zachwytu, wskazując na wieszak z ubrankiem dla chłopca i to nie takim, jakim się spodziewałem. Znając Sehuna, powiedziałbym raczej, że dla swojego maleńkiego syna kupiłby jakiś kombinezon pandy albo niedźwiadka chroniący przed mrozem, ale nie powiedziałbym, że oszaleje na punkcie o kilka rozmiarów za dużego stroju piłkarskiego z imieniem Davida Beckhama na tyle.
 Sehun  westchnąłem  to jest za wielkie. Przecież Jiseok zmieści się w jednej nogawce tych spodenek  podsumowałem, a ten idiota tylko zmarszczył czoło.
 Kupimy mu na wyrost.
— I po drodze mózg dla ciebie  dodałem, przewracając oczami.
 Ale, Lu  sprzeciwił się  pomyśl tylko jak Jiseok będzie uroczo wyglądał w tym ubranku! I będzie ze mną grał w piłkę w ogrodzie  dodał, starając się mnie jakoś przekonać, ale ja nadal kręciłem głową, co i tak wcale go nie zniechęcało. — Proszę! Kocham cię tak bardzo, zgódź się  prosił dalej, przyklejając się do mnie. Ścisnął mnie tak mocno, że zabrakło mi tchu, ale co mogłem więcej zrobić, niż uśmiechnąć się i pocałować go w policzek.
 Tylko poszukaj mniejszego rozmiaru.
W odpowiedzi pocałował mnie szybko w usta i tyle go widziałem, bo wleciał wgłąb sklepu szybciej niż Baek na koncert Britney Spears. Przez to wszystko nawet nie zorientowałem się, że przyglądała nam się młoda brunetka, zapewne pracownica sklepu. Uśmiechnęła się do mnie ciepło.
— Kochanego ma pan męża.
Odwzajemniłem uśmiech i wcale jej nie poprawiłem.
— Czasem głupiego jak typowa blondyna, ale tak. Jest najlepszy na świecie.

***

 To bez sensu  mruknąłem, wkładając do buzi kolejną pokrojoną marchewkę.  Jiseok za nic w świecie nie daje się nosić na rękach obcym ludziom, a do ciebie klei się jak jakiś rzep stwierdziłem, a Kyungsoo zaśmiał się, delikatnie potrząsając rękami, by uśpić mojego synka.
Nadszedł ten moment, kiedy Sehun wrócił do treningów. Niby półtora miesiąca spędzonego w domu, przy dzieciach to dosyć sporo, ale dla mnie i tak to było zdecydowanie zbyt mało. Mimo wszystko Sehun doskonale wiedział, że sam sobie nie poradzę, a Kyngsoo... on uwielbiał zajmować się dziećmi, a że swoich nie miał, zawsze chętnie towarzyszył mi, kiedy nie pracował, a Sehuna nie było. Baekhyuna  nie chciałem wykorzystywać, zwłaszcza, że stał się całkiem pulchniutki. Musiał dużo wypoczywać i się nie przemęczać. I doskonale zdawałem sobie z tego sprawy, bo sam kiedyś byłem w ciąży. Właściwie wcale nie tak dawno.
 Mam po prostu talent?  powiedział, uśmiechając się szeroko, po czym pogłaskał śpiącego Jiseoka.  Sam chciałbym takie dziecko.
 Możesz sobie je wziąć  zaproponowałem od razu.
Kyungsoo roześmiał się cicho, kręcąc głową.
— Za bardzo byś tęsknił  podsumował i naprawdę miał rację. Byłem zżyty z dziećmi i mimo że ryczały praktycznie cały czas, to bardzo je kochałem. To, co mówiłem do swojego ojca było całkowitą prawdą i wciąż tak myślałem. Nie mógłbym zmienić zdania ot tak, zwłaszcza, że przez te półtora miesiąca zdążyłem przywyknąć, nawet jeśli wciąż w jakiś sposób się bałem tych późniejszych etapów rodzicielstwa.  A z Jonginem, nic nie planujecie?
 Nie  odpowiedział  to za wcześnie.
Prychnąłem.
 Przecież jesteście ze sobą sześć lat.
 Ale to wciąż za wcześnie. Jongin to jeszcze dzieciak.
 Jest w naszym wieku — stwierdziłem, a Kyungsoo spojrzał na mnie tym swoim dziwnym wzrokiem  no dobra, jest tylko kilka miesięcy od ciebie młodszy.
 Może to nie jest dużo  mruknął  ale zachowuje się jakby dalej miał szesnaście lat. Nie chcę wychowywać w tym samym czasie jego i dziecka  dodał, a ja zaśmiałem się, przytulając do siebie Seul, która od samego początku spokojnie leżała na moich rękach.  Poza tym wciąż jesteśmy przed ślubem... a ja nie uznaję seksu przedmałżeńskiego.
Otworzyłem szerzej oczy.
 To wy wciąż nie...
 Oczywiście. Jeżeli Jongin wytrzymał sześć lat, wytrzyma jeszcze trochę.
 Trochę? To znaczy ile?
 Rok?  powiedział, a ja uśmiechając się szeroko. Wreszcie coś robili ze swoim związkiem.  To znaczy, to dopiero wstępnie, jeszcze nie znamy dokładnej daty  dodał, ale mimo to ja nie przestałem się uśmiechać.
 Gdybym nie miał Seul na rękach, to bym cię uściskał  odparłem szczęśliwy.
 A ty i Sehun kiedy?
 Nie wiem. Póki co, musimy poczekać, aż dzieciaki trochę podrosną, ja wrócę do formy po porodzie i jakoś to wszystko ogarniemy. Nie sądzę, że nadejdzie to szybko.
Odpowiedział mi uśmiechem, biorąc w dłoń telefon, który zabrzęczał. Zaraz po tym skrzywił się.
 Lu, muszę iść. Jongin zaraz wysadzi mi restaurację.
 Zostawiasz mnie z tymi potworkami?
 Poradzisz sobie. Sehun i tak zaraz będzie  obiecał, a ja jedynie kiwnąłem głową, nie mając nic do gadania. Kyungsoo ułożył śpiącego Jiseoka do swojego łóżeczka, a ja zrobiłem to samo z Seul i pożegnałem się z Do ciepłym, przyjacielskim uściskiem.
Kyungsoo miał rację.
Przecież to nie był jakiś wyczyn, pilnowanie dwójki śpiących dzieci. W dodatku niemowlaków. Byłoby znacznie gorzej, gdybym miał na głowie dwójkę pełnych energii przedszkolaków, dla których skakanie po całym domu to świetna, niepowtarzalna zabawa. Tak, zdecydowanie nie było źle, zwłaszcza, że Sehun miał zaraz wrócić. To znaczy, już powinien być, ale spóźniał się i mogłem to zrozumieć, bo te jego treningi czasem się przedłużały.
Mój spokój i wewnętrzne szczęście nie trwało długo, bo usłyszałem wrzask Jiseoka. O nie, błagam, nie płacz. Niemal od razu wyleciałem po schodach do góry, bojąc się, że coś naprawdę mu się stało, ale gdy zajrzałem do pokoju, od razu poznałem przyczynę. Biedak leżał w swoim łóżeczku. A zapomniałem, że tam przecież nie dało się leżeć. Wziąłem go na ręce i zacząłem kołysać, ale chwilę po tym obudziła się Seul i ona zaczęła płakać.
Już gorzej być nie mogło.
 Błagam, cicho  jęczałem, kołysząc na rękach Jiseoka i pochylałem się nad Seul. Nie dałem rady nosić ich razem na raz na rękach, a gdy odłożyłbym Jiseoka, nastąpiłaby trzecia wojna światowa, dlatego panikowałem i nie wiedziałem co mam robić.
Wziąłem z podłogi pierwszą lepszą, grzechoczącą zabawkę i zacząłem nią potrząsać nad Seul, która jak na zawołanie przestała płakać, bo całe skupienie przeniosła na grzechotkę. Mimo to ten spokój długo nie potrwał, bo najzwyczajniej w świecie ta zabawa jej się znudziła i kolejnym zajęciem, jakie sobie znalazła, był płacz, tak żeby było ciekawiej, bo Jiseok się uspokoił.
— Jak bardzo jesteś na mnie zły?
Nie mam pojęcia skąd, ale Sehun nagle pojawił się obok, zabierając Seul na ręce. Moje serce zabiło mocniej, bo naprawdę się przestraszyłem. Idiota, mógł wyskoczyć jeszcze w stroju klauna, chociaż nie musiał się aż tak bardzo trudzić z przebraniem.
— Za przestraszenie mnie, mam ochotę wyrzucić cię przez okno  podsumowałem  a spóźnienie byłem ci w stanie wybaczyć, dopóki te dwa małe potworki były spokojne. Ale cóż, dużo się zmieniło  warknąłem.
 Wybaczysz mi, jeśli teraz to ja zajmę się dziećmi, a ty przez resztę wieczoru sobie odpoczniesz?
 Jestem skłonny to zrobić  odparłem i ostrożnie podałem mu Jiseoka. Zaraz po tym pocałowałem go w usta i opuściłem pokój dzieci, by przez chwilę się zdrzemnąć.
I doskonale wiedziałem, że Sehun jest o niebo lepszym ojcem ode mnie. Od samego początku akceptował te dzieci, kochał je i nie złościł się, że pokrzyżowały mu plany. A teraz... teraz traktował je jak największy swój skarb i za to byłem mu wdzięczny.

_____________________________________________________________

♡

Mam troszeczkę dość pisania tak płytkiego opowiadania ;-; Na początku było fajnie, bo TF było oderwaniem od tych trudnych fanfików, ale 20 rozdziałów to za dużo... Mimo wszystko nie zrezygnuję, bo zostały mi do napisania 4 rozdziały, ponieważ 2 mam już gotowe. A co do Big boys don't cry, postaram się, żeby mimo wszystko miał większe przesłanie niż to ff ;-; Rozdział króciutki, nudny - dla mnie bardzo, ale cóż x.x Kolejny będzie ciekawszy, choć wcale nie jakiś porywający, ale myślę, że od 17 rozdziału zyska na akcji. Tzn, dla mnie, te cztery (bo łącznie z 17) ostatnie rozdziały będą najciekawsze. A tak to, piszę jakieś one shoty. Brooklyn, baby może pojawić się najwcześniej, bo jest najkrótsze. 

14 komentarzy:

  1. OK. Przyjechałam z Woodstocku i naprawdę nie mam ochoty pisać długich komentarzy, bo zmęczenie się we mnie dosłownie wżera, a jeszcze post na bloga muszę napisać, więc... Wspaniały rozdział. To z rodzicami Luhana, lol. Jego tata i tak zareagował w miarę. I kochany Sehun i zadziorny Lu. I te zajebiste teksty. Kocham.

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam tylko niech będzie happy end <3 HunHan i wgl ♥♥
    Nie wiem o co ci chodzi, to opowiadanie jest takie fajne i lekkie. Strasznie miło się je czyta <3
    Biedny Kai tyle czeka XD Kyungsoo zlitowałbyś się nooo...
    Pewnie Sehun będzie musiał na długo wyjechać, c'nie? Pewnie nie Nie jestem dobra w teoriach spiskowych ;;
    Normalnie kocham cię za to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Musiałam nadrobić ostatnie rozdziały,ale w końcu mi się udało. :D
    Szczerze? Myślałam ,że ojciec Luhana go wydziedziczy,zabije i zakopie w ich ogródku,a tu jednak. Coraz bliżej końca. :( To opowiadanie tak lekko i bardzo, bardzo przyjemnie się czyta ,a jak się jest smutnym to już w oógle poprawi humor. Rozdział moze i był krótki ,ale pamiętaj TWOJE rozdziały nawet jeśli nic się nie dzieje strasznie miło się czyta. Cóz...Czekam na BBDC i inne twoje twórczości. Weny ! :*
    ps. przepraszam za błędy...upał na mnie źle działa. :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ah, myślałam, że tylko mnie męczą "płytkie" opowiadania. Znaczy... jeśli są dobrze napisane to czyta się je cudownie, ale pisanie ich, po kilku(nastu) rozdziałach, męczy. Mimo wszystko uwielbiam to opowiadanie, bo strasznie poprawia mi humor ♥
    Biedny Jongin... sześć lat bez seksu, Kyungsoo jest okrutny!
    Ojciec Luhana okazał się mniej straszny, niż się zapowiadał, więc cieszę się, że Lubabe przeżył XD
    Weny, czasu... i czekam na Twoje kolejne dzieła :3

    yehetasshole.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na kolejny rozdział...ten moment gdy Lu był sam z dziećmi był cudowny
    ..dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  7. prawie dostałam zawału, jak ojciec Lu zaczał robić kazanie... Ugh D:
    A Sehun taki kochany, łeeeeee. Normalnie żal, ból i ebola.
    Może i to opowiadanie nie ma większego przesłania, ale przyjemnie się je czyta :')
    Weny~
    /Miyuki (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział był taki kochany i miły...Chyba (jak dla mnie) jeden z lepszych. Czekam na więcej i więcej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spodziewałam się większej najebki przy ojcu Luhana. A to poszło tak bardzo normalnie. Trochę sobie pogadał, a Luhan i tak mia go w dupie i tyle. CHCIAŁAM JAKĄŚ WOJNĘ ELFÓW Z KRASNOLUDAMI.
    To prawda, rozdział był spokojny, ale na pewno o wiele lepiej napisany od miliona innych fików.
    Boże, popłakałam się, chcę już ten angst i żeby te dzieci już były starsze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wstawisz szybko jakiś rozdział?

    OdpowiedzUsuń

  11. Boże kocham Twoje opowiadania, są naprawdę niesamowite, potrafisz z zwykłego opowiadania stworzyć coś niezwykłego. Szczerze mówiąc lepszego bloga od Twojego nie spotkałam i zapewne nie spotkam. Przez Twoje opowiadania, coraz częściej płacze, co do mnie nie podobne...
    Weny i jeszcze raz weny ^^ <3
    Wiesz, co normalnie boję się tego angsta :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mogę się doczekać nowego rozdziału :D *-*

    OdpowiedzUsuń

Followers