wtorek, 25 sierpnia 2015

Together Forever 16/20


music: 1 | 2
Moje życie przewróciło się do góry nogami, naprawdę. To wszystko, co do tej pory mnie otaczało stało się zupełnie inne i nie do końca wiedziałem, czy byłem gotowy na aż tak wielkie zmiany. Ale pogodziłem się z nimi i uznałem, że były potrzebne, zwłaszcza że ta ciągła monotonia wcale nie była taka dobra. I mimo moich wielkich podświadomych protestów i kilku miesięcy niezadowolenia, przywykłem do nowych przyzwyczajeń, sytuacji i osób, które najmocniej potrząsnęły tym moim światem.
Dwa lata minęły szybko. W moim odczuciu może i zbyt szybko, bo nim się zorientowałem, wszystko było inne. Począwszy od koloru ścian w naszej sypialni, poprzez nasze dzieci, które miały już prawie trzy latka, aż po sytuację naszych przyjaciół. Zmiany nie nadciągnęły szybko, ale były zdecydowanie widoczne.
Niecałe dwa lata temu na świat przyszedł Taejin. Pierwsze i póki co jedyne dziecko Baekhyuna i Chanyeola i właśnie to wtedy mogłem śmiało stwierdzić, że Chanyeol zaraz po moim narzeczonym jest najbardziej niezdarnym i niewydarzonym ojcem na świecie. Ale przelewał całą swoją miłość w swojego synka, który zarówno był jego oczkiem w głowie i to liczyło się najbardziej. Byli szczęśliwi, nawet jeśli nie pławili się w luksusach. Byli szczęśliwi, bo mieli siebie i szczęście, którego im akurat nigdy nie brakowało. Natomiast ubiegłego roku, pod sam koniec września Jongin i Kyungsoo postanowili się pobrać. Przyjęcie nie było wielkie, właściwie mogłem dopatrzyć się tylko najbliższej rodziny i przyjaciół, ale każdy z nas wiedział, że przez długi czas nie zapomni o tej ceremonii. Ponoć brakowało im tylko dziecka, tak powtarzał Sehun, ale z niczym się nie śpieszyli, zwłaszcza, że Kyungsoo przelewał mnóstwo wolnego czasu w swoją restaurację, natomiast Jongin w drużynę. Dostał się do tej samej, w której już od dawna grał Sehun.
Często też dostawałem wieści od Krisa, z którym wznowiłem kontakt. Podobno założył swoją firmę i przesiedlił się do Nowego Jorku, gdzie poznał jakąś amerykankę, z którą planował założyć rodzinę. Suho i Seohyun natomiast stwierdzili, że Paryż to to miejsce, w którym chcą zrobić sobie przerwę w podróżowaniu. I może zostać tam na zawsze.
Westchnąłem, spoglądając na zegarek. Dochodziła dwudziesta pierwsza i to zdecydowanie była pora na sen dla moich małych szkrabów i zdecydowanie dla Sehuna, bo później zaczynało mu odbijać i robił się zdecydowanie zbyt napalony, a ja nieszczególnie chętny na te jego conocne chcice. Jasne, seks był przyjemny, zwłaszcza z kimś takim jak Sehun, ale nie przesadzajmy. Chociaż ostatnio kochaliśmy się rzadziej. I to nie przez to, że go od siebie odpychałem. Mieliśmy chyba zbyt mało czasu, rodzicielstwo bardzo nas pochłonęło. A trzylatki, jak się okazywało, potrafiły być naprawdę ruchliwe i ciekawe świata. Właściwie wszystkiego, co je otaczało.
Z czasopismem w ręce, otuliłem się szlafrokiem i założyłem na stopy puchate kapcie, które kupił mi kiedyś Sehun. Na początku uznałem, że są dziecinne i nie dla mnie, ale po kilku razach buntu stwierdziłem, że jednak są całkiem słodziutkie i będę je z dumą nosił, nawet jeśli bardziej pasowały do różowego i puchatego Baekhyuna. A Sehun po prostu nienawidził, kiedy po domu chodziłem boso. Na samym początku stwierdził, że jak będzie taka potrzeba, to przyklei mi te kapcie do stóp. Wziąłem jego groźby na poważnie.
 Sehun!  krzyknąłem, zastanawiając się, gdzie się podział. Cała góra była pogrążona w ciemnościach, nie paliło się ani jedno światło za wyjątkiem naszej sypialni i to utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest na dole. I nie myliłem się. Siedział razem z dzieciakami przed telewizorem, oglądając jakieś bajki. Zakładałem, że Pororo. Czasem wydawało mi się, że ta bajka jest dla niego bardziej interesująca od meczu jego ukochanej drużyny.
Wcale się nie myliłem. Sehun siedział pośrodku, pomiędzy Jiseokiem i Seul, wpatrzeni w telewizor, jakby to był ósmy cud świata. I już wiedziałem, że będzie ciężko wygonić ich sprzed telewizora. Na pewno będą się buntować.
 Sehun, w tej chwili wyłączaj to dziadostwo!
 Kochanie, ale teraz będzie najciekawszy moment  odpowiedział z przejęciem, przytulając dzieci do siebie. Seul już praktycznie spała, opierając się o jego bok, natomiast Jiseok dzielnie dotrzymywał mu towarzystwa, ciesząc się za każdym razem, kiedy pojawiała się jego ulubiona postać.
— Jeszcze chwila, a nie dożyjesz kolejnego momentu  zagroziłem, zwijając czasopismo w rulonik. Sehun zerwał się z kanapy i jak na zawołanie wyłączył telewizor, co nie obyło się bez pełnego buntu krzyku Jiseoka.
 Tato!
 Tatuś chce żyć  odpowiedział, a ja uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jego przejęcie — ale dokończymy jutro rano. Obiecuję  dodał i pocałował synka w czoło, a ja uśmiechnąłem się szerzej.
 A synuś idzie do spania, raz dwa  wtrąciłem, zabierając śpiącą Seul na ręce, natomiast Jiseok wstał i złapał się  mojej nogawki, patrząc się na mnie z oczekiwaniem.  Seokkie, umiesz sam chodzić, nie udźwignę was dwojga  powiedziałem, a chłopiec kiwnął głową i po chwili już go nie było. Jiseok był cudownym dzieckiem, ale strasznie nadpobudliwym. Był dosłownie wszędzie naraz. Ale to miało też w sobie jakieś zalety.
Nie widząc i Sehuna, podążyłem w ślady synka i pomogłem mu wyjść po schodach, wciąż trzymając na rękach śpiącą Seul. Była ciężka, ale nie znowu aż tak, żebym jej nie podniósł. Zaniosłem ją do jej łóżka i ściągnąłem z jej głowy koronę, którą zakładała nawet do piżamy. Sehun mówił na nią księżniczka i naprawdę nią była. Natomiast Jiseok sam wskoczył do swojego łóżka, po uszy zakrywając się kołdrą. Pocałowałem Seul w czoło i zrobiłem to samo z Jiseokiem, po czym wyszedłem z ich pokoju, pozostawiając włączoną jedynie jedną małą lampkę nocną.
Raz z Sehunem próbowaliśmy ich rozdzielić i  dać do osobnych pokoi, których nie brakowało w naszym domu. Wciąż zostawały trzy puste. Ale bliźniaki najwyraźniej tak były ze sobą zżyte, że za nic w świecie nie chciały spać oddzielnie. Nawet ich łóżka były blisko siebie.
Westchnąłem, wchodząc do sypialni, po czym zrzuciłem z siebie szlafrok i wszedłem pod ciepłą kołdrę, czekając na Sehuna, który brał prysznic. Cieszyłem się, że wreszcie mogłem iść spać. Byłem zmęczony i osłabiony, potrzebowałem snu i odpoczynku, który od kilku dni nie dawał praktycznie nic. Zwaliłem to na pogodę, zawsze w pochmurne dni nie czułem się najlepiej.
Nie zdążyłem zgasić światła, bo w drzwiach pojawił się Sehun, zdecydowanie szczęśliwszy niż zwykle.
 Co?  zapytałem podejrzliwie.
 Masz mi może coś do powiedzenia?
 Nie?  odpowiedziałem na jego pytanie.  Mogę wiedzieć, o co ci chodzi?
 Znalazłem coś.
 Swój mózg?
 Lepiej  odpowiedział i przystawił mi przed oczy przedmiot, którego jeszcze dziś użyłem. — No, Lu! Mogłeś mi powiedzieć!
 Fuj, Sehun!  skrzywiłem się, odpychając jego rękę.  Sikałem na to. Poza tym czemu ty, do jasnej cholery, grzebiesz w koszu?!
 No chciałem wyrzucić opakowanie po szamponie i po prostu to zauważyłem. A uwierz, nie da się tak po prostu przegapić testu ciążowego. Dwie kreski to wynik pozytywny, tak? Luhannie, powiedz, że to prawda, błagam  mówił bez przerwy i tak szybko, że ledwo co wychwyciłem sens jego wypowiedzi.  Luuuu!
 Po pierwsze, Sehun, idź wymyj ręce  powiedziałem, wciąż się krzywiąc.  A po drugie, nawet jeśli wynik jest pozytywny, to nie znaczy, że znów jestem w ciąży. Jeszcze nie byłem u ginekologa. Nawet jeszcze nie umówiłem się na wizytę  dodałem, przewracając oczami.
— Kocham cię, Lu  nie posłuchał mnie. Po prostu mocno mnie pocałował.

***

Seul wieczorami był piękny. Oświetlony milionami świateł, choć skąpany w mroku i nutce tajemniczości, która nadawała mu charakter. Pokochałem spacery, które po zmroku wydawały się bardziej magiczne. Zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszył mi Sehun. Schowani pod pochylonymi gałęziami płaczących wierzb, szliśmy trzymając się za ręce, powoli, w ogóle się nie spiesząc.
Tamtego wieczoru wracaliśmy z kolacji. Potrzebowaliśmy chwili wyłącznie dla siebie, a dzieciaki mogliśmy raz na krótką chwilę zostawić z opiekunką. Była zaufana, dlatego nie martwiłem się tak bardzo o nie.
 Nie mogę uwierzyć, że jeszcze miesiąc i będziesz mój  mruknął Sehun, a ja zmrużyłem oczy.
— Nie mów o mnie jak o przedmiocie, nie będę do nikogo należał  prychnąłem, ale mimo to uśmiechnąłem się, bo tak, chciałem każdą cząstką siebie przynależeć do Oh Sehuna.  Ale wiem, że po naszym ślubie nie zmieni się za wiele. Wciąż będę siedział w domu, a ciebie nie będzie, bo będziesz jeździł na te głupie mecze. W zastępstwach wciąż będzie przyjeżdżała twoja mama, która nie będzie rozstawała się z aparatem. Swoją drogą musimy kupić kolejny album  dodałem, przypominając sobie o nieszczęsnym albumie. Cała reszta była zapełniona po brzegi, bo Sehun, po swojej matce odziedziczył miłość do uwieczniania każdej chwili spędzonej wraz z dziećmi. Choć moja przyszła teściowa, podczas jednej wizyty była zdolna do tego, żeby narobić około tysiąca fotografii.
 Kupimy dwa  stwierdził i zacisnął mocniej dłoń na mojej  ale naprawdę się cieszę.
 Ja też, Sehun. Mimo tego wszystkiego, to myślę, że tego właśnie chcę najbardziej. Przynajmniej od jakiegoś czasu. Wystarczająco długo czekałem na to, żeby w końcu być twoim mężem. Ten okres narzeczeństwa wydawał się nie mieć końca.
 Tak samo, jak będzie wydawało się nasze małżeństwo.
Chciałem, żeby miał rację. Chciałem tworzyć z nim pełną rodzinę, cieszyć się z każdego dnia u jego boku, z każdego dziecka, które mu dam i z każdego wyznania miłości, które padnie w moją stronę. Chciałem, by to wszystko trwało wiecznie, bo chyba właśnie tym nazywało się szczęście. Bycie blisko osób, które naprawdę się kochało.
Nie czekając ani chwili dłużej, Sehun przystanął i przyciągnął mnie do siebie. Położył swoje zimne dłonie na moich ciepłych policzkach i uśmiechnął się do mnie, całując mnie, najpierw delikatnie, jakby nie chciał tego pogłębiać, ale później coraz mocniej, zupełnie nie przejmując się niczym innym nas otaczającym. Kochałem to, jak mnie całował. To, w jaki sposób gładził kciukami moje policzki i to, jak mocno mnie przy tym darzył tym specjalnym uczuciem, które mnie samego całego wypełniało. Znałem usta tak dobrze jak nic innego i nie chciałem, by się to zmieniało.
 Naprawdę w to wierzę, Sehun  mruknąłem, gdy oderwałem się od jego ust, natomiast on obdarzył mnie jednym z tych swoich najpiękniejszych uśmiechów.
Wiedziałem, że wysłanie mnie do szkoły z internatem było najlepszym, co mógł zrobić mój ojciec. Choć jedna decyzja była dobra i jej nie żałowałem, ponieważ znalazłem tam miłość swojego życia.

***

Brzydka pogoda przeszła, a ja wciąż czułem się źle. Właściwie czułem się całkiem inaczej niż podczas pierwszej ciąży. Wtedy byłem bardziej energiczny i zdecydowanie przybierałem na wadze, zamiast ją tracić. Apetyt mnie nie ustępował, podobnie jak wyjątkowo paskudny humor, przez co wyżywałem się na Sehunie. A teraz zwyczajnie nie miałem na to siły. Kiedy Sehuna nie było, dzwoniłem po Neul – pracującą dla nas opiekunkę, by pomagała mi z dzieciakami. Było ciężko, ale nie chciałem się przyznawać przed Sehunem, bo wiedziałem, że panikowałby bez żadnego powodu. Dlatego mówiłem, że jestem zbyt leniwy, żeby przez całe dnie bawić się z dziećmi. Prawda była taka, że byłem po prostu osłabiony.
Po jakimś czasie Sehun się zorientował. Na początku jedynie obserwował, ale potem postanowił zadziałać i niemalże siłą zaciągnął mnie do lekarza, do którego sam mnie umówił. Oczywiście nie zważał na moje protesty i słowo „nie”, które wielokrotnie padło z moich ust. Sehun po prostu był uparty.
Moim doktorem była na szczęście Pani Han. Lubiłem ją, lubiłem do niej chodzić, bo nie wkurzała mnie jak inni lekarze. Przed wejściem do jej gabinetu ostrzegłem Sehuna, że ma nie zbliżać się do drzwi, bo go zamorduję. Ma po prostu siedzieć spokojnie na krześle w poczekalni, czekając aż wyjdę. Nie miałem ochoty, by tym razem mi towarzyszył. Nie musiał wiedzieć, co mi dolega.
— Mamy już Pana wyniki, Panie Xi  powiedziała i usiadła na swoim miejscu, naprzeciwko mnie. Nie uśmiechała się, co nie znaczyło niczego dobrego. Zawsze kojarzyła się z taką strasznie pogodną osobą, która kocha się uśmiechać. A teraz jej twarz była po prostu pusta. Być może po prostu taki tego dnia miała humor. Ja często takowy miewałem.  Chciałabym powiedzieć, że wszystko jest w porządku i że gratuluję ciąży, ale niestety nie jest dobrze  dodała, a ja zmrużyłem oczy.
 To znaczy? Umieram czy coś w tym tym rodzaju?
 Nie, nie  zaprzeczyła od razu  po prostu czasami ciąża niesie za sobą pewne ryzyko. Nie zawsze tak jest, bo pańska poprzednia przebiegła zupełnie prawidłowo, ale czasem jest tak, że niezależnie od nas, już nie jest tak łatwo. I myślę, że podobnie jest i w tym przypadku. Poza tym jeszcze nie jestem pewna, ponieważ wykonaliśmy zbyt mało badań, ale muszę powiadomić o ewentualnym ryzyku. Jeżeli objawy się pogorszą, ciąża może zagrażać pańskiemu życiu. To nie jest pewne, dlatego zalecam dalsze badania.
 Jak to?
 Niech Pan nie zrozumie mnie źle, proszę. Miałam już kilka, bądź kilkanaście podobnych przypadków. Wszyscy mieli takie same objawy, dalsze badania tylko potwierdzały moje obawy. Niektórzy decydowali się donosić ciążę i wszystko kończyło się naprawdę dobrze. Niektórzy jednak woleli usunąć dziecko dla własnego dobra i być może przyszłych, jeszcze nie poczętych dzieci. Nie mówię, że i w Pana przypadku musi być tak samo. Ale z doświadczenia wiem, że zawroty głowy będą się powtarzać, staną się częstsze i mocniejsze. Osłabienie się nasili, a Pan nie będzie czuł się dobrze, nawet przy zdrowym trybie życia. Mimo wszystko to nie znaczy, że donoszenie ciąży nie jest niemożliwe.
 Jak duże w moim przypadku jest ryzyko?
— Pół na pół  odpowiedziała  to znaczy, właściwie teraz to nie jest pewne. Ale jeśli to się potwierdzi, to pół szans, na pół. Choć przy dużej ilości odpoczynku i racjonalnej diecie, te szanse zwiększą się nawet do osiemdziesięciu procent. Tak myślę, ale to wciąż za wcześnie, żeby tak o tym mówić. Najpierw dokończymy badania, potem, jeśli wyniki będą takie, jak zakładam, Pan zadecyduje, co dalej będzie chciał zrobić. Ta decyzja będzie należała tylko i wyłącznie do Pana.
Kiwnąłem głową, rozumiejąc.
 Oczywiście. Dziękuję i do widzenia  pożegnałem się z nią ciepłym uśmiechem, choć nie miałem w ogóle ochoty na to, by podnosić kąciki ust do góry chociaż na milimetr.
Wychodząc, spojrzałem na Sehuna, który ożywił się tylko, gdy mnie zobaczył. Szeroki uśmiech wpłynął na jego usta i podszedł do mnie, zamykając mnie w mocnym uścisku.
— I jak? Długo cię tam zeszło  powiedział. Widziałem, że się martwił.
 Sto tysięcy badań naraz. Ale jest wszystko w porządku. Takie osłabienia podczas którejś ciąży z kolei są normalne, zwłaszcza w tych początkowych miesiącach. Potem powinny przejść. Ale mam odpoczywać, więc robię sobie wolne na jakiś czas od bycia kurą domową. Od dzisiaj ty sprzątasz w domu, ja mam siedzieć i nic nie robić  odparłem i uśmiechnąłem się, całując go w policzek.
Nie chciałem mówić mu prawdy. Nie chciałem go martwić. Poza tym nic nie było pewnego, a nawet jeśli, to była moja indywidualna sprawa. Mogłem robić z moim ciałem co tylko chciałem i zdecydowanie chciałem urodzić to dziecko bez względu na wszystko. A powiedzenie prawdy Sehunowi wszystko tylko by skomplikowało. Nie chciałem, żeby chodził smutny, wystarczyło, że już teraz był nadopiekuńczy i szalenie szczęśliwy z powodu powiększenia naszej rodziny, która wreszcie miała stać się taka kompletna.
 To dobrze, martwiłem się.
 Nie miałeś powodów  odparłem  a teraz zabierz mnie do domu, chcę wyściskać dzieciaki. Stęskniłem się.
W odpowiedzi Sehun złapał moją rękę i pocałował mnie przelotnie, zgadzając się.
Nie chciałem psuć tego jego szczęścia.

_____________________________________________________________

Grumpyeol

Widzicie nowy szablon, tak. Ale nie na długo, bo planuję zrobić coś jeszcze innego. Nie wiem, póki co nie mam żadnej wizji, zobaczy się po jakimś czasie, może coś do głowy mi wpadnie. Ostatnio lubię takie proste szablony, pasują zdecydowanie do każdego typu opowiadań. Poza tym kolejny krótki rozdział, ale pod ostatnim uprzedzałam, że tak będzie. Mówiłam  nie lubię opisywać niczego. 

12 komentarzy:

  1. Uhu chyba jestem pierwsza. No więc rozdział jak zwykle świetny ale teraz tak boje się o Luhana... Mam nadzieje, że mu się nie pogorszy(mimo, iż mam takie przeczucie) i wszytko skończy się dobrze. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać. Pozdrawiam i życzę weny!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. uhuh, chyba czuje lekkiego stracha o luśka i tą jego ciąże :/// not good, No ale to sprawia, że nie mogę wytrzymac oczekiwania na następny rozdział :D Pozdraaaaawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boję się o Luhana :/ Ale mam nadzieje że koniec końców, wszystko będzie dobrze... Powodzenia w pisaniu <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oboze
    Lulu ;_; pls cos czuje ze go zabijesz podczas porodu ;_;
    Tyle emocji z rana
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko mi Luhana nie zabijaj, błagam. Nie chcesz chyba, żebym popadła w depresję podczas pierwszego roku w liceum? Wszystko tylko nie to, no jeszcze rozstania Hunhana nie przeżyje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow genialne jak każdy rodział �� Tylko prosze nie zabijaj Lulu i też nie rozstanie HunHanaaa!!! Czekam na kolejny i oby szybko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech lulu nie umrze przy prodzie proszę...hunhan ma być razem nie rób mi tego życzę weny i weź sobie do serca co napisałam proszę

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Luhan :c Kurcze, ten rozdział zaczął się tak słodko i uroczo... a teraz czekam na kolejny, żeby dowiedzieć się czy mojemu ulubionemu bohaterowi nic nie będzie... cóż za plot twist~ No nic, pisz dalej, bo umrę z ciekawości XD

    http://yehetasshole.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Serdecznie zapraszamy na nowo otwarty spis opowiadań o k-popie oraz j-popie. Jest to kilkudniowa witryna, dlatego też zbieramy zgłoszenia. Administracja ma doświadczenie w prowadzeniu tego typu stron, więc jest pewność, że nie zostanie ona usunięta lub opuszczona. Zachęcamy Cię do zgłoszenia swojego bloga do spisu. Niczego na tym nie tracisz, a wręcz przeciwnie - możesz zyskać nowych czytelników. Jeśli podoba Ci się nasza idea, byłybyśmy wdzięczne, gdybyś poleciła tę stronę swoim znajomym, którzy także piszą opowiadania na ten temat.
    Pozdrawiamy, administracja spiskj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. jezu
    CO TY WYMYŚLIŁAŚ???? MÓWIŁAM, ZABIJ DZIECKO BAEKA!! Do gazu z Tobą! Ale dobra, wolę śmierć tego dziecka niż Luhana. XDDDDD
    O nie, ale ślub, to Ty opisz! Pewnie będzie perfekcyjny. :<<<
    Już jebie te angsty. To miał być prosty, "nudny" fluff, a Ty mi tutaj jakieś kiszone robisz. :<<<<<<<<<<<< No weźźźźź. ZACZĘŁAM PRZEDWCZEŚNIE SMUTKOWAĆ. :///

    OdpowiedzUsuń

Followers